Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2014, 11:50   #21
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
- Dobrze, że jesteście cali. - powiedział Daniel kulturalnie acz zdawkowo na widok Jany i Adama. - Co z rannymi? - zapytał patrząc na stalkerke.
- Żyją - odparła krótko. - Zajmą się nimi w Crenshaw
Skinąłem kobiecie głową nie wdając się w rozmowę. Dość się nagadałem (i pewnie jeszcze nagadam) z Burnsem. Zamiast tego obserwowałem z kamienną twarzą jak naczelnik próbuje wydusić informacje od rannego.
- Kiedy wyruszamy?
Na pytanie stalkerki postanowiłem w końcu się odezwać.
- Możemy od razu. Dość zmitrężyliśmy.
Jana skinęła głową i wraz z Adamem poszła do stojącej nieopodal beczki z wodą, by choć trochę zmyć z siebie smród kanałów. Ja postanowiłem zacząć działać i poszedłem do miejscowego "barona".
- Panie Burns, proszę wybaczyć, że przeszkadzam jednakże na nas już czas. Dziękujemy za gościnę, mam nadzieję, że jeżeli kiedykolwiek zawitasz do Oiltown w Federacji będę mógł się za nią odwdzięczyć przyjmując na swym dworze z wszystkimi honorami.
- Zaraz, zaraz. się nie dowiedziałem co się do końca stało i gdzie jest moja broń.
No i znowu trzeba było bawić się w retorykę. Może i Cyceronem nie byłem ale przegadać mieszkańców metra nie było ciężko. Byli miękcy.
- Jak to? Przecież wszystko zostało opowiedziane a Pan przyjął słowa moje i funkcjonariusza Williamsa. Broń wraz z gościną miały zrekompensować nam bezprawne i agresywne działania Pana poddanych.
Burns zacisnął szczęki i skrzywił się z niesmakiem.
- Mój wasal żyje chce wiedzieć co ma do powiedzenia na swoją obronę. A mówiliśmy o PeMach, które przynieśliście - spojrzał na umorusaną stalkerkę, która zużywała jego wodę na oczyszczenie się ze szlamu, który płynął w kanale. Niewielką pociechom był fakt, że zmywała pomyje na pole marchewki, w teorii je użyźniając. Jednak od razu odeszła mi ochota na surówki z Vermonth. - nie o karabinie wyborowym, jedynym na stacji.
- Cóż… Primo M1 Garand jest karabinem samopowtarzalnym a nie wyborowym. Secundo spieszy nam się a czekaliśmy na naszą towarzyszkę oraz z grzeczności dla gospodarza. Tertio naprawdę sądzi Pan, że baron, policjant, wysłannik Polis i protegowana Tarana, któremu na pewno Vermonth zawdzięcza wiele sprzętu, zaatakowali trójkę obwiesi? Czy słowa jednego z obwiesi, który notabene zawdzięcza Janie i naszemu ochroniarzowi życie mają jakąś wagę? I czy trzy karabiny nie są wręcz za małym zadość uczynieniem, które przyjmujemy tylko przez szacunek do Pana osoby, za postrzelenie dwóch, w tym jednego śmiertelnie, obywateli Redondo? Należy pamiętać też, że zamach został przeprowadzony też na obywateli innych stacji i przedsięwzięcie organizowane przez Polis w celu poszukiwania Arki. Ktoś z Waszej stolicy może później się nawet zastanawiać czy nie taki był cel tych obwiesi. I czy działali sami. Naprawdę jest sens to przedłużać i prowokować ewentualne pytania?
No a dalej zaczęło się dziać a ja nie mogłem dojść do głosu inaczej niż przerywając w chamski sposób. Mimo lat wojaczki i tułaczki do pewnych spraw ciągle się nie zniżałem. Sprawa lekko mnie bawiła bo łzawa historyjka Burnsa mogła ująć za serce co najwyżej niepełnosprawnego dzieciaka. Lub najemnika, który rzekomo pochodził z powierzchni. Tak... Naczelnik wcześniej w złości powiedział czemu zależy mu na garandzie. Był to jedyny karabin na stacji z optyką. Najchętniej zignorowałbym Daniela ale skoro sama zainteresowana przystała na jego propozycje... Nie pozostało mi nic innego jak pożegnać się i odejść. Zaniepokoiła mnie jednak agresja Johna w stosunku do Jany. Ten człowiek był stanowczo niebezpieczny. Jak dziki pies, który nie wiadomo czy da się pogłaskać czy ugryzie. Może kiedyś będę musiał go zabić. Na pewno nie dopuszczę by pojawił się jakikolwiek konflikt między nami. A jak się pojawi to sprawię, że szybko zniknie wraz z jednym z nas. Tylko, że zabicie mundurowego to nie przelewki. Pewnie zmusi mnie to do ucieczki z metra. Kwestia czy miałem na tyle odwagi i honoru by kropnąć go w obronie Jany wypełniając tym samym umowę z Taranem. Nie wiem. I nie chciałbym się przekonać. Zabrałem swoje rzeczy i odezwałem się do reszty.
- Zbierajmy się. Niech teraz z przodu idzie stalkerka lub Daniel.
Odwróciłem się do naczelnika znowu wpadając w lekko patetyczny ton.
- Dziękujemy za gościnę i urazy nie chowamy. Niechaj Wasze ziemię rozwijają się a Pan żył w zdrowiu i dobrobycie. Do zobaczenia.
Nie czekając na odpowiedź ruszyłem. Nie chciałem tego przedłużać bo po następnym tekście Daniela mogłem wybuchnąć mu śmiechem w twarz a po akcji Johna lub Burnsa odwalić któregoś. Chociażby prewencyjnie.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline