Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-04-2014, 19:39   #201
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
wraz z Armielem

- To ja Simon - Egzekutor poruszał się wolno, by nie dać loup-garou powodów do ataku. Wystarczyło, że zachował wygląd jaki miał podczas zatwierdzenia Uzurpacji.
“Jak demon…” a więc prawdą było, że Egzekutorzy posiadali domieszkę krwi rezydentów piekła. “Słodziutko” - pomyślał ironicznie.

- Wiem, że trudno to wyjaśnić ale zrobię to, albo chociaż się postaram. To ja. Zmienił się tylko mój wygląd. Byłem wraz z Duncanem i kilkoma innymi Za Murem w Szkocji. W świecie Mgieł. Duncana nie ma bo pragnął znaleźć się w innym miejscu. Musimy znaleźć Młodego. Czujesz go? - Scott żałował, że w tym wszystkim nie zapytał Vincenta gdzie dokładnie jest. Miałby teraz ułatwioną sprawę.

- Chyba tak. Nadal. Jest w środku. Chyba. - zmiennokształtny patrzył na Nathana z niepokojem. - Wiesz, że będziesz musiał zgłosić się do MR-u. Muszą sprawdzić, co ci się stało i czy nie jesteś zagrożeniem. W zasadzie nie powinienem puścić cię do ludzi, ale, pierdolę to, jeśli mam być szczery. Idź! Ratuj kumpla! Ja nadal nie mogę przejść przez te cholerne osłony.

- Bez ciebie będę miał duży problem by go znaleźć ale skoro nie chcą cie wpuścić…- Scott wszedł do środka

Ludzie jeszcze leżą pokotem. Niektórzy jęczą. Powoli odzyskują świadomość.
W sumie to nie ma ich wielu, co najwyżej kilkunastu - leżą w różnych salach galerii przed “dziełami sztuki” - jakimiś szkaradzijestwami typu rzeżba płód dziecka + rower + parasolka + skrzydła z drutu kolczastego lub krzesło z dwoma żarówkami o różnych kolorach pomalowane sprajem itp. Z nikim nie dało się jeszcze pogadać.

Nathan nie marnował czasu i wykorzystywał “otumanienie” ludzi na szybką wędrówkę po galerii. Dziwne eksponaty zaszczycał jedynie rzutem oka.
“Gdzie jesteś Vincent? Gdzie jesteś? Cholera jasna wystarczyło zapytać” - marudził w myślach biegając po salkach galerii. Szukał dodatkowych drzwi, które nie stanowiłyby wystawy. Jakiegoś zaplecza, może części mieszkalnej?

Znalazł dwie pary drzwi oznaczonej napisem NIEUPOWAŻNIONYM WSTĘP ZABRONIONY. Pierwsze, tuż przy wejściu, prowadziły chyba do jakiegoś biura, drugie, w głębi galerii. Przed pierwszymi leżał jakiś szczupły mężczyzna w prążkowanym garniturze, przy drugich solidnie zbudowany facet ubrany w podobny strój.

Scott zatrzymał się przy tym masywnie zbudowanym facecie
- Ministerstwo Regulacji - duknął do leżącego - Masz prawo zachować milczenie, wszystko co powiesz bla bla bla bla i tak dalej - zakuł go we wzmacniane kajdanki - I tak teraz nic nie czaisz - wstał i naparł na drzwi używając swojej nadludzkiej siły.
“Nie powinni się czepiać. Wszak to tylko drzwi” - wytłumaczył się w myślach

Drzwi ustąpiły bez najmniejszego problemu wraz z przeraźliwym trzaskiem wyrywanych zawiasów i cegieł.

Za nimi znajdował się szeroki hol, na który stały kolejne rzeźby i eksponaty zamknięte w szklanych gablotach. Wyglądało to, jak prywatna galeria właściciela.
Na środku, na miękkiej wykładzinie leżał pies - duży, brudny i drgający jak w ataku padaczki. Tylko obroża świadczyła, że skundlony zwierz ma jakiegoś właściciela.

Scott dostrzegł trzy kolejne drzwi - jedne prawie na przeciwko tych, którymi wtargnął, drugie na końcu holu, a trzecie - na piętrze otaczającym galerię - na które mógł się dostać lśniącymi, marmurowymi schodami.

Egzekutor przyspieszył wykorzystując swoją moc, chcąc skorzystać z całego zamieszania jakie wywołał niezrozumiały na razie dla niego atak na umysł ludzi i zwierząt w galerii i jej otoczeniu i skierował się by sprawdzić na razie drzwi które zobaczył naprzeciw tych którymi wszedł, potem jeżeli nie znajdzie kolejnych zamierzał sprawdzić te drugie na końcu hola a ostatecznie te na piętrze.

Za pierwszymi drzwiami był magazyn bez okien, ciemny, zagracony regałami na których stały różnego rodzaju przedmioty - najprawdopodobniej stare eksponaty lub takie, które dopiero czekały na swoją chwilę. Były tam obrazy, rzeźby, jakieś abstrakcyjne twory ze skór, metalu, plastyku i Bóg jeden wie, czego jeszcze. Pomieszczenie było długie, wąskie, bez żadnych drzwi czy nawet okien. Podłogi były czyste, bez śladu kurzu, ale niektóre półki i eksponaty pokrywały pajęczyny i pył.

Regulator opuścił pomieszczenie pełne eksponatów i ruszył błyskawicznie w kierunku drzwi znajdujących się na końcu hola. Złapał za klamkę a gdyby drzwi były zamknięte miał zamiar “pomóc” im się otworzyć

Wyłamał zamek i trafił do małego korytarzyka zakończonego kolejnymi drzwiami. Za tymi znajdował się piękny, wręcz luksusowy apartament biurowy. Skórzane fotele, wielkie biurko za którym siedział szczupły mężczyzna w jasnym garniturze o całkiem siwych włosach. Na oko elegant miał jakieś sześćdziesiąt kilka lat, ale w jakiś sposób wydawał się być starszy. Co więcej, “wewnętrzny alarm egzekutora” rozdzwonił się pod czaszką. Staruszek, mimo niepozornego wyglądu, był śmiertelnie groźny. Jedyną reakcją na wtargnięcie Scotta do środka był lekki grymas na czole i błysk w szarych, poważnych oczach.



- Ministerstwo Regulacji - rzucił Scott luźno choć sam wzmocnił czujność na reakcję “alarmu” jaki zawył mu w głowie na aurę Siwuszka. W dłoni pojawiła się odznaka Regulatora
- Rozumiem, że jest Pan właścicielem przybytku? Proszę zatem opuścić pomieszczenie na czas jego przeszukania - na stół przed panem Starszym wylądowały niezbędne do przeszukania dokumenty - by nie utrudniać mi pracy.

Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem.

- A czego konkretnie pan szuka, regulatorze ... - zrobił efektywną pauzę biorąc w chudą, wręcz szponiastą dłoń papiery. - Proszę wybaczyć, ale chyba nie dosłyszałem pana nazwiska. Bo może będę mógł pomóc? - dodał nie czekając na odpowiedź na zadane przed chwilą pytanie. *

- Regulatora, Panie…? Również nie dosłyszałem nazwiska - Scott rozejrzał się po pomieszczeniu - Zgłosił, że udaje się w to miejsce i że tak powiem, nie wrócił. Nie odpowiada na wszelki kontakt a przeprowadzone postępowanie wskazuje, że znajduje się w tym budynku albo w jego pobliżu. Zatem jeżeli Pan wie gdzie on jest bądź jeżeli korzysta z Pana gościnności to proszę mi po prostu wskazać gdzie go znajdę. Niedługo za mną zjawi się wsparcie do dokonania przeszukania tego budynku do jego samych fundamentów a to mogłoby utrudnić prowadzenie Panu działalności kulturalno-rozrywkowej bądź po prostu zamknąć ją na amen gdyby się okazało, że Regulator jest tutaj przetrzymywany wbrew sobie. Zatem mogę liczyć na Pana pomoc? Jeżeli nie to proszę o opuszczenie budynku do czasu jego przeszukania - Scott nie pozwolił sobie na uśmiech choć korciło go by odpowiedzieć tym samym

- Marlon Vespa - przedstawił się siwy chudzielec. - I niestety nie było tutaj żadnego regulatora, poza panem. Z drugiej jednak strony wydaje mi się, że padliśmy ofiarą ataku magicznej natury. Dobrze by było, żeby pan się tym zajął przy okazji tego niespodziewanego najścia. Przynajmniej będzie pan przydatny, panie ...

- Scott. Nathan Scott. Zajmiemy się tym przy okazji. Zatem proszę Pana o pozostawienie adresu kontaktowego oraz o opuszczenie budynku bym nie był zmuszony wskazać Pana w raporcie jako osoby utrudniającej moją pracę – dukał jak prawdziwy urzędas choć miał największą ochotę przywalić gościowi. Coś jednak go powstrzymywało i wcale nie był to strach. Jakby wewnętrzny zmysł mówił „odpuść bo to się źle skończy”.

- Wolałbym najpierw potwierdzić pana tożsamość w Ministerstwie, jeśli pan pozwoli. Nagła utrata przytomności personelu oraz zwiedzających oraz pana wtargnięcie zbiegły się w czasie w dość niepokojący i budzący wątpliwość sposób. W galerii przechowujemy sporo bardzo cennych eksponatów i dzieł sztuki, których wartość liczona jest w dziesiątkach tysięcy funtów. Niczego nie sugeruję, ale rozumie pan chyba moją ostrożność. Z drugiej jednak strony, nie chcę przeszkadzać panu w wykonywaniu obowiązków. Możemy pójść na kompromis. Pan robi swoją pracę, a ja będę panu towarzyszył.

- Jasna sytuacja. Proszę bardzo. Mi to odpowiada. Proszę zatem wstać. Jestem zobowiązany Pana przeszukać. Rozumie Pan - procedury - dodał wyjaśniająco choć ta rozmowa zaczynała mu działać na nerwy - Dodatkowo proszę powiedzieć co za bariera trzyma mojego partnera lopu garou na zewnątrz? I jak można, proszę ją ściągnąć

- Proszę bardzo. Nie noszę żadnej broni, poza tym raczej nie sądzi pan, że mogę stanowić jakieś zagrożenie dla ... takiej istoty, jaka pan jest. Pół krwi demon. Patrząc na zabarwienie skóry i oczu najpewniej związany z Dworem Wojny lub nawet Rzezi. To ja powinienem obawiać się pana obecności, a już na pewno nie powinienem pozwalać się panu dotykać, niemniej jednak zależy mi na współpracy z Ministerstwem Regulacji, nawet biorąc pod uwagę ich elastyczne podejście do doboru regulatorów. Co do bariery o której pan wspomina, nie nie mogę jej ściagnąć bez uszkadzania kręgów i glifów ochronnych. Przykro mi. Założyłem ją niecały tydzień temu za kwotę ośmiu i pół tysiąca funtów. To wysokie koszty i profesjonalna robota. Niech pan wezwie inne gatunkowo wsparcie, jeśli jest panu potrzebne. Nie mam nic przeciwko temu, mister Scott.*

- Widzę, że Pan bardzo obeznany jest z tematyką dworów a co do oceny zagrożenia to proszę pozostawić to mi. A teraz proszę ściągnąć zabezpieczenie. Kolega nie może czekać a ja nie mam możliwości szybkiego wezwania jak to Pan określił innego gatunkowo wsparcia - Scott kazał facetowi wstać, obrócić się i zaczął go przeszukiwać choć podejrzewał, że alarm jakim wyło jego ciało wskazywał na zdolności tego faceta a nie na broń która mógł posiadać.
Jak się spodziewał facet broni nie miał. Ciało pod palcami ma bardzo kościste, straszliwie wychudzone - wręcz skóra i kości - i zimne, Scott czuł chłód nawet przez ubranie

- A Pan z urodzenia z jakiego Domu pochodzi? Ale zanim mi Pan z grzeczności odpowie to zapraszam na ściągniecie zabezpieczenia. Proszę jednak o pośpiech bo inaczej zaroi się tutaj od Regulatorów. Wie Pan zaginiecie jednego z nich to BARDZO poważna sprawa, którą każdy poprowadzi nad wyraz wnikliwie i priorytetowo. Niech mi Pan wierzy inni mogą być ostrzejsi a mi mi się już forma ugodowa pomału wypala

Gość uśmiechnął się jakoś dziwnie.
- Z domu Vespa. Ojciec był pastorem, matka nauczycielką. Zabezpieczenia nie ściągnę, ponieważ się nie znam na takich rzeczach. Mogę jednak ściągnąć tutaj firmę, która je zakładała. Proszę za mną. Spróbujemy przyjrzeć się runą, może pan coś zaradzi, panie Scott. Nie chciałbym, aby moją opieszałość poczytał pan za próbę powstrzymywania pana przed poszukiwaniem pana przyjaciela, którego, zaręczam tutaj nie widziałem..

Scott zerknął na biurko i nawet bez pytania sięgnął po stojący na nim telefon. Facet wyraźnie nie miał nic przeciwko bo się w swoim stylu jedynie uśmiechnął. Jak pieprzony przesympatyczny usłużny Dziaduniek.
Trzaski i szumy zaatakowały ucho Egzekutora.

- Nie sądzi pan, ze przy pana zawirowaniach jakie pan generuje uda się panu skorzytsać z techniki? Musi pan zapomnieć o telefonach, pana moc je zwyczajnie zakłuca - odezwał się Staruszek

- Szybko Pan przeskanował moje zdolności. Winszuję umiejętności i mocy która drzemie pod tą Pańską skórą. Pan prowadzi - odsunął się z drogi faceta przepuszczając go celem wskazania miejsca gdzie są te cholerne runy. Jak wpadnie tutaj Simon to Scott będzie miał większe szanse zlokalizowanie Foxa

Szli w stronę głównego wejścia. Siwowłosy chudzielec ze zmarszczonym czołem przyglądał się wyłamanym przez Scotta drzwiom. Ale poza tym nie widać było po nim innych emocji.

- Jak się okaże, że się pomyliliśmy, wszelkie uszczerbki na mieniu zostaną uregulowane przez Fundusz Powierniczy Ministerstwa Regulacji - odpowiedział Nathan widząc czemu przyglądał sie mężczyzna.

Kiedy weszli do głównej galerii, ludzie już stali na nogach. Nieco oszołomieni wpatrywali się w Scotta z wyraźnym przestrachem.
Chudzielec nagle krzyknął i jakaś niewidzialna siła przyciągnęła go w stronę egzekutora, który przygotował się do obrony, a potem ta sama siła cisnęła starcem w stronę przeciwległej ściany z siłą, która powinna pogruchotać mu wszystkie kości.
Starzec osunął się po wyłożonej kobiercem ścianie i wyciągnął słabnącą rękę w stronę Scotta.
- Zaatakował mnie - wyjęczał głośno a z ust polała mu się krew. - Wołajcie ... regulatorów! uciekajcie! Zabije was!
Ludzie wrzasnęli przerażeni, a starzec osunął się teatralnie po ścianie.

Najpierw Scott zdębiał ale po pierwszych słowach faceta chciał wybuchnąć śmiechem. Takiej dziecinnej metody wrabiania Regulatora jeszcze nie widział. Kiedy ludzie rzucili się do wyjścia w panice, Scott zaczął bić brawo facetowi
- Widzisz Marlon - Nathan skończył z Panowaniem - to było strasznie zabawne z twojej strony. Teraz mógłbym cię nawet zabić skoro i tak mogę zginać za tą twoją farsę. Dziękuje ci jednak bo raz że potwierdziłeś mi swoim zachowaniem, że Fox tutaj jest a dwa że miałeś coś do czynienia z Cashallem przy którego śmierci brałem udział. Dwukrotnie - teraz to Scott się uśmiechnął. Teatralnie.

Facet jednak chyba go nie słyszał. Leżał bez ruchu, z ust lała mu się krew, podobnie jak z głowy tworząc koło ciała coraz większą kałużę. Scottowi wydawało się również, że moc, którą wyczuwał do tej pory, zanikała gdzieś z wolna.

- Kurwa. Takie buty – Scott zaklął siarczyście kiedy stopniowo brzęczyk w jego głowie słabł.
Rzucił się do okna by wezwać chłopaków Duncana i ujrzał, jak ludzie z Bastionu mierzą do uciekających z galerii ludzie, jak Mrówa prawym sierpowym powala na ziemię jakiegoś chudzielca o wyglądzie ghota, a ich loup - garou każe wszystkim zatrzymać się w miejscu. Najwyraźniej chłopaki uznali, że gdzieś wśród zbiegów może kryć się jakiś podejrzany i postanowili zatrzymać każdego, kto będzie chciał “dać nogę”.

- Simon!! Dawaj mi tu karetkę i to szybko i kogoś od opętań! I dwóch chłopaków z Bastionu! I wezwij kurwa wsparcie Ministerstwa - Scott zniknął w oknie i zrywając kawałek zasłony starał się zatrzymać krwotok z rany głowy Staruszka.
Kiedy dwójka motocyklistów, obecnie członków Bastionu w końcu przybyła rozglądając się ciekawie wokół, Egzekutor kazał temu co miał jakiekolwiek pojęcie o pierwszej pomocy zostać przy Dziadku a wraz z drugim zaczął przeszukiwać to miejsce po same fundamenta.

Powinien wziąć dupę w troki i zawinąć się stąd. MR wsadzi go po tej całej Uzurpacji po mikroskop i zacznie badać. W jednym z luster galerii, będącym składnikiem jakiejś nic nie mówiącej Scottowi rzeźby, zobaczył jak aktualnie wygląda. Skóra jak skóra ale kolor oczu robił różnicę. Miał ochotę się zawinąć… Przybył tu jednak po jednego z kumpli z drużyny.
Nathan był żołnierzem a tacy nie zostawiają kumpla z drużyny na polu walki.

Miał nadzieję, że Simon się nie mylił i znajdą uwięzionego Vincenta bo to, że ten żyje to miał pewność.

Z drugiej strony, tylko jedna wszechwiedząca istota na pewno wiedziała gdzie jest młoda Żagiew.

CHOLERA.

Ona wszystko wie



https://www.youtube.com/watch?v=rl2MzdrJ5t8
 

Ostatnio edytowane przez Sam_u_raju : 02-04-2014 o 19:39. Powód: media nie chciały się wczytać
Sam_u_raju jest offline