-Spasiba-rzekł Andre obracając w ręku zapalniczkę. "Latarnie" czas było rozpalać. Przykucnął przy ognisku i wziął przygotowany pęk trawy. Potarł kilka razy kółkiem zapalniczki, aż wreszcie udało mu się wydobyć iskrę i zapalić suchą wiązkę.
Mocno zakaszlał, a oczy mu załzawiły, gdy gęsta chmura dymu poszła wprost na niego. Gdyby miał choć trochę więcej wprawy, nie stanąłby dokładnie pod wiatr. Odsunął się szybko na bok i przecierając oczy obserwował efekty swej pracy. Początkowo z ogniska wydobywał się jedynie drobny ogień i dym. Po chwili zaczęły już strzelać mniejsze, potem większe szczapy drewna, aż na stałe buchnął dość duży płomień. Prawnik był zadowolony z efektów swej pracy. W jego głowie przemknęła myśl, że takie ogniska rozpalał na spływach kajakowych, jakie organizowali jeszcze w czasach studenckich. Ile to było 6, 8 lat temu? -Ha-zakrzyknął-Zapraszam do ogniska, wieczory mogą być chłodne.
Zaczął rozglądać się za Rought, gdyż ta gdzieś znikła mu z oczu. Odnalazłwszy ją gdzieś z boku zajętą, schował zapalniczkę do kieszeni z zamiarem jej późniejszego oddania.
Podszedł do żywności i sięgnął po jedną z wypełnionych wodą butelek. -Nie wygląda najgorzej prawda?-zwrócił sie do Jeffa. Odkręcił butelkę i pociągając z niej duży haust-To jak robimy?Na noc pewnie wstrzymają akcje ratunkową, ale ogień i tak się przyda. Nie wiadomo jakich jeszcze lokatorów ma ta wyspa. Mogę wziąść pierwszą wartę.-dodał-I tak doskwiera mi bezsenność. |