Oberża "Il Verde Mela", noc.
Renato wpadł do pokoju tuż braćmi Marrizano, szybko omiatając swoją polową pracownię. Nawet na pierwszy rzut oka widać było, że nie ruszono niemal niczego - Santori był bardzo pedantyczny, jeśli chodzi o pracę, nawyk który przejął po ojcu i z którego był niesłychanie zadowolony. Natomiast ruszoną poduszkę zauważył od razu, a złodzieja od razu skojarzył z tą robotą.
-
Poza szkatułką nic nie zginęło - Dopadł okna i zerknął w dół. Nie bacząc na sprzeciwy towarzyszy wyszedł na gzyms, opuścił się na rękach i puścił, ryzykując uszkodenie ciała. Wiedział że idzie na hazard - kalkulacje mówiły jasno że groziło mu
luxatio,
infractio lub nawet
fractura aperta*, jednak skrzynka była w jego pokoju i to jego oskarżą o jej utratę. A jego praca była zbyt ważna.
Zapamiętać: Nabyć w najbliższym czasie małą kuszę lub pistola
Upadł na ziemię równocześnie ze złodziejaszkiem, ale jasnym było, że tamtego bolało bardziej. Gdy minął szok spowodowany upadkiem, ktoś z góry krzyknął -
Ej, docctore! - i w dół poleciał przedmiot opatulony jego płaszczem.
No tak, jego nóż amputacyjny.
Musi później porozmawiać z braćmi Marrizano. Nie traktuje się tak delikatnych narzędzi, ale z drugiej strony mogli nie wiedzieć, że Renato umiał dotykiem gasić życie w poszczególnych visceri jak płomień w zniczach nagrobnych.
Mogli zostawić przesyłkę z kimś innym, pomyślał.
Jestem uczonym, nie szpiegiem! Ale pewnie w takim gronie spadaccini nikt sobie wzajemnie nie ufa.
Obok niego upadł Marco, ale dużo zgrabniej i pozbierał się szybciej. Kątem oka Renato zobaczył nagą Katerinę wychylającą się z okna, ale takie widoki już dawno przestały robić na nim wrażenie. Za dużo nagiego piękna widział podczas dyskretnych zabiegów przeprowadzanych na ciężarnych służkach, które jego mecenasi postanowili zbrzuchacić. Za dużo nagiego piękna znikało też pod jego nożem na stole laboratoryjnym, by traktował to inaczej jak nietrwały kwiat.
Złapał płaszcz, nóż i pobiegł za Marco.
Mają szanse dorwać złodzieja, bo rana była na tyle poważna, by go spowolnić, do tego upadek... ale z drugiej strony oko nawykłego do oglądania śmierci uczonego oceniało, że natura nie zrobi przysługi goniącym i kreatura sama się nie wykrwawi.
*zwichnięcie, pęknięcie lub nawet złamanie otwarte