Do środka Bimbromantę wpuścił wielki chłop około dwóch metrów, który pewnie swego czasu był piękny, młody i wysportowany. Teraz zdecydowanie nie był już młody, piękny tym bardziej, a masa z kończyn i klaty zeszła w okolice brzucha. Złomokleta swego czasu zdołał wyjechać do Stanów, uczył się na uczelniach o których Rysiek nawet nie słyszał i pracował w miejscach o których Bimbromanta by wiedział... gdyby żył jak większość społeczeństwa i orientował się w IT. Niestety dopadła go tam prastara słowiańska klątwa przez co został wykopany z Kraju Wielkich Możliwości. Obecnie wykorzystywał to że hamerykańce przesyłają mu zapomogi, renty czy tam emerytury, podobnie tutejszy system. Słowem? Żył jak pączek w maśle, jak na żula. Miał własne mieszkanie z mediami, potrafił majsterkować i w ogóle z niego byłby MacGyver... gdyby nie to że ciągle pije.
Gospodarz i gość rozsiedli się w pokoju który robił za sypialnię, salon, pokój gościnny i gabinet. Był tu straszny chlew wymieszanie warsztatu, no-life jaskini i meliny, jednak tęgim umysłom to nie przeszkadzało. Bimbromanta w skrócie opowiedział Złomoklecie o swojej misji, o tym że kumple spieprzyli sprawę i ogólnie kogo poszukują. Na koniec wyjął z torby laptopa.
- No... i jak rzekłem to je laptop tamtego obrzydliwie bogatego pedalca. Ponoć tutaj jest baza danych o wszystkich zbokach w okolicy, choć nie zdziwiłbym się jakby to okazała się po prostu zbieranina plugawych pornoli. Sądzę, że to może nam pomóc w ustaleniu kto jest tym obleśnym nekro-pedofilem. Potrzebuję kogoś obeznanego w komputorach, do pomocy aby ten syf przejrzeć i wyłuskać z tego coś pożytecznego. Po wszystkich kompek będzie twój, wyczyścisz go sobie i będzie git malina.
W międzyczasie Rychu wziął jeszcze od gospodarza butelkę napoju i naenergetyzował go coby się podleczyć. Ta rana na plecach była paskudna. |