JD nie odbiegł daleko, gdy wyczuł w jednym z korytarzy obecność swojej matki. Po chwili wahania, wszedł do niewielkiego pomieszczenia, które kiedyś musiało być centralą monitoringu. Na dwóch działających monitorach
Mary obserwowała wydarzenia, rozgrywające się w jaskini. Gdy
Brujah również spojrzał, poczuł, że jest mu niedobrze. Głowa
Katie odpadła, leżąc obok jej niewielkich stópek. Tymczasem
Aldona wciąż z pasją wysysała ciało małej wampirzycy, korzystając z rdzenia kręgowego jak z rurki.
-
Dobrze, że uciekłeś. Nie mamy z tą harpią szans - pochwaliła Matka, po czym wskazała laskę w ręku
JD. -
To nam się przyda. Odkryłam plany, z których wynika, że książę jednak nie do końca ufał hrabinie. Pod cały kompleks podłożono materiały wybuchowe i można je wysadzić prostą sekwencją 1415. Jak data spalenia Husa. To nie zabije suki, ale ją opóźni na tyle, by przybyli egzekutorzy i się z nią uporali. Niestety, moim obowiązkiem jako Archonta jest zabezpieczyć świadka. Muszę wrócić po tego Mścimorda, dlatego będę Cię potrzebować. Materiały mają pół minuty na aktywację od wklepania kodu. Zostań tutaj i patrz na monitor. jak zauważysz, że trzymam księcia. Wciskaj po kolei 1-4-1-5 i wiej. Wiej nie oglądając się za siebie, najszybciej jak możesz. Zatrzymaj się dopiero przy samochodzie. Rozumiesz?
-
Jesteś pewna, że zdołasz w pół minuty uciec, i to z bagażem? - odparł
JD. -
Właściwie skąd wiesz, że mamy akurat tyle czasu? - dodał, rozglądając się, jakby nieopodal leżała książeczka zawierająca instrukcję obsługi. -
Nie obchodzą mnie twoje obowiązki, jako Archonta. Nie chcę, abyś zginęła.
Wampir ponownie spojrzał na truchło
Katariny. Śmierć w tej cholernej kopalni zdawała się jeszcze bardziej realna, niż przedtem i po prostu nie chciał poświęcać Matki. Bez niej w tym nowym, nocnym świecie byłby… zupełnie sam. Ona jednak zbyła jego troskę, parsknięciem.
-
Nie próżnowałam, nawet jeśli nie znalazłam przycisku teraz - wyjaśniła ogólnikowo. -
Zrób to, o co cię proszę, a wszystko dobrze się skończy. Krwawa Mary podeszła do potomka. Delikatnie przeczesała jego włosy palcami, po czym przybliżyła twarz do jego twarzy. Pocałunek Matki był przyjemnie chłodny, orzeźwiający niemal. Dotyk jej warg przywodził na myśl aksamit.
-
Wszystko będzie dobrze - szepnęła -
Tylko musimy to zrobić już. Zanim Aldona oderwie się od ciała. Inaczej na pewno będzie nas ścigać albo ucieknie i znów zabije jakieś dziecko... albo i więcej nim ją wytropimy.
-
Więc lepiej się pospiesz -
JD skinął głową, nie patrząc w kierunku matki. Podszedł bliżej konsoli, upewnił się, że zapamiętał sekwencję, po czym dotknął plastikowego guzika, którego miał wkrótce nacisnąć jako pierwszego. -
Jestem gotowy. Biegnij.
Nie musiał jej tego dwa razy powtarzać.
Mary znikneła, korzystając z mocy Akceleracji. Wkrótce ujrzał ją na obrazie jednego z monitorów. Kobieta podniosła
Mścisława i zarzuciwszy sobie jego ramię na szyję, objęła mężczyznę w pasie.
JD już miał wystukać kod samodestrukcji obiektu, gdy nagle jeden z kolców zbroi
Aldony wystrzelił w kierunku Archontki. Ostry szpikulec przebił na wylot udo i zaczepiwszy się, pociągnął kobietę. Ta upadła wraz z
księciem. Nim kolec pociągnął ją dalej w kierunku triumfująco uśmiechniętej
Aldony,
Mary popatrzyła w kamerę, a jej usta ułożyły się w nieme: W-Ł-Ą-C-Z-A-J.
JD zacisnął mocniej obie pięści, aż paznokcie wbiły się w skórę. Nie tak miało się ułożyć. Najgorsze, że przewidział komplikacje, lecz… nie miało to znaczenia, gdyż nie powstrzymał
Matki. Potrzebowała świadka, tak…? I wciąż go potrzebuje? Wszystkie znaki mówiły, że teraz już nic jej nie trzeba, może prócz wybawienia.
Ashford naprawdę chciał wystukać kombinację i wiać ile sił w nogach, krzycząc wszem i wobec „a nie mówiłem”. Jednak dość prędko doszedł do wniosku, że żałowałby tej decyzji. Wróci, by uwolnić
Mary, nie bacząc, że
Aldona może przy okazji uciec. Przecież zawsze mogą ją później znaleźć. Naprawdę nic się nie stanie, jeśli drobna plamka wykwitnie na portfolio Archontki. Lepiej żyć, niż umierać, zachowując stuprocentową skuteczność.
JD wybiegł z centrali monitoringu, kierując się z powrotem do piekła. Miał nadzieję, że
Mary nie zgubiła po drodze karabeli, która stanowiła najlepsze narzędzie, by odciąć przyczepiony kolec. Z drugiej strony sam musiał podwójnie uważać, by nie zostać ugodzonym przez Aldonę. To by ich obojga ostatecznie pogrążyło.
Nie wiedział, co zobaczy, gdy znów wbiegnie do jaskini. Modlił się tylko w duchu, by nie było za późno, by nie zobaczyć szczątków swojej
Matki. To co, na niego czekało… było jednak zadziwiające.
Aldona wciąż stała nad bezgłowym, wyssanym do ostatniej kropli krwi korpusem własnej córki. Naprzeciwko niej stała zaś
Mary – nieskrępowana i całkiem zdrowa. Podpierając się rękami na biodrach, kłóciła się z hrabiną w języku, którego
JD nie znał.
- Ekhele, doratte ne tepe! – warczała –
Igho Lilitum temere pe sectus.
- Me hette. – odparła hrabina –
Me hette, me deratte. Idiego te pasqelle? Ne?
- Tummago. Ascutio pro… Krwawa Mary urwała, spostrzegłszy
Ashforda. Jej oczy zrobiły się okrągłe ze strachu
. JD szybko zrozumiał czemu.
- On nie ma piętna – wysyczała
Aldona, a ostrze z jej dziwnej zbroi pomknęło w kierunku młodego Brujaha. Nim się zorientował, w jego brzuchu tkwił potworny kolec.
- Aaaaa! – krzyknął.
Dlaczego
Matka mu nie pomaga? Kolec wbijał się coraz głębiej. Usłyszał jakby z daleka słowa
Mary… - Sit tibi malum haeream dormientibus. – mówiła w jeszcze innym języku, który wykształcony potomek rozpoznał jako łacinę.
Kolejny kolec przebił bok
JD. Zagryzł wargi. Musi wytrwać…. Musi wytrwać w wierze… musi…
- Mater vult! – głos
Matki zadrżał, lecz nie przerwała inkantacji -
Sit veram redit. Mater transformat verum in voluntate et potestate voluntatis actus. Vade, et dormi: vagus. Donec eris revocabitur. Somnum!
Po tych słowach oblicze hrabiny zmieniło się. Cała mimika zniknęła. Twarz potwornej lalki nie zdradzała żadnych emocji, choć oczy wpatrywały się ze zdziwieniem w
Ashforda. - Zobacz, co zrobiłaś, Aldono! – krzyknęła
Mary – Z
abiłaś własną córkę! Nie odbieraj mi syna, błagam!
„Zabiłam… córkę?” – głos odezwał się w ich głowach. Oczy potwory skierowały się na bezgłowe ciało
Katariny.
„Kat… Katie... Katiuszka???”
Kolce wróciły do właścicielki, porzucając ofiarę. Ciało ledwo przytomnego
Ashforda upadło na ziemię. Hrabina opadła na kolana, gorączkowo obmacując martwą córkę.
Mary nie zamierzała jednak tracić czas na oglądanie tej rozdzierającej piersi sceny. Błyskawicznie znalazła się przy
JD. - Mówiłam, żebyś włączał – szepnęła z wyrzutem, po czym dodała łagodniej –
Wytrzymaj jeszcze chwilę.
Wyciągnęła karabelę i szybkim, bezlitosnym cięciem pozbawiła
Mścisława głowy. Dlaczego to zrobiła, skoro chciała go ratować?
- Nie udźwignę was obu – rzekła
Matka jakby czytając w myślach
JD.
Szybko wystukała kod aktywujący samodestrukcję kompleksu kopalni, po czym zarzuciła sobie ramię
JD przez szyję i podtrzymując go za zdrowy bok, uniosła odrobinę ponad ziemią. Po raz pierwszy młody Brujah miał możliwość poczuć prędkość, którą jest w stanie rozwinąć Archontka, korzystając z mocy Akceleracji. Dopiero teraz zrozumiał jak wolny on sam był, jak wiele jeszcze musi się nauczyć o mocy prędkości, bowiem teraz ledwo ogarniał przestrzeń, w której kobieta poruszała się niby wystrzelona strzała. Nie czekali na nikogo. Wypadłszy z kopalni,
Krwawa pomknęładalej w las.
Zatrzymali się dopiero po 2-3 kilometrach. Tutaj też ich uszu dobiegł odgłos potwornego wybuchu.
Książę nie żałował materiałów. Eksplozja była tak potężna, że spowodowała również zapadnięcie ziemi w promieniu kilkuset metrów. Drgania były odczuwalne nawet w miejscu, gdzie para Brujahów znajdowała się teraz.
Matka położyła swojego niesfornego potomka na mokrej od rosy trawie i spojrzała nań prawie czule.
- Dasz radę zabliźnić rany? Nie są zatrute. Ja swoją wygoiłam. Wiem, że nie chcesz mojej krwi, mogę Ci coś upolować, jeśli jesteś zbyt słaby…