Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2014, 15:58   #50
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację

Monety jedna za drugą trafiały do kieszeni Berta. Młodzik widział w większości pensy i srebrniki, ale to nie brak złota zaprzątał mu teraz głowę. Mimo iż jego ciało pracowało na pokładzie Winkel myślami był pod nim. Słyszał odgłosy walki wyraźnie i cały czas pełen był obaw. Chciał aby jego przyjaciołom się udało, ale... Sam nie mógł walczyć. Nie potrafił. Brzydził się przemocy. Nie był jednym z tych co na widok krwi tracą przytomność, bo był w stanie wytrzymać okropny widok, ale... mimo iż potrafił - słabo, ale jednak - walczyć nienawidził tego robić. Innym aspektem było to, że aż trzy osoby otaczające przeciwnika to sporo. On mógłby krasnoludowi i pozostałym jedynie utrudnić walkę…


Kiedy pokład się przechylił gawędziarz wywinął na nim pokaźnego orła lądując na zadku w ludzkiej krwi i flakach. Nieopodal leżały zwłoki jakiegoś akolity śmierdzące niemal tak źle jak wyglądające. Winkel łapczywie przełykał ślinę - aby tylko do syfu na pokładzie nie dodać swojego ostatniego posiłku. "Kara Boska" nieubłaganie szła na dno. Winkel przejąłby się tym bardziej gdyby nagle nie ustały odgłosy walki. Sekundowa cisza po niej dłużyła się chłopakowi. Zaledwie moment zdawał mu się być długą godziną. I wtedy Jost rzucił mięsem. Paskudnie, siarczyście, ale w tym słowie było coś pięknego. Bert poczuł ulgę...

Dopóki reszta nie wyszło spod pokładu Bert zbierał monety. Wrak zaraz miał zacząć nabierać wody przez burtę, a żeglarze z ich statku wołali głośno machając rękoma. Kiedy Jost wychylił się spod pokładu Bert schował się za którąś z beczek i schował do kieszeni większość monet. Została na oko ćwierć zebranej sumy.

Później drużyna ustaliła, że kapitan otrzyma drogocenny kielich i zdobiony talerz, a oni zostawią sobie niewielką sumę w postaci monet. Niemal na miny grupa ustaliła co się działo wewnątrz wraku i... jak to zostali zaatakowani przez szaleńca. Musieli się bronić, walczyć o życie. Nie mieli pojęcia czy to był ktoś z Zakonu czy też jego przeciwnik, ale jedno było pewne - łódź była kapłańska, bo znaki są na sztućcach i szatach martwych ludzi na jej zdezelowanym pokładzie.

 
Lechu jest offline