Pełna czujność Axla się opłaciła. Po kilkunastu krokach w leśnym poszyciu odkrył płytkie wgłębienie rozmiaru leżącego człowieka, oczyszczone z większości gałązek i liści. Z kierunku ewentualnego pościgu było trudne do spostrzeżenia, gdyż chroniła je kępa krzewów. Co ciekawe, miejsce, w którym Magnus wpadł w pułapkę, było stamtąd doskonale widoczne, a zasięg - gdyby z wgłębienia wstał oszczepnik - idealny. Axel nie patrolował szlaków od wczoraj i wiedział, co napotkają, pchając się w głąb lasu. Tej zasadzki bandyci nie obsadzili, ale następne? Siedzieli tu co najmniej rok, stanowiska wyglądały na dobrze obmyślone i wykonane...nic dziwnego, że w otwartym polu źle walczyli. Stosowali inną taktykę.
Inni, podążający śladem strażnika dróg, ujrzeli to, co i on.
Do wioski przybyli późnym popołudniem. Zwiad, wydarzenia w wiosce...zostało im maksimum dwie godziny dziennego światła. W otwartym polu oni mieli przewagę, w lesie role się odwróciły. Jasne, byli Jakert i Pieter, doświadczeni leśni, Axel też by sobie poradził...ale ile czasu zajmowali się leśnym zbójowaniem? Taktykę znali z licznych opowieści - uderzyć z zasadzki i odskoczyć, nie dopuszczając do walki wręcz, i jeszcze raz, i jeszcze...ale bandyci znali ją z praktyki. Tak jak złodzieja łatwiej zabić niż złapać, tak i leśnych łatwiej rozbić niż znaleźć...
Gdzieś tu, w odległości może 30 - 40 kroków, w nierównym, krzaczastym terenie, w podobnym zagłębieniu, mógł się czaić bandyta z oszczepem, z widokiem na zasadzkę...jeden rzut i odskok, trasą, która naprowadzi na kolejnego bandytę lub pułapkę... ile takich stanowisk mogli nabudować przez rok? Przez dwa lata?
A jak powrócą do wioski...sołtys wyglądał na mądrego, nie będzie chciał zwady z książęcymi, pomoże. Ale co z dwoma rodzinami, których dzieci zostały porwane? Czy nie wpadną na pomysł wymiany duszy na duszę? Bandytom książęcych, a bandyci im dzieci? |