Serce Emanuela zabiło mocniej, a jego oczy zaszkliły się od wzruszenia. Zaprawdę, ciężki było los seniory von Kassel i Estalijczyk cieszył się, że to jemu przyjdzie towarzyszyć tak szlachetnej personie w tych trudnych chwilach. - Seniora... - uścisnął pocieszająco delikatną, kobiecą dłoń, spoglądając jej z przejęciem w oczy. - Proszę nie porzucać nadziei. Wszak zaistniałe tu okoliczności z pewnością są wystarczającym i zrozumiałym powodem dla waszego spóźnienia na tej rozprawie. Rozmawiałem z seniorem von Stomper i wydał mi się honorową osobą o szlachetnym sercu. Być może, gdy skończy się dochodzenie będzie w stanie sporządzić odpowiednie pismo dla sądu?
Poklepał ją delikatnie po ręce, próbując ponieść ją na duchu, choć szczerze mówiąc miał bardzo blade pojęcie o imperialnym prawie. Człon "arcy" w tytule jej sądowego oponenta również nie brzmiał jakby oznaczał korzystne dla niej okoliczności. Ale nigdy nie należało porzucać nadziei, a z pewnością nie należało porzucać bezradnej niewiasty ze szlacheckiego domu w potrzebie. - Proszę mi wierzyć, że uczynię, co w mojej mocy, by nie przydarzyło się seniorze nic złego. Niechaj strażniczka prawa i sprawiedliwości, świetlista Verena będzie mi świadkiem! - zapewnił, ściskając ponownie, trochę mocniej jej dłoń.
Naturalnie, ciekawiło go, co też sprawiło, że kobieta oskarżona była w sądzie przez arcy-personę o niejasnej dla Emanuela funkcji, ale stwierdził, że nietaktownie byłoby spytać. Gdyby seniora chciała mu powiedzieć, to z pewnością by to zrobiła. Najwyraźniej musiał jeszcze czynami i dobrą radą zasłużyć na jej pełne zaufanie.
Po dokładnym sprawdzeniu, czy w otoczeniu nie czai się nic niebezpiecznego dla zdrowia i życia jego nowej pani, wyjrzał do izby wspólnej. Miał wynikającą z głębi serca potrzebę, by sprawić zdesperowanej niewieście jakiś ładny podarek na pocieszenie. Najwłaściwszy byłby bukiet pięknych kwiatów, ale o tym w tej porze roku mógł raczej zapomnieć. Gdy tak dumał, doszły go niepokojące odgłosy z zewnątrz. Po minach i gestach gości widać było, iż złowrogie bębnienie związane było z namacalnym zagrożeniem. Czyżby chodziło o poszukiwane przez niego leśne bestie?
Chrząknął, naprostował na pasie szpadę i dziarskim krokiem podszedł do rosłych wojowników, furkocząc peleryną. - Seniores, czy winniśmy szykować się do obrony? |