Ronin z niedowierzaniem patrzył na znajdujących się stosunkowo niedaleko, uzbrojonych mężczyzn. Starał się jednak trzymać nerwy na wodzy, aby nieświadomie nie wywołać paniki wśród otaczających go mieszkańców wioski. Powoli i dokładnie lustrował szereg wojowników, oceniając ich uzbrojenie. Zastanawiało go również to, o czym właśnie rozprawiają przywódcy zbieraniny, która prawdopodobnie chciała zaatakować wioskę. Wiedział jedno. Im dłużej zwlekają, tym więcej na czasie zdobędą wieśniacy. Poprawił broń uwięzioną w rodowej, drewnianej pochwie i stanął na skrzyni znajdującej się przy jednej z chat, po to, by każdy zebrany mógł się zorientować kto i co mówi. Odchrząknął i z pełną powagą odezwał się do chłopów. - Czy macie jakiegoś przywódcę, kogoś kogo uznajecie za lidera, czy mam wam pomóc w tej kwestii? Mężczyzna w średnim wieku, który jako pierwszy przywitał Isao i przyjął go w gości w swoim domu, podniósł nieśmiało rękę. - Niby pełnię funkcję wójta, bo ten uciekł z rodziną, ale… ale pomoc byłaby niezwykle mile widziana - Na placu znajdowało się dwadzieścioro mężczyzn i pięć kobiet z prowizorycznymi broniami. Dzieci, młode kobiety i starcy pozostali w domach na polecenie reszty. - Myślicie, że chcą rozmawiać? - powiedział ktoś. - Do tej pory nie mordowali tak otwarcie. Albo z nich słabi bandyci, albo nie wiem co - odpowiedział ktoś inny. - W takim razie, jeżeli jest taka możliwość, to warto poprowadzić negocjacje. - rzekł Isao. - Wójcie…- zwrócił się do mężczyzny pełniącego wymienioną funkcję w wiosce. - Jak myślisz? Poczekamy aż oni wyślą kogoś do nas, czy może my pierwsi dowiemy się jaki jest cel ich niespodziewanej “wizyty” tutaj? Zanim zdążył odpowiedzieć, spostrzegli grupkę ośmiu osób zmierzających w ich stronę. - Co jest? Kim oni są? Dlaczego tak… toż to ten stary cap! - warknął ktoś z tłumu, wskazując na idącego o lasce, starego mężczyznę o nienawistnym, nieco jednak przestraszonym spojrzeniu. Isao jednak niezaślepiony gniewem, zdołał lepiej przyjrzeć się jego kompanom. Ci zaś byli naprawdę niezwykli. Ich skóra miała nienaturalny odcień, ciemny, a jednocześnie jasny w porównaniu z ziemią, po której kroczyli pewnie na swoich długich, silnych nogach. Byli wyraźnie postawniejsi i wyżsi od większości Japończyków, a ich ubrania nie przypominały żadnych innych, jakie Isao widział. Jeden z nich, o długich, kręconych włosach, w jeszcze dziwaczniejszym stroju, wysuwał się na przód. Zdawali się mieć pozornie pokojowe zamiary. |