Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-04-2014, 20:40   #52
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Eryka nigdy osioł nie kopnął, ale był przekonany, że właśnie tak by się poczuł. Nawet teraz, kiedy łowca czarownic wyzionął ducha - wreszcie, na bogów! - i chłopak mógł uspokoić oddech, wciągał wilgotne powietrze z trudem, niemalże międlił je zębami, by w ogóle być w stanie wypełnić nim płuca. Siła, szybkość, ale przede wszystkim, wytrzymałość łowcy wprawiała w osłupienie. Toż to on sam mógłby niejedną bandę rzezimieszków położyć, a niewielka grupka jemu podobnych przeważyłaby o losie niejednej kilkusetosobowej bitewki. Tym bardziej niepokoił fakt, że ktoś przed nimi zdołał zranić go na tyle poważnie. Pytanie, zabierali martwych ze statku, czy po prostu wszyscy agresorzy przeżyli ten atak? W sumie łajba szła na dno, więc raczej nie baliby się identyfikacji zwłok, ale kto mógłby sprostać tak znakomitemu wojownikowi, i to na tak małej przestrzeni? Żadnych znaków użycia broni dystansowej czy palnej Eryk nie zauważył, ale w pokoju panował taki harmider, że łatwo mógł to przeoczyć. Zresztą, teraz to było nieistotne.

Istotnym było to, co powiedział łowca wyrywając się z jego i Winkela objęć. Przewoził coś ważnego, miał tego bronić za cenę życia, i teraz, patrząc na wyciągniętą z wody skórzaną walizkę, uznał, że się sztuka łowcy udała. Napastnicy nie znaleźli tego, co, chyba tylko dzięki woli Sigmara, znalazł on.
Leżąc w kącie i patrząc, jak Jost kończy żywot rycerza, Bauer zastanawiał się nad konsekwencjami. Chyba tylko zabójstwo kapłana lub cesarza było poważniejsze. I nie chodziło mu o kwestie prawne, tylko o obrazę bogów. Czy dla Sigmara miały znaczenie ich dobre intencje? Fakt, że walczyć nie chcieli, że zabili w samoobronie? Nie wiedział, i cieszył się, że to nie on zadał śmiertelny cios. Oczywiście mogło to zesłać nieszczęście na ich całą kompanię, nawet Berta, który w walce udziału nie brał, jednak gdyby to on zabił sługę Sigmara, pewnie nie wybaczyłby sobie tego.

Oczywiście i tak czuł się winny, to on przelał krew rycerza jako pierwszy z nich, a że chciał to polubownie załatwić, albo choćby ogłuszyć i siłą wyleczyć na łajbie - nie, to nie miało żadnego znaczenia. Byli winni, był o tym przekonany. Tak samo jednak był pewien, że ta maska czymkolwiek by nie była dla kultu Sigmara, dla niego, dla nich, była szansą na rozgrzeszenie. Muszą, musi jej strzec, zanim nie dostarczy jej do sigmaryckich sług.

Ciągle coś ich ciągnie do takich właśnie sytuacji, podążają za śmiercią osób mocno z samym bogiem związanych, czy to przypadek? Czy to możliwe, że ich ruchami kieruje coś więcej, niż ich zamysły? Na ile ich świadomość jest samoistną świadomością, a na ile naczyniem napełnianym dowolnymi treściami przez głównego boga Imperium? Czy to możliwe, że oni, czterej wiejscy chłopcy, są narzędziami w rękach boga? Ale wywabieni do szerokiego świata zostali przez rządzę przygód, która zrodziła się w nich po śmierci sigmaryckiego kapłana w Biberchof, czy więc bóg mógłby poświęcić jednego wiernego, aby stworzyć kilku? Z nadspodziewaną lekkością Eryk przypomniał sobie, dlaczego kapłan odwiedził zielarkę, wspomniał Angelę, jej nagłe, gorliwe zainteresowanie sprawami świątyni i samą wiarą...
Zlikwidować słabe, skarlałe, przegniłe drzewo, aby zasiać w jej miejsce kilka ziaren...
Czy to możliwe?

Wstrząs przywołał Bauera z powrotem na tonącą krypę, już nie rozmyślał nad przeznaczeniem, maską, swojej roli w śmierci łowcy ani o kosztownościach, które musieli zostawić za sobą. Schował maskę pod pancerz i ruszył biegiem po pochyłym pokładzie, by, z lekkimi kłopotami, dołączyć do towarzyszy. Chwycił za jedno z wioseł, jednak nie spieszył się, nadal nie oddychało mu się najlepiej. Nie rozmawiali wiele, ustalili tylko, czym podzielić się z kapitanem "Szczęśliwego Podróżnika", a co zatrzymać dla siebie, i tyczyło się to zarówno łupów, jak i historii "Kary Boskiej". Póki co sprawę maski Eryk zachował dla siebie, na takie rozmowy przyjdzie jeszcze czas...
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline