Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2014, 21:42   #31
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Emanuel

Rozmowa z Inkwizytorem, jak Estalijczyk mógł sam stwierdzić, przebiegła dość spokojnie i rzeczowo. Obyło się bez gróźb, zastraszania. Herr Stomper okazał się być, przynajmniej w oczach szermierza, szlachetną personą. Po powrocie do karczmy Baronowa już czekała na Estalijczyka, by móc z nim zamienić kilka słów.
- Panie - zaczęła niepewnie - Dziękuję Ci za twą troskę lecz jestem i tak zgubiona. Me imię to Andrea Von Kassel, a ten który padł to Ulrich, mój szampierz - łzy zaczęły spływać jej po policzku, lecz mimo to mówiła cicho - Jestem Ci winna podziękowania, żeś jako jedyny pomyślał o moim bezpieczeństwie, lecz teraz... - nastąpiła pauza -teraz i tak nie dotrę w trzy dni do Wolfenburga, a jeśli nawet by mi się udało, nie ma nikogo kto chciałby bronić mnie na Sądzie Bożym. Sam Arcykapłan miał być świadkiem tego wydarzenia i wybrał swojego obecnego Championa Arketlusa, by świadczył przeciw mnie. Mówiłam... - znów szloch -mówiłam Urlichowi zostań, nie pij ale ten stwierdził że nic mu nie będzie. Bogowie niech przeklną go i mnie i dzień, w którym zawierzyłam że moja głowa nie zostanie ścięta publicznie. Ach Panie.. nie kłopocz się mną. Tylko wstyd i problemy ściągnę na Ciebie.. - wzięła Emanuela za rękę i ucałowała za pomoc jaką jej okazał.

Olaf

Olafowi jak się okazało, Herr Stomper powierzył delikatną misję wymagającą nie lada zdolności, więc młodziak od razu ruszył do pracy. Gdy przekroczył próg karczmy, mógł zauważyć jak wzrok siedzących w środku spoczął na nim. Gdy dostrzegli, że nic mu nie jest, ani że na jego ciele nie ma śladów bicia, tortur od razu odetchnęli z ulgą. Tak, była to aż nazbyt widoczna reakcja, z którą specjalnie się nie kryli. Swoje kroki Olaf skierował do karczmarza, u którego zamówił kufel piwa i dyskretnie przystąpił do działania. Od słów do słów, gdzie karczmarz zdawał się częściej pytać momentami Olafa niż ten jego, gospodarza wyraził obawy o bezpieczeństwo wszystkich w tej wiosce. Hugo Luge, bo tak właściciel Knura miał na imię, bał się że Inkwizytor oskarży jego o herezję i próbę skrytobójstwa. Strach przemawiał przez niego, co pozwoliło na wyciągnięcie pewnych informacji Olafowi. Hugo mieszkał w Felde od urodzenia, a przybytek ten odziedziczył po ojcu, który przejął go po swoim więc faktycznie mógł być najlepiej poinformowaną osobą tutaj.
Felde, które podczas Burzy Chaosu zostało częściowo zniszczone, następnie na nowo odbudowane. W tym czasie przybyło kilku nowych mieszkańców. Kowal Magnus Rose i jego córka Liliana Rose, a także łowca. Zwał się Jurgen. Był jeszcze Kasper Tull, młodzieniec, który smalił cholewki do jednej z kelnerek. Przybłąkał się kilka miesięcy temu i pomaga Tobiasowi Willendrodowi. Miejscowy znachor, który część życia podróżował po Imperium i Bretonni, przyjął przybłędę do siebie, dając mu dach nad głową. Także wójt Peter Kruge mieszkał tu od dwóch, może trzech lat. Z tego co wiadome było, przybył on z Marienburga.
Według słów karczmarza, ostatnie tygodnie były nader spokojne choć wieczorami z lasu słychać przeróżne dźwięki, bębny czy porykiwania. Czasem wydają się być bardzo blisko wioski, czasem bardzo odległe. Jednak od dłuższego czasu nie było żadnych napaści ani ataków. Nim zdążył kontynuować do karczmy weszli fanatycy po kolejnego do przesłuchania. Tym szczęśliwcem miał być karczmarz.

Zoja

Rozmowa z Herr Stomperem przebiegła dość sprawnie, lecz łowczyni postanowiła jednak zamoczyć pyszczek w jakimś mocniejszym trunku. Serce, mimo przyjaznych warunków dyskusji, waliło jej jak oszalałe. Weszła do karczmy i zasiadła przy stole. Tyr czasowo jej nie niepokoił, czekając aż i jego zawezwą. Kislevitka w tym czasie zamówiła dzban wina, który dość szybko przyniosła jedna z kelnerek. Zoja nie chciała pić jednak sama, więc poprosiła dziewkę by jej przez chwilę towarzyszyła. Zamówień na razie nikt nie składał, karczmarz nie ganiał swoich pracownik, więc ta przyjęła ofertę. Gdy tylko siadła, Zoja nalała jej do kubka wina. Ta wypiła go jednym haustem. Oj nerwy ją zżerały i to bardzo. Kolejny kubek dopiero pomógł jej trochę opanować drżenie rąk i plątaninę słów, która się tworzyła gdy tylko się odzywała.

Dziewczyna nazywała się Adriana Luge i była najstarszą córką karczmarza. Liczyła sobie niespełna szesnaście wiosen, a mimo to ojciec trzymał z daleka wszelakich absztyfikantów. W trakcie rozmowy wyszło na jaw, że największe powodzenie miała Liliana Rose. To do niej uderzali młodzieńcy, lecz ona trzymana była na jeszcze krótszej smyczy przez ojca kowala. Magnus, bo tak miał on na imię, zawsze przyprowadzał i odprowadzał córkę z karczmy, gdy tylko skończyła pracę. Największe cholewy smarował do niej niejaki Kasper Tull, który to dwoił się i troił by tylko zdobyć serce wybranki. Według słów Adriany Felde jest spokojną mieściną a ostatnie tygodnie dały nawet nadzieję, że nic już im nie zagraża. Kolejny kubek już całkowicie uspokoił córkę karczmarza, która stwierdziła że jeszcze jeden kubek a padnie całkowicie pijana.

Wszyscy

Ostatni z bohaterów wrócił do karczmy ku uldze wszystkich. Tyr zdawał się być rozluźniony, ba!, nawet mniej spięty niż podczas rozmowy z rudowłosą Zoją. Czyżby Inkwizytor naprawdę nie był aż taki straszny? Może obędzie się bez fałszywych oskarżeń o czary, jak to nie raz miało miejsce, tylko po to by poprzez strach dotrzeć do prawdy ? Pytania, na które nie było pewnej odpowiedzi, jedynie niepewność powodująca strach.

Kolejną osobę, poproszoną na rozmowę do łowcy czarownic był karczmarz. Hugor szedł spocony jak przysłowiowa świnia, ręce mu się trzęsły a nogi lekko uginały. Fanatycy nie pospieszali go, spokojnie czekając i obserwując. Nawet gdy do karczmarza podbiegły dwie kelnerki, mamrocząc tatku i obejmując go w pasie, ich kamienne twarze nadal pozostawały bez wyrazu. W końcu Luge wyszedł z karczmy. Na chwilę zapanowała cisza…

Cisza, którą zaraz przerwał wyjący wiatr na zewnątrz, który co jakiś czas uderzał o drzwi a te o framugę. Ktoś już coś zaczął szeptać, ktoś inny mówić głośniej gdy nagle jeden z Norsmenów oderwał się od stołu by zakrzyknąć Cisza. Wsłuchajcie się

https://www.youtube.com/watch?v=VpIhbDN58mA

Tyr nie musiał, bo gdy tylko Norsmen wstawał, on też już słyszał to. Znów nastała cisza i wszyscy w karczmie zaczęli się wsłuchiwać. Wraz z wiejącym wiatrem można było dosłyszeć coś jeszcze. Bębny. Rytmiczne walenie, jedno po drugim. Uderzenie za uderzeniem. Początkowo słabo słyszalny dźwięk stawał się z każdą upływającą minuta coraz bardziej donośny. Dźwięk ten zaczął coraz bardziej przyspieszać, stawał się coraz donośniejszy tak, że zagłuszył wiejący, silny i porywisty wiatr.
Tyr już kiedyś słyszał podobny, daleko na północy gdy przyszło mu mierzyć swe siły z tymi przerażającymi sługami mrocznych Bóstw. Wojownik z północy wiedział, że jest to dźwięk oznajmiający, że został wybrany nowy przywódca stada i że teraz następuje zbór. Każdy gor czy inne paskudztwo będące w pobliżu ruszy na spotkanie z nowym wodzem. A ten poprowadzi ich ku najbliższym wioskom, by mordować, grabić i łupić. Tego Norsmen był pewien.

Dźwięki bębna trwały i nic nie wskazywało na to że miały wkrótce umilknąć. Norsmeni spojrzeli po sobie jeden po drugim i poklepali swoje topory. Wydawali się być zadowoleni, jakby tylko na taką okazję czekali. Drwale również stawali się nie okazywać strachu i jedynie kelnerki nerwowo przestępowały z nogi na nogę.

Gdy dźwięk w pewnym momencie stał się wręcz namacalny z głębi karczmy odezwał się głos:

-Ludzie...ludzie...dajcie spać i przestańcie na tej lutni napierdalać. Łeb mi rozsadza

Głos należał do jakiegoś mężczyzny, który wręcz leżał na stole, zapity w trzy dupy. Gęsta broda, ubrudzona kawałkami chleba i lekko zaśliniona idealnie pasowała do tego obrazu nędzy i rozpaczy. Widać gołym okiem, że narzekający musiał się przebudzić by po tych krótkich słowach znów zasnąć na stole, pochrapując.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline