Satyr skrzywił się gniewnie, ale najwyraźniej argumenty Nadii do niego trafiły.
- Dobra - wycedził przez zęby - Pokój numer cztery, ale kasa z góry. Zapłacicie przy wejściu Lubliajnie. Tylko bez numerów, bo nie będę już taki grzeczny i miły.
- odgryzł się na koniec.
Grupa ruszyła na górę i po uiszczeniu stosownej opłaty, wszyscy weszli do pokoju numer cztery. Wystój był żałosny i świadczył zarówno o kiepskim guście satyra, jak i klasie tutejszej klienteli. Różowe, koronkowe zasłoneczki na ścianach, czerwona lampa i wielkie łóżko z atłasową pościelą stanowiło jedyny wystrój tego pomieszczenia. Na łóżku leżały cztery kobiety w różnym wieku, urodzie i sylwetce, Tang najwyraźniej miał dość szerokie spektrum, jeżeli wybrał właśnie je.
Panie najwyraźniej odpoczywały, gdy leżały na poduszkach w leniwych pozach i gdy tylko grupa weszła do środka obdarzyły ich wrogimi spojrzeniami.
- Mówiłam Komosowi, że przez najbliższe dwa dni nikogo nie przyjmujemy. A tym bardziej żadnych cholernych, szkolnych wycieczek - krzyknąła najbardziej korpulentna z nich.
__________________ "Amnestia to jest dla złodziei, a my to jesteśmy Wojsko Polskie" mjr. Dekutowski ps. "Zapora"
"Świnie noszą koronę, orzeł w gównie tonie,
a czerwono białe płótno, porwał wiatr" Hans |