Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2014, 15:14   #405
VIX
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Wieści o tym że spisano wersy o zdrajcy khazadów bardzo poruszyły Helvgrima. Gorsze jeszcze w tym to że jakiś człek tego dokonał w ludzkim piśmie i teraz ta wiedza mogła obiec cały świat. Przeklęci umgi i ich wścibskość. Jednak los odnalazł dociekliwego i nieposłusznego człeczynę, bo leżał on niczym zaschły wiór pod stołem stolarza... martwy od wielu lat, nawet teraz, po śmierci, widać było że uciekał on bedąc rannym. W sumie nic nowego, Sverrisson po synach i córkach Sigmara nie spodziewał się niczego innego.

Później była księga. Choć nikomu się nie chwalił tym syn Svergrima, to czytać ni pisać nie potrafił, zatem do księgi jak uczony się nie zabrał. Jednak gdy zobaczył kunsztowne wykonanie obwoluty, pięknie nakreślone znaki na stronnicach, złoty kruszec poświęcony na wzbogacenie dzieła, od razu wiadomym było że to najważniejsza księga Dwóch Szczytów. Jedno tylko roiło się w myślach Helva.

~ Niechaj tylko który chciwiec wyciągnie po nią ręke i zabrać zechce. To będzie miał o rękę mniej. ~ Było jasnym że co khazadzkie to należy do khazadów i tych prastarych tuneli. Do nikogo więcej.

Wtedy też Galvin począł odczytywać znaki z księgi, a Helv badał pomieszczenie wzdłuż ścian, szukał wyjścia, być może kolejnych drzwi. Bywało normalną praktyką by ukrywać tejemne komnaty w tajemnych komnatach. Rabusie i grabieżcy po odnalezieniu pierwszej sali nie szukali zwyczajnie dalej, a skarby prawdziwe mogły być w kolejnej komnacie. Tak robiono często w skarbcach królewskich, gdzie pięczęci były runiczne. Helv zatem rozglądał się uważnie na boki i słuchał co mówił i czytał Galvin.

~ Chociaż tyle dobrego że może chciwcy wystraszą się klątwy na księgę rzuconej. ~ Pomyślał Sverrisson i po następnych słowach piwowara spojrzał na niego gniewnie i rzucił w khazalidzie.

- Ah. Dobrze nie robisz że tym człeczynom i elfowi przeklętemu nasze sekrety zdradzasz. Co nasze to nasze. Teraz rozniosą to niczym zarazę po świecie. Co się stało to się nie odstanie jednak. - Wtedy też Sioban rzucił się na Galvina. Helv na ten czas krążył pod ścianami i gdy zerknął by ogarnąć sytuację Sioban leżał już dupą na zimnym kamieniu. Właściwie nic się nie stało wedle norm Helvgrima... może złoto kórym ozdobiono księge tak podziałało na szlachcica. To mogło być możliwe ale Sverrisson w to wątpił.

Znów to samo, Galvin począł mówić wszystko co dla uszu poza khazadzkimi nie było przeznaczone, jednak tym razem Helvgrim tylko machnął ręką i powiedział sobie w myślach. ~ Powiedz im wszystko. Teraz to bez różnicy i tak... nikt żywy ze strażnicy nie wyjdzie pewnie i tak.

Sverrisson podszedł do Siobana przy którym klęczała Laura i także się nachylił, złapał go za podbródek i spojrzał głęboko w oczy, wtedy szlachcic wspomniał o wrotach na górze. Helv puścił Siobana i wyjął flaszkę z gorzałką po czym podął ją rannemu człekowi.

- Masz. Pij! - Helvgrim wyprostował się i spojrzał na Galvina mówiąc w reikspielu. - Mówiłem że Wrota z Brązu kryją odpowiedź. Tam coś musi być. - Krasnolud odwrócił się i spojrzał na Laurę. - Duchy przodków przemawiają przez niego. Dajcie mu robić co uważa za słuszne. Nikt nikogo od przyszłości nie uchroni. - Khazad mówił o Siobanie rzecz jasna.

***

- Zgoda. Jeno dajcie mi chwilę krótką - Odpowiedział Helvgrim Wolfowi na propozycję zbadania Wrót z Brązu.

Sverrisson rozłożył swój koc, zaciągnął nań zasuszone jak pergamin ciało ludzkiego kronikarza. Podeszwą ciężkiego buciora zmiażdżył mu czaszkę. Zawinął zwłoki dokładnie w koc i zostawił je na krótką chwilę. Podszedł do Księgi Prawa i dotknął jej czołem po czym przytknął do niej usta symbolizując pocałunek.

Kilka uderzeń serca później zdjął toporem głowy martwych khazadów i ułożył je obok siebie. Źle by było gdyby wrócili martwi ale żywi po śmierci. Na koniec podszedł do koca w którym było ciało kronikarza i zarzucił je na plecy.

- On tu zostać nie może. - Helv kiwnął głową na worek z koca który miał na plecach. - Bywaj bracie. Pilnuj się i niechaj Hrungnor strzeże twej krwi. Gdy już wszyscy ruszyli a on szedł tym razem ostatni, odwrócił się jeszcze na schodach i przemówił do Galvina w khazalidzie.

- Kuzynie. Wiesz że nikt poza nami dwoma nie może żywy opuścić Strażnicy Dwóch Szczytów? - Z tą myślą zostawił Migmarsona. Z tą myślą Helvgrim wspinał się na schody i ciążyła mu ona bardziej niż ciało niesione w kocu, niż rany jakich doznał, nawet bardziej niż tęskonota za domem. To co miało się wydarzyć miało być straszne.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 01-04-2014 o 22:22.
VIX jest offline