A więc przeżył. Nie tylko on w dodatku. Po tym jak dotarli do wieży i z pomocą towarzyszy opatrzono mu rany, dopadło go przemożne zmęczenie. Stracił sporo krwi.
Khogir obracał w dłoniach ręcznie rzeźbioną fajkę, popijając łykami wodę. Spod opadających mu sennie powiek spojrzał na Bimpa. Skurczybyk w ostatecznym rozrachunku wrócił i pomógł. Khogir nie mógł wiedzieć jak potoczyłaby się dalej walka z olbrzymem, gdyby nie czar gnoma, ale miał świadomość, że to mogła być jego ostatnia walka.
-„To byłaby dobra śmierć”- pomyślał- „Ale to może być dobre życie.”
Khogir był wdzięczny Brimbuszowi, choć przeklinał go, za to jakiego napędził mu stracha. Po raz pierwszy, tu w samej przeklętej polanie, czuł się na miejscu. Krasnolud sięgnął akurat do swojej podróżnej torby, lecz przerwał mu w tym Yarkiss, który oczekiwał jego wsparcia w skończeniu raz na zawsze z Annis. Krasnolud mimo swej nieodpartej chęci wyrównania rachunków musiał odmówić. Łowca nie naciskał widząc w jakim jest stanie, ale Khogir wyłapał cień rozczarowania na jego twarzy. |