Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2014, 22:22   #55
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Góry Himalaya

[ Mistrz ]
- Nie moja. To zielona o inna lico. Kurwie. Przybywajom z zachoda. Z Mrocznych Ziem. Gobliny, Orkowie, Czarni Orkowie. Złe, złe zielone. Nie trzymajom z Ogrami i nikim. W ich głupich łbach jeno tylko bitka.

Schwarz zastanowił się nad słowami Ragniego.

- Roześlę wici do tutejszych górali. Być może uda nam się zawiązać jakiś sojusz przeciwko orkom i nomadom. Nie możemy pozwolić, by te skurwiele odebrały nam naszą nagrodę sprzed nosa.

[ Ragni ]
-Jeszcze.... możemy spróbować fortelu i napuścić orków na nomadów. Nakopią do dupy amirowi, ale też to podwyższy ich morale. Najchętniej to bym właśnie spuścił im na łeb lawinę. Jeżeli zablokujemy sobie ścieżkę, to trudno. Odblokujemy. Ważne aby drani powstrzymać.

[ Njambe NGoma ]
Kiwam głową.

- Dziwny ten lud. Walka? Po co? Dla ziemi? Dla jedzenia? Dla młodych? Nie widzę sensu. Jak nie ma sensu to jest groźne.

Macham gwałtownie rękoma.

- Nie nie. Żadne lawiny. Ja mieć... złe przeczucie.

[ Ragni ]
-To upierdolić orkom herszta, aby się między sobą tłukli, zaś nomadom zrobić jakąś niespodziankę typu zasadzka.

[ Njambe NGoma ]
- My musieć się śpieszyć. Jeśli chcieć zatrzymać nomada. Może przewodnicy znać jakieś skróty? Tajemne ścieżki. Wszędzie są. Nawet na sawannie gdy równina jak okiem sięgnąć, są ukryte ścieżki.

[ Ragni ]
-Problem w tym że tajemnymi ścieżkami nie może podążać armia. Tylko mała grupa może sprawnie się nimi przemieszczać.

[ Njambe NGoma ]
- Ndiya - skinąłem głową - małe grupki. Zaskoczenie. Mord po zmroku. Krew na nożach. Trupy nad ranem. A zbielałe czaszki powitają podróżników.

[ Mistrz ]
- Mała grupa mogłaby też dostać się do tej siedziby bożka. - odparł Halldor - Zdobyć łup i powalić tych, którzy ośmielą się stanąć naprzeciw nas. Armia może w tym czasie powstrzymać wrogów.

[ Njambe NGoma ]
- Ndiya!

Na potwierdzenie podskakuję kilkakrotnie uderzając w bębenek. TAM-TAMTAM-TAM-TAMTAMTAM.

- Mądrość i przeczucie. Siła w ramionach i ogień w sercu. A wrogom zimne ostrze.

[ Ragni ]
-Da da da daaaam! - zarzekłem - Tylko musimy wybrać najlepszych do tej roboty.
Przyłączyłem się do tańca szamana wystukując rytm na naramienniku z czaszki ogra.

[ Mistrz ]
Schwarz i Halldor spoglądają na was jak na idiotów. Kapitan chrząknął.

- Myślę, że można wysłać z wami Asurów i Norsmenów. Gomog i Kmix zostają ze mną. Muszę dowodzić tą armią podczas walki z zielonoskórymi i nomadami. Tylko nie rozkradnijcie światyni beze mnie!

[ Ragni ]
-O taak...
Uklęknąłem na jedno kolano i zgiąłem gwałtownie łapsko z zaciśniętą pięścią w geście zwycięstwa.
-Jeżeli dotrzemy przed nimi to zaufaj mi natrafią na tak dobrze umocniony korytarz, że nawet gdyby było ich dwustu kontra my to nie mają z nami szans!

[ Njambe NGoma ]
- Ndiya. Więc idźmy. Niech ludzie gór znajdą nam drogę. Przodkowie chcą zobaczyć świątynię. Hmmm... wy mieć jakieś skóry na mnie?

[ Mistrz ]
- My Norsmeni zawsze mamy garść zapasowych futer. - odparł Halldor i przywołał jednego ze swoich ludzi. Już wkrótce, NGoma otrzymał futrzane okrycie. Śmierdziało, ale bardzo dobrze grzało.

Wkrótce, ruszyliście w kilkanaście osób. Najstarszy z towarzyszących wam górali, siwowłosy starzec o imieniu Rahiva, poprowadził was przez tajemne ścieżki. Zmuszeni byliście brnąć przez starodawne mosty grożące zawaleniem, wspinać się po linach po prawie pionowych skałach i pokonać setki zdradliwych stopni ciosanych w litej skale góry.

Na szczęście nie straciliście nikogo. W południe tego dnia, po kilku godzinach znoju, trafiliście na wielką, pokrytą głębokim śniegiem skalną półkę - a w zasadzie przedpole potężnej, kutej w skale świątyni zachęcającej wielkimi, rozpalonymi żarnikami. Czyżby ktoś tutaj mieszkał?

Nie było żadnego śladu, by ktoś tutaj przychodził.

[ Ragni ]
-Czyżby świątynia była zamieszkała? - zastanawiam się na głos, przyglądając podłożu.
Żadnych śladów. Podejrzane.
-A może to magia?

[ Njambe NGoma ]
Zamykam oczy i wdycham powietrze. Nasłuchuję głosów Umbry.

- Duchy tu słabe. Albo śpią.

Przestępuję z nogi na nogę. Głęboki śnieg nie należy do najlepszego podłoża po jakim mi przyszło chodzić. Wtulam się bardziej w futra.

- Idźmy. Nie ma co stać. Ty pierwszy.

[ Ragni ]
Skinąłem głową.
-Teraz wszyscy, ostrożnie. Nie wiadomo co też możemy tam znaleźć i jakie pułapki mogą tam być. No i ważne... jeżeli ktoś nam wjedzie na ogon z naszych wrogów, formacja jest taka: w korytarzu mur z tarcz i ostrzeliwujemy się z łuków, jasne?

[ Njambe NGoma ]
Idę za Ragnim

[ Mistrz ]
Zbliżyliście się do wielkich wrót świątyni, gdy okazało się, że te zostały siłą rozwarte na tyle, by spore istoty mogły się przez nie prześlizgnąć. W środku słychać odgłosy walki.

Zanim zdążyliście tam wejść, wpadliście w zasadzkę zielonoskórych, którzy wypadli dosłownie zza skał i spod śniegu. Wy wkroczyliście już do środka, zostawiając za sobą część ludzi.

Zostaliście otoczeni w przejściu przez zielonych z zewnątrz i od wewnątrz, od strony wielkiego hallu pełnego filarów i żarników. Wszędzie toczyły się walki między ludźmi a goblinoidami. Jak się okazuje, świątynię zamieszkują jacyś mnisi, którzy teraz jej bronią przed napastnikami.

[ Njambe NGoma ]
Szczerzę zęby.

- Małe zielone ludki... Poczujcie ból!

Zsyłam na dziwnego skakuna i jego jeźdzcę duchy bólu. Sam zaś miotam włócznią w drugiego goblina.

[ Ragni ]
Dobyłem natychmiast tarczy i buławy.
Zielonoskórzy...
Orkowie.
Plugawa rasa która z lubością napada na krasnoludzkie włości niszcząc, paląc i szabrując.
Jak ja ich nienawidzę. Jak ja ich nienawidzę...
-RAAAAAAAGH!! Baruk Khazad! Khazad ai-menu!
Ruszyłem do walki z orkiem rębaczem.

[ Mistrz ]
Na goblińskiego jeźdźca i jego "wierzchowca" opadły straszliwe Duchy Bólu, powodując istną masakrę - duchy natychmiast sprawiły, że ciała obu zielonoskórych zaczęły zwijać się w śmiertelnych spazmach i sczezły marnie (Zębacz - 11, Nocny Goblin/Zębaczowy Skakun - 8).

Ragni rzucił się na jednego z orków, waląc go buławą w rękę (7). Halldor rzucił się na goblina, tnąc zdobycznym jataganem (7). W odpowiedzi, posypały się na was strzały i dzidy zielonych. Jednak, dopiero cios włócznią wymierzony w Halldora miał szanse trafić - i zrobił to potężnie, tnąc grotem twarz Norsmena (4).

Ork na dziku zaszarżował na NGomę, roztrącając wszystkich po drodze. Ebon cudem uniknął szabel rozjuszonego zwierza oraz grotu włóczni. Ranny rębacz natomiast trzasnął siekaczem w tarczę krasnoluda.

Halldor zawył z wściekłości i ciął swoją szeroką szablą dwa razy, jednakże zwinny goblin, mimo poniesionej rany, uniknął obu ataków.

[ Ragni ]
Masz gnoju. Udław się! Udław się po stokroć ty i twoi plugawi bracia!
Wymierzyłem w orkowi cios w mordę.
Niech zobaczy co myślą o nim krasnoludzie.

[ Njambe NGoma ]
- AAAAAAAAAAIIIIIIIIIIIIIII!!!!!!!!!!

Rozpalam w oczach zielonkawy płomień. Niech przybierze na sile. Wyję miotając w jeźdźca warchlaka ogniem zemsty. Zaraz potem poprawiam uderzeniem Sztandaru. Niechaj szczeźnie dzięki mojemu voodoo.

[ Mistrz ]
Ragni, grzmotnąłeś orka w łeb, o mały włos nie kończąc jego żywota (4).

W tym czasie, płomienie duchów ogarnęły rękę jeźdźca. Zaraz potem nadszedł też cios tasakiem (3, 7). Ork aż ryknął z bólu.

Halldor zbił cios włóczni goblina swą tarczą. Strzały łuczników śmigają obok was. Rębacz, dzik i jeździec atakują - jednakże także tą turę wybroniliście się całkiem.

Na Halldora rzucił się z flanki zupełnie nowy przeciwnik - Nocny Goblin, miotający się w szalonych spazmach, wirujący wokół siebie wielką żelazną kulę na łańcuchu. Fanatyk jadący na grzybkach Szalonego Kapelusznika.

Halldor ledwo co uchylił się przed kulą. Ściął szybkim ciosem łeb goblińskiemu włócznikowi i zamierzył się drugim cięciem na fanatyka, pudłując.

[ Njambe NGoma ]
Nie wygaszam ognia. Spalam orka i zamierzam się Sztandarem na dzika. Staram się nie wejść w zasięg jego kłów.

- Wracaj do krainy wiecznych łowów głupie zwierzę! - wołam w narzeczu Ebonów - Pij krew na mej broni!

[ Ragni ]
-Zdychaj! Zdychaj!
Wyprowadziłem kolejny atak, mając nadzieję w końcu zatłuc cholernego orka i ruszyć na następnego.

[ Mistrz ]
NGoma spopielił orczego jeźdźca swoim vodou i ciął tasakiem poparzonego dzika (6). Zaraz potem Ragni rozbił czaszkę orczemu rębaczowi i rzucił się na stojącego obok łucznika, bijąc go w klatkę piersiową (5).

Orczy łucznik dobył siekacza i ciął Ragniego, lecz ten sparował cios swoją tarczą. Kolejna strzała przemknęła nad krasnoludzkim uchem.

Fanatyk trzasnął kulą w płytki podłogi pod Halldorem, a Olbrzymi Dzik bezskutecznie próbował stratować szamana. W odpowiedzi, Norsmen ciął goblina solidnie po łbie (6).

[ Njambe NGoma ]
Tnę raz jeszcze to biedne zwierzę. Niechaj jego duch odejdzie ku bezpieczniejszemu miejscu.

[ Ragni ]
-WPIERDOOOOOOL!
Wyprowadziłem na orka dwa solidne ciosy Prawodawcą.

[ Mistrz ]
Dzik okazał się być wyjątkowo odporny na ciosy (8). Mimo iż chwiał się na nogach, to nadal się trzymał. W tym czasie Ragni grzmotnął orka w łeb (6).

Tym razem wrogowie okazali się być efektywni. Wprawdzie siekacz zatrzymał się na obręczy krasnoludzkiej tarczy, to ten sam krzat dostał w plecy celną strzałą - która z brzękiem kolczugi odbiła się i upadła. Mimo to, ból pozostał i na pewno powstanie w tym miejscu siniak.

Dzik tym razem zahaczył swojego oponenta w amoku, rozcinając mu skórę na boku (1). Fanatyk grzmotnął zaś solidnie swą kulą Halldora w rękę (3). Wściekły Nors odciął się dosłownie, przynosząc ulgę ramionom fanatyka od ciężaru głowy.

[ Njambe NGoma ]
- HUHA! - Krzyczę - Walczysz do końca!

Uderzam ostatecznie. Raz a dobrze. Nie zastanawiając się więcej posyłam duchy bólu w ostatniego łucznika.

[ Ragni ]
-ŁUPS!
Wykonałem prosty, absolutnie pozbawiony finezji cios w łucznika, po czym ruszyłem na ostatniego z orasów.

[ Mistrz ]
Orczy łucznik skonał ze strzaskanymi żebrami. Krasnolud doskoczył do drugiego, który w międzyczasie porzucił łuk na rzecz siekacza.

NGoma urąbał przednią nogę dzika który wreszcie raczył odejść z tego świata. Spróbował wykorzystać swe vodou by okryć ostatniego wroga Duchami Bólu, jednakże złe vizuki przeklęły go i wystawiły na Wizje Chaosu.

Ork zaatakował siekaczem krasnoluda, który przyjął cios na tarczę. Na biodro zielonoskórego opadł w chwilę potem cios szablicy Fridrikssona (7).

[ Ragni ]
-Czas kończyć...
Odepchnałem orka ciosem tarczą, aby mieć miejsce, po czym zaatakowałem go z wyskoku.

[ Njambe NGoma ]
Padam na kolana trzymając się za głowę. Błądzę błędnym wzrokiem po całym pomieszczeniu wyjąc na przemian cicho i przerażająco głośno. Me oczy bowiem znalazły się w Umbrze bez ciała, a źrenice zwróciły się do siebie. Zajrzałem wgłąb swoje duszy, a dusza zajrzała we mnie i nim zdążyłem mrugnąć nieistniejącą powieką znalazłem się na omiatanej kolorowymi wiatrami pustynii, gdzie króluje brak porządku. Pustynia ta jednak nie była pustynią. Nie było tam bowiem piasku - jego miejsce zajął obłęd. Po obłędzie kroczyły zaś demony.
Trwało to dłuższą chwilę dla moich towarzyszy. Ja jednak spędziłem tam 44 dni, 44 godziny i 44 klepsydry. Wszystko bowiem zostało wyryte w mojej duszy.

[ Mistrz ]
Ragni, ork padł, uderzony mocno tarczą w korpus i buzdyganem w rękę. Dla pewności, Halldor jeszcze odrąbał mu jego plugawy łeb.

Walki dobiegły końca. Większość mnichów nie żyła lub dogorywała. Pochlastaliście jeszcze paru ostatnich goblinoidów z pomocą waszych ludzi, którzy oczyścili już przedpole świątyni.

Po głębszym spenetrowaniu odnaleźliście sanktuarium Vishvakarmana. Jest zapieczętowane. Halldor wspomniał o tym, by wysłać kogoś do Schwarza... albo ruszyć na bitwę, zostawiając tutaj straże.

Wtem jakaś dziwaczna, plugawa magiczna moc opadła na waszych towarzyszy, mrożąc ich w miejscu. Na środku hallu objawił się wam paskudny Pomniejszy Demon Chaosu - a przez teraz szerzej otwarte podmuchem wiatru wrota wjechało na koniach trzech Indów obnoszących się otwarcie z symbolami złej bogini Kali oraz Chaosu.

Poznajecie ich. To zbiegli liderzy kultu Kali z Tripuri.

- Precz! Sanktuarium Vishvakarmana jest nasze! Demonie, zabij ich! - krzyknął osobnik dzierżący kostur i otaczający siebie magią duchów. Wielki Szaman. Główny wódz i być może założyciel kultu Kali. - Kali dostanie swą nagrodę a my zakończymy pokutę umazani w waszej krwi!

[ Ragni ]
-Raczej zakończycie pokutę z własnymi chujami wciśniętymi głęboko we własne gardziele, chaośnickie wypierdki!
Odwarknąłem ruszając na demona w szaleńczej szarży.

[ Njambe NGoma ]
- Ha! Widziałem Ciebie - wskazuję długim palcem na wielkiego szamana - Papa Legba mówić, że ja zabrać twoja dusza! Ha ha! MUAHAHAHAHAhAHAHA

Wybucham szaleńczym śmiechem stawiając przed sobą znak strażniczy przyjaznych mi vizuki. Niech zaczną się zbierać i krążyć wokół. By je zwabić sięgam do sakiewki po ususzoną gałkę oczną.

[ Mistrz ]
Ragni zaszarżował na demona, który został wręcz sparaliżowany nagłą erupcją mocy Prawodawcy w formie świetlistej aury. Wystarczył jeden cios, by odesłać wrzeszczącego z bólu i strachu pomiota wprost w Domenę Chaosu.

NGoma wyrysował pod sobą znak strażniczy. Halldor chybił strzałą z łuku. Wielki Szaman wstrzymał swego wierzchowca i otoczył siebie aurą ochronnej magii duchów.

Pozostali dwaj ruszyli do przodu. Szef armii Tripuri wystrzelił z kuszy w Halldora, pudłując o włos. Szef straży zaszarżował na Ragniego, stukając kopytami konia o marmur posadzki. Strażnik Gór jednak słynął ze swej szybkości i przeturlał się po podłodze z dala od kopyt i wekiery wrogów.

Halldor porzucił łuk na rzecz tarczy i jatagana. Zaszarżował i chlasnął ostrzem konia strażnika (10).

[ Ragni ]
-Gdzie są teraz wasi bogowie?
Zwróciłem się do przeciwnika który śmiał tak bezczelnie spróbować mnie rozjchać.
Dwa ataki poleciały w jeźdźca (zapewne po nogach). Jak w końcu cwaniak będzie unikał na koniu?

[ Njambe NGoma ]
Przestaję się śmiać i patrzę złośliwie na szamana.

- No... - zwracam się do uwięzionego w duchowej sakwie kapłana Kali - przysłużysz się w końcu padlino... Twój opiekun uważa że jego voodoo być lepsze niż moje? MYLI SIĘ! Również otaczam się zaklęciem ochronnym. Wiara w moją moc zapewni mi zwycięstwo.

[ Mistrz ]
Jeździec sparował swoim buzdyganem cios Prawodawcy. Przynajmniej ten pierwszy. Drugi bowiem trzasnął go po nodze (6).

NGoma otoczył się podobnym zaklęciem ochronnym co magus Kali. Ten wściekł się i spróbował spopielić Ragniego Ogniem Zemsty - na szczęście, spopielił mu jedynie futrzaną narzutę. Ponadto jego kapryśni bogowie zdecydowali się go ukarać Nienaturalną Aurą która natychmiast spłoszyła jego wierzchowca oraz rumaka jego towarzysza, którzy próbowali teraz je opanować.

Halldor ciął dwa razy szablicą. Jeden cios nie przebił końskich ladrów, drugi natomiast okazał się morderczy (8), urąbując tylną nogę zwierza i posyłając strażnika na klepisko.

[ Njambe NGoma ]
Ujmuję pewniej włócznię i miotam ją w stronę szamana. Zaraz potem wchodzę do Umbry, znikając z tego świata z opętańczym śmiechem. Niedawno widziałem pustkowia chaosu. Uwolniło to ukryte pokłady szaleństwa...

[ Ragni ]
-Jest twój, Norsmenie.
Wykonałem nadkrasnoludzko szybki zwrót i z prędkością wystrzału z armaty i z podobnym impetem rzuciłem się na wrogiego szamana, uderzając jednak nie w niego, a w jego spanikowane zwierze. Ugodzone powinno jeszcze bardziej się rozszaleć i utrudnić przeciwnikowi używanie czarów.

[ Mistrz ]
Ragni, uderzyłeś pędzącego wierzchowca w głowę (7). To musiało boleć. NGoma cisnął w szamana włócznią, zachaczając grotem o jego bok (2).

Najmita opanował swojego rumaka i zaszarżował na krasnoluda z mieczem, tnąc ostro przez łeb (3).

Wielki Szaman bezskutecznie próbował opanować swojego konia. Natomiast strażnik zerwał się z ziemi i próbował uderzyć Halldora, lecz ten bez problemu uniknął ciosu i sam ciął szablą - chybiając.

[ Ragni ]
-Hej ho!
Skrzywiłem się od ciosu mieczem w łeb, ale to mnie nie powstrzyma przed wyeliminowaniem cholernego czarownika.
Wykorzystując zamieszanie wymierzyłem dwa ciosy w szamana.

[ Njambe NGoma ]
Podchodzę w Umbrze do Szamana i skaczę na niego gdy ten się szamocze z koniec zarzucając na jego szyję eteryczną pętlę [Uścisk Śmierci]. Syczę przy tym głosem duchów...

- Teraz będziesz się wić robaku Kali. A Papa Legba wyrucha twą Panią.

Słowa zaczerpinięte z portowych karczem w Marienburgu z pewnością wzbogaciły mój język.

[ Mistrz ]
Szaman próbował zbić ciosy Ragniego, daremnie (9, 4). Jego nogi zostały dosłownie zgruchotane. NGoma zakradł się za przeklętego czarorzucia, jednakże jego vodou chroniło go przed dowolnymi czarami czy duchami.

Przeciwnicy atakowali was za pomocą zaklęć, wierzchowców i broni - wytrwaliście mimo przeciwności. Halldor w odpowiedzi wbił prawie całe ostrze jataganu w klatę strażnika (15), kończąc jego żywot. Wyrwał ostrze z trupa i doskoczył do kolejnego wroga.

[ Ragni ]
-JEB!
Huknąłem głośno przywalając kolejne dwa razy szamanowi, który jeszcze długo nie pożyje najwyraźniej.

[ Njambe NGoma ]
- AWRRRR!

Odwracam się w stronę zbrojnego osłaniającego szamana. Na niego zarzucam pętlę prosząc wcześniej duchy o wsparcie [Uścisk Śmierci + splatanie magii]

[ Mistrz ]
Prawodawca strzaskał kolano i biodro Wielkiego Szamana, kończąc jego żywot szybko i boleśnie. Wierzchowiec rzucił się do ucieczki.

Mroczna magia opuściła hall. Zdezorientowani przez chwilę Asurowie i Norsmeni szybko się ogarnęli i posłali chmarę strzał. Większość trafiła uciekającego konia i jadącego na nim trupa. Zdychający wierzchowiec rozwalił się na podłodze.

NGoma zebrał moc, dopadając ostatniego żywego wyznawcę Kali i zaczął go dusić duchowym dotykiem (9).

Wierzchowiec próbował bronić swojego sparaliżowanego strachem pana, kopiąc krasnoluda w klatę - kopyto trzasnęło w tarczę, aż Ragni zachwiał się i o mało co nie upadł na plecy.

Halldor ciął rumaka jataganem (8, 4), zabijając zwierza i zwalając sparaliżowanego na podłogę.

[ Ragni ]
Podszedłem paroma długimi jak na krasnoluda krokami i przywaliłem ostatniemu z przeciwników Prawodawcą w jajca.
-Jak mówiłem kiepsko się dla was to skończy.

[ Njambe NGoma ]
Puszczam uścisk na zbrojnym i rzucam się w stronę leżącego na posadzce szamana. Może się uda jeszcze złapać jego duszę. Po drodze wychodzę z Umbry, a dopadając do truchła od razu wpycham w jego usta palec zbierając ślinę i krew, a drugą ręką rwąc chwytając za włosy.

- Nie... nie... nie odejdziesz... nie... Kurudi nyuma na roho ya ulimwengu huu - intonuję śpiewnie - Kurudi nyuma na roho ya ulimwengu huu.

[ Mistrz ]
NGoma szybko odpuścił z paraliżem i wyszedł z Umbry, dopadając do ciała szamana. Udało mu się porwać duszę przeciwnika, lecz złe vizuki chroniące tego skurwiela musiały Ciebie przekląć - wasze zapasy żywności i napitków poszły się walić po Wiedźmiej Aurze.

W tym czasie, Ragni trzasnął najmitę w krocze (3) boleśnie, aż zawył. Zaraz jednak zerwał się z podłogi i trzasnął mieczem, lecz cios spłynął po tarczy.

Halldor zaatakował, lecz jego ciosy zostały sparowane przez wrogą tarczę.

[ Ragni ]
Pokręciłem głową z wielkim niezadowoleniem.
Szybko wyprowadziłem fintę, po czym kolejny atak na klejnoty przeciwnika.
Nie wywinie się tak łatwo.

[ Njambe NGoma ]
- Ha! Ndiya! Hahahahahahamuahahahahahaha!

Zaczynam tańczyć dookoła ciała śmiejąc się szaleńczo.

- Muahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha! Mam cię mam cię mam cię mam cię!

Zawiązuję w tańcu duchowy worek na pętelkę.

- Ndiya!

Krzyczę ostatni raz i przytupuję nogą. Nie interesuje mnie już walka. Wiele razy widziałem jak krasnolud się bije i dobrze wiem, że sobie poradzi. Ocieram z twarzy krople zimnego potu. Nawet nie wiem kiedy się tu pojawiły.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline