Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2014, 17:51   #41
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Rozdział V - Wypłynięcie

Rozdział V - Wypłynięcie

[ Mistrz ]
Pociąg jechał dalej na północ, mijając po drodze kilka przystanków. Kiedy wreszcie większość maszyn została wyładowana w postaci małych drużyn po drodze, głównie na granicy Kanady i USA - w Sweet Grass, Coutts i na lotnisku Ross International. Nie wiadomo dlaczego i nie, żeby was to szczególnie obchodziło.

Jedyną rzeczą jaką wam pozostała to dalej ukrywać się przed ochroną pociągu, szperać w poszukiwaniu czegoś przydatnego i zgłębiać wiedzę jaką wydarliście Mózgowi.

Godzinę temu minęliście przystanek oznaczony jako Milk River. Wygląda na to, że pociąg jedzie na północny zachód, zgodnie z drogą numer 4. A przynajmniej tak mówią dane i mapa którą Jason wydarł z pochwyconego przez CJ niewielkiego robota-szpiega.

[ Alan Eye ]
-... chyba coś poszło nie tak. Mieliśmy jechać na południe...
Mówię bardzo cicho, by nikt nas nie usłyszał:
- Jason, sprawdź jaka jaki jest ostatni przystanek?

[ Ramirez Rake ]
- Jesteśmy w czarnej dupie...

Drapię się po łysej głowie,

- Gdzie my kurwa jedziemy ?

[ Alan Eye ]
- Na pewno nie w Denver albo Phoenix...
Mruknąłem ironicznie.

[ Ramirez Rake ]
- A dorotka nie jest już w Kansas...

[ Alan Eye ]
- Ee... co..?
Powiedziałme, ale machnąłem w końcu ręką. Rozglądam się po okolicy

[ Ramirez Rake ]
- No czarnoksiężnik z Oz...

[ Alan Eye ]
- Smoke on the water...

[ Mistrz ]
Alan, rozejrzałeś się po potężnie rozległej okolicy, składającej się z ciasnego wagonu w którym znaleźliście ubrania. Przyjrzałeś się dokładnie nierównościom starego metalu oraz śladom jakiejś cieczy która musiała na nią bryznąć. Fascynujące.

- Lethbridge. - odparł Jason - Z tego co tu widać, Moloch zakłada tam nową bazę, opierając się o lokalne ośrodki przemysłu i większe budowle. Jedzie tam większość sił pacyfikacyjnych.

[ Ramirez Rake ]
- A gdzie to ? I gdzie najlepiej wysiadać ?

[ Alan Eye ]
- Mhm...
Odpowiedziałem, bowiem mi to dużo nie mówiło:
- Siły pacyfikacyjne? Spodziewa się jakiegoś zagrożenia na swoim terytorium?

[ Ramirez Rake ]
- Takiego jak wszędzie ? Moloch jest wszedzie nawet w nas.

[ Mistrz ]
- Tego nie wiem. Może jacyś mutanci, zwierzęta albo ludzie. Być może jeśli to ci ostatni, to udałoby nam się z nimi porozumieć.

[ Alan Eye ]
- Nadzieja umiera ostatnia. Trzeba będzie coś jeszcze skołować do żarcia...
Po chwili wysłuchałem słów Jasona, kiwając głową:
- Słyszałem plotki, że są ludzie, którzy sympatyzują z Molochem. Nie wiem jak to możliwe. Lecz jeśli tak- nie bądźmy tego tak pewni...

[ Ramirez Rake ]
- Alan w sumie... niech sympatyzują... beda mieli broń

[ Alan Eye ]
- Może i będą. Ale raczje nie będą się nią dzielili tak chętnie. Amunicją bardziej... szkoda, ze w innym tego słowa znaczeniu.
Spojrzałem jeszcze raz na Jasona:
- Możesz ściągnąć mapę obszaru?

[ Ramirez Rake ]
- pokażcie te mapy... trochę się na tym znam...

Kiedy będzie możliwość patrzę na mapy i staram sie czegoś z nich dowiedzieć.

[ Mistrz ]
- Nie mogę. Szpieg miał tylko mapę pociągu i informacje dotyczące przystanków. Musielibyśmy dostać się do jakiegoś terminala... stawiam miesięczny żołd na to, że jest gdzieś w lokomotywie. Na drugim końcu cholerstwa. Nie jesteśmy w stanie tam się przebić, tym bardziej z naszym... uzbrojeniem.

[ Ramirez Rake ]
- A tam spójrz na mój magiczny topór mocy!

[ Alan Eye ]
- Pozostało nam tylko czekać, albo czekać na kolejną okazję...
Niech szlag trafi Molocha i jego tajemnice:
- ... Rake, na miłość Jezusa Buddyjskiego, zlituj się i nie gadaj...

[ Ramirez Rake ]
- Nie znam tego pana to coś w stylu Manitou ? Dobra dobra, pożartowac nie wolno ?

[ Alan Eye ]
- Manitou...? Zadziwiasz mnie, Ramirez...
Powiedziałem, spogladając cały czas przez ramię Jasonowi co robi

[ Ramirez Rake ]
Śmieję się.

- Bo dziwny jest ten świat.

[ Mistrz ]
Minęło sporo czasu. Kolejnym przystankiem jest miasteczko czy też wieś Warner.

Tutaj, Moloch zdecydował się zainteresować tyłem swojego pociągu - niewątpliwie przyczynił się do tego brak raportu ze strony szpiega i odłączenie go od Sieci.

CJ, stojąca na czatach dwa wagony dalej, zauważyła robota który ma zamiar sprawdzić o co chodzi. Był to jakiś rodzaj androida, uzbrojony w coś co wygląda na Steyra ze skrzynką amunicji. Wersja HBAR.

[ Alan Eye ]
Sięgam po maczetę, robiąc młynek:
- Dlatego nienawidzę maszyn. Zawsze psują zabawę
Kiwam głową do pozostałych, by zajęli pozycje.

[ Mistrz ]
Przygotowaliście się na nadejście przeciwnika. Ten miał już wkroczyć do środka... ale tego nie zrobił.

Przez ściany i drzwi oddzielające wasz wagon od jego zaczął pruć gęstymi seriami ze swojego gnata. Słychać krzyki rannych. CJ oberwała. Jason także. Padają na podłogę, upuszczając z brzękiem swoją broń.

[ Alan Eye ]
Gdybym ja miał coś takiego...
Rozglądam się wokół siebie, biorąc pastucha Jasona do ręki. Kiwam do Ramireza:
- Zajmę go na chwilę, a ty go dobij...
Staram się rzucić swoim ostrzem w jego broń

[ Mistrz ]
Miecz pomknął w stronę wrogiej broni, wytrącając ją z rąk androida. Spluwa zagdakała jeszcze parę razy, znacząc okoliczne puste pudła oraz metaliczne cielsko robota. Ten próbuje podnieść ją, jednocześnie strzelając do was z pistoletu wbudowanego w nadgarstek. Na razie spudłował.

[ Alan Eye ]
Świetnie... tego mi było trzeba. Mając w ręce pastucha Jasona, staram się zzatakowac androida. Kiwam do Ramireza, by zrobił to samo.

[ Mistrz ]
Ramirez i Alan rzucili się na androida i trzasnęli go porządnie swoją bronią. Ten zamachnął się na nich szpikulcem z drugiej ręki, ale zniszczenia były już poczynione. Kolejna seria ataków i impulsy z elektrycznego pastucha wystarczyły, by przepalić CPU cholerstwa i unieruchomić go.

Porwaliście za swoje rzeczy oraz broń i garść zapasowej amunicji którą pozostawił po sobie android.

Pociąg zatrzymał się. Przez okna widać światła stacji Molocha w Warner. Rozpoczął się wyładunek... ponadto, rozległ się alarm w pociągu. Musieliście uciekać.

Wydostaliście się na tory i skorzystaliście z osłony wysokich, murowanych podestów by przekraść się dalej, w stronę wioski.

Ramirez

Uciekliście z peronu, a wkrótce potem ze stacji, zanim Moloch przeprowadził crackdown. Na teren jej i pociągu wreszcie wdarło się sporo bojowych maszyn, głównie Gladiatorów, androidów i Łowców. Was już tam nie było.

Skryliście się w jakiejś zrujnowanej szopie na narzędzia, nieco dalej na północ torów. Po lewej macie miasteczko Warner - posterunek Molocha.

Zauważyłeś, że Moloch już za granicą Montany i USA/Kanada zaczął się zmieniać. Widać znacznie niższą, dostosowaną do śniegu zabudowę, znacznie mniej walających się śmieci i kabli - które teraz pogrupowane są w duże, przezroczyste rury chroniące przez czynnikami zewnętrznymi.

Tutaj zaś zabudowa Molocha jest już znacznie przerzedzona i korzysta głównie ze starych ludzkich konstrukcji i kanalizacji. A dalej jest jeszcze rzadziej. Moloch nie zajmuje tutaj pól i lasów a jedynie drogi, mieściny i inne obiekty. I jakoś maszyn dużo mniej. To ważna informacja.

Kyle Redman

Żyjesz w Kanadzie już od dłuższego czasu, zapędzając się tam z powodu garści zleceń dla Łowcy. Część wypełniłeś. Części nie dało rady. Części jeszcze nie.

Wreszcie utknąłeś, zbyt blisko Molocha. Zbyt blisko posterunku w dawnym Warner. Na południe tylko więcej Stalowej Bestii, tylko Montana. Na wschód, przez przesmyk między enklawami dałoby się przedostać - w końcu tamtędy żeś lazł - ale to jest piekło. Bestia prowadzi tam wojnę BC, korzystając nie tylko z chemii, ale także z wirusów i bakterii rozprowadzanych na różne sposoby, głównie przez Mecha-mrówki.

Więc czekasz w swoim zamaskowanym szałasie jakiś kilometr na północ od Warner, niedaleko odrestaurowanych przez Molocha torów naziemnych i wybudowanych pod ziemią tuneli metra.

Czekasz na śmierć z głodu lub zimna. Albo na maszyny.

[ Ramirez Rake ]
- No nie gadajcie, że bedziemy popijać śnieg i mieszkać w kanałach ? Podróżować nocą aby nas nie zobaczyli... kurwa jak w jakimś filmie!

wzdycham.

- Trzeba jakoś się przekraść, to maszyny maja jakiś schemat patrolowania co nie ? Musimy wiac dalej i zdobyć broń. jakieś pomysły ?

[ Kyle Redman ]
Siedzę sobie na swoim legowisku i kontempluję widok, wyglądając co jakiś czas przez lufcik w szałasie.

-Zasrane maszyny. - mruczę cicho.

Sytuacja jest nieciekawa. Starając się zgarnąć ostatniego gambla posiałem lornetkę i nie mam jak porządnie obserwować okolicy. A to jest ważne.
Chwilę siedzę jeszcze na dupie, po czym zbieram swoje graty i pakuję do przerośniętego plecaka. Owijam się kocem oraz ubraniem kamuflującym. Wyruszam na patrol.
Pozytyw noszenia takiej torby na plerach to to że zawsze noszę dom ze sobą.
A kto wie co odkryję tym razem na patrolu. Może przepustkę na południe?

[ Mistrz ]
Ramirez

- Musimy spróbować, Ramirez ma rację. - dodał Alan.

CJ się nie odzywała. W ogóle cała ta przygoda zmieniła tą dziewczynę bardzo. U innych z was nie jest to aż tak widoczne. Alan jest osobą spokojną i introwertyczną z założenia, jako snajper. Jason skupił się na swojej wiedzy, jej zastosowaniach i pogłębianiu, by odpędzić rozpacz i miażdżące uczucie porażki. A Ty?

Jakiś dźwięk. Skrzypienie śniegu. Android? Gladiator? Nie. Trzaskałby radiowy język Sieci, szumiałaby mechanika. Oddech. Człowiek? Zwierzę?

Kyle

Opuściłeś swój szałas i zakradłeś się bliżej Warner, mijając po drodze znane sobie miejsca, gdzie Moloch rozstawił swoje czujki. Być może tym razem los uśmiechnąłby się do Ciebie, ale wiesz, że to próżne nadzieje. Zginiesz pośród skutego lodem pustkowia Kanady.

Podczas zakradania się pod zdezelowaną szopę którą już dawno temu opierdoliłeś z fantów, usłyszałeś w środku jakieś głosy. Ludzkie głosy.

[ Ramirez Rake ]
A ja zachowuje się jak skończony dureń, prawie jak wtedy gdy przepisałem kase w Vegas...

- Cisza - syknąłem sięgając po topór - ani słowa.

Zakradam się w stronę okna i ostrożnie wyglądam na zewnątrz.

[ Kyle Redman ]
Natychmiast zatrzymałem się. Rozejrzałem powoli po okolicy, po czym przyłożyłem większą staranność do tych podchodów, aby móc usłyszeć głosy.
Moloch czasem wykorzystuje ludzi do swoich celów.
A może to więźniowie? Sprowadził tutaj paru ludzi do swoich eksperymentów? Albo na przerobienie na coś?
A może w ogóle to tylko podpucha i chce mnie schwytać? Tylko czemu by zbierał całą grupkę ludzi, a nie wysłał paru Łowców czy co.
"Zasrane maszyny" pomysłałem zakradając się pod ścianę szopy, aby przysłuchać się bardziej rozmowie.

[ Mistrz ]
Ramirez / Kyle

Obaj zbliżyliście się do cienkiej, zbutwiałej ścianki szopy. Widzicie jakieś zarysy swoich sylwetek po obu stronach.

[ Ramirez Rake ]
Wskazuję towarzyszom drzwi i kiwam głową. może zrozumieją, że chodzi mi aby ktoś zakradł się od wyjścia. Dalej milczę.

[ Kyle Redman ]
Karabinek traperski? Nieee... Jeżeli chybię to nie będę miał czasu uciekać i się bronić, jeżeli to roboty.
Powoli sięgnąłem ręką po swój topór. Przedni gambel. Zleceniodawca wykitował zanim go dostarczyłem, więc zachowałem sobie. Porządna broń zrobiona z wysokogatunkowej stali.
Powoli zmierzam wzdłóż ściany, starając się zejść z pola widzenia. Powoli powolutku.

[ Mistrz ]
Przemieszczacie się obaj wzdłuż ściany, nie dając się zgubić nawzajem. Za dużo wśród tych desek jest szpar by było inaczej.

Z dwóch stron, zza rogów szopy wypadło dwóch ludzi zakutanych w jakieś podarte, przemoczone od kolan w dół łachmany. Jeden dzierży trzaskający od energii elektryczny pastuch i długi nóż, drugi dzierży miecz. Zatrzymali się w pół kroku.

- Człowiek? Mów, bo zabiję!

[ Ramirez Rake ]
No i to sie nazywa praca grupowa. Wychodzę z bundyku opieram topór o ramię.

- Gadaj kim jesteś, kto Cię wysłał i co tu kurwa robisz, tylko szybciutko.

[ Kyle Redman ]
- Ludzie? - zawołałem cicho zaskoczony - Ja, tak, człowiek.
Spojrzałem szybko na każdego z osobna. Nie opuszczam broni.
- Jestem Łowcą. To powinno wam wszystko wyjaśnić.

[ Ramirez Rake ]
- Może, ale jak dla mnie to za mało. Coś więcej ?

Opuszam topór w dół.

[ Kyle Redman ]
- Powiedzmy że wdepnąłem za głęboko w terytorium Wujka Molocha i mam problem z wyjściem stąd.

Powoli opuszczam topór.

[ Ramirez Rake ]
- To ja mam propozycję. Nie zabijemy Cię teraz i razem postaramy się wyjść z tego mroźnego, krowiego placka zwanego Kanadą, co Ty na to ?

[ Kyle Redman ]
- Umowa brzmi uczciwie.

Nagle podniosłem broń.

- Dokończ prowiedzenie: Stół z powy...?

[ Ramirez Rake ]
Unoszę brwi.

- Stół bez nóg kurwa jego mać, jakie to ma znaczenie ? Upierdoliłem mu nogi toporem, pasuje ?

Robię minę tzw. wioskowego debila.

[ Kyle Redman ]
- Moloch raczej olałby coś takiego jak powiedzonka. Łatwy sposób na rozpoznanie cyborga.

[ Ramirez Rake ]
- Stół po-wy-ła-my-wa-nymi nogami - powiedziałem powoli - zadowolony ?

[ Mistrz ]
Dołączyła ostatnia osoba w łachmanach. Niższa od pozostałych i nieco wątlejsza, o kobiecej figurze, dość wyraźnej mimo ubioru.

Bystre oko Łowcy od razu spostrzegło, że ma bardzo dziwne oczy. Wprawdzie źrenice miała normalne, białka także (tyle, że te były nieco węższe niż u normalnego człowieka, ustępując pola szerszej tęczówce, ponadto były śnieżnobiałe, bez żadnej skazy), to już tęczówki miała całkiem odjechane - czarne, prawie tak jak źrenica, na którym były jarzące się pomarańczą fragmenty jakiegoś okrągłego symbolu lub wzoru. Oczy cyborga.

[ Kyle Redman ]
Cenny gambel...
Kurwa! Co z tego że cenny gambel jak to jebany cyborg!
Chciałem podejść, ale zatrzymałem się w pół kroku.
Cyborg. Kurwa, cyborg.
Zacząłem się cofać powoli, jakbym wycofywał się przed dzikim zwierzem, patrząc cały czas na kobietę.
-O kurwa... o kurwa... zasrane cyborgi...

[ Ramirez Rake ]
- Sam jesteś zasrany cybor, znajoma miała operacje i jej wstawili takie cacko.

Odpowiadam jakby nigdy nic, ściskam jednak mocniej trzonek topora i szykuję się do skoku.

- Taka fajna zabawka.

[ Kyle Redman ]
Cyborgi. Nie zwieję im. Więc pozostaje tylko jedno. Nie dorwą mnie.
Chwyciłem mocniej topór i obróciłem go do ciosu na siebie samego.
Niestety stracę parę sekund na zbieranie się w sobie ale chuj. Nie dorwą mnie.
-Nie dorwiecie mojej mózgownicy... - warknąłem.

[ Mistrz ]
- Opanujcie się! Zostaliśmy porwani przez Molocha... jestem Jason. To jest Alan, ten wygadany to Ramirez, a nasza towarzyszka z uroczymi oczami to CJ. Byliśmy żołnierzami Posterunku w bitwie o Denver! Moloch rozbił nasz konwój w Brighton i... zabrał nas do swego serca. Do Montany. Uciekliśmy mu.

[ Ramirez Rake ]
- Aż sie kurwa kurzyło. Są jednak pamiątki.

Potrząsam łysą głową. Nie obchodzi mnie czy ten facet sam sie zabije... bądą fanty.

- Wiesz możesz sie chlasnąć. Bedziemy mieli chociaż gamble, co nie Alan ?

[ Kyle Redman ]
Pierdolę.
Za miękką mam rurę na samowyeliminowanie się.
-Kurwa... - opuszczam topór - Za miękki jestem na to...
Patrzę po nich ze zrezygnowaną miną.
-Nazywam się Kyle. Kyle Redman i obojętnie czy jesteście cyborgami Molocha czy też po prostu macie farta, szanse ucieczki stąd są prawie równe zeru.

[ Mistrz ]
- Pieprzysz. Wystarczy, że znajdziemy nasz... jakiś... ekwipunek, tak jak to. - powiedział Alan, pokazując zdobyczny Steyr AUG HBAR ze skrzynką amunicji 5,56 - A czego nie znajdziemy, to sami se sklecimy.

[ Ramirez Rake ]
- Brawo kurwa, odkryłeś ameryke! Nie mówmy o rzeczach oczywistych. Masz jakąś melinę ? ooo własnie spluwy...

[ Kyle Redman ]
- Mam swój szałas... trochę dalej. Mały, ale jakbyśmy się ścieśnili to się zmieścimy i będzie cieplej.

Jak na pomioty Molocha za dużo klną. Przekonuję się powoli co do nich.

-A sprzęt? Wszystko co mam mieści się w plecaku, a jest tego bardzo mało i nie jest to broń.

[ Ramirez Rake ]
- No to kicha... nie ma tu nic ? Żadnych mutków do zarżnięcia i ograbienia ? Złomu aby sklecić ?

[ CJ_ ]
- To jesteś nieziemsko przygotowany, jak na tak daleką wycieczę od domu. - odparła CJ w stronę Kyle'a.

[ Ramirez Rake ]
- Lepiej niż my słonko...

[ CJ_ ]
Cj popatrzyła tylko krzywo na Ramireza. Nie miała ochoty mówić. Na nic nie miała ochoty. Rozglądała się tylko co jakiś czas uważnie po okolicy.

[ Kyle Redman ]
- Powiedzmy że zapasy się kończą od jakiegoś czasu - odparłem krzywo się uśmiechając - Jeżeli chcecie sprzęt to tylko patrosząc maszynki. Więcej tutaj sprzętu nie uświadczysz.

[ CJ_ ]
- Podobają ci się moje oczy, co? - odparła ni z tąd, ni z ową do Kyle'a.

[ Ramirez Rake ]
- Duchy zdecydowanie nie są po naszej stronie... a wode ognistą masz ?

[ Kyle Redman ]
Wskazałem jeden z budynków.

-Jak wyrwiesz Molochowi spirytus techniczny to będziesz miał. Piję tylko wodę.

Spojrzałem na posiadaczkę niezwykłych oczu.

-To niejednoznacznie pytanie dla kogoś z mojej profesji...

[ CJ_ ]
- Ile byś za nie zgarnął, hę?
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline