Żeby użyć aktualnych kodów uwierzytelniających NSA musiał włamać się do ich serwera i odnaleźć przykładowe dane opisujące przeprowadzanie akcji wspólnie z siłami lokalnymi w Manhattanie. Oznaczało to kilka godzin pracy, jeżeli chciał to zrobić wprost. Kilkanaście, jeżeli chciał założyć kilka kont i zapętlić ich adresy przez szereg odniesień do serwerów w różnych punktach świata. Pozostawało pytanie, co w ramach stanu wojennego zrobi NSA, jeśli namierzy terrorystę włamującego się do jej utajnionych danych.
Inną opcją było włamanie do serwerów policji Manhattanu - a może nawet do Komendy Głównej NYCPD, na której szczeblu dochodziło zapewne do porozumień z agencjami federalnymi. To również wymagało czasu. I żołądka, w którym nie burczy w brzuchu. |