Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2014, 20:48   #14
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu

- Cholera, to wszystko moja wina - Jana nie widziała twarzy "Grzybiarza", który szedł na przedzie niosąc nosze. Adam mówił w mrok.
- Na trasie z Crenshaw do Vermonth zawsze było spokojnie. Ile razy tędy szliśmy - jedyne na co trzeba było uważać - to te pieprzone, powyrywane podkłady, czasem jakaś walająca się pod nogami szyna. Problemy to robili żule z Lennox. Ale nigdy... Kurwa, nigdy nikt nas tu nie zaatakował. Rozumiesz? - odwrócił głowę tak, że zobaczyła jego profil.
Skinęła głową.
Obwiniał się za to i szukał przebaczenia.
Nie miała go dla niego. Przecież ona też patrzyła pod nogi zamiast na przód - wszyscy zawalili.
- To nie Twoja wina... - mruknął Joe ściskając rękę na temblaku.
Zamilkli, wsłuchując się w płytki oddech Mitcha...

***

Słyszeli cichnący szum ścieku gdzieś pod nimi. Głupotą było by sądzić, że metro nie ma połączenia z jakimś systemem kanalizacji. W końcu na peronach były publiczne szalety, a i wodę, która zbierała się w tunelach trzeba było jakoś odprowadzać.
Wąskie kratki odpływowe rozmieszczone były co jakieś 30-50 metrów tuż przy podłożu, na którym leżały tory.
Im bliżej mieli do farm na Vermonth, tym bardziej śmierdziało gównem i gnijącymi odpadkami spuszczanymi tam w kanał.
Rozmowa nie bardzo się kleiła. Jakby nagle nie tylko Geoffrey złapał tęgiego kaca. Chociaż nastrój przypominał raczej zjazd po Tornadzie.
Tunelowy Blues.

Młody kurier z Polis przejawiał zgoła inne uczucia - co rusz migał latarką na boki i wstecz. Oddychał ciężko i szybko, a w jego rozszerzonych oczach czaił się strach.
Co chwila mruczał pod nosem, albo pytał szeptem towarzyszy:
- Słyszeliście to?
Na początku przystawali, kryli się przy ścianach, wypatrywali... nasłuchiwali...
...po czwartym razie zwątpili. W ciemnościach nie było niczego.

Strach ma wielkie oczy...

***

Ostatnie dziesięć metrów do stacji pokonali truchtem. Płuca paliły żywym ogniem. Plecak ciążył a paski wżynały się w ramiona. Nogi słabły i dziewczyna prawie kilka razy się potknęła, ale wystarczyło jedno spojrzenie na rannego kompana by zacisnęła zęby i wycisnęła resztki sił z własnego, zmęczonego ciała.
Mitch krztusił się i pluł krwią. Bandaże przesiąkały posoką.

Joe wysforował na przód nie zwracając uwagi na własne rany. Chciał czym prędzej sprowadzić pomoc.
W odległym blasku żarówki usłyszeli krzyki towarzysz
- Tam są... szybciej, szybciej...
Ktoś do niej dopadł. Siłą oderwał ręce od noszy.
- Już dobrze Jana, już dobrze. Jesteś wśród swoich...

...kłamstwo.

Chcieli jej pomóc, podtrzymać. Odepchnęła obcych.
- Jana... - Adam podszedł do niej. Kiwnęła głową, a on przerzucił sobie jej rękę przez ramie
- Chodź Mała.
- Musimy wracać.
- Za chwile... za chwile...


***


Najpierw zobaczyli ognisko i rozedrgane cienie ludzi na ścianach. Było ich co najmniej pięciu. W głębi, za posterunkiem dostrzegli zgarbione postacie, grzebiące w ziemi. Ktoś zamachnął się motyką, ktoś chyba grabił.
Śmierdziało obornikiem.
Peronu stacji nie było jeszcze widać, bo farmerzy z Vermonth byli na tyle uparci, że zryli tory wraz z betonem na prawie sto metrów przed peronem. Ponoć na tylko tyle starczyło im prądy i młota pneumatycznego ściągniętego z powierzchni. Teraz tutejsi farmerzy, uzdatniali co się dało sadząc rzepę, rzodkiew, buraki i marchew, które nie potrzebowały zbyt dużo światła by rosnąc.
Ponoć specjalnością tutejszych pół był Wężymord...

Strażnicy przy ogniu poderwali się nerwowo. Cynowy kubek potoczył się po ziemi i pacnął głucho o wór z piachem.
- Stój, kto idzie! - krzyknął jeden z nich. Głos należał do chłopca.
Gdy się zbliżali zobaczyli, że grupa przy ogniu składa się z na oko samych niedorostków. Na oko 12, 15-letnich.
Celowali do nich z zaniedbanych UMP. Jeden miał dubeltówkę.

Zapłonęła lampa - szperacz oślepiając ich kompletnie. Zmrużyli oczy i odruchowo zasłonili się przed światłe,
- Ręce przed sobą, trzymajcie broń za lufy! - wrzasnął zestresowany chłopak.

Jak to było z tym strachem?
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline