Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2014, 19:06   #110
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Główny dworek nie wiele różnił się od wcześniej odwiedzanych przez nich budynków. Również i z tym budynkiem czas nie obszedł się łaskawie. Gdzieniegdzie promienie słońca prześwitywały przez dziury w dachu. Po podłodze walały się części zniszczonych i zbutwiałych mebli. Na ścianach wisiały podarte i wyblakłe gobeliny. Mimo fatalnego stanu rezydencji, łowca bez trudu domyślał się, że zniszczone pomieszczenia niegdyś musiały prezentować się imponująco. Szczególnie w porównaniu z biednym chatami w Visenie. “Jak można dopuścić do takiej ruiny?” - zastanawiał się Yarkiss przyglądając się popękanym ścianom, ale z rozmyślań wyrwał go zbliżający się krasnolud. Odwrócił się i na widok Khogira uśmiechnął się. Widać, że mimo początkowych wątpliwości ten zdecydował się dołączyć do łowów.

- Ha! Jeśli myślisz, że pozwolę ci tu samemu się zabawiać, to się cholernie mylisz. -krasnolud podszedł do łowcy. Na jego twarzy, pomimo że był wyraźnie wyczerpany malował się szeroki uśmiech. Przez czoło miał przewiązane bandaże. Z łuku brwiowego wciąż sączyła się krew.
- Nie wchodziłbym tam ot tak, bez przygotowania.- zagadał, poruszając kwestię raczej oczywistą.
- Ja też, ale ciszej - odparł szeptem łowca, a później wyjął z kieszeni dwie fiolki, która znalazł w torbie zielonej wiedźmy. - Trzymaj. Do dna. - Podał jedną krasnoludowi, a sam opróżnił drugą. Magiczne płyn choć smakował ohydnie, okazał się zbawienny, dla jego obolałego ciała. Momentalnie przybyło mu sił oraz zapomniał o dokuczającym bólu w lewej nodze.
Khogir spojrzał na swoją fiolkę z niesmakiem.
- Wurn sargh… do dna- mruknął i przechylił zawartość połykając wszystko za jednym razem.
- Chodźmy. - Tropiciel machnął ręką, żeby krasnolud podążył za nim.

Czym bliżej byli wejścia do piwnicy, tym bardziej musieli uważać na nogi. Pędy tajemniczej rośliny stawały się co raz gęstsze i grubsze, choć wyglądały na obumarłe. Co nie mogło specjalnie dziwić na Przeklętej Polanie, ale zastanawiało, że cokolwiek tutaj wyrosło nie mogło być normalne - nigdy nie widział tego typu rośliny.

Yarkiss ostrożnie podszedł do schodów i zajrzał na dół, ale mrok panujący w piwnicy uniemożliwiał mu wypatrzenia czegokolwiek. Nadstawił ucho, ale z dołu nie dochodziły żadne dźwięki. Wyjął zatem za pasa słoneczny pręcik i uderzył nim o posadzkę. Kiedy ten zaświecił magicznym światłem, wrzucił go do środka.
- Widzisz coś? - spytał stojącego obok Khogira, który mógł się pochwalić lepszym wzrokiem w ciemnoścach, ten jednak pokręcił głową. Piwnica jak piwnica; słoneczny pręcik oświetlał korytarz, który zapewne rozgałęział się na boczne pomieszczenia.

- Chcecie się bawić bez nas? - z tyłu zabrzmiał głos kapłana. Wyglądał dużo lepiej niż tuż po walce, widać przerwa, którą wykorzystał na modlitwę i odpoczynek zrobiła swoje. On i Brimbusz przyszli za nimi do dworku.
- Co tam widać na dole? - Melis podszedł do schodów i także z ciekawością obejrzał roślinę. Była taka sama jak w innych częściach polany; wyjąwszy stojący przy wielkiej wieży stos, który wyglądał tak, jakby mógł być kiedyś jakąś istotą. - Annis tam uciekła?
- Chłopcy proponowałbym wycofać się i jesce raz pzemyśleć sprawę - zaseplenił gnom do reszty.
- Co tu myśleć. Trzeba spalić cholerę - odparł Yarkiss i wyciągnął hubkę i krzesiwo. Liczył, że wysuszone kłącza powinno się świetnie palić.
- Cekaj chwilę moze da się z nią pogadać, chciała nas komuś pzehandlować, moze to wazne? - Bimp nie dawał za wygraną.
- Przehandlować? - Łowca popatrzył na gnoma jak na wariata, a później rzucił okiem na schody, czy aby wiedźma się do nich nie podkrada.
Melis śledził rozmowę, nie rozumiejąc o co chodzi.
- No tak chciały spzedać mnie i dziewcynkę komuś
- A kto by was kupił? - zapytał milczący dotąd Khogir.
- Zdrowaś Mystro, Magiiś pełna… - zirytowany swoją głuchotą Melis najwyraźniej starał się uspokoić.
- Mnie siem pytas, wiedźmy sie pytaj - odfuknął gnom
Khogir zastanowił się chwilę, po czym przyznał rację Bimpowi:
- Jeśli wiedźma coś wie, warto spróbować, ale najpierw ją zabijmy.

Wiedźma jednak nie miała zamiaru ani dać się zaciukać, ani spalić, ani przepytać. Naraz z dołu wszyscy (z wyjątkiem kapłana) usłyszeli hałas brzmiący jak grzechot kości (Bimp wiedział, że to na prawdę grzechot kości) i na schody, w pełnym pędzie, wpadła wiedźma - potargana, zakrwawiona, z wściekłością w oczach. Podświetlona od tyłu słonecznym pręcikiem wyglądała jeszcze straszniej. Jedynie niski strop spowalniał jej ucieczkę, ale i tak poruszała się znacznie szybciej niżby zaskoczeni mężczyźni sobie tego życzyli. Widać nie spodobały jej się wygłaszane przez Viseńczyków pomysły dotyczące jej dalszego losu. W kilku susach pokonała stopnie i zamachnęła się pazurami na najbliżej stojących wojowników.
Melis był bardziej zaskoczony niż inni - zwyczajnie nie słyszał nadchodzącego niebezpieczeństwa. Dlatego rozpłaszczył się przy ścianie, by nie wchodzić w drogę ani mieczowi, ani toporowi. Prawą ręką sięgnął na środek bandolieru by dobyć gwiazdy zwanej Strażnikiem i cisnąć nią w wiedźmę, jeżeli tylko nadarzy się okazja. Było jednak tak ciasno, że rzucanie ostrym jak brzytwa shurikenem mogło uszkodzić sojuszników, toteż czekał na dogodny moment.
Słysząc zbliżające się niebezpieczeństwo Yarkiss zdążył tylko odrzucić pod ścianę hubkę z krzesiwem i instynktownie odskoczyć na bok przed szarżującą annis. Khogir nie miał zamiaru robić tego samego. W takich sytuacjach jego topór zawsze był w gotowości. Postapił nieco naprzód i przejął atak wiedźmy na siebie, osłaniając nieprzygotowanego Yarkissa.

Szarża wiedźmy, machającej na wszystkie strony łapami, miała niezbyt przyjemne skutki dla oblegających. Khogirowi nie pomogła ani dzielna postawa, ani też dzierżony w dłoni topór. Ani nawet resztki zbroi, z którą uparcie nie chciał się rozstać. Szpony wiedźmy wykreśliły grubą krechę na jego czole, omal go nie skalpując. W ułamku sekundy krasnolud przestał widzieć, bowiem krew go zalała - dosłownie, a nie w przenośni. Oślepiony odsunął się na bok, by umożliwić walkę innym.
Yarkiss był odrobinę zbyt wolny i mimo najlepszych chęci i próby wniknięcia w ścianę poczuł, jak ostre szpony rozrywają mu zbroję i zostawiają krwawe (acz płytkie) pręgi na ciele. Poczuł jeszcze, jak zderza się z twardymi cegłami i już znalazł się za plecami wiedźmy.

Gnom nie był osobą zbyt rozgarniętą i często nie doceniał niebezpieczeństwa. Zebrał się w sobie, wziął krótki rozbieg i zanurkował pod pazurami wiedźmy. Miał nadzieję że wytrąci ją z równowagi, uderzając całą masą swego ciała w jej nogi. Cóż... Masy ciała gnoma i masy ciała wiedźmy nie mogły się z sobą równać i odtrącony Bimbrusz poturlał się pod ścianę. Jednak potwora nie miała zamiaru ich atakować; utorowawszy sobie drogę skierowała się biegiem w stronę kolejnego pomieszczenia - a potem zapewne wyjścia z dworu. Korzystając z okazji Melis cisnął w wiedźmę gwiazdą, która wbiła się jej w ramię. Zaraz potem maszkara przecisnęła się przez futrynę.

Widząc biegnącą w stronę wyjścia Annis, Yarkiss długo się nie zastanawiał. Spróbował uniemożliwić jej ucieczkę. Cisnął w nią kulisty skórzany worek. Alchemiczna maź rozbryznęła się na wiedźmie, podłodze i ścianach, jednak siła maszkary wygrała z tężejącą substancją i potworna kobieta pobiegła dalej, choć nieco wolniej. Kapłan także nie zastanawiał się długo i posłał za potworzycą kolejne gwiazdy - od najsilniejszej Kary Mystry zaczynając. Tym razem gwiazda uderzyła w ścianę - walka w budynku nie sprzyjała użyciu broni miotanej.
Melis nie zamierzał jednak odpuścić tak łatwo - jak każdy niedoświadczony kto widzi uciekającego wroga - zaczął gonić go zanim pomyślał. Wypadł na korytarz, i zręcznie rzucił Żelazną Kometę. Wiedźma zrobiła unik, kierując się jakąś nadludzką prekognicją i gwiazda wbiła się w drewnianą futrynę. Melis nie stawał w miejscu, w biegu dobył dwóch kolejnych, tym razem prostych do rzucenia. Dopadł ją prawie przed wyjściem na zewnątrz i rzucił szybko, z biodra, niemal nie celując. Ośmioramienny Wiatr Mocy i sześcioramienny Blask Splotu utkwiły płytko w barku i łydce Annis. Gdy wypadła na zewnątrz ciskał pozostałymi, jednak mimo najlepszych chęci - więcej nie trafił.

Zapominając przez chwilę o bólu w lewym boku, w ślad za kapłanem ruszył Yarkiss. Zręcznie przeskakując nad wszechobecnymi kłączami i rozbitymi meblami, gnał za wiedźmą ile tchu. Gdy ta mimo tego zdołała wybiec z dworu, łowca dopadł do okna. W pośpiechu chwycił za łuk i posyłał w kierunku maszkary kolejne strzały. Pierwsza świsnęła jej tylko koło ucha, ale druga już z impetem wbiła się w bark. Annis zawyła z bólu. Spróbowała przyspieszyć. Od granicy lasu dzieliło ją kilkanaście kroków. Była naprawdę blisko, żeby ponownie im się wymknąć, ale wtedy strzała wypuszczona przez myśliwego przeszyła jej kolano. Kobieta zachwiała się i potykając o wystający kamień, runęła na ziemie. Widząc jednak jeszcze cień szansy na udaną ucieczkę, mimo bólu rozpaczliwie spróbowała się podnieść. Niestety dla niej świsnął Khogirowy topór, cięciwa ponownie brzęknęła i ułamek sekundy później metal rozorał jej szyje. Wiedźma złapała się brudnym łapami za gardło, próbując nieporadnie zatrzymać krwawienie, ale to na nic. Charcząc i plując krwią padła na twarz w konwulsjach. Po chwili jej ciało naszpikowane strzałami i Melisowskimi gwiazdami znieruchomiało.

Bohaterowie zbliżyli się do niej ostrożnie, ale nie wykazywała oznak życia, a sucha, szara ściółka Przeklętej Polany chciwie piła jej krew, która w przyszłości da rozkwitnąć rodzącemu się tu na powrót życiu. Khogir zblizył się ostrożnie do ciała zmasakrowanej kobiety. Zniżył się i prawą ręką zamknął jej powieki.
- Arglary Noror- wyszeptał cicho, po czym odszedł w stronę wysokiej wieży.
Yarkiss z obrzydzeniem przeszukał ciało (choć nie znalazł nic prócz kilku osobistych przedmiotów), a Melis pozbierał wszystkie swoje gwiazdy w celu obmycia i naostrzenia. Tak skończyły sie łowy na Annis.
 
Rewik jest offline