Rudiger nawet nie zadał sobie trudu i odpowiadając na pytanie krasnoluda nawet się nie odwrócił. Kpiąco odrzekł:
- Będzie z trzy niedziele bracie przeorze...Ile razy mam...a zresztą.
Szlachcic po prostu wzruszył ramionami i wrócił do śniadania. Co prawda nie był kucharzem, ale co z tego? Kilka miesięcy wędrówki dało mu pewne doświadczenie. No może jego "potrawy" nie nadawały się na cesarski stół, ale nikt nimi tutaj nie pogardzi. A przynajmniej miał taką nadzieję. Posiłek był niemal gotów. Doerner wrocił do chaty i zastukał gałką sztyletu w ościeżnicę. - Eee...nie chcę was budzić, ale hmm....zrobiłem śniadanie. Więc jeżeli mielibyście ochotę to eee...zapraszam.
Przemowa może nie była warta zawodowego herolda, ale w końcu to tylko śniadanie. Rudiger spojrzał na polanę, ognisko i powalony pień drzewa. "Tylko nie ma serwetek". |