Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2014, 13:09   #59
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Soundtrack

[MEDIA]http://fc05.deviantart.net/fs26/i/2008/159/1/1/Blood_by_LOVEintheSNOW.jpg[/MEDIA]

Morderstwo...Ktoś sobie zadał dużo niepotrzebnego trudu. Ale jakim cudem doświadczony zapewne samuraj dał się zabić w tak uwłaczający sposób. I dlaczego dał się zabić bez walki.

Paraliżująca trucizna?

Opierając dłoń na rękojeści no-dachi ronin ruszył w głąb mówiąc do Shirakaby.

- Pilnuj Mikichiego. Najlepiej zrobicie wszczynając raban. Tak bowiem należałoby postąpić.

Zabójca już chyba opuścił to miejsce, ale może pozostawił po sobie ślad? Tylko gdzie? Zapewne dostał się przez ogród, to była najbardziej logiczna droga.
Shirakaba kiwnęła głową, zgadzając się z Kuro. Teraz nie było czasu na wzajemne niechęci; zabójca mógł czaić się dosłownie za rogiem, polując na człowieka powierzonego ich ochronie. Położyła dłoń na mieczu, przesuwając ostrze w obi tak, by wygodniej można było je wyjąć.

- Ktoś już zapewne powiadomił straż - stwierdziła - Być może twój znajomy, panie, przygotował się na tą okoliczność - zasugerowała - Mógł zostawić list, dokumenty...Coś, co potwierdzi lub obali Twoje przypuszczenia. Możemy ich poszukać… jeśli zgodzisz się na to.
- No, a kim jestem by o tym decydować? Pomogę wam, bo to logiczny ruch, ale o tym czy ktoś zawiadomił straż nie jestem pewien. Jeśli to robota shinobi to pewnie upewnił się by było cicho i czysto. Więc wątpię w to, że coś znajdziemy - Mikichi niechętnie rozejrzał się po domu i przeszedł dalej, nie starając się jakoś usilnie unikać wzrokiem ciała przyjaciela. Widocznie był przyzwyczajony.
- Na wszelki wypadek przejdę się po jakiegoś strażnika - mruknął zasmucony Atsushi wychodząc z domu.

Mieszkanie było wewnątrz mniejsze niż mogłoby się wydawać z zewnątrz, mimo iż tam zestawiało się z murem cytadeli i z samą twierdzą. Do przeszukania nie było zbyt wiele. Wydawało się, że nieszczęsna ofiara żyła dość skromnie, największym pomieszczeniem było to, w którym doszło do mordu. W drugim, służącym za swego rodzaju małe biuro oraz osobistą księgarnię, nie było bałaganu czy śladów walki, jedynie sterty zbieranych przez lata dokumentów, zapisków i ksiąg. Trzeba służyło za łaźnię i tam również nie znaleźli nic interesującego, co mogłoby ich jakoś nakierować. Sprawa wydawała się dość beznadziejna.

-No cóż… niewiele się da tu zrobić? Kogo jeszcze, Mikichi-san, możesz nazwać przyjacielem, bądź chociaż lojalnym stronnikiem twego brata?- zapytał w końcu ronin drapiąc się dłonią po karku. Tu już niewiele mogli zdziałać. A on sam na pewno. Kuroichi był od walki, nie od dedukcji. Niemniej miał na tyle rozumu, by domyślić się, że mogą być kolejne zabójstwa. I że sam Mikichi też pewnie jest wypisany na tej liście potencjalnych zgonów.

- Nie wiem… nie mam pojęcia - pokręcił zapytany głową, przesuwając dłonią po zmęczonej twarzy. Wieczór powoli zamieniał się w noc, a w chacie w końcu zaczęło roić się od strażników, którzy rozkazali im zaczekać aż przybędzie Akira Joji, nowy inspektor. Wyraźnie o nic ich nie podejrzewali, jednak instrukcje były jasne i możliwe, że lepiej było ich przestrzegać.
- Nie wiem czy… nowy inspektor jest dość podejrzaną osobą. Nie wiem czy wiecie, kim był przed objęciem funkcji?
- Nie bardzo… Nie jesteśmy stąd.- wyjaśnił Kuro wzruszając ramionami. Nie bardzo był też ciekaw kim był inspektor przed objęciem swej funkcji. Polityka zawsze go nużyła.
- Osobisty ochroniarz najmłodszego syna pana Izakiego. Okrutnik i despota, w ogóle poza hierarchią na stanowisko inspektora. Samo jego obsadzenie zamiast… - Mikichi spojrzał na ciało swojego przyjaciela - Sam nie wiem do czego to zmierza, ale nie podoba mi się ten kierunek.
- Panie...wiem, że przepełnia cię smutek z powodu straty przyjaciela...lecz to nie powód do *takich* podejrzeń - zauważyła uprzejmie, choć chłodno, Shirakaba - Orishi nie jest dużym miasteczkiem. Zabójstwa dokonał jakiś człowiek bez honoru...być może lokalna yakuza go zna - przypomniała sobie swoje pierwsze przygody tutaj, wiążące się z lokalnymi szulerami - Im też zapewne nie jest na rękę Anzai i jego bandyci… - zasugerowała, mając nadzieję, że Mikichi podłapie pomysł, bo jej samej otwarta sugestia zwracania się o pomoc do bandytów nie przeszłaby przez gardło.

Mikichi pokiwał głową z pokorą. Przetarł ciężko oczy, na których malowało się potężne zmęczenie.
- Tak, pewnie macie rację. Moje podejrzenia są zbyt śmiałe. Powinniśmy zaczekać.

Czekali więc i trochę to zajęło. Akira Joji nie śpieszył się, ale na pierwszy rzut oka wcale nie wyglądał na takiego jakim skrótowo opisał go Mikichi. Był niski i niezbyt postawny, szaty miał skromne, bez wyszukanych wzorów, wykonane z nienajlepszego materiału, na jakie można sobie było pozwolić za wynagrodzenia inspektora w straży Orishi, a wcześniej jako ochroniarz możnowładcy. Zaczesał do tyłu zaniedbane, długie włosy i podszedł szybko do grupki, skłaniając się grzecznie.

- Akira Joji, wybaczcie, że musieliście czekać. Wiele o was słyszałem.

To stwierdzenie zdziwiło ronina… No bo cóż takiego zdołał uczynić w mieście Kuro, by być wartym zapamiętania? Głupiec który dał sobie ukraść miecz. Głupiec, który zawiódł nie wykonując zadania którego się podjął… Baka, baka, baka. Ale możliwe że mnich i Shirakaba byli bardziej znani w mieście.

Shirakaba pokłoniła się nisko, jak w kontaktach z - bądź co bądź - urzędnikiem przystało. Odczekała chwilę, czy Mikichi nie będzie chciał czegoś dodać, i w końcu powiedziała:

- Zabiliśmy kolejnych bandytów, panie. Tak jak obiecaliśmy Twojemu poprzednikowi. Niestety, ich herszt pozostał nieuchwytny, choć mamy o nim pewne niepokojące informacje.
- Minoru Anzai, tak? - inspektor rozejrzał się po otoczeniu i nagle zwrócił uwagę na Mikichiego. - Uuumm… brat Fuse? - spytał mrużąc oczy niepewnie. Mikichi tylko skinął głową, na co nowy inspektor odpowiedział kiwnięciem.
- Dobrze, dobrze… może przejdziemy w jakieś bardziej… no inne miejsce, dobrze? Tyle w mieście niepokojów, że i temu lepiej się przyjrzeć, bo nie mam pojęcia co się dzieje - machnął ręką kierując się w stronę wyjścia. Był dziwnie swobodny w obyczajach. Wyprowadził wszystkich na zewnątrz i wskazał delikatnie głąb ulicy, którą ruszył wolnym krokiem.
- Słucham, słucham.

Nie wdając się w niepotrzebne szczegóły, Shirakaba krótko zrelacjonowała: ilu bandytów udało im się zabić i to, co wydarzyło się w zajętych przez nich wioskach, oraz słowa samego Anzaia. Podejrzenia wszak i dalsze historie przemilczała. Inspektor powinien wiedzieć tylko tyle, ile od nich wymagała umowa.

Ronin zaś stał z boku i milczał. Nie był tak wygadany jak Shirakaba i nie uważał, że trzeba dodawać coś do tego, co już powiedziała.
Akira przystanął w końcu rozglądając się po uliczce. Westchnął ciężko przestępując z nogi na nogę.

- To… to nie brzmi zbyt dobrze. Byli tu jacyś wieśniacy z tych wiosek, coś tam gadali, ale raczej nikt ich nie słuchał i poszli sobie na zachód, bo i tak mało miejsca w mieście - Akira zamknął mocno oczy na parę sekund, zastanawiając się nad czymś. - Cóż… zdajecie sobie sprawę, że nie mogę ot tak wam wypłacić nagrody za zabitych na podstawie samych słów? Skarbiec i tak robi się szczuplejszy przez te celebracje. Myślę jednak, że pan Izaki byłby zainteresowany tym wszystkim i, że to on powinien rozwiązać ten problem, nie ja. Powinienem umówić was na audiencję… - mruknął przygryzając palec.

Audiencja nie była słowem, które Kuroichi chciał usłyszeć. Audiencja oznaczała komplikowanie spraw jeszcze bardziej. Kuroichi wolał nie spotykać się dostojnikami, którzy z ulicą nie mieli nic wspólnego nawet podczas podróży przez miasto.

-To chyba nie będzie konieczne. Nie udało wszak nam wykonać głównego zadania, a liczby zabitych bandytów… nie pamiętam.- rzekł szczerze Kuroichi, bo i nie pamiętał ilu ich zabił podczas ostatniej walki.
- Tak, tak, ale zakładam, chyba mądrze, że absolutnie wszystkiego mi nie powiedzieliście, ze względów bezpieczeństwa, które głównie leżą mi na sercu. Przekazanie tego przez was osobiście dla pana Izakiego, będzie skutkować nie tylko poprawą bezpieczeństwa miasta poprzez zwrócenie jego uwagi na ten problem, ale i wdzięcznością pana Tanoguchiego, którą zwykł wyrażać w pieniądzach… - odpowiedział inspektor tak elokwentnie jak tylko potrafił.

Dwie obrazy w jednym zdaniu…cóż, Shirakaba musiała przyznać, ze Kuroichi mógłby wiele się nauczyć o nietakcie od nowo mianowanego inspektora...choć może lepiej nie. Obdarzyła mężczyznę najbardziej wyniosłym spojrzeniem, jakim tylko zdołała przywołać.

- Powiedzieliśmy wszystko, co należało powiedzieć - wycedziła - Nie zwykłam ukrywać prawdy. Jakakolwiek by ona nie była. - rzuciał okiem na Kuro i dodała - I nie wszystkich interesują...pieniądze. Ważniejszą kwestią jest dopełnienie zobowiązań. Kiedy będą one spełnione, dopiero wtedy będziemy godni by stanąć przed obliczem daimyo.
- Albo skutkować nami w lochach.- rzekł wprost Kuroichi wzruszając ramionami.- Nie zawarliśmy umowy na papierze. Twój poprzednik jedynie nas poinformował o już wyznaczonych nagrodach, szlachetny inspektorze. Głowy Anzai nie przynieśliśmy. Ani głowy żadnego z jego podwładnych. Ledwie z własnymi uszliśmy na karku.
- Och… no tak, pewnie za dużo od was wymagam i wybaczcie mi za zbyt śmiałe słowa - poprawił się od razu Akira, unosząc dłonie w przepraszającym geście. - Co nie zmienia faktu, że dobrze byłoby nawiązać bardziej ścisłą współpracę w tej sprawie. Szczególnie, że teraz Minoru Anzai ma z wami osobisty zatarg. Co powiecie na podwojenie nagrody w zamian za wykonanie paru moich instrukcji? Byłbym w stanie wyprowadzić z miasta pewien oddział straży, pod waszym dowódzctwem, który byście poprowadzili w góry. Wrócilibyście już w trakcie wizyty shoguna, z wesołymi wieściami, dzięki którym pan Izaki i jego zaradność, urósłby w oczach shoguna - rozmarzył się mały inspektor o dużych oczach.

Kuroichi widział takich osobników już parę razy. Ten sam uśmiech, te same gesty i ten sam zwinny język. Dworzanie, dla których daisho przy obi było tylko ozdobą. Samuraje, którzy myśleli w kategorii zysku i pobłażliwego uśmiechu swego pana, niż strategii i rozlewu krwi… osoby tak dalekie od Kuro jak to tylko możliwe. Ronin nie potrafił takich osobników zrozumieć, zerknął więc na Shirakabę czekając na jej opinię.

Również Shirakabie inspektor Akira nie przypadł do gustu. Śliski, przymilny i w jakiś sposób groźny, jak wąż czający się w trawie, by podstępnie ugryźć w najmniej spodziewanym momencie. Nie mogła oczywiście nic mu zarzucić i bez dowodów oskarżać, ale w świetle zachowania urzędnika podejrzenia Mikichiego dziwnie zyskiwały na wiarygodności.

- Zobowiązania wobec pana Fuse, których nie mogliśmy wypełnić przed jego tragiczną śmiercią... - zrobiła krótką pauzę, obserwując reakcję inspektora - ...dopełniamy wobec jego brata, obecnego tu pana Mikichi - skłoniła sie w kierunku mężczyzny, którego inspektor nie raczył zauważyć - Jesteśmy mu to winni. I dlatego też w jego, a nie naszej gestii pozostaje decyzja względem tej oferty, panie - dokończyła, zdając się na osąd Michikiego.

Do tej pory cichy, postawny samuraj, uniósł lekko brwi wzdychając posępnie.

- Zobowiązania były wobec miasta, nie osobiście wobec mojego brata - sprostował najpierw przestępując z nogi na nogę i zwieszając głowę, myśląc. - Dziwna ta propozycja inspektorze - powiedział w końcu, unosząc wzrok. - Mój brat na pana stanowisku, ale ze znacznie większym doświadczeniem, nie mógł oddelegować żadnej ludzi poza miasto, pan Izaki mu to wyraźnie przedstawił. Na podstawie słów dwójki samurajów i mnicha, nagle pozbędzie się garnizonu w takim czasie? Nie sądzę, by miał pan aż takie koneksje na dworze Tanoguchi.

Inspektor również pokusił się o westchnięcie.

- Koge Fuse nie był specjalnie lubiany w dworskich progach z niesłusznych powodów. Wiele razy miał rację, w kwestiach, w których rozumowanie pana Izakiego było niepoprawne. Tak się składa, że ja jestem lubiany i mam takie koneksje o jakich mówisz.
- Nawet teraz? Gdy w mieście giną ludzie przez przyjazdem shoguna? - Mikichi spojrzał na inspektora z ironicznym uśmiechem.
- Mamy podstawy sądzić, że jest to związane z gangiem Anzaia. Potwierdziliście nasze podejrzenia o tym, że reprezentują sobą coś więcej niż zgraję bandytów. Daję wam ostatnią szansę - powiedział Akira z mniej przyjazną miną i nieprzyjemnym, chłodnym tonem.
- A i ilu ludzi i kto prawdopodobnie obejmie nad nimi komendę?- zapytał w końcu ronin po chwili namysłu.
- Mogę poświęcić trzydziestu zbrojnych strażników, pięciu konnych i piętnastu łuczników. Do tego dwóch komendantów, którzy będą sobie brać do serca wasze uwagi i zalecenia - odparł poważnie.

Oferta inspektora była zaiste bardzo hojna...aż zbytnio, jak na obecną, napiętą sytuację w mieście. Czy nie lepiej byłoby użyć tak znacznych sił do ochrony miasta i wizyty szoguna…? Shriakaba zmarszczyła brwi; jakoś to wszystko szło zbyt gładko… spodziewała się, że urzędnik raczej będzie robił im kłopoty. Tak czy inaczej, sytuacja wymagała głębszego namysłu, na który tu, w uliczce i z kręcocymi się wokół ludźmi, nie bardzo można było liczyć.

- Dziękujemy, panie, za takie zaufanie i szczodrą ofertę - powiedziała dość pośpiesznie, by Mikichi jeszcze nie zdążył zareagować - Niemniej jednak wszyscy mieliśmy wyczerpujący dzień. Śmierć przyjaciela jest dla pana Mikichego na pewno ciężkim ciosem; czy możemy prosić o chwilę wytchnienia i czasu do namysłu? Zapewniam, że odpowiedź dostarczymy do wieczora…

A ronin tylko energicznie pokiwał głową zgadzając się całkowicie ze słowami Shirakaby.

Z tego wszystkiego inspektor odniósł wrażenie, że Kuroichi jest podwładnym Shirakaby, przez co dziwnie na tę dwójkę spoglądał. Pokręcił głową, uwalniając się od zbędnych myśli na temat tej niepoprawności społecznej.

- Największym zagrożeniem dla miasta i shoguna, może w tej chwili okazać się Minoru Anzai, więc proszę o jak najszybszą decyzję. Jeśli nie będzie mnie na komendzie, proszę poczekajcie tam na mnie i każcie komuś przekazać mi wiadomość, o waszym przybyciu. A teraz jeśli to wszystko… - zaczął, patrząc na nich pytająco, nie wiedząc czy to czas na pożegnalny ukłon.

A niewątpliwie był to czas, na takie ukłony. Pożegnali się bowiem kilka minut później.


***


Kiedy już znaleźli się w bezpiecznym miejscu, poza zasięgiem oczu i uszu śliskiego urzędasa i jego pomocników, Shirkaba klęknęła przed panem Mikichim w geście najgłębszych przeprosin.

- Wybacz, panie, moje zbyt pochopne zachowanie - powiedziała - Nie powinnam mówić za ciebie. Niemniej jednak - podniosła się, a jej głos stwardniał - Obawiałam się o twoje bezpieczeństwo. Jeśli twoje podejrzenia są słuszne, wyprawa poza miasto w tak licznym gronie… byłaby idealną pułapką. Zarówno na ciebie, jak i na nas. Niestety - pokręciła głową - Pan Joji jednak miał pewną dozę racji; nie możemy zostawić problemu bandy Anzaia samemu sobie. Jednak każde działanie przeciw niemu naraża ciebie, panie na niebezpieczeństwo. Chciałabym...ułsyszeć twoje zdanie na ten temat. I reszty też - dokończyła, żeby tylko nie powiedzieć “nie wiem, co mam robić”. Bo właściwie nie wiedziała, jak zachować się w tej sytuacji, przyciskana z dwóch stron wzajemnie wykluczającymi się zobowiązniami. Może inni będą mieli jakieś honorowe wyjście z tej sytuacji?

- Niepotrzebnie przepraszasz, ale doceniam gest - powiedział zaprzestając na chwilę głaskania bródki, by machnąć lekko ręką. - Nie jesteście tu po to, by cicho i bezmyślnie za mną łazić. Docenię pomoc w każdej kwestii. Zaś co do tej… moje bezpieczeństwo nie jest ważne, gdy idzie o miasto, czy shoguna. Przystanie na propozycję inspektora… skłaniam się bardziej ku temu, ale to nie jest tylko moja decyzja.
- Jeśli to pułapka to… lepiej w nią wejść. Zawsze to lepsze, niż czekać nie wiedząc skąd wróg uderzy… i kiedy. A i bezpieczniejsi będziemy na otwartym polu, niż w uliczkach miasta.- pomyślał na głos ronin drapiąc się po niedogolonym zaroście.
- Z drugiej strony, nie uważacie, że w razie czego takiego pusnięcia spodziewają się najbardziej. Jeśli wszystkie podejrzenia są słuszne, to działają dość jawnie i wiedzą, że coś wiemy i, że zechcemy grać w ich grę, w której łatwo mogą oszukiwać. Nie wiem czy inspektor na pewno ma powiązania z Anzaiem, a ten z zamachami w mieście, ale trzeba się zająć i tymi bandytami i bezpieczeństwem wewnętrznym miasta. Tylko jak połączyć jedno z drugim… - westchnął ciężko, opuszczając bezradnie dłonie, wcześniej zawieszone u pasa.

Ronina niespecjalnie interesowało bezpieczeństwo miasta, tak bardzo jak jego własne. Więc wzruszył ramionami dodając.

- Może oczekiwać, że mu odmówimy i przekuć to na jawną obrazę… Jakkolwiek wybierzemy, będzie źle… a bezpieczeństwem w mieście niech się zajmą strażnicy. Jest nas… ledwie kilka osób. Zbyt mało, by zapewnić bezpieczeństwo całemu miastu. Zresztą… Jeśli morderca uderza w osoby blisko związane z tobą Mikichi-sama, to wkrótce uderzy w ciebie. A mimo wszystko łatwiej się będzie bronić poza miastem.
- Przeciw pięćdziesięciu ludziom…? - Shirakaba uniosła brew - Jeśli pan inspektor jest skłonny wyprowadzić tak duży oddział za miasto...to albo chce mieć pewność w kwestii pana Mikichego...albo w celowym osłabieniu ochrony miasta - pokręciła głową - Niemniej jednak… - przełknęła ślinę - Uważam, że powinniśmy wyruszyć przeciw bandytom - dokończyła niechętnie. Walka, nawet skazana na pewną porażkę, nie przerażała jej wcale; za to tkwienie bez możliwości manerwu w miasteczku, które nagle pokryło się pajęczą siecią spisków i zdrad, było ponad jej siły.

-Jeśli chodzi naprawdę o zabicie nas to…-wzruszył ramionami ronin.- ...to nie ma znaczenia czy użyje pięćdziesięciu poza miastem, czy naszą odmowę jako powód do aresztowania.
- Oba wyjścia mogą mieć tyle samo pozytywów co negatywów, gdyby się w to zagłębić - powiedział Mikichi. - Zgódźmy się? - spytał upewniając się.

-Równie możemy oprzeć decyzję na wróżbie w pobliskiej świątyni… i… to właśnie powinniśmy zrobić.- rzekł radośnie Kuroichi wpadając na ten pomysł.

Na tą propozycję Shirakaba zatrzymała się w pół gestu i w pół otwarcia ust. Gdyby namalowane na parawanie wróble nagle ożyły i wzleciały w powietrze, byłaby zapewne mniej zdumiona. Kuroichi i mądrość przodków? Niemożliwe...

- Eee.. - wydukała, zapewne z bardzo głupim wyrazem twarzy. Zaraz jednak się opamiętała i wróciła do poprzedniej, wystudiowanej pozy, podejrzliwie zerkając tylko na ronina, czy czasem nie zamierzam się na przykład przemienić w jakiegoś demona i wylecieć przez okno, co by dopełniało obrazu niezywłych zdarzeń
- Racja. Tam, gdzie zawodzi nas własny osąd, powinniśmy wsłuchać się w głos duszy. - powiedziała, w myślach ganiąc samą siebie, że ostatnio zaniedbała medytację.

Nieustannie wręcz cichy Atsushi, zmartwiony dogłębnie całą sytuacją pokiwał ponuro głową, wciąż jednak zachowując ciszę.


***


[MEDIA]http://budoreview.files.wordpress.com/2010/12/shinto.jpg[/MEDIA]

Kiedy ich mała grupka opuszczała następnego ranka progi świątyni, łuczniczka czuła pewną ulgę. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że bardziej odpowiednie będzie skorzystanie z podejrzanej oferty śliskiego urzędnika i udanie się z jego ludźmi w góry, by dopaść tam Anzaia. Co prawda tam również czyhały na nich niebezpieczeństwa, oczekiwana zdrada i ostrzący sobie na nich noże bandyci, ale w odróżnieniu od lepkich spisków, były to kwestie, które można było rozwiązać prostym, czystym cięciem miecza.

Poprawiła kołczan i rozglądając się uważnie, ruszyła w kierunku miejsca spotkania z inspektorem.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline