Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-03-2014, 22:25   #19
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Spotkanie z krabami i niedoszłym rabusiem miało swój nieoczekiwany finał w Vermont. Jana zastanawiała się, czy uwaga naczelnika o paluszkach była tylko ponurym żartem, czy farmerzy na prawdę jedzą żyjące pod ich polami mutki. Jeśli tak, wyjaśniałoby to ich mierną inteligencję - krwawiąc leźć kanałami gdy wiadomo co cię tam może zeżreć - idiotyzm do kwadratu. Nie żeby miał dużą alternatywę - stalkerka widziała co jej nowi kompani zrobili z rannymi napastnikami. Jana sama stosunek do rannych miała dość obojętny; zdechną to dobrze, nie - ich szczęście. Ona nie miała zamiaru temu szczęściu ani pomagać, ani przeszkadzać. Jednak sytuacja w kanałach była nieco inna. Raz, że oglądanie (a zwłaszcza słuchanie) zjadanego żywcem człowieka nie jest zbyt przyjemne; a dwa - bandzior bandziorem, lecz mutanty to był ich wspólny wróg i ona nie miała zamiaru ich karmić. Drobnym mankamentem tej moralności był fakt, że zwierzęta zmutowały właśnie dzięki działaniom ludzi… no ale nie można przecież mieć wszystkiego.


Teraz zależało jej już tylko na tym, by opuścić stację. No, nie do końca - kąpiel też by się przydała, a przynajmniej mocny szlauch by zmyć z niej i Adama całe to wyniesione z kanałów gówno, bo śmierdzieli jak nieboskie stworzenia. Na szczęście dojrzała gdzieś beczki z wodą, toteż ignorując układającego się z Danielem naczelnika podeszła do kręcącej się tam babki. Na szczęście kobiecina nie miała nic przeciwko - w końcu co tam marchewce przeszkadza: czysta czy brudna woda - toteż oboje zmyli choć częściowo pozostałości nieprzyjemnej wędrówki. Janie poszło to lepiej - stalkerski ubiór był poniekąd gównoodporny. Adam za to klął i złorzeczył wyciągając zapasową parę butów i podwijajac mokre spodnie.

Gdy wróciła dyskusja nadal trwała. Rozchodziło się oczywiście o jej - już jej - garanda. No tak; w końcu w metrze ludzkie życie było gówno warte.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 05-04-2014 o 10:30.
Sayane jest offline