Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-03-2014, 23:33   #43
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację





Bert szybko przekonał się, że Ingrid córka piekarza okazała sie nie tylko źródłem wszelkich lokalnych nowinek lecz również panną na wydaniu, która lgnęła do młodego gawędziarza jak pszczoła do nektaru.

- Schlussel kocha się w Steinhopperównie. Rodzina to szlachecka, acz raczej biedna. Stary Steinhopper majątek roztrwonił już za młodu. Teraz córkę planuje wydać co namniej za bogatego jeśli żaden herbowy jej wziąć nie zechce. A szlachetnie urodzonych konkurentów tutaj nie ma, choć posyłał dziewczynę i do Kemperbadu do szkół niby, lecz do pomocy w domach szlacheckich magnatów po prawdzie. Zestarzała się biedaczka i teraz to już stara panna z więdnącą urodą, którą i tak nigdy wielce nie grzeszyła. – Ingrid trajkotała jak najęta.- Schlussel to podobno gołodupiec, mój ojciec mówił, no i bez herbu, ale Steinhopperówna życzliwym okiem na niego spoziera, choć na moje, to ona od rodzica bardziej wyrwać się chce klatki. Herr Wiktor podróżnikiem jest wszak znakomitym, bo i nawet w Nuln i samym Altdorfie podobno bywał! – egzaltowała się z podziwem. – Bo bycie żoną podróżnika musi wspaniałym być, nieprawdaż mój panie? – zgladała zalotnie spod rzęs na Winkela.










Kartograł z wylewną serdecznością prawdziwie zdawał się być wdzięcznym Chłopcom z Biberhof. Nie chciał słyszeć o jego wybawicielach nocowaniu w Diesdorfie pod dachem innym niźli jego kwatery, którą było piętro mieszczańskiej kamienicy z oknami dwóch sypialni na Reik wychodzącymi. Schlussel otrzymał od Rady Miejskiej apartament do dyspozycji wraz z udostępnioną do badań dzwonnicą, w zamian za pomiary dieseldorfskich gruntów, dróg, lasu i rzeki oprócz nowej mapy miasta sporządzenie, zakontraktowanie której kartograf zawdzięczał ogłoszeniu w Kemperbadzie i braku konkurentów do tego zadania.

Wiktor oprowadził Chłopców po schludnym i czystym mieszkaniu, całkiem modnie jak na prowincję urządzonym. Cztery przestronne sypialnie z kominkami, pokój gościnny ze stołem do kart i kuchnią z jadalnią składały się na przytulną kwaterę Schlussela. Usługiwała krągłych kształtów młodziutka gosposia, która miłość do gotowania musiała łączyć z pasją do jedzenia. Aniela mieszkała w pokoju przy kuchni na stałe, gdy tylko piętro oddane ważnym gościom było jak na przykład samemu Asystentowi Zastępcy Wicehrabiego Stewarda Namiestnika oddelegowanego przez Radę z Zamku Reikguard, która pilnowała interesów i wpływów tytularnych domen roku cesarskiej rodziny Franzów. Urzędnik zaglądał raz na rok jeśli raporty Rady Miejskiej pod przewodnictwem Steinhoppera wymagały wnikliwszego wglądu i kontroli. Zazwyczaj jednak elegancki apartament nad siedzibą Gildii Kupieckiej najmowany był przejezdnym szlachcicom lub wyjątkowo bogatym przedsiębiorcom, którym miejsca lub luksusu brakowało „Pod Rybitwą”.

Gosposia małomówna była lecz dużym kuprem wymownie kręciła niczym młyńskim kołem, wolno przechadzając się po korytarzach z tacą zastawioną ciemnym cukrem, herbatą, mlekiem i zbożowymi ciasteczkami z bakaliami. A pachniała świeżym rumiankiem gdy bawiła się niewinnie długim, grubym warkoczem wciąż wilgotnym po wieczornej kąpieli, gdy uśmiechała się białymi ząbkami w oczekiwaniu na ostatnie polecenia młodych Biberhofian stojąc w progu ich pokoi w krochmalonej nocnej koszuli luźno sznurowanej.










Po śniadaniu Chłopcy z Biberhof pożegnawszy się ze Schlusselem zaokrętowali się na typowo rzecznej łodzi żaglowej, jakie kursowały regularnie po Reiku między Nuln i Altdorfem, a nawet Marienburgiem. Nie był to prawda pełnomorski statek, które również pływały po Reiku, ale na ich potrzeby nadawał się doskonale.

Jeszcze w porcie dowiedzieli się dzięki Berotwi i jego naturalnej smykałce do zagadywania każdego wszędzie i o każdej porze, że nowe porządku na Reiku zostały wprowadzone.

- Nadzieję mam, że nie planujecie na pokładzie nocować cumując w portach na Reiku. – mówił ustawiony w kolejce na trap averlandzki mężczyzna w wędrownym ubraniu. - Cesarska Rada z Zamku Reikguard razem z Miejską z Kemperbadzką dekret wydały, który gada, że spać na łodziach nie wolno. W miastach trza. Brudne wydrwigrosze... Nie dbają o ludzi prostych jak ja i wy. – pokiwa głową z przekąsem.

Stateczek na burcie wymalowane miał biała farbą dużymi literami w reikspielu “SZCZĘŚLIWY PODRÓŻNIK”. Kapitan Spuler mężczyzna w dojrzałym wieku był i wiele pogodnym i nader cierpliwym, osobiście witając na pokładzie wszystkich okrętujących się podróżnych. Wysłuchiwał ich życzeń oraz szczególnych poleceń z niewzruszonym uśmiechem nawet jeśli odmówić czegoś musiał lub kazać wyrzucić za burtę toboły próbujących przemycić się żaglowiec pasażerów na gapę lub żarliwie obiecujących uiścić zapłatę w porcie docelowym.










Porankiem drugiego dnia skądinąd monotonnej podróży wodami szerokiego i leniwego Reiku, której wciąż tym samym krajobrazem były zalesione brzegi, tudzież mijane łodzie i barki lub kroczący w oddali lądem na szlaku pielgrzymi i domokrążcy z wozami, oczom znudzonych Chłopców z Biberhof ukazała się dryfująca z przechyłem na bok przy zamglonym brzegu podobna rozmiarem ich fajby rzeczna łódź z postawionymi żaglami.

- Kara boska. – powiedział Jost mrużąc oczy.

- Że co? – Arno przysunął bliżej relingu skrzynkę na której stanął wyglądając również przez burtę na rzekę.

- „Kara Boska”. – powtórzył Bauer. - Tak się wrak zowie. – wyjaśnił pociągając z flaszki Eryk, który też już dojrzał napis na wystających wysoko nad spokojną wodą, bo przechylonych na drugi bok, drewnianych deskach burty statku.

Zaraz wszyscy mieli okazję zobaczyć nazwę, bo „Szczęśliwy Podróżnik” zrównywał się wysokością z tonącą fajbą. Pokład zalany był był licznymi plamami krwi, w której wschodzące czerwoną łuną słońce odbijało promienie od złocących się, rozsypanych tam, przyklejonych do desek, monet. Nie było widać śladu żywej duszy. Zza beczek przy skrzyniach częściowo wystawał jakby schowany tam, korpus trupa pozbawiony głowy. Kruki i mewy w czarno-białej ciszy piór, dziobały nie spiesząc się znieruchomiałe ciało jak i kończyny, które teraz dojrzeli w kałużach juchy rozsiane po statku jak po polu bitwy. Przez uchylne okno z kajuty na rufie dochodził z cicha powtarzający się jęk człowieka w wielkim cierpieniu. Odgłos niósł się po zaspanym Reiku w akompaniamencie chlupoczącej o burty wody...





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline