Tommy nie wdawał się w dyskusje czy inne komentarze do wypowiedzi Sloana, po prostu wysłuchał go uważnie bez słowa. Ani się zgadzał, ani sprzeciwiał - za to był zadowolony, że uganianie się w ciemności za małymi paskudami bedzie obowiązkiem kogo innego.
- Cholera, czyżby jeszcze jakiś...? - powiedział usłyszawszy odgłosy dobiegające spod szafki. Zdjął z ramienia karabin i zsunął szmatę zabezpieczającą bagnet, po czym ruszył zbadać sprawę.
- Zaraz się zobaczy... - dodał przyklękając przy szafce, gotów skłuć bagnetem lub ogluszyć kolbą małego szkodnika.
__________________ Cogito ergo argh...! |