JD przez chwilę był otępiały od uderzenia. Nie miał szans w starciu z hrabiną? Co mógł zrobić? Powoli umysł odzyskiwał jasność. Brujah dopadł do krat korzystając z mocy Akceleracji i uważając, by nie dotknąć prętów zaczął przeszukiwać nieprzytomnego księcia. Niestety, zakres jego ruchów był ograniczony i Ashford mógł sprawdzić jedynie górne kieszenie marynarki oraz kieszeń koszuli. Znalazł kluczyki z breloczkiem Jaguara (fajnie, oby mogły się jeszcze przydać), długopis oraz zapasową spinkę do mankietu. Nie było to jednak nic, co by pomogło w obecnej sytuacji.
Wzrok JD spoczął na leżącej obok kraty lasce. Nie widział jej wcześniej u Mścisława. A jeśli była czymś więcej niż stylowym dodatkiem? Mężczyzna sięgnął po przedmiot i dokładnie go obejrzał. Bez trudu odnalazł niewielkie zagłębienie u spodu pozłacanej gałki. Gdy je nacisnął, błyszcząca pokrywa odskoczyła, ukazując na zakończeniu drążka mini-panel sterujący z pięcioma przyciskami bez oznaczeń. JD przegryzł wargę, zastanawiając się nad następnym krokiem. Mógł wciskać każdy klawisz po kolei - któryś zapewne odblokowałby kraty. Z drugiej strony nie było to najbezpieczniejsze. Mścisław wydawał się na tyle szalony, by umieścić w kopalni zdalnie detonowane materiały wybuchowe, aby w razie największego niebezpieczeństwa wysadzić wszystko - pomieszczenia, sekrety, wrogów - w powietrze. Niczym nie poparta teoria, lecz wampirowi nie pozostawało nic innego, prócz fantazji i domysłów. Spekulacje o dynamicie mogły być nieco na wyrost - przyciski najprawdopodobniej aktywowały jakieś znacznie łagodniejsze mechanizmy obronne. Jednak i tak JD wolał ich nie wypróbowywać, a na pewno nie na oślep.
Lecz nie miał innego wyjścia. Mógł wyminąć Toreadorkę i zniknąć w przeraźliwie ciemnych oraz niezbadanych korytarzach jaskini, z której przybyła. Druga opcja - zaatakować ponownie. JD nie rozważał tego ani przez sekundę, wiedział, że nie ma szans. Wysoka postać wampirzycy ucieleśniała najgorszy koszmar tego świata, zarazem niepokonany, jak i niezniszczalny. Myśli Ashforda podryfowały gdzieś dalej i zastanowił się, który potwór zwyciężyłyby w otwartej walce - Aldona, czy Sascha Vykos. Prędko pokręcił głową, by odegnać absurdalną kwestię i skupić się na sytuacji. Choć hrabina wydawała się całkowicie pochłonięta masakrowaniem drobnej Katariny, Brujah odnosił nieprzyjemne wrażenie, że w rzeczywistości lustruje go przeszywającym grotem nieludzkich ślepi i nic jej nie umknie. Żaden atak, żaden krok.
W końcu uznał, że przesadza - Aldona nie była bogiem, przecież zdołał ją trafić. I to trzy razy. Po prostu zwyczajna broń jej nie groziła. Gdyby tylko zdołał jakoś oszołomić wampirzycę… wtedy być może zdołałby wyssać Vitae, którą dysponowała. I staremu, i młodemu wampirowi trudno leczyć się, gdy żyły puste. Ashford jednak nie miał jak dopuścić się diablerii, gdyż zwykły, choć nawet celny rzut kamieniem w czerep przecież nie wystarczyłby, by zaskoczyć i okiełznać monstrum. Ponownie spojrzał na panel skryty w lasce Mścisława. Jako, że nie istniało kryterium, którym mógłby się kierować, nacisnął pierwszy z brzegu przycisk. Prócz strachu, czuł lekką ekscytację, gdyż efekt działania był prawdziwie nieprzewidywalny. Jednak nic się nie stało, lub też - nic w zasięgu wzroku. Przesunął kciuk nad następny klawisz.
Wnet usłyszał upragniony zgrzyt, a ciężka, magiczna krata podniosła się. Nie myśląc wiele, wybiegł z pułapki, znów naciskając guzik i słysząc ponowne rzężenie mechanizmu. Biegł przed siebie - musiał znaleźć Mary.
Jeszcze tylko obejrzał się, spoglądając na matkę i córkę tkwiące w obrzydliwym, szkaradnym obrazku. Drobna postać Katariny zdawała się jeszcze bardziej filigranowa przy ogromnych rozmiarach drugiej wampirzycy. „Lepiej ty zgiń, niż ja”, pomyślał, po czym ruszył ile sił w nogach. |