Co właściwie ścięło go z nóg? Nie miał pojęcia. W jednej chwili klęczał nad truchłem swojego przyjaciela, a w drugiej świat eksplodował tysiącami gwiazd.
Ocknął się jakiś czas później. Równie dobrze mogła to być godzina jak i doba. Nie był trepem i nawet pomimo oszołomienia domyślał się "ktototaki" dokonał tego haniebnego czynu. Poza tym to dziwne pulsowanie
- Bladź... - splunął na ziemię, wciąż czując pod rękoma zmierzwione futro Grzywacza.
- Pomszczę cię bydlaku... - ostatni raz poklepał wilka po pysku. Uśmiechnął się gorzko, mając przed oczyma niezliczone wspólne chwilę. Jego jedyny przyjaciel z wyprutymi bebechami. Jeszcze wczoraj parsknąłby śmiechem, słysząc podobne bzdury. Grzywacz?! Pierwszy z postrachów puszczy? Król drapieżników? Chyba coś poprzestawiała ci się w głowie, człeku...
Nie było mowy o pełnym honorów pochówku. Zgodnie z wolą Sylvanusa powinien oddać ciało ziemi. Słaniając się, dźwignął się na nogi. Starł łzę, która mimo wszystko spłynęła mu policzku.
- Zbierz się do kupy - warknął, wściekły na swoją pełną słabości reakcję. Żelazna rękawica ściskała go za gardło.
"A co jeśli wariatka rzuci się na ciebie ze swoją dzidą?"
- Pieprzyć ją... - na wszelki wypadek zerknął w stronę obozowiska. Zaatakowała go już dwukrotnie. Nie miał pojęcia co kierowało ją, gdy podtruwała resztę drużyny. Wątłe światełko w obolałych odmętach umysły kazało mu powątpiewać w jej indolencję. Czyżby truła celowo?
Przebudzenie Kelvina wyrwało go z odrętwienia. Spojrzał na mężczyznę i zastanawiał się jak ten zareaguje na wydarzenia, które miały miejsce w obozowisku. Chwilowo nie miał nastroju na dopytywanie się o szczegóły dwóch ostatnich dób. Dźwignął się i ciągnąc wilcze ciało ruszył w stronę lasu.
Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 01-04-2014 o 17:45.
|