Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2014, 19:18   #20
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Piszesz Autumn o wielu czynnikach, które dla mnie sprowadzają się do jednego mianownika - niedojrzałość. Jeszcze bym zrozumiał tę presję otoczenia w miejscu pracy, czy szkole, bo w gruncie rzeczy średni mamy wybór czy pozostawać w tym samym towarzystwie, czy nie. Rzucić szkołę, albo złożyć wypowiedzenie to nie taka bułka z masłem. Ale presja otoczenia na sesji? Naprawdę? W trakcie gry, bez której bez problemu da się przeżyć? No zupełnie nie przemawia do mnie ten argument.
Że to niby presja kolegów i koleżanek? To co, nie znam swoich własnych kolegów i koleżanek i nie wiem czego się po nich spodziewać? To mi się jawi jako bardzo powierzchowna znajomość. A jeśli gram z przygodnymi ludźmi i mi się nie podoba, to trudno. Na Ziemi żyje 7 miliardów osób, obędę się bez tej czwórki.

Cytat:
Nieważne, czy się dzieje, czy nie.
A ja przeciwnie - uważam, że to bardzo ważne, czy coś się dzieje, czy nie. Jeśli ktoś uderzy mnie w twarz i wybije zęby, to mam realną stratę do końca życia, bo mi nie odrosną. Ale jak ktoś mi powie 'oj, bo ci walnę' to nie dzieje mi się kompletnie nic. A w RPG - moja postać to nie jestem ja. Jeśli potwór odgryzie mojej postaci nogę, to ja wciąż mogę chodzić, jeśli moją postać okradnie złodziej, to ja dalej mam w portfelu kartę debetową. Nic co dzieję się mojej postaci, nie dzieje się mnie. To dla mojego pojmowania odgrywania postaci w RPG jest oczywistość. Postać nie jest częścią mnie. I naprawdę bardzo mocno wierzę, że sir Anthony Hopkins nie oblizuje się na widok sąsiadów, zastanawiając się jak by smakowali z odrobiną czosnku.
Powyższy akapit może brzmieć trochę agresywnie, ale chcę jedynie przez niego pokazać, że bardzo zdecydowanie rozgraniczam fikcję i rzeczywistość. Jeśli ktoś bardzo silnie utożsamia się ze swoją postacią, to w mojej opinii to on powinien o tym ostrzegać i wytyczać granice, a nie MG. MG po prostu opowiada historię, a historia traci ten dreszczyk gdy wyłoży się na stół karty mówiąc - 'słuchajcie, nic was nie okaleczy, nie zabije i nie zgwałci'.

Cytat:
Jak idę do sklepu, to chcę zrobić zakupy, a nie bać się, czy zostanę zgwałcona. Jak idę do pracy, to wykonać tam robotę, a nie być szczypaną w tyłek przez szefa.
A tutaj bardzo cię przepraszam Autumm, ale słowa te brzmią dla mnie histerycznie i odbieram je jako wyolbrzymianie tego, co napisałem. To zrozumiałe, że idziesz na sesję po to, by pograć i miło spędzić czas. Ja przecież nigdzie nie napisałem, że trzeba przestać grać w ogóle. Po prostu jeśli coś się nam na sesji nie podoba, to trzeba jasno postawić sprawę. RPG to gra towarzyska i wymaga jednak jakiejś podstawowej ogłady i zdolności towarzyskich. Nie uważam, że z każdym trzeba się obchodzić jak z jajkiem. Uważam za to, że wypada uszanować czyjeś protesty i liczyć się z konsekwencjami, jeśli się przeholowało - chociażby po ludzku przeprosić.
 
Zapatashura jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem