Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-03-2014, 21:42   #31
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Emanuel

Rozmowa z Inkwizytorem, jak Estalijczyk mógł sam stwierdzić, przebiegła dość spokojnie i rzeczowo. Obyło się bez gróźb, zastraszania. Herr Stomper okazał się być, przynajmniej w oczach szermierza, szlachetną personą. Po powrocie do karczmy Baronowa już czekała na Estalijczyka, by móc z nim zamienić kilka słów.
- Panie - zaczęła niepewnie - Dziękuję Ci za twą troskę lecz jestem i tak zgubiona. Me imię to Andrea Von Kassel, a ten który padł to Ulrich, mój szampierz - łzy zaczęły spływać jej po policzku, lecz mimo to mówiła cicho - Jestem Ci winna podziękowania, żeś jako jedyny pomyślał o moim bezpieczeństwie, lecz teraz... - nastąpiła pauza -teraz i tak nie dotrę w trzy dni do Wolfenburga, a jeśli nawet by mi się udało, nie ma nikogo kto chciałby bronić mnie na Sądzie Bożym. Sam Arcykapłan miał być świadkiem tego wydarzenia i wybrał swojego obecnego Championa Arketlusa, by świadczył przeciw mnie. Mówiłam... - znów szloch -mówiłam Urlichowi zostań, nie pij ale ten stwierdził że nic mu nie będzie. Bogowie niech przeklną go i mnie i dzień, w którym zawierzyłam że moja głowa nie zostanie ścięta publicznie. Ach Panie.. nie kłopocz się mną. Tylko wstyd i problemy ściągnę na Ciebie.. - wzięła Emanuela za rękę i ucałowała za pomoc jaką jej okazał.

Olaf

Olafowi jak się okazało, Herr Stomper powierzył delikatną misję wymagającą nie lada zdolności, więc młodziak od razu ruszył do pracy. Gdy przekroczył próg karczmy, mógł zauważyć jak wzrok siedzących w środku spoczął na nim. Gdy dostrzegli, że nic mu nie jest, ani że na jego ciele nie ma śladów bicia, tortur od razu odetchnęli z ulgą. Tak, była to aż nazbyt widoczna reakcja, z którą specjalnie się nie kryli. Swoje kroki Olaf skierował do karczmarza, u którego zamówił kufel piwa i dyskretnie przystąpił do działania. Od słów do słów, gdzie karczmarz zdawał się częściej pytać momentami Olafa niż ten jego, gospodarza wyraził obawy o bezpieczeństwo wszystkich w tej wiosce. Hugo Luge, bo tak właściciel Knura miał na imię, bał się że Inkwizytor oskarży jego o herezję i próbę skrytobójstwa. Strach przemawiał przez niego, co pozwoliło na wyciągnięcie pewnych informacji Olafowi. Hugo mieszkał w Felde od urodzenia, a przybytek ten odziedziczył po ojcu, który przejął go po swoim więc faktycznie mógł być najlepiej poinformowaną osobą tutaj.
Felde, które podczas Burzy Chaosu zostało częściowo zniszczone, następnie na nowo odbudowane. W tym czasie przybyło kilku nowych mieszkańców. Kowal Magnus Rose i jego córka Liliana Rose, a także łowca. Zwał się Jurgen. Był jeszcze Kasper Tull, młodzieniec, który smalił cholewki do jednej z kelnerek. Przybłąkał się kilka miesięcy temu i pomaga Tobiasowi Willendrodowi. Miejscowy znachor, który część życia podróżował po Imperium i Bretonni, przyjął przybłędę do siebie, dając mu dach nad głową. Także wójt Peter Kruge mieszkał tu od dwóch, może trzech lat. Z tego co wiadome było, przybył on z Marienburga.
Według słów karczmarza, ostatnie tygodnie były nader spokojne choć wieczorami z lasu słychać przeróżne dźwięki, bębny czy porykiwania. Czasem wydają się być bardzo blisko wioski, czasem bardzo odległe. Jednak od dłuższego czasu nie było żadnych napaści ani ataków. Nim zdążył kontynuować do karczmy weszli fanatycy po kolejnego do przesłuchania. Tym szczęśliwcem miał być karczmarz.

Zoja

Rozmowa z Herr Stomperem przebiegła dość sprawnie, lecz łowczyni postanowiła jednak zamoczyć pyszczek w jakimś mocniejszym trunku. Serce, mimo przyjaznych warunków dyskusji, waliło jej jak oszalałe. Weszła do karczmy i zasiadła przy stole. Tyr czasowo jej nie niepokoił, czekając aż i jego zawezwą. Kislevitka w tym czasie zamówiła dzban wina, który dość szybko przyniosła jedna z kelnerek. Zoja nie chciała pić jednak sama, więc poprosiła dziewkę by jej przez chwilę towarzyszyła. Zamówień na razie nikt nie składał, karczmarz nie ganiał swoich pracownik, więc ta przyjęła ofertę. Gdy tylko siadła, Zoja nalała jej do kubka wina. Ta wypiła go jednym haustem. Oj nerwy ją zżerały i to bardzo. Kolejny kubek dopiero pomógł jej trochę opanować drżenie rąk i plątaninę słów, która się tworzyła gdy tylko się odzywała.

Dziewczyna nazywała się Adriana Luge i była najstarszą córką karczmarza. Liczyła sobie niespełna szesnaście wiosen, a mimo to ojciec trzymał z daleka wszelakich absztyfikantów. W trakcie rozmowy wyszło na jaw, że największe powodzenie miała Liliana Rose. To do niej uderzali młodzieńcy, lecz ona trzymana była na jeszcze krótszej smyczy przez ojca kowala. Magnus, bo tak miał on na imię, zawsze przyprowadzał i odprowadzał córkę z karczmy, gdy tylko skończyła pracę. Największe cholewy smarował do niej niejaki Kasper Tull, który to dwoił się i troił by tylko zdobyć serce wybranki. Według słów Adriany Felde jest spokojną mieściną a ostatnie tygodnie dały nawet nadzieję, że nic już im nie zagraża. Kolejny kubek już całkowicie uspokoił córkę karczmarza, która stwierdziła że jeszcze jeden kubek a padnie całkowicie pijana.

Wszyscy

Ostatni z bohaterów wrócił do karczmy ku uldze wszystkich. Tyr zdawał się być rozluźniony, ba!, nawet mniej spięty niż podczas rozmowy z rudowłosą Zoją. Czyżby Inkwizytor naprawdę nie był aż taki straszny? Może obędzie się bez fałszywych oskarżeń o czary, jak to nie raz miało miejsce, tylko po to by poprzez strach dotrzeć do prawdy ? Pytania, na które nie było pewnej odpowiedzi, jedynie niepewność powodująca strach.

Kolejną osobę, poproszoną na rozmowę do łowcy czarownic był karczmarz. Hugor szedł spocony jak przysłowiowa świnia, ręce mu się trzęsły a nogi lekko uginały. Fanatycy nie pospieszali go, spokojnie czekając i obserwując. Nawet gdy do karczmarza podbiegły dwie kelnerki, mamrocząc tatku i obejmując go w pasie, ich kamienne twarze nadal pozostawały bez wyrazu. W końcu Luge wyszedł z karczmy. Na chwilę zapanowała cisza…

Cisza, którą zaraz przerwał wyjący wiatr na zewnątrz, który co jakiś czas uderzał o drzwi a te o framugę. Ktoś już coś zaczął szeptać, ktoś inny mówić głośniej gdy nagle jeden z Norsmenów oderwał się od stołu by zakrzyknąć Cisza. Wsłuchajcie się

https://www.youtube.com/watch?v=VpIhbDN58mA

Tyr nie musiał, bo gdy tylko Norsmen wstawał, on też już słyszał to. Znów nastała cisza i wszyscy w karczmie zaczęli się wsłuchiwać. Wraz z wiejącym wiatrem można było dosłyszeć coś jeszcze. Bębny. Rytmiczne walenie, jedno po drugim. Uderzenie za uderzeniem. Początkowo słabo słyszalny dźwięk stawał się z każdą upływającą minuta coraz bardziej donośny. Dźwięk ten zaczął coraz bardziej przyspieszać, stawał się coraz donośniejszy tak, że zagłuszył wiejący, silny i porywisty wiatr.
Tyr już kiedyś słyszał podobny, daleko na północy gdy przyszło mu mierzyć swe siły z tymi przerażającymi sługami mrocznych Bóstw. Wojownik z północy wiedział, że jest to dźwięk oznajmiający, że został wybrany nowy przywódca stada i że teraz następuje zbór. Każdy gor czy inne paskudztwo będące w pobliżu ruszy na spotkanie z nowym wodzem. A ten poprowadzi ich ku najbliższym wioskom, by mordować, grabić i łupić. Tego Norsmen był pewien.

Dźwięki bębna trwały i nic nie wskazywało na to że miały wkrótce umilknąć. Norsmeni spojrzeli po sobie jeden po drugim i poklepali swoje topory. Wydawali się być zadowoleni, jakby tylko na taką okazję czekali. Drwale również stawali się nie okazywać strachu i jedynie kelnerki nerwowo przestępowały z nogi na nogę.

Gdy dźwięk w pewnym momencie stał się wręcz namacalny z głębi karczmy odezwał się głos:

-Ludzie...ludzie...dajcie spać i przestańcie na tej lutni napierdalać. Łeb mi rozsadza

Głos należał do jakiegoś mężczyzny, który wręcz leżał na stole, zapity w trzy dupy. Gęsta broda, ubrudzona kawałkami chleba i lekko zaśliniona idealnie pasowała do tego obrazu nędzy i rozpaczy. Widać gołym okiem, że narzekający musiał się przebudzić by po tych krótkich słowach znów zasnąć na stole, pochrapując.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 29-03-2014, 12:14   #32
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Serce Emanuela zabiło mocniej, a jego oczy zaszkliły się od wzruszenia. Zaprawdę, ciężki było los seniory von Kassel i Estalijczyk cieszył się, że to jemu przyjdzie towarzyszyć tak szlachetnej personie w tych trudnych chwilach.
- Seniora... - uścisnął pocieszająco delikatną, kobiecą dłoń, spoglądając jej z przejęciem w oczy. - Proszę nie porzucać nadziei. Wszak zaistniałe tu okoliczności z pewnością są wystarczającym i zrozumiałym powodem dla waszego spóźnienia na tej rozprawie. Rozmawiałem z seniorem von Stomper i wydał mi się honorową osobą o szlachetnym sercu. Być może, gdy skończy się dochodzenie będzie w stanie sporządzić odpowiednie pismo dla sądu?
Poklepał ją delikatnie po ręce, próbując ponieść ją na duchu, choć szczerze mówiąc miał bardzo blade pojęcie o imperialnym prawie. Człon "arcy" w tytule jej sądowego oponenta również nie brzmiał jakby oznaczał korzystne dla niej okoliczności. Ale nigdy nie należało porzucać nadziei, a z pewnością nie należało porzucać bezradnej niewiasty ze szlacheckiego domu w potrzebie.
- Proszę mi wierzyć, że uczynię, co w mojej mocy, by nie przydarzyło się seniorze nic złego. Niechaj strażniczka prawa i sprawiedliwości, świetlista Verena będzie mi świadkiem! - zapewnił, ściskając ponownie, trochę mocniej jej dłoń.

Naturalnie, ciekawiło go, co też sprawiło, że kobieta oskarżona była w sądzie przez arcy-personę o niejasnej dla Emanuela funkcji, ale stwierdził, że nietaktownie byłoby spytać. Gdyby seniora chciała mu powiedzieć, to z pewnością by to zrobiła. Najwyraźniej musiał jeszcze czynami i dobrą radą zasłużyć na jej pełne zaufanie.

Po dokładnym sprawdzeniu, czy w otoczeniu nie czai się nic niebezpiecznego dla zdrowia i życia jego nowej pani, wyjrzał do izby wspólnej. Miał wynikającą z głębi serca potrzebę, by sprawić zdesperowanej niewieście jakiś ładny podarek na pocieszenie. Najwłaściwszy byłby bukiet pięknych kwiatów, ale o tym w tej porze roku mógł raczej zapomnieć. Gdy tak dumał, doszły go niepokojące odgłosy z zewnątrz. Po minach i gestach gości widać było, iż złowrogie bębnienie związane było z namacalnym zagrożeniem. Czyżby chodziło o poszukiwane przez niego leśne bestie?

Chrząknął, naprostował na pasie szpadę i dziarskim krokiem podszedł do rosłych wojowników, furkocząc peleryną.
- Seniores, czy winniśmy szykować się do obrony?
 
Tadeus jest offline  
Stary 30-03-2014, 19:47   #33
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Olaf uważnie przysłuchiwał się słowom karczmarza. Szczególne zainteresowanie wzbudziły w nim słowa o Kasprze Tullu i miejscowym znachorze Tobiasie Willenrodzie. Ktoś kto jest obeznany z ziołami i leczeniem będzie też się znał na truciznach. Poza tym fakt, że wcześniej podróżował i nie był stąd dodatkowo go obciąża. Zielarz mógł się posłużyć młodzieńcem do zatrucia piwa. Z pewnością Tobias Willenrod był pierwszym na liście osób, które należałoby odwiedzić.
Olaf wypytał kelnerki jak dojść do znachora i ruszył w drogę. Na szczęście dotarcie do niego nie było skomplikowane, bo i samo Felde nie było dużą mieściną. Wkrótce stanął przed wejściem do chaty znachora. Zastukał i czekał aż mu otworzą.

Bez problemu Olaf trafił do domu Tobiasa, która znajdowała się nie daleko kuźni. Stara, zniszczona chata, której dach wymagał gruntownej naprawy tak samo jak i drzwi i okna. Drzwi były otwarte więc dostanie się do środka nie stanowiło problemu. Od razu gościowi rzuciło się w oczy, że przywitał go mężczyzna po czterdziestce. Siwe włosy zdobiły jego głowę, odsłaniając jednak szerokie i pomarszczone czoło. Zadbana biała broda idealnie pasowała do rysów tego człowieka. Spojrzał się na Olafa od razu, gdy tylko wszedł , lekko zaskoczony i zapytał:

-Czym mogę Ci służyć młodzieńcze i czemuż to nawiedzasz mnie tak późną porą ?

Olaf po wejściu do środka od razu przeszedł do rzeczy.

-Czy potrafiłby pan sporządzić truciznę?

Bezpośredniość z jaką zadano pytanie, lekko zaskoczyła mężczyznę lecz po chwili jego brwi uniosły się w gniewie.

-Młodzieńcze czy sądzisz, że to właściwe pytanie na samym wejściu. Kimże jesteś do cholery i czego chcesz? - starzec poruszył się i zobaczyłeś, że delikatnie powłóczy nogą. Trochę mu zajęło dotarcie do fotela, na którym usiadł. Wyjął fajkę i nabił ją i zapalił, wpatrując się uważnie w Olafa. Dopiero teraz można było zauważyć, że mężczyzna jest w piżamie, okryty grubym kocem.

- Zwę się Olaf Brentbrauer- odpowiedział Olaf- Moje nazwisko oczywiście nic panu nie powie. Pomagam wyjaśnić pewną sprawę to wszystko. Sprawę pewnego zatrucia dokładnie.

-Czy ostatnio ktoś prosił pana o sporządzenie trucizny?

-Phi..a po co komu trucizna młodzieńcze...Ja choć stary jestem i lekko zniedołężniały pomagam ludziom, a nie odsyłam ich do krainy Morra. By sporządzić truciznę trzeba o wiele większych umiejętności niż moje. Zioła, napary leczące katar, ból głowy, ból pleców. O, to jest moja domena. Trucizny. Phi. Na cóż mi one. Jeśli chcesz bym zrobił coś takiego dla Ciebie, wybacz ale będę musiał poinformować o tym naszego wójta. - padła odpowiedź

- Nie powiedziałem, że trucizna ma być na człowieka. Może chcę wytruć szczury?

-Synku północ prawie a Ty przychodzisz do starego człowieka, w sprawie szczurów? Stary jestem, trochę z niedołężniały też ale nie głupi. Umysł mam jasny.. - lekko zaśmiał się

- Nie proszę o wykonanie trucizny tylko pytam czy umie pan ją zrobić. Nie musisz nikogo więc informować. Czy pański uczeń, Kasper Tull mógłby sporządzić truciznę? Masz z pewnością w mieszkaniu wszystkie potrzebne składniki. Widzę też tu księgi. Sporządzenie trucizny z pewnością nie jest trudne.

- Kasper? - zadumiał się -Nie, to nie możliwe.. - w oczach jego pojawił się jakby cień wątpliwości do swoich słów -Młody i narwany..ale po co, jak i kiedy? Ja prawie całymi dniami nie wychodzę z domu więc bym coś zauważył. Musiałbym zauważyć - prawie wykrzyczał swoje słowa, jakby nie dowierzał temu - Przygarnąłem dzieciaka i przekazuję mu swoją wiedzę, to fakt i każdy to potwierdzi. Po co miałby kogoś truć? Czyta..ale idzie mu to tak słabo, że muszę często sam doczytywać za niego. Poza tym, zima jest...a większość składników obecnie jest niedostępna.. Powiedz mi kogo otruto i w jaki sposób? - zapytał i dodał kolejne pytanie -Najlepiej jeśli mógłbym zobaczyć zwłoki..to może bym coś pomógł. A takie rozważanie teroretyczne...Za dużo, jak dla starego człowieka…Za dużo domysłów. - czekał na odpowiedź
- Ofiarą jest szampierz pewnej szlachcianki. Wypił zatrute piwo w karczmie. Okazanie zwłok nie jest niemożliwe. Pewnie teraz czekają na pochowanie. Jeśli tylko da pan radę iść to możemy się przejść do wójta, pewnie jego łowca czarownic obarczył pochówkiem.

- Czy jest tu ktoś inny, kto potrafiłby sporządzić truciznę?

- Młodzieńcze...męczysz. Nie wychodzę z kilka tygodni a często tu ktoś nowy zagląda i czasem zostaje dłużej. Zapytaj łowcy Jurgena, dużo czasu w lesie spędza… - poradził.

Rozmawiając Olaf chodził po pomieszczeniu uważnie się wszystkiemu przyglądając, a nuż wypatrzy coś interesującego.

Dom Tobiasa był nie duży. Sam pokój był dość bogato wyposażony i były w nim jeszcze jedne drzwi, które prowadziły do innego pomieszczenia zapewne. Tam gdzie Olaf wparował znaczną część pomieszczenia zajmowały regały ze słojami, księgami traktującymi o alchemii, zielarstwie, medycynie czy owadach. Duży stół znajdował się na środku pokoju i widać było na nim ślady dawno zaschniętej krwi. Łóżko Tobiasa stało w rogu koło okna, a obok niego metalowa skrzynia. Na przeciwko wejścia, na przeciwległej ścianie, był kominek w którym powoli ogień dogasał.

- Proszę Cię młodzieńcze, jeśli możesz dorzuć do ognia? Zimno się robi coraz bardziej, a ja od kilku dni praktycznie siedzę w domu. Zdrowie nie te a i kości stare i kruche - padła prośba. Porąbane drewno stało tuż koło kominka w koszyku.

Olaf pokiwał głową i podszedł do kominka, po czym podrzucił do ognia kilka szczap. Przegarnął przy okazji ogień pogrzebaczem by lepiej się paliło.

-To jak będzie? Idziemy obejrzeć zwłoki? Nie powinno nam to zająć długo.

- Dobrze. Tylko pozwól, że się ubiorę. Zimno a strój, no cóż..nie wyjściowy zbytnio - zgodził się a potem zaczął przygotowywać.

Gdy Tobias się ubrał udali się wspólnie do wójta. Musiał co chwilę przystawać, by staruszek mógł za nim nadążyć, ale w końcu dotarli na miejsce.
 
Ulli jest offline  
Stary 02-04-2014, 14:39   #34
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
Nie mogąc spać Tyr postanowił udać się do dwójki ludzi, których chciał prosić o pomoc. Mężczyzna przetarł dłonią twarz i wziął głęboki wdech, po czym zszedł do biesiadnej.
-Magnus… Pozwól.- rzekł spokojnym tonem dosiadając się do rudowłosej.
-Nie wiem czy żeśta gadali z tym świętoszkiem. Chce co bym mu pomógł ściąć łepetynę jakiegoś magusa z okolic. Zapłaci dziesięć złociszy. Wam też, jeśli byśta pomogli…- rzekł.
- Nu gadała ja, chyba jak większość - Zoja mruknęła niezadowolona bezceremonialnym zachowaniem olbrzyma. Zmilczała cisnące się na usta obelgi, chcąc dowiedzieć się jaki cel ma owa rozmowa. Długo czekać nie musiała. Parę rzeczy można było Tyrowi zarzucić, na szczęście strzępienie ozorem po próżnicy do tych przywar nie należało. Dziesięć koron, to zawsze dziesięć koron. Lepiej je mieć niż nie mieć, a skoro i tak musiała pracować dla Inkwizytora dobrze byłoby wyrwać coś dodatkowego.
- Magus powiadasz...magia nie jest zdrowa. Z drugiej strony może tłumaczyć truciznę. Na jego miejscu też nie pchałabym się zakonnikom przed oczy, tylko załatwiła ich w inny sposób, neutralny. Trucizna jest neutralna. Trucicielem może być każdy, sęk w tym czy mówimy o jednej osobie - stłumiła ziewnięcie. Emocje opadły, teraz czuła tylko otępiające zmęczenie. Mówiła więc powoli i niechętnie, bawiąc się opróżnioną butelką. Wszystko, byle nie patrzeć na norsa - Może działać w porozumieniu z kimś. I kolejne pytanie: ten ktoś pomaga mu z własnej woli, został zmuszony w normalny sposób...a może jest marionetką za sznurki której pociąga magus swymi plugawymi mocami? Za dużo tych “może”, czort z tym. Prześpijmy się, dziś i tak nic nie zdziałamy.
- Zapłacił ci dziesięć Karli Franzów?! Psia mać! - powiedział wyraźnie głośniejszym tonem - Mi nie chciał dać nic. - dodał już ciszej - Zwerbował mnie, twierdząc że mogę pomóc mu wytropić heretyka, ale zapłacić chciał mi później. Jak chciałem dostać zaliczkę to nie dostałem… ehh… ale ten heretyk może szkodzić nam wszystkim. - Magnus spojrzał na rudowłosą - A jakie to ma znaczenie czy ktoś pomaga mu z własnej czy przymuszonej woli? Jak dojdzie do Inkwizytora, że znaleziono pomagiera tego czarodzieja, to i tak spłonie i tak, znając żywot.
- Eh durak… wiesz jak magusa rozpoznać, takiego co chce pozostać niezauważony? - kobieta westchnęła ciężko przenosząc spojrzenie na drugiego intruza - Po nitce do kłębka. Łatwiej przycisnąć sługę, co współpracuje z własnej woli. W drugim wypadku może nawet nie być świadomy swoich działań, a to komplikuje zadanie. Nie możemy go złapać i od razu wydać, bo plugawca nigdy nie odnajdziemy.
-Ney.- Tyr pokręcił głową -Nie dostałżem złociszy. Dopiero po robocinie. Zoja ma rację. Ja też padam na pysk. Te szczyny i przesłuchanie niekiepsko mnie zmęczyły.- rzekł -Wyśpijta się i zaczniemy myśleć co dalej, od czego zacząć.- zaproponował.
- Chcecie idźcie spać. Ja jeszcze spróbuje podziałać troszkę.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 03-04-2014, 11:15   #35
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wielkolud zamienił z kompanami (o ile można było ich tak nazwać), po czym mocno zmarnowany wstał od stołu i ruszył powoli w stronę schodów na piętro, gdzie znajdowała się jego izba. Tyr doszedł do pierwszego stopnia, położył rękę na skromnej i chwiejącej się balustradzie, kiedy ciało mu zamarło w bezruchu. Stanął sparaliżowany zupełnie tak, jakby ktoś na niego rzucił paskudne zaklęcie. To nie był jednak urok. To niosący się echem odgłos bębna sprawił że ten olbrzymi, rudowłosy człek zatrzymał się na krótką chwilę w czasie i przestrzeni. Znał ten dźwięk. Znał go dobrze. Zwiastował kłopoty, równie wielkie co pojawienie się inkwizycji w tej zabitej dechami dziurze. Tyr przełknął ślinę mając nadzieję, że to tylko mu się zdawało, lecz głos jednego z rodaków, który na oścież otwarł drzwi i nakazał zwrócić uwagę na odległe dudnienie sprawił, że Strażnik Kurhanu zadrżał w duchu.

Nie był głupcem i samobójcą. Miłował bój tak samo jak brodacze, zamieszkujący głęboko pod górami na wschodzie i południu Imperium. Miłował walkę i radowało go utaczanie krwi wrogom, lecz dźwięk tych bębnów oznaczał, bardzo nierówną walkę, o ile w ogóle możliwą do wygrania. Tyr wejrzał kątem oka na Zoję i Magnusa. Prędko odwrócił się na pięcie i powrócił do stolika z miną tak poważną jak jeszcze nigdy.
-Te bębny... To znak, że wybrano nowego wodza stada. Pierwszym krokiem, który wykona będzie wyprawa ze przyzwanym stadem na polowanie. Będą łupić, plądrować, mordować, gwałcić...- rzekł zaciskając dłoń w pięść -Trza powiedzieć to temu świętoszkowi. Może i są zacnymi wojami, ale nie jestem pewien, czy ich umiejętności cokolwiek tu poradzą...- rzekł po czym spojrzał przez otwarte na oścież drzwi, przez które dobiegały dźwięki bębnów -Gotujcie się na nadchodzące piekło...- rzekł nie patrząc na towarzyszy, po czym wartko się wyprostował i ruszył do łowcy czarownic i jego świty...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 03-04-2014 o 11:23.
Nefarius jest offline  
Stary 04-04-2014, 11:41   #36
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Olaf

Jak się okazało w tym czasie ciało szampierza zostało przeniesione do innego budynku, sąsiadującego z domem wójta. Tobias szedł wolno, i widać było gołym okiem, że poruszanie się sprawia mu dość dużą trudność. Gdy tylko mężczyźni przekroczyli próg domu, wzięli się za zapalenie lamp, coby można było lepie przyjrzeć się zwłokom. Tobias chodził dookoła trupa powoli, milcząc pierw i co jakiś czas potakując tylko głową. Potem zaczął dokładnie badać zwłoki. Otwierał im usta, otworzył oczy spoglądając w martwe źrenice. Pokiwał po tym ponownie głową i wziął do ręki naczynie z którego pił, widocznie przezornie przyniesiono je z ciałem. Powąchał je i rzekł:

- [Cóż..Olafie..Otruto go, to pewne jak to że kiedyś w końcu każdy z nas umrze. Użyto do tego szaleju jadowitego, choć zapewne znasz go pod inną nazwą. Cykuta. Teraz dobra i zła wiadomość. Dobra jest taka, że ten kto użył tej rośliny do zatrucia tego nieszczęśnika musiał mieć ją od dłuższego czasu, gdyż rośnie ona głównie w okresie letnio-jesiennym. Zła jest taka, że jest dość dostępna gdyż, występuje w miejscach podmokłych, na brzegach stawów, przy rowach, na torfowiskach. Trucizna jest silna, a po użytej dawce mogę sądzić że była duża. Więcej na tą chwilę Ci nie pomogę ale jeśli byś miał jutro pytania przyjdź śmiało, chętnie Ci pomogę.. - rzekł i zaczął się zbierać

Tobias udał się do siebie a Olaf zaczął szukać Jurgena. Na nieszczęście jednak łowca został zawezwany do Inkwizytora na przesłuchanie, więc trzeba było poczekać do rana. Śnieg padał coraz mocniej, także domy tonęły całkowicie w białym puchu. Zacinający wiatr robił się coraz mroźniejszy i nic nie zapowiadało na to, że jutrzejszy dzień będzie lepszy. Olaf widział w życiu nie jedno, a część życia spędził na szlaku więc czuł w kościach, że drogi przez dłuższy czas mogą być nie przejezdne i ciężkie do przebycia. Zanosiło się na dłuższy pobyt w tym miejscu, choć i tak wszystkich obowiązywał zakaz opuszczania tego miejsca. Szczęśliwy zbieg okoliczności można by rzec.
Gdy dotarł do karczmy, Olaf cały był już zmarznięty. Trzeba było otrzepać się ze śniegu, który w pewnych miejscach sięgał mężczyźnie aż do kolan. Ciepło bijące od kominka od razu ociepliło zziębnięte ciało, które powędrowało do swojego pokoju. Sen. Tego było mu trzeba, a Morr w tym dniu był łaskawy i nasz bohater szybko zasnął.

Emanuel

Drwale na pytanie Estalijczyka uśmiechnęli się i machnęli ręką, twierdząc że coś takiego zdarzało się już wcześniej, więc nie ma czym się przejmować. Trup został zabrany do innego domu, ku wielkiej uldze kelnerek, które spoglądały zachęcająco na Estalijczyka. Ten jednak postanowił zająć się ważniejszymi sprawami, jak choćby sprawdzeniem czy Hrabinie nic nie grozi. Drzwi i okna były szczelnie zamknięte, więc groźba zamachu na nią była znikoma. Kobieta oczywiście raz jeszcze wyraziła swoją dozgonną wdzięczność i pocałunkiem w policzek pożegnała Estalijiczyka. Ten udał się więc do swojego miejsca spoczynku i przygotował do snu. Gdy tylko położył się na łóżku, które do najwygodniejszych nie należało, miał przeczucie że tak szybko nie zaśnie. Na szczęście stało się inaczej, i szermierz zasnął głębokim i spokojny snem.

Zoja


Nie czekając co dalej Zoja udała się do swojego pokoju co by móc odpocząć i pomyśleć. Miała bowiem o czym, gdyż rozmowa z Inkwizytorem była nader ciekawa. Poznanie Magnusa i Tyra, również mogło być początek ciekawej znajomości. Nim jednak zdążyła dojść do jakichkolwiek wniosków siły Zoję opuściły i ta udała się w krainę snów. Przynajmniej usnęła sama niepokojona przez nikogo. Gdyby było inaczej broń jej leżała w zasięgu ręki a drzwi były zamknięte od wewnątrz. Nie proszony gość, kimkolwiek by nie był będzie musiał narobić sporo hałasu by dostać się do środka. A to dawało poczucie bezpieczeństwa kobiecie.

Tyr

-Otwierać!- krzyknął Norsmen, gdy tylko znalazł się pod drzwiami wójta.

Drzwi po chwili otworzył jeden z Sigmaritów, lecz stanął tak w przejściu by nie można było wejść do środka. Tyr zobaczył siedzącego na krześle karczmarza. Pot spływał po nim dosłownie strugami. Gdy zobaczył Norsmena zamilkł, lecz w jego oczach można było dostrzec wdzięczność, że ktoś ośmielił się przeszkodzić w przesłuchaniu.
Potężnie zbudowany fanatyk spoglądał na człowieka północy groźnie, łypiąc wzrokiem a całe jego ciało było napięte jakby przygotowywał się do bitki.
-Czego? - padło pytanie a potem gdy zobaczył kto stoi rzekł -Herr Stomper jest teraz zajęty. Miałeś swoją kolej więc… - nie dokończył jakby czekając na sensowną odpowiedź.

-Nie z Tobą przylazłżem tu gadać. Wołaj swego pana, bo ważne wieści dla niego niosę.- odburknął równie groźnym tonem Norsmen.

Sigmarita nie miał najwyraźniej dobrego dnia bo tylko uśmiechnął się i rzekł:
- Mów mi żeś co i czego..Bo zimno do środka wieje...Pan mój zajęty.. więc ze mną rozmówić się musisz - odpowiedź równie nie przejednana jak poprzednio

-Donieś swemu panu, żeby sposobił broń i gotował się na bitwę.- tym razem, Tyr odpowiedział z pełną powagą na twarzy.

Gdy Tyr skończył tylko mówić od razu Herr Stomper odpowiedział:
- Sigmundzie wpuść go. Niech powie co wie..bo faktycznie, słowa twe brzmią złowieszczo
Tyr został wpuszczony do środka, a łowca dał znak by Norsmen powiedział co wiedział.

Mijając Sigismunda w drzwiach rudy wojak uśmiechnął się tylko złośliwie. Po chwili był w środku, lecz, gdy kundel Łowcy czarownic miał już zamykać drzwi, Tyr uniósł energicznie dłoń -Czekaj.- nakazał jakby mówił do swego podwładnego -Słyszycie to?- spytał po czym sam zamknął jadaczkę, by dać mężczyznom okazję do wsłuchania się w odległe bębnienie. Nastąpiło kiwanie głowami. Tyr zauważył tylko że karczmarz nie wydaje się tym dźwiękiem zdziwiony.

-Spotkałem się kiedyś z tym bębnieniem. To znak, że okoliczne bestie z lasów zostają przywoływane na obwieszczenie nowego wodza. Zwierzoludzie niebawem zaatakują, żądni krwi i śmierci…- rzekł nie odrywając spojrzenia od łowcy czarownic.

W tym momencie wszyscy spoważnieli, lecz nim padły jakieś dyrektywy, rozkazy karczmarz się wtrącił:
-Panie, te dźwięki od kilku dni słychać. Może ni takie, ino podobne co wiecie. No ja prosty człek, walenie to walenie ale z pińć dni to trwa i nic się nie działo. A pogoda spójrzcie… Śnieży jak cholera, a i drogi nie do przebycia..Mówim wam… Noc byndzie spokojna… co ino ja wam to mówię a znam się na tym… Mieszkam tu no… całe życie... - po tych słowach zamilkł i potulnie usiadł na krześle.

-Zróbcie, co za słuszne uważacie. Ja naostrzę broń, lepiej na zimne dmuchać.- wzruszył ramionami -Przeszkadzać więcej nie będę.- rzekł po czym ruszył w stronę wyjścia z domostwa.

Nim Tyr opuścił dom wójta Herr Stomper wydał jeszcze rozkaz:
-Sigmund, udasz się do wójta i niech wystawi na noc warty. Czterech ludzi, których zmienią kolejni czterej. Niech będą to okoliczni wieśniacy. Norsmeni niech idą spać. Tyrze przekaż im polecenie by każdy w karczmie na spoczynek się udał. Walczyć umiecie, lecz padnięci i zmęczeni na niewiele się zdacie. Nikt nie może się dzisiejszego wieczoru schlać już. Jeśli coś się zacznie dziać, wartownicy uderzą na alarm. Widziałem dwa dzwony, toteż w nie będą bić. Dziękuje za ostrzeżenie. Sigmar niech ześle na Ciebie łaskę wojowniku.

-Niech ześle…- potwierdził rudowłosy wojak. W takiej sytuacji wstawiennictwo każdego boga było ważne. Tyr nie wierzył w strażników - wieśniaków. Nie zdziwiłby się, gdyby zwierzoludzie wystrzelali ich z łuków i zaatakowali cichaczem osadę. Mimo wszystko trzeba było ostrzec ludzi. Mężczyzna wartko dotarł do Złotego Knura i wszedł do środka jak rażony piorunem.
-Nakazali sposobić się do bitki. Wszyscy mamy odpocząć i zakazał spijania się tego wieczoru. Ponoć chce aby miejscowi pilnowali palisady. Gdyby coś ujrzeli dadzą na alarm.- nie chciał mówić o swoich wątpliwościach. Nie chciał odbierać wiary tym, którzy jej potrzebowali. Tyr usiadł koło Magnusa i uśmiechnął się nieznacznie.
-Niebawem nasz oręż znów upuści trochę krwi kamracie.- rzekł ze spokojem...

Drwale na wieść o nadchodzącej bitce z lekkim przestrachem spojrzeli na Tyra, lecz spokojnie pokiwali głowami i rozeszli się do swoich domów. Norsmeni walnęli po jeszcze jednym toaście zadowoleni, że nie będą się nudzić. Widać było gołym okiem, że wojna to ich żywioł i siedzenie na dupie nie służy im. Wizja walki sprawiła, że karczma praktycznie opustoszała i zostali tylko goście w niej, którzy albo zaczęli przygotowywać się do snu we wspólnej izbie albo udawali się do swoich pokoi. To samo zrobił i Tyr, którego broń tej nocy miała być jego kochanką. Rudowłosa Zoja udała się na spoczynek, nie czekając na dzielnego woja, więc temu pozostał sen i oczekiwanie na jatkę.

Magnus

Gdy dwójka jego towarzyszy odeszła od stołu, najemnik postanowił jeszcze zasięgnąć języka u gości karczmy. Niestety nikt za wiele nie wiedział, poza tym, że trup bawił się, pił i dobrze rzucał toporem do celu. Większość raczej skupiała się co teraz będzie, tym bardziej że rządy w wiosce przejął Inkwizytor, który przepytywał wszystkich; jednego po drugim. Ci, którzy mieli do czynienia z tą instytucją, wiedzieli że potrafią oni wydobyć z człowieka wszystko, a nawet zmusić go do wzięcia winy na siebie. Na temat truciciela nikt nic nie wiedział, bowiem zgodnie z tym co mówiły córki karczmarza i drwale, Felde był spokojną mieściną, w której od dłuższego czasu nic godnego uwagi się nie działo. Oczywiście każdego dnia zjeżdżali tu goście podróżujący z lub do Wolfenburga, a właściwie tego co z niego zostało. Gospoda przyjmowała pod swoim dachem różne persony i poza jakimiś bijatykami do niczego więcej nie dochodziło.
Norsmeni zebrani w środku oczywiście wyrazili swoją pogardę rzucając co chwila w swoim ojczystym języku słowa typu “torv”, “feiging” ...

W pewnym momencie do karczmy wpadł Tyr, który przekazał słowa łowcy, więc towarzystwo zaczęło się rozchodzić i przygotowywać do snu. Norsmen zasiadł koło niego i jeszcze przez chwilę rozmawiali między sobą. Długo to nie trwało, bowiem Magnus również poczuł się znużony, więc skierował swe kroki na łóżko by zasnąć. A to akurat przyszło mu z łatwością.

Następny dzień

Dźwięki rogu, bębnów w końcu ustały, a noc minęła spokojnie. Poranek okazał się mroźny, za oknem nadal padał śnieg. Było go coraz więcej i nawet drzwi od karczmy już tak szeroko się nie otwierały, bowiem potężne fałdy śniegu blokowały ich ruch. Izba zapełniła się ponownie gośćmi, którzy oczekiwali na swoje posiłki. Do spożywających śniadanie dołączył nawet i Inkwizytor, który jednak nie wyglądał na wypoczętego. Gdy mu się lepiej przyjrzano, można było dostrzec sińce pod oczami i przekrwione oczy. Widać miał pracowitą noc. Tuż obok niego zasiadło dwóch jego pomagierów. Miny mieli pochmurne i każdego gościa uważnie taksowali wzrokiem, jakby szukali najmniejszych uchybień od normy.
Karczmarz tak jak i kelnerki uwijały się jak w ukropie latając od gościa do gościa, przynosząc ciepłą strawę, czy jakiś napitek. Norsmeni, już nie tak radośni jak wczoraj, co jakiś czas zerkali przez okno, a dłonie ich mimowolnie kierowały się ku swoim toporom. Baronowa niestety nie zaszczyciła biesiadników swoją obecnością i nie zeszła na dół. Widocznie jedzenie z plebsem nie przypadło jej do gustu, bądź wolała pobyć w samotności, nie niepokojona przez nikogo.
Na dworze mało kto się szwendał bowiem pogoda skutecznie odstraszała, choć co jakiś czas przemykały pomiędzy budynkami jakieś postacie. Strażnicy, co jakiś czas, wchodzili do karczmy prosząc karczmarza o jakiś ciepły napitek, gdyż jaja im już prawie odmarzały od tego stania i wypatrywania niebezpieczeństwa. Drwale właśnie weszli i dosiedli się do ludzi północy o czymś tam z nimi dyskutując. W sali jest kilka wolnych ław, przy których można było wspólnie zasiąść i pogadać.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 04-04-2014, 21:11   #37
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Olaf obudził się w nienajlepszym humorze. Od Tobiasza nie dowiedział się wiele. Co prawda zidentyfikował truciznę, ale była ona dość pospolita. Sam Olaf znał to ziele dobrze z widzenia. Przestrzegała go przed nim matka, gdy był dzieckiem, ot plusy dorastania na wsi. Tobiasa wstępnie należało wykluczyć z grona podejrzanych. Olaf uznał, że staruszek był w wieku w którym już nie boi się łowcy czarownic, a to że truciciel działał ze strachu było dla Olafa poza wszelkimi wątpliwościami. Co innego z Kasparem Tullem. Młodziana powinien dokładnie sprawdzić. Tymczasem jednak była zbyt niesprzyjająca pogoda by pałętać się za jakimś gnojkiem po wsi. Postanowił więc, że zamieni słowo z kelnerkami, a właściwie jedną, tą która obsłużyła szampierza i łowcę. Gdy dziewoja podeszła by go obsłużyć Olaf wyciągnął jednego szylinga i położył go przed sobą na stole.

- Potrzebuję odpowiedzi na kilka pytań. Jeśli mi je udzielisz zarobisz szylinga napiwku. Całkiem nieźle jak za poświęcenie mi minutki.

Młodzieńcowi i tym razem dopisało szczęście bowiem w całym tym rozgardiaszu trafił na właściwą dziewczynę. Ta usiadła koło niego i spojrzała na niego swoimi niebieskimi oczami, oczekując pytania. Oczywiście wyciągnęła dłoń po obiecaną monetę


Olaf dał jej chwilkę potrzebną na przetrawienie jego oferty po czym przeszedł do zadawania pytań.

- Tego wieczoru gdy zginął Ulrich Sonnenbeck ty podawałaś mu dzban z napitkiem, czy ktoś inny miał dostęp poza tobą do tego dzbana. Kto w ogóle nalewał to wino, czy piwo? Ty osobiście, karczmarz czy może ktoś inny?

Dziewczyna chwilę myślała a potem powiedziała tak:

- No jestem tu ja, Liliana i moja siostra Adriana, ale piwo zawsze nalewa papcio a wino podaje mamula w dzbanie już. No i mamula nalała i jak zawsze postawiła na ladzie, a my potem go mieliśmy zanieść. Nie zdążyłyśmy z tym jednym, no bo ten wielki wziął go sobie.

- Ten Kaspar Thull często odwiedza karczmę? Co możesz o nim powiedzieć? Czy był tego wieczoru kiedy otruto szampierza?

- Kasper..on tu przychodzi do Lilliany. To ta ładna. Był wczoraj i chciał ją prosić o rękę...ale chyba stchórzył, bo nam to powiedział. Liliana jednak nie wspominała więc..może zabrakło mu odwagi. To normalne przy niej.. Wiecie ona najładniejsza tutaj i każdy chłop do niej smali cholewki - wyznała - A on sam. Miły, milczący choć trochę narwany a jak widzi Lile to już w głowie mu się przewraca. Oj patrzy na nią jak na Boginię normalnie. Zakochany po uszy chłopaczyna ale pierw musiałby ze starym Magnusem się zmierzyć. Magnus to jej ojciec i jak widzi jakiego chłopa przy niej to od razu, łapy z dupy chce pourywać - zaczęła się śmiać delikatnie

Olaf pokiwał głową na słowa dziewczyny. Nie można było powiedzieć, że odmawiała współpracy, ale nadal nie mówiła tego co by chciał usłyszeć. Nie pozostawało nic innego jak pytać dalej.
-Wracając do twojej mamy i twojej rodziny. Twój tato jest rodowitym mieszkańcem tej miejscowości, a skąd pochodzi mama? Też stąd?

- No a jak. Oczywiście, że stąd. Głuptasek z Ciebie.. - musnęła Cię dłonią po ręku

Olaf zamrugał,po czym uśmiechnął się do swoich myśli. Wżenienie się w rodzinę karczmarzy nie było głupim pomysłem. Gorzej, że członkowie tej rodziny są głównymi podejrzanymi w sprawie skrytobójstwa i usiłowania zabicia łowcy czarownic. Nie dał jednak niczego po sobie poznać. Przybrał obłudny uśmiech i zagadał.

- Bardzo miła dziewczyna z ciebie. Właściwie jak masz na imię bo mi umknęło? Ja jestem Olaf.

- Margaret - odparła dziewczyna

- Powiedz mi jeszcze Margaret o tej Lilianie. Jej ojcem jest chyba miejscowy kowal jeśli dobrze słyszałem. Nie wiesz skąd pochodzi jej rodzina? Kiedy ściągnęli w te strony?

- Lil, cóż miła i fajna dziewczyna choć straszne musi być życie jedynaczki i to pod butem ojca. On to jej totalne przeciwieństwo; mrukliwy, zamknięty w sobie, małomówny i taki zdaje się być często obcy. A ona pełna życia, humoru i zawsze chętnie pomaga.. - uśmiechnęła się lekko, choć Olaf zauważył od razu, że gdy wspomniał o Lilianie, jego rozmówczyni od razu posmutniała. Jakby by było tak zawsze, że każdy tylko tamtą się interesował.

Olaf pokiwał głową i przesunął po stole jednego szylinga w stronę Margaret.
- Proszę ślicznotko zasłużyłaś na napiwek.- Mrugnął do dziewczyny.

Dziewczyna uśmiechnęła się chowając pieniądz pomiędzy piersi i nachyliwszy się nad mężczyzną szepnęła mu:
- Przyjdź wieczorem, dostaniesz prawdziwe piwo a nie rozcieńczone..- zachichotała i odeszła.

Dowiedziawszy się tego i owego postanowił się przejść. Pogoda co prawda nie zachęcała do spacerów, ale lepsze to od gnicia w karczmie cały dzień. Tym bardziej, że prawdopodobnie przyjdzie mu dłużej posiedzieć bo nic nie zapowiadało przełomu w śledztwie. Szukał wzrokiem charakterystycznego budynku kuźni.
 
Ulli jest offline  
Stary 06-04-2014, 12:25   #38
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Emanuelowi do tej nocy wydawało się, że zimy w tym dziwnym kraju nie mogły być już gorsze, że doświadczył już absolutnie wszystkiego, co kapryśne mroźne żywioły szykowały śmiertelnikom. Jednak i tym razem się mylił. W nocy trząsł się jak osika, miewał dziwne sny o wielkich śnieżnych kulach przetaczających się przez nadmorskie plantacje jego rodziny, wreszcie o zamarzniętych, skutych lodem trupach swoich bliskich, towarzyszy, kobiet, które kochał...

Obudziło go szczękanie zębów. Jego własnych. Mocniej opatulił się kocem, zawijając się w ciasnego krokieta, wtulił głowę w ramiona. Westchnął.

Nad ranem świat wcale nie wyglądał dużo lepiej, karczma rozgrzewała się powoli, wraz z napływem rozbudzonych ciał jej bywalców. Po dokładnej toalecie wykonanej za pomocą przywiedzionych z ojczyzny wyszukanych utensyliów zszedł na dół i zamówił dla baronowej i siebie śniadanie. Z namaszczeniem spróbował każdej potrawy przeznaczonej dla jego pani, dbając o to, by pobranie koniecznych w tej sytuacji próbek nie zaburzyło całościowej estetyki dania. Dwa razy potężnie skręciło mu żołądek, gdy myślał, że poczuł jakąś plugawą substancję domieszaną do kuchennych ingrediencji, okazało się jednak, że te dania miały tak właśnie smakować. Nadal dychał, więc chyba musiało to być prawdą.

W końcu wszedł do niej na górę, gotowy wypytać ją o szczegóły jej dotychczasowej podróży. Sprawa ataku na jej czempiona wydawała się Estalijczykowi oczywista. Albo ktoś wiedział, że ona się tu właśnie zatrzyma i tu na nią czekał, albo przybył z nią, bądź krótko po niej, musiał ją więc śledzić w podróży. Ciekaw był, czy seniora nie pamiętała może jakichś podejrzanych typów.
 
Tadeus jest offline  
Stary 08-04-2014, 20:26   #39
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Spał jak zabity. Oczywiście, nie planował tego. Wręcz przeciwnie. Miał nadzieję, że nie uśnie na amen, a jedynie będzie czuwać, trzymając masywny topór na wyciągnięcie ręki. Śmierć lubiła przychodzić z zaskoczenia i zawsze powtarzał sobie w duchu, że gdy przyjdzie po niego, pierwej wyśmieje ją w twarz, nim pójdzie w tany. Nawałnica ostrzy i potok krwi nie nadeszły tej nocy. Liczył na to. Liczył on i grupa przynajmniej kilku innych osób. Kiedy ze snu zbudziło go pianie koguta oraz zbierający się w biesiadnej sali goście przetarł dłonią twarz i mlaskając z niesmakiem wczorajszego piwska wstał z łóżka. Rosły mąż podszedł do okna zasłoniętego okiennicą i otwarł ją na chwilę. Zimne, lodowate wręcz powietrze w momencie go dobudziły.
Tyr założył swoje futro, które tak bardzo lubił, mimo iż całe było pozszywane, oraz poplamione krwią. Mężczyzna rozciągnął się by nie być zastanym, po czym z uśmiechem na twarzy zszedł na dół.
-Dobra wiadomość na dzisiaj?- krzyknął niemal rozkładając ręce na znak krzyża -Wszyscy żyjecie! Ha!- Tyr dosiadł się do Norsmenów, lecz wyczekiwał na zejście Zoji i Magnusa. Nie wiedzieć czemu nie znał tej dwójki praktycznie w ogóle ale jakoś dziwnie traktował ich jak kompanów.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-04-2014, 13:24   #40
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Człowiek wymęczony zadowoli się byle czym. Ważne by móc złożyć głowę na poduszce,a plecy okryć kawałkiem koca. Karczemne łóżko może i do najwygodniejszych nie należało, twarde dechy nakryte cienkim, słomianym siennikiem normalnego człowieka przyprawiłyby o niesmak i złość. Zoja nie była normalna. Dla niej krzywe wyro stanowiło szczyt szczęścia i luksusu. Nie pamiętała kiedy ostatni raz miała okazję spać pod dachem we własnym pokoju, za towarzyszy mając jedynie miejscowe robactwo, które choć upierdliwe, zabić kobiety nie było w stanie.

Rankiem nie spieszyła się ni w ząb. Poleżała bezczynnie, odganiając leniwie resztki sennego otępienia. Podziwiała poczerniały ze starości sufit i małego pająka, dzielnie tkającego swoją siec nad oknem. Uśmiechnęła się lekko, skupiając całą uwagę na ośmionogu. O tej porze roku powinien spać, zagrzebany wśród liści, wciśnięty gdzieś bezpiecznie. Ten tutaj najwidoczniej za nic miał odgórnie ustalone zasady natury, żyjąc po swojemu i gwiżdżąc na szalejący na zewnątrz mróz. Rozumiała go aż za dobrze. Zasady są dla głupich owiec, ślepo wierzących w to co narzucało otoczenie.

Spod ciepłego koca wygnało Zoję dopiero mdlące ssanie w żołądku. Niechętnie zwlekła się z barłogu, wciągając na grzbiet pozostawione przy krześle ubrania.
Bez pośpiechu - upomniała się w myślach. Trzeba grać na zwłokę, a nuż sprawa z otruciem rozwiąże się sama, uwalniając wszystkich od towarzystwa Stompera i jego psów? Takie rozwiązanie najbardziej by jej pasowało. Nie życzyła Inkwizytorowi źle, wykonywał tylko swoją pracę, do tego był nawet...miły? Czy to słowo w ogóle pasowało do kogoś takiego jak on? Swoją niezależność ceniła jednak wyżej niż czyjekolwiek życie, wyłączając oczywiście własne. Potrząsnęła głową, odganiając natrętny obraz siedzącego za stołem zakonnika. Wypadałoby coś zjeść i zabrać się na to przeklęte śledztwo...lub chociaż udawać że się tym zajmuje.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172