Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2014, 14:43   #40
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Rezydencja rodziny Falco, zamknięte skrzydło

Renato przechadzał się wolno po starej hali wypełnionej trofeami. Od kiedy skrzydło zostało zamknięte, nikt tu nie przychodził, z wyjątkiem jego samego. Nawet jego dostawcy wchodzili na strych inną drogą. W kurzu, pokrywającym wszystko była tylko ścieżka na niegdyś pięknym dywanie, wydeptana jedynie jego nogami.
Szalony Starzec nie odwiedzał tego miejsca - po prawdzie nie odwiedzał niczego poza kaplicą, kryptą i własną komnatą. Gdy Renato zaś po powrocie chciał go odwiedzić, okazało się że toleruje widok jedynie Pani Giuseppy, starej wdowy która opiekowała się nim od lat. Nie zdziwiło go to specjalnie, gdyż często miał takie epizody.

Lampa którą niósł w ręku płonęła jasno, a światło wydobyte przez lustra i kryształy odkrywało z ciemności i zapomnienia splendor tej komnaty. Echa dawnych uczt, towarzyszących wieszaniu kolejnego, wspaniałego trofeum na ścianie, gratulacje dla jego ojca, gra myśliwskich rogów, od których trzęsły się szyby... A teraz kurz i zapomnienie.


Pomiędzy trofeami - zarówno wypchanymi, jak i bielonymi czaszkami - wisiał myśliwski oręż. Czegóż tu nie było! Oszczepy na dziki, włócznie przednie, arabskie assagaje, ciężkie rohatyny z kisleva, tasaki i kordy, osobliwy schweinschwert z dalekiego Reiklandu, a nawet harpun, którym dzielni norsmeńscy wielorybnicy polowali na morskie potwory. Była i broń palna - zarówno ciężkie guldynki do łowów na grubego zwierza, jak i misternie wykonane ptaszniczki celnie bijące kulą małą i lekką. Renato jednak interesowały kusze. Nigdy nie był zwolennikiem używania broni, jednak jeżeli wypadki takie jak ostatnio mają się powtórzyć, powinien się uzbroić.

Przypomniał sobie "dziadka" Lorenzo, który opowiadał mu o każdej z tych sztuk oręża, gdyż każda miała historię i z każdą wiązały się fascynujące opowieści. Młody adept-reanimator chwilowo zapomniał o pracy czekającej na strychu i przypominał sobie je wszystkie, biorąc do ręki każdą kuszę i sprawdzając jak leży. Wszystkie były doskonałej, mistrzowskiej roboty, z krasnoludzkim puncem Rhorgów, najlepszych rzemieślników w Tilei wytwarzających kusze.

W końcu wybrał nieduży arbalet z herbem Falco na rękojeści. Później pośle po cięciwę i pasujące kule. Zadowolony odłożył pozostałe na miejsce. Lorenzo Falco zamówił go specjalnie do polowania na nietoperze-wampiry wewnątrz jaskiń, zaś największy z jego łupów - czarny jak smoła samiec o rozpiętości skrzydeł wielkości człowieka - wisiał pod sufitem, patrząc się na przechodzących poniżej oczami z prawdziwych rubinów. Godna broń.


Gdzieś za oknem zabił dzwon pobliskiej świątyni. Obiekt powinien już być gotowy, pomyślał Renato i szybkim krokiem skierował się ku laboratorium na strychu.



W laboratorium, chwilę później

Obiekty były właściwie dwa, i oba były gotowe. Z niedużych, acz poważnych rozcięć w laboratorium wykrwawiły się na śmierć kogut i królik. Uczony podszedł do pulpitu i zaczął pisać.

Cytat:
(...) niech zostanie zanotowane, że w trzy godziny po zrobieniu nacięć, oba zwierzęta wykrwawiły się niemal całkowicie, zaś śladowe ilości pozostałej krwi nie powinne mieć wpływu na eksperyment.
Oba truchła położył na stole, każde w osobnej misie. Następnie wziął z półki trzy słoje oznaczone kartkami i wypełnione zeschłą rdzawą substancją oraz wyjął z innego słoja żywego świerszcza długą pęsetą trzymaną w lewym ręku. Occhio, sangue. Luna, candela. Imbuto Vitalia - wymruczał i zaczekał aż oczy zaczną reagować. Już po chwili zobaczył swoją dłoń niczym odartą ze skóry - pulsujące mięśnie, żyły... ciało świerszcza wypełnione małymi organami wewnątrz niby-szklanego pancerzyka i martwe, ciała, których przejrzeć nie umiał.


Odkręcił pierwszy słój i dotknął zawartości długim srebrnym pręcikiem.
- Nocte Calicem, donum mortuorum. Sangue Vivo! - świerszcz zaczął dziko wierzgać w żelaznym uścisku pęsety, a Santori obserwował uchodzące z niego życie. W miarę jak go ubywało, zawartość słoja zmieniała się w rubinowo-czerwony, gęsty płyn.
Gdy świerszcz skonał, skaweńska krew stała się świeża i ciepła oraz zabulgotała od ametystowego wiatru, który ją ożywił, Renato wlał ją do misy. Ponownie uczynił z pozostałymi słojami. Ożywiona krew szybko wsiąkła w martwe ciała nie pozostawiając w misach ani kropli. Pozostało tylko zaszyć rany. I zanotować.

Cytat:
Zgodnie z przewidywaniami, krew Rattus Sapiens Scavenis poddała się formule Sangue Vivo bez oporów, zaś po ożywieniu zachowywała się typowo.

Oba obiekty zostały zaszyte i przygotowane do rezurekcji. Użyta zostanie formuła wskrzeszająca Il Pupila recupero, oraz potrzebne w tym przypadku szczypta złota i mały amber.

Jeżeli będzie to potrzebne, Scossa di rianimazione, acz bez ingridientio, gdyż do niedużego ciała niepotrzebna jest pełna moc formuły.

Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem okaże się, czy krew skavenów może pomóc w przyszłej reanimacji obiektu ludzkiego, oraz czy nie wywołuje zmian mutacyjnych.
Renato wyjął ciała z mis i ułożył każde w osobnej klatce, po czym przygotował się do procedury ożywiania.

Zapowiadał się naprawdę wspaniały dzień...
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 06-04-2014 o 14:52.
TomaszJ jest offline