Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-02-2007, 15:15   #221
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Anna Pawłowa-Orłowa

Anna rozsiadła się wygodniej na piasku, wyciagając swoją apteczkę z plecaka.. Z lekkim niesmakiem spojrzała do jej wnętrza i oceniła ilość swoich zapasów środków opatrunkowych na jakieś.. Może z półtorej tygodnia.. A przy dobrych wiatrach może najwyżej do dwóch i pół.. Z lekami sytuacja miała się trochę lepiej.. Choć nie wiele, wystarczą maxymalnie na miesiąc.. Strasznie żałowała, że nei zabrała ze sobą więcej medykamentów.. Ale którz mógł przewidzieć taką sytuacje w jakiej się teraz znaleźli.. Anna zaczynała nareszcie myśleć o ratunku.. Dawać sobie nadzieję, która mogła być zgubna.. Choć takie odcięcie od realnego świata było dla niej w pewnien sposób luksusem psychicznym, nie mogło nic zmienić w jej życiu..

Kobieta delikatnie poprawiła chustę na głowie, absorbując całą swoją uwagę właśnie na tej czynności.. A może tylko na myślach obijających się w jej głowie, które owej towarzyszyły.. " Szkoda tych włosów.. Kiedyś były śliczne.. Teraz ich już nie ma.."
Trzymając poranioną rękę w górze przy twarzy, Anna zaczęła odczuwać coraz dotkliwiej, ocierające się o siebie na zgięciu łokcia ranki.. Strzepneła rękę, jakby coś na niej nagle usiadło, wydając z siebie cichy syk bólu.. Nie miała pojęcia dlaczego zawsze tak momentalnie to pieczenie przechodzi w ból.. Z lekkim truden oderwała przylepiony do sączącej się z rany ropy materiał koszuli, dziękując Bogu za doświadczenie jakie już miała wybierając sobie ubrania na tę podróż.. Za to, że zdecydowała się na batyst.. Materiał był na tyle delikatny, że nie nie mógł jej wyrządzić "większej szkody ".. Nawet tym, że przysechł odrobine do ranek..
Dokładnie przyjrzała się miejscu od którego rozchodził się po całej ręce falowy ból..
Wyjęła z apteczki gazik, namoczył do w soli fizjologicznej, której miała jeszcze trochę w zapasie i zaczeła bardzo ostrożnie oczyszczać brzegi ranek, oraz przemywać ogólna opuchliznę na zgięciu.. Nie znosiła takich chwil.. Wolała by nikt jej teraz nie widział.. Ale nie miała specjalnie gdzie pójść sama by nie narobić innym problemu..
Podkurczyła nogi w ciężkich butach pod siebie, starając się zasłonić jakoś instynktowinie przed ludzkim wzrokiem..

[center:6685fdf8d7]***[/center:6685fdf8d7]

Wczesne popołudnie, szkolna łazienka.. Rudowłosa, młoda dziewczyna około 12 letnia stała przy blacie z umywalkami i poprawiała bandaż na przedramieniu, który źle zawiązany zaczął opadać na łokieć odsłaniając niezbyt ciekawie wygladającą i pachnąca ranę.. Z rany sączyła się limfa, która przyprawiała dziewczynę o mdłości.. Cały widok spod opatrunku był odrażający, a widać było również po małym rudzielcu, że chyba pierwszy raz, choć z pewnościa nie ostatni musiała się zmierzyć z tak złym stanem swojej skóry.. Ciągle powtarzała sobie w myślach: "Że wszystko będzie dobrze.. Że sobie jakoś poradzi.. Że nie może być tak ciągle przecież.. " I faktycznie ciagle tak być nie miało.. Nawroty choroby okazały się później bardzo nieregularne i miały naprawdę różne nasilenie.. Ale chodziło tylko o ten jeden dzień.. Żeby akurat dziś nie musiała się z tym męczyć.. Wkońcu był to dla niej pierwszy dzień w szkole po powrocie ze szpitala.. Ale nic nie chciało iść po jej myśli..
Nagle drzwi do łazienki otworzyły się i wpadły przez nie do środka rozchichotane nastolatki, niektóre w wieku rudej dziewczynki, niektóre starsze od niej.. Młodsze na widok rany na ręce rudzielca zaczeły piszczeć i krzyczeć ze strachu i obrzydzenia.. Starsze zaczeły się przyglądać z zainteresowaniem i politowaniem..

-Ty Orłowa co Ci się stało ? Oparzyłaś się? Powinnaś iść do lekarza..

Anna, spojrzała na rosnące zbiegowisko zawstydzona i zrozpaczona.. A zbiegowisko rosło i to z każdą chwilą bardziej.. Chłopcy, w głupim młodzieńczym wieku, chcieli przyjrzeć się "obrzydlistwu" które tak wystraszyło ich młodsze koleżanki.. Inne dziewczynki ciągneła tam czysta ciekawośći i rywalizacja w stylu " Czy one dadzą radę znieść ten widok?". Jeszcze inne osoby pociagała sama istota zamieszania i zwiększający się tłum.. Wiadomo - tłum, masowość od zawsze przyciągają..

- Nie, to tylko taka choroba..

Wydusiła wreszcie z siebie dziewczynka, by za dość uczynić ciekawości wszystkich zebranych i nareszcie przestać być w centrum zainteresowania całego towarzystwa..

- Ej ekipa spadamy, to może być zaraźliwe..

- Daj się ejszcze chwilę przyjrzeć..

- A czy wystarczy jak się umyję żeby się tym nie zarazić ? Bo ja dziś pożyczałam od niej ołówek..

-Ej nei dotykaj mnie! Ty się z nią witałeś!


Dziewczynka nic więcej już nie zdążyła usłyszeć, zemdlała..

[center:6685fdf8d7]***[/center:6685fdf8d7]

Anna otrząsneła się z przykrego wspomnienia, dopiero gdy kończyła opatrywać rękę.. A i Bradley zaczął robić zamieszanie na plaży... "I po co mu to? ... Co za głupi człowiek.. Aż słów brakuje.. A weź w ogóle spieprzaj Bradley.. Bo patrzeć się na Ciebie nie da, a co dopiero słuchać.. "
Popatrzyła po sobie, zaczeła zamykać dokładnie i chować wszystkie wyciągnięte wcześniej przedmioty oraz leki z apteczki.. Robiąc to zauważyła przyniesiony ze sobą wcześniej melon.. A i Micka niedaleko od siebie.. Nie miała pojęcia czy mężczyzna już coś jadł.. Więc zebrała swoje rzeczy, zaciągneła szybko rękawy i ruszyła w jego stronę.. Mimo wszystko prócz Andre, był on tu jedyną w pewnien sposób bliska jej już istotą.. Stanęła od niego o około pół kroku i z nieśmiałym uśmiechem, który nie wiedzieć czemu pojawił się na jej twarz, odezwała się proponując owoc:

-Chcesz może pół ? Bo ja jakoś nie mam ochoty jeść.. A przynajmniej jeść w samotności.. A i Bradley'a jakoś też mi się nie specjalnie chce oglądać.. Więc mogę zaproponować wspólną kolację, jeśli oczywiście nie masz innych planów ?
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 23-02-2007, 19:35   #222
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
-Spasiba-rzekł Andre obracając w ręku zapalniczkę. "Latarnie" czas było rozpalać. Przykucnął przy ognisku i wziął przygotowany pęk trawy. Potarł kilka razy kółkiem zapalniczki, aż wreszcie udało mu się wydobyć iskrę i zapalić suchą wiązkę.
Mocno zakaszlał, a oczy mu załzawiły, gdy gęsta chmura dymu poszła wprost na niego. Gdyby miał choć trochę więcej wprawy, nie stanąłby dokładnie pod wiatr. Odsunął się szybko na bok i przecierając oczy obserwował efekty swej pracy. Początkowo z ogniska wydobywał się jedynie drobny ogień i dym. Po chwili zaczęły już strzelać mniejsze, potem większe szczapy drewna, aż na stałe buchnął dość duży płomień. Prawnik był zadowolony z efektów swej pracy. W jego głowie przemknęła myśl, że takie ogniska rozpalał na spływach kajakowych, jakie organizowali jeszcze w czasach studenckich. Ile to było 6, 8 lat temu?

-Ha-zakrzyknął-Zapraszam do ogniska, wieczory mogą być chłodne.
Zaczął rozglądać się za Rought, gdyż ta gdzieś znikła mu z oczu. Odnalazłwszy ją gdzieś z boku zajętą, schował zapalniczkę do kieszeni z zamiarem jej późniejszego oddania.
Podszedł do żywności i sięgnął po jedną z wypełnionych wodą butelek.
-Nie wygląda najgorzej prawda?-zwrócił sie do Jeffa. Odkręcił butelkę i pociągając z niej duży haust-To jak robimy?Na noc pewnie wstrzymają akcje ratunkową, ale ogień i tak się przyda. Nie wiadomo jakich jeszcze lokatorów ma ta wyspa. Mogę wziąść pierwszą wartę.-dodał-I tak doskwiera mi bezsenność.
 
Glyph jest offline  
Stary 24-02-2007, 10:57   #223
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
- Wygląda świetnie, Andre, ognisko profesjonalne. Czasem mam wrażenie, żeś Ty nie prawnik, a raczej traper...- zaśmiał się, odpowiadając na pytanie prawnika.

Po paru chwilach przeciągnął się i- z bólem widocznym na twarzy- wstał. Schylił się jeszcze bo torbę przytarganą ze sobą- z lekami- i zażył jedną granatową tabletkę. Lepiej robić to profilaktycznie, bo reszta rozbitków zapewne nie będzie zwracała uwagi na jego problemy i dostarczy mu tylko dodatkowych nerwów...

- Mogę zostać z tobą. Nie spałem dłużej niż parę godzin od blisko roku, a z tą raną nie zmrużę oka.- powiedział już ciszej do Rosjanina, wskazując na swój brzuch- A ognisko musi zostać. Pełno tu zapewne różnych dziwactw... Takie małpy nic nam nie zrobią, ale mogą narobić zamętu i chaosu- a to ostatnie, czego nam w tej chwili potrzeba...- nagle wyjął paczkę ledwo wysuszonych papierosów- Zapalisz?- spytał, samemu wyciągając kolejnego.

Szykowała się długa noc...
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 25-02-2007, 13:15   #224
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
-Świetnie-skwitował-W dwójkę łatwiej będzie nie zasnąć. To teraz szukajmy kolejnych ochotników na resztę czuwania.
Klepnął go po ramieniu i podbiegł w stronę Briana
-Ta rana-odwrócił sie jeszcze na chwilę-nie wyglądasz najlepiej. Lepiej nie kłócić się z jedną z niewielu osób znających sie na rzeczy i mogących Ci pomóc. Sam wiesz-skinieniem głowy wskazał na Moore'a i poszedł już wprost do żołnierza.
-Hej-przywitał się-trochę wcześnie, ale organizujemy wachtę przy ognisku. Dwie, trzy godziny w nocy, w razie gdyby przepływał tędy jakiś statek. Kto wie może rozbiliśmy się przy szlaku handlowym-zażartował próbując dodać otuchy Phoebe.Na razie od same wolne miejsca. To jak wpisać was na listę?
Zdanie to musiało brzmieć kuriozalnie. Najbliższy sklep papierniczy oddalony był tysiące mil od wyspy.
 
Glyph jest offline  
Stary 26-02-2007, 11:14   #225
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Brian skinął głową na znak zgody.
- Jasne, że się piszę. Noga nie boli już tak bardzo a profesjonalna warta będzie bardzo pomocna dla nas. Wezmę tą najgorszą - około 2 w nocy. Dam sobie radę i o mnie akurat nie musicie się martwić
Po dzisiejszej budowie szałasu razem z Matthiew wykazał się tym, czym żołnierz powinien. Spojrzał na Phoebe, która dzielnie mu asystowała.
- Nie męczcie już dziewczyny, z resztą żadnej już nie męczcie. Na dziś już wystarczy dla nich a stróżowanie zostawcie dla nas.- Powiedział do Andre widząc jego spojrzenie w stronę Phoebe.
- Hej, hej! Panie żołnierzyku! - zabrzmiało z boku tubalnie i głośno. - Nie tak szybko. To, że jesteśmy kobietami nie znaczy, że nie nadajemy się do wartowania. - Postać rosłej Anette pojawiła się przy stojącej grupce. Czuć było, że murzynka naładowana jest energią i jak dotąd nie odpuszczała nikomu nierównego traktowania kobiet.
- Ja wiem, jak to jest na warcie. - Brian spokojnie odpowiedział pamiętając te ze swojego pobytu w wojsku.
- Tak się składa, że ja też. I proszę, bardzo proszę, o nie pomijanie nas w kolejce wartowania - dziwnie spokojny głos kobiety przyprawiał o dreszcze.
- Ande, zatem wpisz mnie i panią traperkę na wartę o drugiej. Zobaczymy, kto pierwszy zaśnie - żołnierz nie chciał się kłócić, a wszelkie sprawy sporne rozwiązać tak, jak to w wojsku się robi, czyli przez proste sprawdzenie.
Najwyraźniej usatysfakcjonowana Anette usiadła na piasku i zaczęła dłubać patykiem w piasku chłonąc ciepło bijące od ogniska. Co prawda jeszcze nie było zimno by to odczuwać, ale rychłe nadejście nocy sprawiało, że każdy z rozbitków fizycznie przygotowywał się na nadejście fali chłodu.
Tak też czuła Melissa, która jak zawsze ze stoickim spokojem przysłuchiwała się rozmowie. Ma już dość tego dnia i jeśli nie wpiszą ją na listę to będzie bardzo szczęśliwa. Zbierała owoce i nogi ją bolały, choć jako tancerka utrzymuje je w dość dobrym stanie. Tylko że piasek to nie parkiet a plaża to nie sala. Tutaj wszystko jest inne a zdarzenia takie nierealne. Uświadomiła to sobie ciągnąc nieprzytomnego człowieka wraz z innymi w stronę ogniska. Przecież to takie ... nierzeczywiste. Cała ta sytuacja jest jakaś taka... Melissie ciężko było zebrać się w sobie. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć i wpadała w huśtawkę nastrojów - od wigoru po apatię. Patrzyła na dłubiącą w piasku Anette i zastanawiała się nad wszystkim i niczym. Pochyliła głowę i skryła ją przed wzrokiem wszystkich. Słone łzy zapiekły na skórze.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 27-02-2007, 00:12   #226
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Choć znajdował się w pewnej odległości od ogniska i rozmów pozostałych, to i tak je słyszał. Ręce mu opadały kiedy usłyszał Bradley'a i jego ton niczym wzięty z przemowy nadętych buców w telewizji podczas dysput politycznych. Mimo wszystko byli skazani na jego obecność tutaj...

Nawet nie zauważył kiedy Anna zjawiła się w pobliżu. Spojrzał na nią z nad okularów i uśmiechnął się lekko.
- Cóż, mam masę innych planów. Myślałem właśnie o małym joggingu dookoła wyspy - popatrzył na nią przez chwilę uważnie z udawaną powagą, aby po chwili roześmiał się. Sam nie wiedział dlaczego. Może sam sobie jakoś usiłował poprawić humor, rozładować jakoś sytuację, sam nie wiedział.
- Bardzo chętnie Anno - uśmiechnął się - Niby jestem głodny ale sam nie wiem czy coś będę w stanie przełknąć. Dziwne uczucie - zaśmiał się znowu, po czym znów na nią spojrzał - Usiądź, proszę.

Znowu zerknął w stronę ogniska. Chyba zastanawiali się nad podziałem nocnej warty. Cóż, nie rwał się specjalnie do tego, ale gotów był wziąć na siebie również i to. I tak przeczuwał, że nie zmruży oka tej nocy.
- Robinsonowie rozpalili ogień - zaśmiał się znowu - Ale mniejsza z tym.
Spojrzał na Annę z lekkim uśmiechem.
- Co robiłaś przedtem? - zapytał ni z gruszki, ni z pietruszki - To znaczy, przed rejsem. Przepraszam, że tak prosto z mostu - poprawił okulary - Ale wspomniałaś, że jesteś historykiem sztuki? Dobrze słyszałem? Do tego znajomość broni, medycyny, masz wiele talentów.

Postanowił jakoś zagaić rozmowę. W sumie bezsensownie było siedzieć samemu. Może jednak warto było z kimś porozmawiać, aby nie dostać kręćka na zakończenie tego szalonego dnia...
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 01-03-2007, 12:21   #227
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Anna Pawłowa Orłowa

Anna spojrzała Mickowi prosto w oczy, starając się potraktować jego wypowiedź jak żart, którym w rzeczywistości miała być.. Niestety jakoś nie udzieliła się jej jego wesołość.. Może ciągle męczyło ją ostatnie wspomnienie, a może przytłaczała ją ciągle cała sytuacja w jakiej się znaleźli.. Jednak cieszyła ją w pewien sposób wesołość mężczyzny: "Chociaż ktoś ma lepszy nastrój."

Gdy Michael zaprosił ją by usiadła obok niego, usiadła najbliżej jak tylko się dało, jednak nie na tyle blisko by go dotykać.. Potrzebowała czyjejś bliskości, ale czuła się odrobinę skrępowana.. Właśnie stąd też brał się jej nieśmiały uśmiech, którym obdarzała mężczyznę..

- Co robiłaś przedtem? To znaczy, przed rejsem. Przepraszam, że tak prosto z mostu Ale wspomniałaś, że jesteś historykiem sztuki? Dobrze słyszałem? Do tego znajomość broni, medycyny, masz wiele talentów.

Pytanie, nie było krępujące, choć odpowiedź nie chciała się sama nasunąć.. To było raczej pytanie z serii : "Opowiedz nam swoją historię-Tylko po cholerę Ci ją znać?"

-Talentów mówisz.. No coż, jeśli tak to widzisz, to bardzo mi miło.. A tak, masz rację wspomniałam już, iż jestem historykiem sztuki, pracuję w galerii sztuki w Kanadzie, gdzie też mieszkam i w sumie to właśnie od mojego zawodu wzięła się ta znajomość broni, o którą pytasz.. Zaś znajomość medycyny, to raczej moje życiowe doświadczenie.. Gdy choruje sie tyle czasu co ja, to wie się co zrobić w różnych dziwny, trudnych sytuacjach.. Może operować bym pewnie nie potrafiła, to pomóc w każdej innej sprawie jestem w stanie.. A teraz będzie nam to z pewnością bardziej potrzebne niż krasomówcze zdolności Bradley, który już jak słychać robi zamieszanie w okół swojej osoby.. Strasznie mnie drażni ten człowiek, choć pewnie nie tylko mnie.

Porozumiewawczo puściła oko do Michaela i uśmiechneła się trochę już bardziej śmiało..
Rozejrzała się następnie też za jakimś większym kamieniem, którego mogłaby użyć do rozbicia melona przyniesionego przez siebie..

- Mick, a ty kim byłeś przed rejsem?

Specjalnie użyła zwrotu "kim byłeś", zamiast "czym się zajmowałeś" licząc na to, iż informatyk sam rozwinie trochę rozmowę i opowie coś o swoim życiu, zamiast rzucić tylko krótką odpowiedź, precyzującą jego zawód..
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172