Lorenzo nie ruszył w pogoń razem z pozostałymi. Czuł się źle, a poza tym nie uważał, że trzeba całej armii, na dogonienie jednego rannego cazzo. Rozejrzał się po pokonanych. Gdyby któryś z nich nadawał się jeszcze do czegokolwiek, zaoferowałby mu szybką śmierć w zamian za odpowiedź na pytanie, czy mają coś wspólnego z entuzjastą szkatułek. Schował szpadę i przełożył lewak do prawej ręki. Skrzywił się na widok wyczynu Rusta. Szybko i bez dłuższego wahania ocenił szansę na przesłuchanie herszta. - Non e stato necessario, Rust. - zganił towarzysza.
Po zakończeniu sprawy niedoszłych poborców haraczu, Lorenzo dał się opatrzyć, wypytując w międzyczasie obsługę karczmy o to, czy widzieli, a jeśli tak, to czy poznali złodziejaszka i o to, gdzie można szukać mocodawców grubasa, jeśli naszła by ich ochota się z nimi rozmówić. |