Gnom przysłuchiwał się wymianie zdań i przyglądał reakcjom zainteresowanych. Sprowokowani bywalcy oczywiście przyszli szukać bitki, a wojacy zebrani przy stole byli skorzy im ją zapewnić. Widząc, że sprawy przybierają nienajlepszy obrót,
Merrem zaczął dłubać w nosie i zastanawiać się co by tu teraz zrobić.
Gnom wziął głęboki wdech, zeskoczył z krzesła, wycelował palcem w przestrzeń pomiędzy sufitem a stołami i zaczął recytować słowa zaklęcia. Choć dla normalnych czarodziei zaklęcie to było nieco bardziej skomplikowane, gnomy były mistrzami tej magii i dla
Merrema była to dziecinna igraszka.
Nad stołami pojawił się obłok pary, z którego wyłoniły się trzy kobiety o Mulhorandzkich rysach oplecione wielokolorowymi welonami. W ciszy, bezszelestnie zaczęły tańczyć, zamieniając się w burzę kolorów i ciała. Zwinne dłonie tancerek machały welonami w rytm nieznanej, głuchej muzyki - muzyki, którą zapewne znał tylko gnom, który je przyzwał.