Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2014, 20:30   #4
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Soundtrack

[MEDIA]http://fc07.deviantart.net/fs71/i/2011/050/c/7/medieval_tents_1_by_dani221-d39vkwo.jpg[/MEDIA]

Słońce przyjemnie grzało, ptaszki śpiewały, a mała kuźnia - ze względu na zagrożenie pożarem - była wystarczająco daleko od głównego obozu, by nie dochodziły tu - lub dochodziły z dużo mniejszą intensywnością - wszystkie dźwięki i zapachy związane z przebywaniem w jednym miejscu zbyt dużej i zbyt przestraszonej masy ludzi, zwierząt i nieludzi.

Brakiem roboty Irgun bynajmniej się nie przejmowała - zajęcie umiała sobie znaleźć, i kiedy zupełnie nic już do pracy nie było, zawsze znalazła chwilę, by popracować nad swoim sprzętem, czy poprawić umiejętności. Bo choć przez prostych wojaków była traktowana z równym szacunkiem - wszak kowal to kowal, nawet jeśli baba - musiała poniekąd przyznać rację marudzącemu krasnalowi, że do mistrzostwa w metalu wiele jej brakuje. Nie aż tak wiele, jak sugerował złośliwy karzeł, ale jednak zawsze. Chwytała się więc każdego zajęcia, jakim by wzgardzili bardziej doświadczeni kowale, uznając je za "niegodne trudu mistrza". W ostrzeniu mieczy nic uwłaczającego nie było, a królowi podkuć kopyto...znaczy koniowi króla - toć dopiero byłby zaszczyt...

I też - choć przyznać się przed dwójką mistrzów nie chciała - z pewnym zdumieniem przyjęła do siebie terminatora. Choć z drugiej strony, stary Beren nikogo uczyć zamiaru nie miał, a wydobyć z krasnoluda tajniki warsztatu nie było sposobu. Pewnie by prędzej własną brodę zeżarł, niż pozwolił, żeby jakiś "ludź" się tykał jego narzędzie - albo, nie daj bogowie! - jeszcze go o coś przy pracy pytał.

Tak więc ten wątpliwy zaszczyt kopnął Irgun, i cóż było począć. Narzekać nie mogła; Gniewko, jej pomocnik, był - choć młody i na kowala dużo za chudy - robotny i posłuszny. Żal tylko, że nieśmiały strasznie i więcej jak pół słowa z paszczy nie mógł wykrztusić, prócz przestraszonego mamrolenia. Dla gadatliwej z natury kobiety ta ciągła cisza i brak odpowiedzi na pytania był lekkim rozczarowaniem, no ale darowanemu....Zresztą, jak już przy koniach jesteśmy, to kowalka Gniewkowi specjalnej kariery w fachu nie wróżyła. Uczyć się uczył, ale bez chęci zbytnich. Warunków też na kowala nie miał; chude takie, blade, piwa i tłustości unikał...za to dryg miał prawdziwy do zwierząt i bez problemu dogadywał się z mułem, który służył Irgun do transportu całego jej majdanu. A z którym ona sama toczyła boje długie i zaciekłe, zwykle zresztą kończące się zwycięstwem upartego czworonoga. No, ale koniuszych, giermków i stajennych dość w obozie już było, kowali zaś jak na lekarstwo. Więc się komuś mądremu uwidziało, żeby chłoptasia wysłać w termin do kuźni...Ale jakoś się to kręciło.

Zresztą, Irgun z tej pomocy zrezygnować by nie chciała. Zawsze w kuźni było coś do posprzątania, ułożenia, wyczyszczenia czy przygotowania, i śmiało mogła zlecać chłopakowi to, co sama wcześniej musiała robić. Ona zaś miała czas oddawać się spokojnemu lenistwu...to znaczy odpoczynkowi przed ciężką pracą.

Podniosła kubek do ust i wychyliła porządny łyk. Szczyny, które tu nosiły szumną nazwę wina, z rzeczonym napojem wiele wspólnego nie miały - i jako córka karczmarza kowalka wiedziała to doskonale, bo dość się napatrzyła sztuczek, jakich jej ojciec się chwytał, żeby jak najlepiej rozrobić trunek - ale były przynajmniej zimne i w upał doskonale schładzały rozgrzane ciało. Wszak kuźnia sama w sobie była gorąca, a dokładając do tego panujący za zewnątrz upał, bez czegoś chłodniejszego nie szło wytrzymać w niej dłużej. Za to na kiełbasę nie było co narzekać; raz, że tak pachniała, że grzechem byłoby nie ugryźć, a dwa - póki dają, to brać trzeba. Bo za niedługo może zabraknąć.

Wstała i przeciągnęła się porządnie, prostując zastane mięśnie. Była dużą - niektórzy powiedzieli by nawet, że wielką - kobietą, a po prawdzie jej wzrost i niejednego męża mógłby wpędzić w kompleksy. A choć biodra miała szerokie, a i na boczkach i brzuchu trochę się jej odłożyło ciałka, to pod luźno związanym skórzanym fartuchem biustu nie było za wiele. Ramiona za to i kark, grube jak sękate konary, znamionowały nielichą siłę. Nie była zbyt ładna; ot, typowa Oeridejka o mocnej, kwadratowej twarzy i burzy splątanych, czarnych włosów. Śniada, opalona skóra nosiła miejscami ślady blizn, oparzeń i długie smugi sadzy - codzienność dla kogoś, kto siedział wiele w kuźni i pracował z ogniem. Ziewnęła i spojrzała z góry na krasnoluda, mrużąc oczy:

- Ano, macie rację, mistrzu Berenie - powiedziała; głos miała mocny, ale ciepły, z wyraźnym wiejskim akcentem. Do starego kowala odzywała się z wyraźnym szacunkiem - Nie będę tu jak kumoszka na targu siedzieć. Zwłaszcza, że nie wszystkim moje towarzystwo w smak. Jeszcze całkiem zgrzybieję, broda mnie z mchu wyrośnie i mistrz Gbur kolejny powód znajdzie, żeby go zazdrość żółta żarła. - uśmiechnęła się szeroko, żeby czasem krasnolud się nie obraził i nie wziął jej słów zbyt poważnie; mimo wymienianych uszczypliwości, Irgun ceniła wiedzę i talent krępego rzemieślnika. - Ciekawam, co tam u starego drania Ubrachta. Jak go z kwatermistrzostwa na zbitą mordę nie wyrzucili, albo się na śmierć nie zapił, to pewnie gdzie ma zakopany garniec zacnego miodu, albo i siwuchy... - rozmarzyła się. Choć obóz znała na wylot i wielu tu miała znajomych czy życzliwych jej dusz, to w wciąż kotłujący się tłum nowych i obcych twarzy nie sprzyjał dłuższym znajomościom. Co innego oddział, w którym tyle służyła...i którym zebrała niezłą lekcję życia i wojaczki. Bolesną czasami i ciężką, ale nikt nie mówił, że łatwo będzie...

- Gniewko! - krzyknęła w głąb kuźni - Rozpal-że palenisko, i narzędzia narychtuj! Coś mi się widzi, że nas małe dłubanie czeka... - zarządziła. Pewniakiem jej kompani będą mieli trochę sprzętu do poprawek, albo złomu na przetopienie czy coś na handel. Kuźnia niby służyć miała wyłącznie potrzebom armii, ale nikt specjalnie kowalom na ręce nie patrzył, i za odpowiednią opłatą towarzystwo robiło na boku swoje robótki dla zaprzyjaźnionych wojaków. A kwatermistrz Ubracht, stara kutwa, zbereźnik, pijak i skurwysyn ostatni - a także kompan Irgun z oddziału - nosa do interesów miał jak nikt, i pewnie coś znów będzie kręcił, korzystając z tego, że kowalkę ma pod ręką. Zresztą, właśnie przez tą obrotność Vaggo trzymał kurewnika na służbie jeszcze, bo inaczej drań by dawno się z katem bratał, jakby jego machloje wyszły na wierzch.

No, ale taka wojna była i takie były jej prawa. Trzeba było se radzić, a nie skomlić jak stara babuleńka...

Kowalka zrzuciła fartuch, zostając tylko w lekkim kaftaniku bez rękawów i długiej spódnicy z tartanu. Choć po obozie się widywało panny ganiające po męsku - w nogawicach i spodniach - to Irgun trzymała się tradycyjnego stroju. Raz, że kobicie nie przystoi w męskich ciuszkach biegać (i na odwrót), dwa - kraciasty wzór tkaniny jednoznacznie wskazywał, z jakiego ludu pochodzi. Choć wieśniaczka, to czysta krew przynajmniej. I to z Kryształowych Mgieł, a nie psu spod ogona. Tak jak ze swej biegłości z młotem i mieczem była dumna, tak i góralskie dziedzictwo było jej powodem do chluby.

Wzięła jeszcze trochę winiacza w kubek na drogę i przegryzła solidny kęs kiełbasy. A potem nieśpiesznie ruszyła w kierunku ciasno pogrupowanych namiotów, wypatrując sztandaru kompani. I towarzyszących mu pokrzykiwań kaprali, musztrujących nieszczęsnych rekrutów.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!

Ostatnio edytowane przez Autumm : 23-03-2014 o 23:41.
Autumm jest offline