Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2014, 11:41   #36
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Olaf

Jak się okazało w tym czasie ciało szampierza zostało przeniesione do innego budynku, sąsiadującego z domem wójta. Tobias szedł wolno, i widać było gołym okiem, że poruszanie się sprawia mu dość dużą trudność. Gdy tylko mężczyźni przekroczyli próg domu, wzięli się za zapalenie lamp, coby można było lepie przyjrzeć się zwłokom. Tobias chodził dookoła trupa powoli, milcząc pierw i co jakiś czas potakując tylko głową. Potem zaczął dokładnie badać zwłoki. Otwierał im usta, otworzył oczy spoglądając w martwe źrenice. Pokiwał po tym ponownie głową i wziął do ręki naczynie z którego pił, widocznie przezornie przyniesiono je z ciałem. Powąchał je i rzekł:

- [Cóż..Olafie..Otruto go, to pewne jak to że kiedyś w końcu każdy z nas umrze. Użyto do tego szaleju jadowitego, choć zapewne znasz go pod inną nazwą. Cykuta. Teraz dobra i zła wiadomość. Dobra jest taka, że ten kto użył tej rośliny do zatrucia tego nieszczęśnika musiał mieć ją od dłuższego czasu, gdyż rośnie ona głównie w okresie letnio-jesiennym. Zła jest taka, że jest dość dostępna gdyż, występuje w miejscach podmokłych, na brzegach stawów, przy rowach, na torfowiskach. Trucizna jest silna, a po użytej dawce mogę sądzić że była duża. Więcej na tą chwilę Ci nie pomogę ale jeśli byś miał jutro pytania przyjdź śmiało, chętnie Ci pomogę.. - rzekł i zaczął się zbierać

Tobias udał się do siebie a Olaf zaczął szukać Jurgena. Na nieszczęście jednak łowca został zawezwany do Inkwizytora na przesłuchanie, więc trzeba było poczekać do rana. Śnieg padał coraz mocniej, także domy tonęły całkowicie w białym puchu. Zacinający wiatr robił się coraz mroźniejszy i nic nie zapowiadało na to, że jutrzejszy dzień będzie lepszy. Olaf widział w życiu nie jedno, a część życia spędził na szlaku więc czuł w kościach, że drogi przez dłuższy czas mogą być nie przejezdne i ciężkie do przebycia. Zanosiło się na dłuższy pobyt w tym miejscu, choć i tak wszystkich obowiązywał zakaz opuszczania tego miejsca. Szczęśliwy zbieg okoliczności można by rzec.
Gdy dotarł do karczmy, Olaf cały był już zmarznięty. Trzeba było otrzepać się ze śniegu, który w pewnych miejscach sięgał mężczyźnie aż do kolan. Ciepło bijące od kominka od razu ociepliło zziębnięte ciało, które powędrowało do swojego pokoju. Sen. Tego było mu trzeba, a Morr w tym dniu był łaskawy i nasz bohater szybko zasnął.

Emanuel

Drwale na pytanie Estalijczyka uśmiechnęli się i machnęli ręką, twierdząc że coś takiego zdarzało się już wcześniej, więc nie ma czym się przejmować. Trup został zabrany do innego domu, ku wielkiej uldze kelnerek, które spoglądały zachęcająco na Estalijczyka. Ten jednak postanowił zająć się ważniejszymi sprawami, jak choćby sprawdzeniem czy Hrabinie nic nie grozi. Drzwi i okna były szczelnie zamknięte, więc groźba zamachu na nią była znikoma. Kobieta oczywiście raz jeszcze wyraziła swoją dozgonną wdzięczność i pocałunkiem w policzek pożegnała Estalijiczyka. Ten udał się więc do swojego miejsca spoczynku i przygotował do snu. Gdy tylko położył się na łóżku, które do najwygodniejszych nie należało, miał przeczucie że tak szybko nie zaśnie. Na szczęście stało się inaczej, i szermierz zasnął głębokim i spokojny snem.

Zoja


Nie czekając co dalej Zoja udała się do swojego pokoju co by móc odpocząć i pomyśleć. Miała bowiem o czym, gdyż rozmowa z Inkwizytorem była nader ciekawa. Poznanie Magnusa i Tyra, również mogło być początek ciekawej znajomości. Nim jednak zdążyła dojść do jakichkolwiek wniosków siły Zoję opuściły i ta udała się w krainę snów. Przynajmniej usnęła sama niepokojona przez nikogo. Gdyby było inaczej broń jej leżała w zasięgu ręki a drzwi były zamknięte od wewnątrz. Nie proszony gość, kimkolwiek by nie był będzie musiał narobić sporo hałasu by dostać się do środka. A to dawało poczucie bezpieczeństwa kobiecie.

Tyr

-Otwierać!- krzyknął Norsmen, gdy tylko znalazł się pod drzwiami wójta.

Drzwi po chwili otworzył jeden z Sigmaritów, lecz stanął tak w przejściu by nie można było wejść do środka. Tyr zobaczył siedzącego na krześle karczmarza. Pot spływał po nim dosłownie strugami. Gdy zobaczył Norsmena zamilkł, lecz w jego oczach można było dostrzec wdzięczność, że ktoś ośmielił się przeszkodzić w przesłuchaniu.
Potężnie zbudowany fanatyk spoglądał na człowieka północy groźnie, łypiąc wzrokiem a całe jego ciało było napięte jakby przygotowywał się do bitki.
-Czego? - padło pytanie a potem gdy zobaczył kto stoi rzekł -Herr Stomper jest teraz zajęty. Miałeś swoją kolej więc… - nie dokończył jakby czekając na sensowną odpowiedź.

-Nie z Tobą przylazłżem tu gadać. Wołaj swego pana, bo ważne wieści dla niego niosę.- odburknął równie groźnym tonem Norsmen.

Sigmarita nie miał najwyraźniej dobrego dnia bo tylko uśmiechnął się i rzekł:
- Mów mi żeś co i czego..Bo zimno do środka wieje...Pan mój zajęty.. więc ze mną rozmówić się musisz - odpowiedź równie nie przejednana jak poprzednio

-Donieś swemu panu, żeby sposobił broń i gotował się na bitwę.- tym razem, Tyr odpowiedział z pełną powagą na twarzy.

Gdy Tyr skończył tylko mówić od razu Herr Stomper odpowiedział:
- Sigmundzie wpuść go. Niech powie co wie..bo faktycznie, słowa twe brzmią złowieszczo
Tyr został wpuszczony do środka, a łowca dał znak by Norsmen powiedział co wiedział.

Mijając Sigismunda w drzwiach rudy wojak uśmiechnął się tylko złośliwie. Po chwili był w środku, lecz, gdy kundel Łowcy czarownic miał już zamykać drzwi, Tyr uniósł energicznie dłoń -Czekaj.- nakazał jakby mówił do swego podwładnego -Słyszycie to?- spytał po czym sam zamknął jadaczkę, by dać mężczyznom okazję do wsłuchania się w odległe bębnienie. Nastąpiło kiwanie głowami. Tyr zauważył tylko że karczmarz nie wydaje się tym dźwiękiem zdziwiony.

-Spotkałem się kiedyś z tym bębnieniem. To znak, że okoliczne bestie z lasów zostają przywoływane na obwieszczenie nowego wodza. Zwierzoludzie niebawem zaatakują, żądni krwi i śmierci…- rzekł nie odrywając spojrzenia od łowcy czarownic.

W tym momencie wszyscy spoważnieli, lecz nim padły jakieś dyrektywy, rozkazy karczmarz się wtrącił:
-Panie, te dźwięki od kilku dni słychać. Może ni takie, ino podobne co wiecie. No ja prosty człek, walenie to walenie ale z pińć dni to trwa i nic się nie działo. A pogoda spójrzcie… Śnieży jak cholera, a i drogi nie do przebycia..Mówim wam… Noc byndzie spokojna… co ino ja wam to mówię a znam się na tym… Mieszkam tu no… całe życie... - po tych słowach zamilkł i potulnie usiadł na krześle.

-Zróbcie, co za słuszne uważacie. Ja naostrzę broń, lepiej na zimne dmuchać.- wzruszył ramionami -Przeszkadzać więcej nie będę.- rzekł po czym ruszył w stronę wyjścia z domostwa.

Nim Tyr opuścił dom wójta Herr Stomper wydał jeszcze rozkaz:
-Sigmund, udasz się do wójta i niech wystawi na noc warty. Czterech ludzi, których zmienią kolejni czterej. Niech będą to okoliczni wieśniacy. Norsmeni niech idą spać. Tyrze przekaż im polecenie by każdy w karczmie na spoczynek się udał. Walczyć umiecie, lecz padnięci i zmęczeni na niewiele się zdacie. Nikt nie może się dzisiejszego wieczoru schlać już. Jeśli coś się zacznie dziać, wartownicy uderzą na alarm. Widziałem dwa dzwony, toteż w nie będą bić. Dziękuje za ostrzeżenie. Sigmar niech ześle na Ciebie łaskę wojowniku.

-Niech ześle…- potwierdził rudowłosy wojak. W takiej sytuacji wstawiennictwo każdego boga było ważne. Tyr nie wierzył w strażników - wieśniaków. Nie zdziwiłby się, gdyby zwierzoludzie wystrzelali ich z łuków i zaatakowali cichaczem osadę. Mimo wszystko trzeba było ostrzec ludzi. Mężczyzna wartko dotarł do Złotego Knura i wszedł do środka jak rażony piorunem.
-Nakazali sposobić się do bitki. Wszyscy mamy odpocząć i zakazał spijania się tego wieczoru. Ponoć chce aby miejscowi pilnowali palisady. Gdyby coś ujrzeli dadzą na alarm.- nie chciał mówić o swoich wątpliwościach. Nie chciał odbierać wiary tym, którzy jej potrzebowali. Tyr usiadł koło Magnusa i uśmiechnął się nieznacznie.
-Niebawem nasz oręż znów upuści trochę krwi kamracie.- rzekł ze spokojem...

Drwale na wieść o nadchodzącej bitce z lekkim przestrachem spojrzeli na Tyra, lecz spokojnie pokiwali głowami i rozeszli się do swoich domów. Norsmeni walnęli po jeszcze jednym toaście zadowoleni, że nie będą się nudzić. Widać było gołym okiem, że wojna to ich żywioł i siedzenie na dupie nie służy im. Wizja walki sprawiła, że karczma praktycznie opustoszała i zostali tylko goście w niej, którzy albo zaczęli przygotowywać się do snu we wspólnej izbie albo udawali się do swoich pokoi. To samo zrobił i Tyr, którego broń tej nocy miała być jego kochanką. Rudowłosa Zoja udała się na spoczynek, nie czekając na dzielnego woja, więc temu pozostał sen i oczekiwanie na jatkę.

Magnus

Gdy dwójka jego towarzyszy odeszła od stołu, najemnik postanowił jeszcze zasięgnąć języka u gości karczmy. Niestety nikt za wiele nie wiedział, poza tym, że trup bawił się, pił i dobrze rzucał toporem do celu. Większość raczej skupiała się co teraz będzie, tym bardziej że rządy w wiosce przejął Inkwizytor, który przepytywał wszystkich; jednego po drugim. Ci, którzy mieli do czynienia z tą instytucją, wiedzieli że potrafią oni wydobyć z człowieka wszystko, a nawet zmusić go do wzięcia winy na siebie. Na temat truciciela nikt nic nie wiedział, bowiem zgodnie z tym co mówiły córki karczmarza i drwale, Felde był spokojną mieściną, w której od dłuższego czasu nic godnego uwagi się nie działo. Oczywiście każdego dnia zjeżdżali tu goście podróżujący z lub do Wolfenburga, a właściwie tego co z niego zostało. Gospoda przyjmowała pod swoim dachem różne persony i poza jakimiś bijatykami do niczego więcej nie dochodziło.
Norsmeni zebrani w środku oczywiście wyrazili swoją pogardę rzucając co chwila w swoim ojczystym języku słowa typu “torv”, “feiging” ...

W pewnym momencie do karczmy wpadł Tyr, który przekazał słowa łowcy, więc towarzystwo zaczęło się rozchodzić i przygotowywać do snu. Norsmen zasiadł koło niego i jeszcze przez chwilę rozmawiali między sobą. Długo to nie trwało, bowiem Magnus również poczuł się znużony, więc skierował swe kroki na łóżko by zasnąć. A to akurat przyszło mu z łatwością.

Następny dzień

Dźwięki rogu, bębnów w końcu ustały, a noc minęła spokojnie. Poranek okazał się mroźny, za oknem nadal padał śnieg. Było go coraz więcej i nawet drzwi od karczmy już tak szeroko się nie otwierały, bowiem potężne fałdy śniegu blokowały ich ruch. Izba zapełniła się ponownie gośćmi, którzy oczekiwali na swoje posiłki. Do spożywających śniadanie dołączył nawet i Inkwizytor, który jednak nie wyglądał na wypoczętego. Gdy mu się lepiej przyjrzano, można było dostrzec sińce pod oczami i przekrwione oczy. Widać miał pracowitą noc. Tuż obok niego zasiadło dwóch jego pomagierów. Miny mieli pochmurne i każdego gościa uważnie taksowali wzrokiem, jakby szukali najmniejszych uchybień od normy.
Karczmarz tak jak i kelnerki uwijały się jak w ukropie latając od gościa do gościa, przynosząc ciepłą strawę, czy jakiś napitek. Norsmeni, już nie tak radośni jak wczoraj, co jakiś czas zerkali przez okno, a dłonie ich mimowolnie kierowały się ku swoim toporom. Baronowa niestety nie zaszczyciła biesiadników swoją obecnością i nie zeszła na dół. Widocznie jedzenie z plebsem nie przypadło jej do gustu, bądź wolała pobyć w samotności, nie niepokojona przez nikogo.
Na dworze mało kto się szwendał bowiem pogoda skutecznie odstraszała, choć co jakiś czas przemykały pomiędzy budynkami jakieś postacie. Strażnicy, co jakiś czas, wchodzili do karczmy prosząc karczmarza o jakiś ciepły napitek, gdyż jaja im już prawie odmarzały od tego stania i wypatrywania niebezpieczeństwa. Drwale właśnie weszli i dosiedli się do ludzi północy o czymś tam z nimi dyskutując. W sali jest kilka wolnych ław, przy których można było wspólnie zasiąść i pogadać.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline