Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-04-2014, 01:12   #101
 
Lakatos's Avatar
 
Reputacja: 1 Lakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znanyLakatos wkrótce będzie znany
Widząc całą i zdrową Audrey oraz gnoma w szalonym tańcu radości, Yarkiss otarł pot z czoła i odetchnął z ulgą. Cały trud i ryzyko związane z wyprawą ratunkową nie poszło na marne. Szczęśliwie w porę udało się ich uratować. Łowca nie okazywał jednak po sobie radości. Kiedy wszyscy się zebrali w wysokiej wieży, zdobył się tylko na krótkie i oschłe:
- Dobrze was widzieć.

Mierząc wzrokiem czarodzieja, cisnęły mu się na usta cierpkie słowa. Przed wyprawą gnom przekonywał Yarkissa, że on również musi iść szukać wilkołaków, bo inaczej młokosy wpakują się w jakąś kabałę. Na przekór jego słowom i zgodnie z przypuszczeniami syna Petera, szybko się okazało, że to „dzieciaki” musiały ratować Bimpa z opresji. Łowca najchętniej by mu to wypomniał, ale ugryzł się w język. Zdawał sobie sprawę, że nie był to dobry moment na kłótnie, ani też wielkiej winy za porwanie gnom nie ponosił. Wiedźmy uderzyły sprytnie z zaskoczenia i trudno żeby miał o to do niego pretensje.

W przeciwieństwie do uradowanych towarzyszy, Yarkissa nie opuszczało złe przeczucie. Uważał entuzjazm kompanów za mocno przedwczesny. Co prawda wszyscy wyszli z potyczki w jednym kawałku, ale nadal znajdowali się na Przeklętej Polanie. Tutaj człowiek nie może czuć się bezpiecznie, a w szczególności jeśli wie, że w okolicy czai się gigant oraz podstępna annis. Myśliwy w napięciu obserwował okolicę, czując przez skórę, że wiedźma im na pewno tak łatwo nie odpuści. Zresztą on też nie zamierzał. Mimo zmęczenia, lekkich ran odniesionych w walce i wielkiej chęci jak najszybszego opuszczenia polany, postanowił dopaść maszkarę.

- Nie zostawiasz zranionego i groźnego zwierza za swoimi plecami. Tym bardziej jeśli wcześniej próbował cię zabić. Taka zniewaga, krwi wymaga - powiedziałby zapewne w zaistniałej sytuacji jego mentor Meheles, a łowca mógł się pod tym podpisać. Wiedział, że jeśli teraz nie upoluje wiedźmy i pozwoli jej ujść cało, będzie tego później żałować. Choć powody było mu obce, przypuszczał że przerośnięte babsko nie zaatakowało ich we mgle przypadkiem i może spróbować ponownie. Wolał nie dać się znów zaskoczyć.
Poza tym w Wilczym Lesie żyło wystarczająco dużo groźnych i niebezpiecznych stworów, które dybały na życie mieszkańców Viseny. Paskudna wiedźma była tu zupełnie zbędna.

Raz mu się wywinęła, ale teraz niechybnie musi dołączyć do swoich martwych sióstr. Zanim jednak to nastąpi, najpierw trzeba ją wytropić. Łowca zatem nie tracąc czasu wyszedł z wieży maga i ruszył śladami annis. Te mieszały się z innymi starszymi tropami, ale ostatecznie doprowadziły go do ruin dworka. Odciski stóp kończyły się przy schodach do piwnicy.
Dobre miejsce na zastawienie pułapki - pomyślał gorzko Yarkiss, stojąc przed wejściem do dworu. Wizja zwiedzania podziemi, przyprawiła go o gęsią skórkę, ale nie zamierzał zrezygnować.
 

Ostatnio edytowane przez Lakatos : 01-04-2014 o 15:57.
Lakatos jest offline  
Stary 01-04-2014, 11:00   #102
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Co właściwie ścięło go z nóg? Nie miał pojęcia. W jednej chwili klęczał nad truchłem swojego przyjaciela, a w drugiej świat eksplodował tysiącami gwiazd.

Ocknął się jakiś czas później. Równie dobrze mogła to być godzina jak i doba. Nie był trepem i nawet pomimo oszołomienia domyślał się "ktototaki" dokonał tego haniebnego czynu. Poza tym to dziwne pulsowanie
- Bladź... - splunął na ziemię, wciąż czując pod rękoma zmierzwione futro Grzywacza.
- Pomszczę cię bydlaku... - ostatni raz poklepał wilka po pysku. Uśmiechnął się gorzko, mając przed oczyma niezliczone wspólne chwilę. Jego jedyny przyjaciel z wyprutymi bebechami. Jeszcze wczoraj parsknąłby śmiechem, słysząc podobne bzdury. Grzywacz?! Pierwszy z postrachów puszczy? Król drapieżników? Chyba coś poprzestawiała ci się w głowie, człeku...

Nie było mowy o pełnym honorów pochówku. Zgodnie z wolą Sylvanusa powinien oddać ciało ziemi. Słaniając się, dźwignął się na nogi. Starł łzę, która mimo wszystko spłynęła mu policzku.
- Zbierz się do kupy - warknął, wściekły na swoją pełną słabości reakcję. Żelazna rękawica ściskała go za gardło.
"A co jeśli wariatka rzuci się na ciebie ze swoją dzidą?"
- Pieprzyć ją... - na wszelki wypadek zerknął w stronę obozowiska. Zaatakowała go już dwukrotnie. Nie miał pojęcia co kierowało ją, gdy podtruwała resztę drużyny. Wątłe światełko w obolałych odmętach umysły kazało mu powątpiewać w jej indolencję. Czyżby truła celowo?

Przebudzenie Kelvina wyrwało go z odrętwienia. Spojrzał na mężczyznę i zastanawiał się jak ten zareaguje na wydarzenia, które miały miejsce w obozowisku. Chwilowo nie miał nastroju na dopytywanie się o szczegóły dwóch ostatnich dób. Dźwignął się i ciągnąc wilcze ciało ruszył w stronę lasu.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 01-04-2014 o 17:45.
ObywatelGranit jest offline  
Stary 01-04-2014, 16:57   #103
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
A więc przeżył. Nie tylko on w dodatku. Po tym jak dotarli do wieży i z pomocą towarzyszy opatrzono mu rany, dopadło go przemożne zmęczenie. Stracił sporo krwi.
Khogir obracał w dłoniach ręcznie rzeźbioną fajkę, popijając łykami wodę. Spod opadających mu sennie powiek spojrzał na Bimpa. Skurczybyk w ostatecznym rozrachunku wrócił i pomógł. Khogir nie mógł wiedzieć jak potoczyłaby się dalej walka z olbrzymem, gdyby nie czar gnoma, ale miał świadomość, że to mogła być jego ostatnia walka.
-„To byłaby dobra śmierć”- pomyślał- „Ale to może być dobre życie.”
Khogir był wdzięczny Brimbuszowi, choć przeklinał go, za to jakiego napędził mu stracha. Po raz pierwszy, tu w samej przeklętej polanie, czuł się na miejscu. Krasnolud sięgnął akurat do swojej podróżnej torby, lecz przerwał mu w tym Yarkiss, który oczekiwał jego wsparcia w skończeniu raz na zawsze z Annis. Krasnolud mimo swej nieodpartej chęci wyrównania rachunków musiał odmówić. Łowca nie naciskał widząc w jakim jest stanie, ale Khogir wyłapał cień rozczarowania na jego twarzy.
 
Rewik jest offline  
Stary 01-04-2014, 23:51   #104
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Eillif dała Delamrosowi miętę do potrzymania w ustach, co miało nawilżyć gardło i zapobiec kasłaniu. Już wcześniej słyszała człapiącego w ich kierunku Kelvina, więc jeszcze raz ułożyła sobie w myślach to co ma powiedzieć, jednak jej pierwszą reakcją było zwykłe pytanie o wodę.

Spojrzała na załamanego druida, ale nie czuła żadnego współczucia. Cały czas tłumaczyła sobie, że to przecież nie jej wina, że ona... tylko leczyła. Nawet jeżeli udało jej się całkowicie uspokoić, pozostawało jeszcze zrobić to samo, ale z tropicielem. Uznała, że póki chłopak nie zdążył otrzeźwieć po tym co zobaczył, a żaden z pozostałych mężczyzn nie mógł zaingerować w jej opowieść, jest to najlepszy czas do rozpoczęcia jej teatrzyka.

-Kelvin! Kelvin tak dobrze, że już jesteś. Proszę, nie martw się. Już wszystko pod kontrolą. Przynajmniej na razie. - w tym momencie zielarka nie wytrzymała i zaczęła bardzo szybko mówić roztrzęsionym głosem.
-Tu działy się okropne rzeczy. Chciałam... chciałam go powstrzymać, ale to jakiś furiat. Zaatakował Delamrosa. Rzucił się na niego! Wcześniej chciał zrobić krzywdę mi. – teraz już płakała.
-Był w krytycznym stanie. Sam widziałeś, ale to go nie usprawiedliwia. Uważaj, proszę. Miej na niego oko. Teraz najadł się jakiś ziół odurzających, bo nie mógł znieść... śmierci. wilka.
Kontynuowała dopiero po chwili, kiedy nieco się uspokoiła.
-Muszę iść po wodę. Jest mi ona niezbędna. - druidka zerknęła w stronę odchodzącego Edgara -a kiedy wróci. Musisz mu to podać. - wyszeptała podając chłopakowi malutką dawkę Wilca Trójbarwnego.
-Kelvin, posłuchaj mnie. To bardzo ważne. Nawet jeśli będzie się opierał lub opowiadał głupstwa, nie przejmuj się. On musi to zażyć. Kelvinie czy mogę na tobie polegać?

Eillif widząc niezrozumienie i przerażenie w oczach chłopaka uśmiechnęła się starając się dodać mu otuchy i odeszła w stronę rzeki.
 
Eillif jest offline  
Stary 02-04-2014, 22:27   #105
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gdy wszyscy zebrali się już w wieży gnom szybko zainteresował się osobliwą biżuterią, w którą wystroił się kapłan Mystry.
- Coś cię te smocki oblazły - zagadnął Brimbusz Melisa. - Mogę się pzyjzeć tym cudeńkom?
Yarkiss szybko uświadomił gnoma i Audrey, że kapłan jest obecnie głuchy jak pień, po czym opuścił wieżę. Khogir po chwili i ruszył za narwanym łowcą, zaś Zed zajął się swoją dziwną aparaturą, w której coś podejrzanie bulgotało. Dlatego dopiero po kilku minutach gestykulacji - najpierw tłumaczenia, a potem przekonywania, że gnom nie zechce ich zdjąć - Melis zrozumiał o co chodzi towarzyszowi i pozwolił się dotknąć.
- Brimbusz, ale ostrożnie. Zwłaszcza ten na ręku jest paskudny, zabiłby mnie gdyby nie Yarkiss. - Melis, westchnął zrezygnowany. - Obawiam się że tak jak pani moja, tak i ja kocham Splot i wszystkie jego dzieła.. i ... brakło mi rozsądku. Noszę teraz zdradliwe smocze kosztowności jako napomnienie by być ostrożnym. Nie mam do nich żalu, jedynie do siebie. Na głupotę podobno nie ma lekarstwa. Tylko uważaj - nie próbuj ich ściągać lub podważać czymkolwiek. Tu potrzeba najpierw zdjąć klątwę - ostatnie zdanie wypowiedział cichutko, by smoki nie słyszały.
- O smocki niegzecne są - zaniepokoił się gnom - ciekawe cy da się z nimi pogadać?
Bimp rzucił kilka powitalnych zdań w języku smoczym, ale jakoś bez przekonania, chyba czuł że smocza biżuteria raczej nie odpowie. I faktycznie smoki nie odezwały się, ale ku jego zdumieniu zdawało mu się, że bransoleta spojrzała na niego tak jakby rozumnie. Może nie odpowiedziała dlatego, że miała pysk pełen Melisa? A może po prostu gnom zbyt dawno nie miał nic wysokoprocentowego w ustach?
Od początku kapłan nie doceniał gnoma, a tu proszę - okazał się całkiem sprawnym magikiem. Melis pomodlił się w duchu dziękując Mystrze za kolejną lekcję pokory.
- Brimbusz, zerknij na to - podał gnomowi niedużą książkę, którą znalazł z przeklętymi rzeczami. - Wygląda na dziennik, ale nie umiałem go odczytać. Może są tam jakieś odpowiedzi. Zerknij także na fiolki w laboratorium, jest tam coś przydatnego na twoje oko? Chyba mówiłeś że znasz się i na alchemii, jak dobrze pamiętam. Karteczki we wspólnym byłyby pomocne.
- Pzykro mi ale nie znam języka w którym napisany jest ziennik, a pomyskuję po ruinach poźniej bo widzę ze nasi nadgorliwi koledzy pakują się w kolejną kałabałę.
- Chodźmy za nimi.
Pobiegli więc do ruin dworu, zostawiając Audrey pod czułą opieką Zeda.
 
Komtur jest offline  
Stary 03-04-2014, 22:40   #106
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Myliła się, kiedy wydawało się jej, że odchodząc od reszty wszystko przemyśli i uspokoi się. Tysiące myśli i spraw kłębiło jej się w głowie. Musiała usiąść, zastanowić się w ciszy co robić dalej.

Nad brzegiem rzeki od razu dostrzegła kociołek Khogira. Podeszła w jego kierunku i uklękła na brzegu. Przemyła twarz zimną wodą i ochłodziła poparzone miejsca. Rany wyglądały już o niebo lepiej, miała nadzieję, że niedługo nie pozostanie po nich żaden ślad. Mokrymi rękami przeczesała krótkie już włosy wytrząsając z nich popiół, ziemię i inne drobiazgi, które normalnie nie powinny znajdować się we włosach.

Usiadła po turecku i zamknęła oczy. Trwała tak chwilę w bezruchu, ale nagle sięgnęła do torby i wyjęła notatnik. Otworzyła go i przewertowała kilka pierwszych stron całych zapisanych jakimiś niestarannie wykonanymi notatkami. Zatrzymała się na pierwszej pustej kartce. Pisała powoli i najstaranniej jak potrafiła. Próbowała nawet dodać jakieś właśnie rysunki, co niestety nie wyszło najlepiej, sądząc po zamazanych i poskreślanych miejscach.



Sporządzenie notatek nie trwało długo, a Eillif się wcale nie śpieszyło, więc posiedziała jeszcze trochę w ciszy, jednak nie mogąc się na niczym skupić. Dopiero kiedy przyleciał do niej Thorbrand uznała, że czas już wracać do obozu. Ruszyła powoli w tym kierunku, nie zapominając o kociołku z wodą.

***

W obozie po powrocie panowała cisza, która bardzo odpowiadała druidce. Mimo to nie mogła powstrzymać się od wypytania Kelvina co działo się pod jej nieobecność i co zamierzają dalej robić. Poprosiła tropiciela o pomoc przy oddaleniu psujących się zwłok, a kiedy skończyli, zmęczona poczłapała do ogniska, aby zaparzyć zioła dla biednego Delamrosa.
~ I pomyśleć, że kiedyś to sprawiało mi radość.
 
Eillif jest offline  
Stary 03-04-2014, 23:06   #107
 
Sznycelek's Avatar
 
Reputacja: 1 Sznycelek nie jest za bardzo znanySznycelek nie jest za bardzo znanySznycelek nie jest za bardzo znanySznycelek nie jest za bardzo znanySznycelek nie jest za bardzo znanySznycelek nie jest za bardzo znany
Z niepokojem spoglądała na uciekającego olbrzyma, będąc zupełnie oderwaną od rzeczywistości. Dopiero w tej chwili zadała sobie sprawę z tego, co uczyniła – okaleczyła bogu winne stworzenie, które było jedynie na usługach potężniejszych od siebie wiedźm. Poczucie winy nie dawało jej spokoju, ale nie mogła już nic zrobić. Pozostało jej tylko prosić Ilmatera o przebaczenie tego karygodnego ataku.
- Dziękuję za pomoc panie Khogir. Przepraszam, że musieliście narażać własne życie z naszego powodu… – spojrzała smutno, aczkolwiek z wyrazem wdzięczności na krasnoluda. Wręczyła mu jego toporek, coby jej o kradzież nie posądzono. Już po krótkiej chwili zeszła się pozostała część drużyny, choć nie byli to wszyscy. Domyślała się, że reszta pozostała w tyle lub została pokonana, ale… wolała trzymać się pierwszej kwestii.
- Was również. – odpowiedziała Yarkissowi, masując obolałe ręce. Urok tych bab nadal działał, co coraz bardziej irytowało kapłankę. Chyba jedynie porządny sen mógłby ściągnąć z niej to uczucie ciągłego zmęczenia, ale i na to nie było teraz czasu. Wszyscy skierowali się do jednej z wież, która widocznie została już ograbiona ze wszystkich dóbr przez poszukiwaczy. Byle żeby właściciel się nie zorientował – nawet spoza grobu. Audrey niestety musiała odmówić polowania na Annis ze względu na fatalne samopoczucie nie tylko fizyczne, ale i psychiczne. Chociaż nie była mocno obita, to zaklęcie skutecznie odbierało jej siłę. Dziewczyna musiała jednak teraz zająć się sobą i własnym, wewnętrznym problemem. Usiadła na kolanach, przodem skierowana w kierunku okna, w dłoni zaś trzymając święty symbol Ilmatera.
- Panie, wybacz mi mój uczynek, który ranił twe dobre serce… – rozpoczęła swoją modlitwę, wbrew tradycji, która obejmowała godziny poranne…

***

Po modlitwie, a także gdy już wszyscy zebrali się w wieży, rozpoczęto identyfikacje tajemniczych przedmiotów zagarniętych z budowli. Dziewczę spoglądało na wszystkie magiczne rzeczy, których nie nazwałaby „magicznymi”. Mimo to Melis wyczuwał w nich energię, a kapłanka wierzyła że jego słowa w tej kwestii są nieomylne. Najbardziej jej uwagę przykuły słowa, jakoby dywan należał również do tych „specjalnych” przedmiotów. Choć miała przez chwilę pewne wątpliwości, to szybko zniknęły one pod wizją latającego tworu. Kapłanka nie miała jeszcze wprawy w badaniu takich przedmiotów, ale być może z łaską Ilmatera uda jej się odczytać magię skrywaną przez dywan. Przed tym jednak, postanowiła zająć się najbardziej potrzebującymi i przy pomocy boskiej energii wyleczyć rany towarzyszy.
 
Sznycelek jest offline  
Stary 04-04-2014, 13:45   #108
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Najgorszy kac nie był taki zły, jak stan w którym się obecnie znajdował. Bał się wstać, cały czas kręciło mu się w głowie, gdy spróbował spojrzeć, co się dzieje dookoła niego, wszystko wirowało w szalonym tempie. W obozie panowała cisza, więc na razie był bezpieczny. Uznał, że lepiej będzie jeżeli zamknie oczy. Co chwila tracił przytomność, więc od momentu uderzenia go przez jakiegoś stwora do teraz, nie pamiętał praktycznie nic.

W pewnym momencie usłyszał jak ktoś do niego podchodzi. Delikatnie uniósł powieki. Zobaczył jak jakaś kobieta, której imienia oczywiście nie pamiętał, kładzie obok niego jakieś zioła. Nie za bardzo wiedząc co z nimi zrobić, Delamros włożył je sobie do ust i zaczął je powoli rzuć. Cudownie łagodzący, miętowy smak rozpłynął się po jego gardle, przynosząc natychmiastową ulgę.

Chorster przekręcił się na plecy. Leżał tak nieruchomo, cały czas żując mięte.

Na cholerę mu to wszystko było. Zaczął się zastanawiać, czy czasem jednak nie trzeba było zostać w Visenie. Jego przyszły teść zapewne nienawidziłby go najbardziej na świecie, ale jednak cisza, spokój, ciepłe łóżko oraz rozgrzane ciało jego żony spokojnie mogłyby mu to zrekompensować. A teraz leży w trawie, ledwo przytomny, nie wiadomo ile jeszcze pociągnie. Totalnie beznadziejna sytuacja.

Słyszał jak jego towarzysze rozmawiają ze sobą, ale cała sytuacja niewiele go obchodziła, więc nawet nie trudził się aby otworzyć oczy i zobaczyć co się dzieje.

Leżał tak jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym, z wielkim bólem, przewrócił się na bok i powoli otworzył oczy. Zobaczył jak kobieta, która przyniosła mu mięte siedzi przy ognisku. Nagle zrobiło mu się strasznie zimno, zaczął się cały trząść. Powoli próbował wstać. Po chwili w końcu mu się to udało, ale i tak stał podparty o drzewo. W głowie kręciło mu się strasznie, a w żołądku panowała istna rewolucja. Zrobił parę kroków w kierunku ogniska, po czym zwymiotował żółcią na trawę.

W końcu doczłapał się do ogniska, nic nie mówiąc kobiecie, położył się i znów stracił przytomność.
 

Ostatnio edytowane przez Morfik : 04-04-2014 o 13:49.
Morfik jest offline  
Stary 04-04-2014, 18:34   #109
 
Aramin's Avatar
 
Reputacja: 1 Aramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie cośAramin ma w sobie coś
Kelvin był zdruzgotany tym co zastał w obozowisku dlatego stał przez chwilę wryty błądząc wzrokiem po wszystkim, gdy natknął się na spojrzenie Eilif zastanowił się, czy jego własne nie jest szalenie podobne. Podszedł do martwego zwierzęcia i smętnie pogładził jego grzywę patrząc z współczuciem na Edgara, któremu chciałby powiedzieć "rozumiem Cię", ale nie miał siły by tak skłamać. Dziwnie zobojętniały nie sprawdził stanu innych w swoistym znużeniu wierząc w zdolności Eilif. Podszedł do niej i położywszy jej dłonie na ramionach powiedział:
-Jak wrócisz wytłumaczysz mi co ominąłem. A potem zabierzemy się i wrócimy do Viseny.
Jak postanowił tak zamierzał zrobić; modląc się do Silvanusa o to, aby nikomu nie przytrafiło się już nic złego choć gdyby miał trafić na źródełko szaleństwa, to może nawet chętnie by się napił i śmiał z tego wszystkiego, zamiast rozpaczliwie wyczekiwać przybycia Yarkissa razem z jakimś cudownym ratunkiem.
Chcąc wykonać polecenie bardziej doświadczonej towarzyszki pobiegł za Edgarem, klepnął go w ramię i powiedział stanowczo:
-Czekaj! Muszę dać Ci Twoją porcję ziół!
 

Ostatnio edytowane przez Aramin : 04-04-2014 o 19:34.
Aramin jest offline  
Stary 04-04-2014, 19:06   #110
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Główny dworek nie wiele różnił się od wcześniej odwiedzanych przez nich budynków. Również i z tym budynkiem czas nie obszedł się łaskawie. Gdzieniegdzie promienie słońca prześwitywały przez dziury w dachu. Po podłodze walały się części zniszczonych i zbutwiałych mebli. Na ścianach wisiały podarte i wyblakłe gobeliny. Mimo fatalnego stanu rezydencji, łowca bez trudu domyślał się, że zniszczone pomieszczenia niegdyś musiały prezentować się imponująco. Szczególnie w porównaniu z biednym chatami w Visenie. “Jak można dopuścić do takiej ruiny?” - zastanawiał się Yarkiss przyglądając się popękanym ścianom, ale z rozmyślań wyrwał go zbliżający się krasnolud. Odwrócił się i na widok Khogira uśmiechnął się. Widać, że mimo początkowych wątpliwości ten zdecydował się dołączyć do łowów.

- Ha! Jeśli myślisz, że pozwolę ci tu samemu się zabawiać, to się cholernie mylisz. -krasnolud podszedł do łowcy. Na jego twarzy, pomimo że był wyraźnie wyczerpany malował się szeroki uśmiech. Przez czoło miał przewiązane bandaże. Z łuku brwiowego wciąż sączyła się krew.
- Nie wchodziłbym tam ot tak, bez przygotowania.- zagadał, poruszając kwestię raczej oczywistą.
- Ja też, ale ciszej - odparł szeptem łowca, a później wyjął z kieszeni dwie fiolki, która znalazł w torbie zielonej wiedźmy. - Trzymaj. Do dna. - Podał jedną krasnoludowi, a sam opróżnił drugą. Magiczne płyn choć smakował ohydnie, okazał się zbawienny, dla jego obolałego ciała. Momentalnie przybyło mu sił oraz zapomniał o dokuczającym bólu w lewej nodze.
Khogir spojrzał na swoją fiolkę z niesmakiem.
- Wurn sargh… do dna- mruknął i przechylił zawartość połykając wszystko za jednym razem.
- Chodźmy. - Tropiciel machnął ręką, żeby krasnolud podążył za nim.

Czym bliżej byli wejścia do piwnicy, tym bardziej musieli uważać na nogi. Pędy tajemniczej rośliny stawały się co raz gęstsze i grubsze, choć wyglądały na obumarłe. Co nie mogło specjalnie dziwić na Przeklętej Polanie, ale zastanawiało, że cokolwiek tutaj wyrosło nie mogło być normalne - nigdy nie widział tego typu rośliny.

Yarkiss ostrożnie podszedł do schodów i zajrzał na dół, ale mrok panujący w piwnicy uniemożliwiał mu wypatrzenia czegokolwiek. Nadstawił ucho, ale z dołu nie dochodziły żadne dźwięki. Wyjął zatem za pasa słoneczny pręcik i uderzył nim o posadzkę. Kiedy ten zaświecił magicznym światłem, wrzucił go do środka.
- Widzisz coś? - spytał stojącego obok Khogira, który mógł się pochwalić lepszym wzrokiem w ciemnoścach, ten jednak pokręcił głową. Piwnica jak piwnica; słoneczny pręcik oświetlał korytarz, który zapewne rozgałęział się na boczne pomieszczenia.

- Chcecie się bawić bez nas? - z tyłu zabrzmiał głos kapłana. Wyglądał dużo lepiej niż tuż po walce, widać przerwa, którą wykorzystał na modlitwę i odpoczynek zrobiła swoje. On i Brimbusz przyszli za nimi do dworku.
- Co tam widać na dole? - Melis podszedł do schodów i także z ciekawością obejrzał roślinę. Była taka sama jak w innych częściach polany; wyjąwszy stojący przy wielkiej wieży stos, który wyglądał tak, jakby mógł być kiedyś jakąś istotą. - Annis tam uciekła?
- Chłopcy proponowałbym wycofać się i jesce raz pzemyśleć sprawę - zaseplenił gnom do reszty.
- Co tu myśleć. Trzeba spalić cholerę - odparł Yarkiss i wyciągnął hubkę i krzesiwo. Liczył, że wysuszone kłącza powinno się świetnie palić.
- Cekaj chwilę moze da się z nią pogadać, chciała nas komuś pzehandlować, moze to wazne? - Bimp nie dawał za wygraną.
- Przehandlować? - Łowca popatrzył na gnoma jak na wariata, a później rzucił okiem na schody, czy aby wiedźma się do nich nie podkrada.
Melis śledził rozmowę, nie rozumiejąc o co chodzi.
- No tak chciały spzedać mnie i dziewcynkę komuś
- A kto by was kupił? - zapytał milczący dotąd Khogir.
- Zdrowaś Mystro, Magiiś pełna… - zirytowany swoją głuchotą Melis najwyraźniej starał się uspokoić.
- Mnie siem pytas, wiedźmy sie pytaj - odfuknął gnom
Khogir zastanowił się chwilę, po czym przyznał rację Bimpowi:
- Jeśli wiedźma coś wie, warto spróbować, ale najpierw ją zabijmy.

Wiedźma jednak nie miała zamiaru ani dać się zaciukać, ani spalić, ani przepytać. Naraz z dołu wszyscy (z wyjątkiem kapłana) usłyszeli hałas brzmiący jak grzechot kości (Bimp wiedział, że to na prawdę grzechot kości) i na schody, w pełnym pędzie, wpadła wiedźma - potargana, zakrwawiona, z wściekłością w oczach. Podświetlona od tyłu słonecznym pręcikiem wyglądała jeszcze straszniej. Jedynie niski strop spowalniał jej ucieczkę, ale i tak poruszała się znacznie szybciej niżby zaskoczeni mężczyźni sobie tego życzyli. Widać nie spodobały jej się wygłaszane przez Viseńczyków pomysły dotyczące jej dalszego losu. W kilku susach pokonała stopnie i zamachnęła się pazurami na najbliżej stojących wojowników.
Melis był bardziej zaskoczony niż inni - zwyczajnie nie słyszał nadchodzącego niebezpieczeństwa. Dlatego rozpłaszczył się przy ścianie, by nie wchodzić w drogę ani mieczowi, ani toporowi. Prawą ręką sięgnął na środek bandolieru by dobyć gwiazdy zwanej Strażnikiem i cisnąć nią w wiedźmę, jeżeli tylko nadarzy się okazja. Było jednak tak ciasno, że rzucanie ostrym jak brzytwa shurikenem mogło uszkodzić sojuszników, toteż czekał na dogodny moment.
Słysząc zbliżające się niebezpieczeństwo Yarkiss zdążył tylko odrzucić pod ścianę hubkę z krzesiwem i instynktownie odskoczyć na bok przed szarżującą annis. Khogir nie miał zamiaru robić tego samego. W takich sytuacjach jego topór zawsze był w gotowości. Postapił nieco naprzód i przejął atak wiedźmy na siebie, osłaniając nieprzygotowanego Yarkissa.

Szarża wiedźmy, machającej na wszystkie strony łapami, miała niezbyt przyjemne skutki dla oblegających. Khogirowi nie pomogła ani dzielna postawa, ani też dzierżony w dłoni topór. Ani nawet resztki zbroi, z którą uparcie nie chciał się rozstać. Szpony wiedźmy wykreśliły grubą krechę na jego czole, omal go nie skalpując. W ułamku sekundy krasnolud przestał widzieć, bowiem krew go zalała - dosłownie, a nie w przenośni. Oślepiony odsunął się na bok, by umożliwić walkę innym.
Yarkiss był odrobinę zbyt wolny i mimo najlepszych chęci i próby wniknięcia w ścianę poczuł, jak ostre szpony rozrywają mu zbroję i zostawiają krwawe (acz płytkie) pręgi na ciele. Poczuł jeszcze, jak zderza się z twardymi cegłami i już znalazł się za plecami wiedźmy.

Gnom nie był osobą zbyt rozgarniętą i często nie doceniał niebezpieczeństwa. Zebrał się w sobie, wziął krótki rozbieg i zanurkował pod pazurami wiedźmy. Miał nadzieję że wytrąci ją z równowagi, uderzając całą masą swego ciała w jej nogi. Cóż... Masy ciała gnoma i masy ciała wiedźmy nie mogły się z sobą równać i odtrącony Bimbrusz poturlał się pod ścianę. Jednak potwora nie miała zamiaru ich atakować; utorowawszy sobie drogę skierowała się biegiem w stronę kolejnego pomieszczenia - a potem zapewne wyjścia z dworu. Korzystając z okazji Melis cisnął w wiedźmę gwiazdą, która wbiła się jej w ramię. Zaraz potem maszkara przecisnęła się przez futrynę.

Widząc biegnącą w stronę wyjścia Annis, Yarkiss długo się nie zastanawiał. Spróbował uniemożliwić jej ucieczkę. Cisnął w nią kulisty skórzany worek. Alchemiczna maź rozbryznęła się na wiedźmie, podłodze i ścianach, jednak siła maszkary wygrała z tężejącą substancją i potworna kobieta pobiegła dalej, choć nieco wolniej. Kapłan także nie zastanawiał się długo i posłał za potworzycą kolejne gwiazdy - od najsilniejszej Kary Mystry zaczynając. Tym razem gwiazda uderzyła w ścianę - walka w budynku nie sprzyjała użyciu broni miotanej.
Melis nie zamierzał jednak odpuścić tak łatwo - jak każdy niedoświadczony kto widzi uciekającego wroga - zaczął gonić go zanim pomyślał. Wypadł na korytarz, i zręcznie rzucił Żelazną Kometę. Wiedźma zrobiła unik, kierując się jakąś nadludzką prekognicją i gwiazda wbiła się w drewnianą futrynę. Melis nie stawał w miejscu, w biegu dobył dwóch kolejnych, tym razem prostych do rzucenia. Dopadł ją prawie przed wyjściem na zewnątrz i rzucił szybko, z biodra, niemal nie celując. Ośmioramienny Wiatr Mocy i sześcioramienny Blask Splotu utkwiły płytko w barku i łydce Annis. Gdy wypadła na zewnątrz ciskał pozostałymi, jednak mimo najlepszych chęci - więcej nie trafił.

Zapominając przez chwilę o bólu w lewym boku, w ślad za kapłanem ruszył Yarkiss. Zręcznie przeskakując nad wszechobecnymi kłączami i rozbitymi meblami, gnał za wiedźmą ile tchu. Gdy ta mimo tego zdołała wybiec z dworu, łowca dopadł do okna. W pośpiechu chwycił za łuk i posyłał w kierunku maszkary kolejne strzały. Pierwsza świsnęła jej tylko koło ucha, ale druga już z impetem wbiła się w bark. Annis zawyła z bólu. Spróbowała przyspieszyć. Od granicy lasu dzieliło ją kilkanaście kroków. Była naprawdę blisko, żeby ponownie im się wymknąć, ale wtedy strzała wypuszczona przez myśliwego przeszyła jej kolano. Kobieta zachwiała się i potykając o wystający kamień, runęła na ziemie. Widząc jednak jeszcze cień szansy na udaną ucieczkę, mimo bólu rozpaczliwie spróbowała się podnieść. Niestety dla niej świsnął Khogirowy topór, cięciwa ponownie brzęknęła i ułamek sekundy później metal rozorał jej szyje. Wiedźma złapała się brudnym łapami za gardło, próbując nieporadnie zatrzymać krwawienie, ale to na nic. Charcząc i plując krwią padła na twarz w konwulsjach. Po chwili jej ciało naszpikowane strzałami i Melisowskimi gwiazdami znieruchomiało.

Bohaterowie zbliżyli się do niej ostrożnie, ale nie wykazywała oznak życia, a sucha, szara ściółka Przeklętej Polany chciwie piła jej krew, która w przyszłości da rozkwitnąć rodzącemu się tu na powrót życiu. Khogir zblizył się ostrożnie do ciała zmasakrowanej kobiety. Zniżył się i prawą ręką zamknął jej powieki.
- Arglary Noror- wyszeptał cicho, po czym odszedł w stronę wysokiej wieży.
Yarkiss z obrzydzeniem przeszukał ciało (choć nie znalazł nic prócz kilku osobistych przedmiotów), a Melis pozbierał wszystkie swoje gwiazdy w celu obmycia i naostrzenia. Tak skończyły sie łowy na Annis.
 
Rewik jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172