Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2014, 21:45   #139
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Zdzichu szybko chwycił klucz francuski i przywalił sanitariusza w głowę. Tamten drugi zdenerwował się tym aktem agresji. Był w takim szoku, że zamiast na hamulec docisnął gaz do dechy. Zdzichu przewrócił się do tyłu. Klucz mu wypadł z ręki. Słyszał groźby kierowcy, że
- Już kurwa nie żyjesz skurwysynu! - ale nie przejmował się tym zbytnio, chociaż był rzucany po tyle ambulansu. W końcu udało się Zdzichowi odzyskać swoją broń i ruszył na przeciwnika. Nie było opcji z wyskakiwaniem w czasie jazdy. Zbyt szybko pędzili. Zdzichu nie chcąc być porażonym rzucił kluczem w prawą rękę kierowcy ściskającą paralizator. Jakby w zwolnionym tempie było widać jak pod wpływem ciosu ramie tamtego zgina się i uderza w siebie paralizatorem. To raczej niebezpieczne...

... tym czasem Wiesław dał właśnie nogę ze szpitala. Biegł pustym korytarzem i szybko przemknął przez otwierane drzwi. Takie drzwi oddzielające korytarz zamknięty od otwartego, którymi jednak często ktoś łazi. Ktoś znający kod, ale w ten czas przecież otwierają się. Vel miał po prostu farta. Później dzida i przez główne wyjście. Akurat w samą porę, żeby zobaczyć jak rozpędzony ambulans wjeżdża na schody - prosto na Vela. Wiesław zdążył jedynie odgiąć głowę do tyłu i jego czupryna lekko została przytarta przez podwozie przelatującej nad nim karetki. Z tylnych drzwiczek wypadł Zdzichu ściskający klucz francuski. Chyba wozili go przez kilka godzin skoro Vel dotarł pierwszy do szpitala... w każdym razie ambulans wylądował później, ale pękła mu prawa przednia opona. Po koziołkowaniu uderzył w jakieś auto stojące na parkingu i zapalił się. Niedługo dojdzie do eksplozji. Zdzichu jest w swoich standardowych łachach, ale Vel ma na sobie taką zapinaną z tyłu, szpitalną szmatę pozostawiającą dupsko na wierzchu.

Ryszard i Zenon pożegnali się ze Złomokletą (laptop pozostawiony u niego, chyba że Ryszard ma z nim inne plany) i ruszyli na łowy. Idąc na Belkową omal nie przejechał ich pędzący ambulans. Czujne oczy Zenona zaobserwowały, że był to ten sam ambulans, którym kilka godzin wcześniej zabrano Zdzicha. Co się dzieje w tym mieście? Nie mogąc jednak podjąć pieszego pościgu za czymś aż tak szybkim ruszyliście do pasażu. Handel trwał w najlepsze. Czas dziwnie popłynął. Zanim jednak wmieszaliście się w tłum oglądający warzywa, owoce i pornosy zwróciliście uwagę na trójkowy patrol policjantów. A wyglądacie na takich co szukają kłopotów...
 
Anonim jest offline