Arina rozkoszowała się spokojną wędrówka i urokami wiosennego dnia. To pozwalało jej zostawić za sobą okropieństwa, których była świadkiem i mimowolnym udziałowcem. Nie przeszkadzał jej już nawet smród, którym przesiąknięte było jej ubranie. Gdyby nie ta umiejętność nie była by w stanie być wiedźminem i nie zwariować. Pewnie dlatego wśród licznych ćwiczeń i prób, który wiedźmini poddawali swoich uczniów było sypianie wśród rozkładających się trupów i gnijących resztek.
Mimo wszystko myśl o kąpieli wydawała się wyjątkowo kusząca.
Słowa Marka oderwały ją od kontemplacji krajobrazu:
- Myślę, ze tam jest taki sam świat jak po tej stronie gór i mieszkają tam takie same istoty i potwory. Świat jest zbyt skomplikowany, by kończyć się tak prosto i szybko. - Uśmiechnęła się do niego wskazując mu strumień. - Jeśli nam się poszczęści może złapiemy na śniadanie kilka tłustych okazów. Mam ogromną ochotę na pieczoną rybę. |