Do Cara-nago i Inneth:
- Może być połowa. Przekażcie zapłatę na moją stronę, jesli się da. Jak nie, to połóżcie tam - wskazał jeden kraniec ogrodzonego obszaru - i stańcie tam, twarzą do ściany. - wskazał kraniec przeciwległy, możliwie najodleglejszy.
- Nie życzę sobie żadnych sztuczek, więc niech Inneth przechowa czarownikowi jego księgę czarów i łuk i przytrzyma psa. Stańcie dobry kawałek od siebie, ale tak, żebym mógł obserwować oboje. To chyba wszystko. Załatwmy to sprawnie, to może coś jeszcze zrobimy w tym odpisie. -
Bedzie uważnie obserwował, czy nie próbują oszukiwać w jakiś sposób. Do Mavena i Aegei:
- Dobrze, że jesteście. Zaraz tu kończę i możemy iść. Chcecie od razu lecieć dalej, czy robimy zakupy jakies? Ja mam wszystko co potrzebuję w sumie, ale zaraz będę miał forsę, to mogę wam coś zafundować. Ewentualnie możemy od teraz ze trójkę dzielić się skarbami, powiedzmy, że właśnie coś znalazłem. - dokończył wesoło, złoto wprawiało go w dobry nastrój. Jak tylko zostaną spełnione jego warunki, spojrzy jeszcze tylko na kartkę - glupio by bylo, gdyby cos trzeba było zrobić na zewnątrz - i po cichu wchodzi do środka. Oczywiście najpierw zgarnia zapłatę (o ile nie dało się jej przepchnąć przez pole - bo wtedy najpierw zgarnął, potem wszedł), potem zaś służy uwięzionym kartką, radą i pomocą, dopóki się wszyscy nie wydostaną. Może się zająć mechanizmem, ale to chyba coś na Spryt, więc lepiej bedzie, jak zajmie się tym czarownik - jeszcze się cholerstwo zepsuje i będzie klops.
__________________ Cogito ergo argh...! |