Im mniej w mojej postaci mnie, tym lepiej. Jak ładnie napisała Asenat, sobą to ja jestem na codzień. W RPG gram po to, by nie być sobą za grosz, a różne systemy dają multum możliwości do stworzenia fajnych koncepcji postaci, od mafiozów, przez lekarzy, po szlachciców czy kowbojów. A kiedy ostatnio sprawdzałem, nie mam doktoratu z medycyny, nie urodziłem się w szlacheckim rodzie z Sycylii i nie umiem pędzić bydła przez prerię
. Z drugiej strony oglądałem Housa, albo MASH, dolarowa trylogia to jedne z moich ulubionych filmów, nie wspominając o Ojcu Chrzestnym. Pożywki dla wyobraźni i wskazówek do odgrywania postaci w popkulturze jest cała masa.
Dla odmiany przez wykształcenie nigdy w życiu nie chciałbym na żadnej sesji odgrywać informatyka, bo wiem że pisanie kodu to potwornie nudna praca, a łamanie szyfrów i zabezpieczeń to już kompletna kicha, która zajęłaby w rzeczywistości setki, jak nie tysiące lat.