Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2014, 08:11   #16
cb
 
cb's Avatar
 
Reputacja: 1 cb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemu
- Odkopcie broń, ręce za głowę i w stronę ogniska. – Geoffrey dał krok w bok by wyjść z kręgu światła i ruchem orężnej broni ponaglił dzieciaków.- John… Dogadasz się z tymi co biegną? Wytłumaczysz im, że to my jesteśmy po stronie prawa?
- Spróbuję ale na wszelki wypadek trzymaj dzieciaki na muszce. Tak żeby oni to widzieli.
- Aye. - Geoffrey przestał wychodzić z kręgu światła i machnął na dzieciaki spluwą.
- Wszyscy w szereg, ręce za głowę, żadnych gwałtownych ruchów a to wszystko wyjaśnimy.
Po paru sekundach dodał, jakby trochę wbrew sobie. - Wiecie. Jeżeli faktycznie Wasi ojcowie byli normalnymi ludźmi to mogą jeszcze żyć. Ci którzy nas napadli mogli ich wziąć do niewoli a potem z lepszej, zdobycznej na nich broni zaatakować nas. Dlatego nie próbujcie nic głupiego, bo nikt nie chce by Wasi ojcowie tu wrócili i zastali Was z dziurą po mojej kuli. - Chłopcy wstali i wykonali polecenia rewolwerowca, tylko nieszczęsny dowódca wciąż stał w miejscu jak zamurowany. Jego broń leżała na stosie zebranym przez Daniela, więc dzieciak tylko kurczowo zaciskał pięści.
John w tym czasie zbliżył się do nadciągających od strony peronu postaci. Szedł pewnym, nonszalanckim krokiem zupełnie jakby był władcą tych tuneli. Gdy dzieliło go od nich już tylko kilka metrów ryknął – LAPD Stać! Lepiej żebyś to był ty Burns bo mamy do pogadania!
[i]- To ja Burns - zawołał starszawy mężczyzna machając do nich latarką - Co się tutaj dzieje?



- Burns tu John C. Williams. Chodź no tu. Od kiedy się w bandyterkę bawisz?
-Co Pan insynuuje? -Warknął przybierając minę nadąsanego arystokraty. - Chłopcy są tutaj jak najbardziej legalnie, zastępują ojców którzy bezprawnie opuścili posterunek. -Chwycił się pod boki i zadarł nos do góry - Polis przystało na naszą Feudalną proklamację i niewielki układ lenny.
- Kiedy to było? Jak wyglądali ci ludzie? – John zadając pytania skrócił dystans stając z przesłuchiwanym prawie nos w nos.
- Mieli spędzić 10 godzin na warcie zniknęli po około czterech, znaleźliśmy przy ognisku puste flaszki po bimbrze. Zgodnie z naszym prawem jeśli któryś z lenników porzuci swój obowiązek, jego najbliższa rodzina ma przejąc jego obowiązki. – spojrzał na dzieciaki i pozostałych członków drużyny - Wszystko legalnie. A jak wyglądali? No normalnie jak farmerzy - mieli dwa UMP z naszej zbrojowni i Garanta z lunetką. Swoją droga skąd macie te PM’y? – wskazał głową na karabinek trzymany przez Rothmana.

Daniel cały czas spokojnie przysłuchiwał się rozmowie chociaż to co słyszał coraz mniej mu się podobało. Czyżby - wspólnie z kompanami - ustrzelił dezerterów chcących się rozerwać? Szkoda, że mają dzieciaki, ale można powiedzieć, że był po stronie broniącej się…
- Te twoje pijusy próbowały bandyterki w tunelach. Zaczaili się na nas kawałek stąd. Jeśli chcesz możesz wysłać kogoś po ciała. Dzieciaki na razie zostają z nami jako gwarancja, że tak powiem. Poczekamy tu na resztę i pójdziemy sobie.
- CO?! – wrzasnął zaskoczony naczelnik i złapał się za głowę - No nie zupełni ich pojebało. Co za matoły. – Spojrzał na podróżnych - Panowie, nie róbmy tutaj przedstawienia w takim razie. Żadna gwarancja nie jest Wam potrzebna. Zapraszam na stację… oczywiście możecie zabrać swoją broń i zatrzymać te karabinki - jako gest naszej dobrej woli. Nie ma sensu siedzieć tu na polu. Pośle chłopaków po ciała i zobaczymy co i jak. Te głąby musiały się nachlać i pewno pomyślały, że ograbią kuriera z Polis i Glinę - ale to może porozmawiamy w środku, przy kielichu ?
Wiele nie myśląc brodacz poszedł w miejsce gdzie leżały karabinki dzieciaków. Zabezpieczył AK i pozwolił mu zawisnąć na zawieszeniu. Pistolety leżały poza wzrokiem naczelnika czy któregoś z bachorów toteż w najcięższym z nich wypiął magazynek i wpiął jeden ze swoich, który zdobył na polu walki - pusty. Mag trafił do plecaka, ale pistolety zabezpieczone Daniel zabrał ze sobą na rękach.
- Co z pistoletami dzieciaków? – zapytał patrząc to na gliniarza, to na naczelnika.
 
__________________
Pierwsza zasada przetrwania, nie daj się zabić.
Druga zasada przetrwania: To że masz paranoję nie znaczy, że oni nie chcą cię dopaść.
cb jest offline