Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2014, 19:41   #23
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu

Wrócili w czerń tuneli, tym razem jednak towarzyszył im smród palonego mięsa i wyziewów ze ścieku.
- Całkiem ładna ta marchewka... o rzepka... - Vasquez dalej grzebał w worku otrzymanym od farmerów.
- W sumie to sporo warzywa jak na to wszystko, nie? - chłopak spojrzał na Jane i mina mu zrzedła.
Dwójka towarzyszy w lazarecie, głupie pijaczki, które rozpętały małe piekiełko ostatecznie osierocając dzieciaki. Tak worek warzywa to idealna rekompensata. Dziewczyna zabiła by go wzrokiem gdyby mogła. Kurier zwiesił głowę i milczał całą drogę.

Tym razem zachwali większą ostrożność. Adam szedł na szpicy, a Daniel świecił mu pod nogi, Jana cięła jasnym snopem reflektorka ciemność przed nimi. Geoffrey i John omiatali ściany światłem własnych latarek, co jakiś czas oglądając się za siebie.
Ciszą tunelu dzwoniła w uszach, jednak nie mieli ochoty na gadanie. Nie tym razem. Tym bardziej widząc minę grzybiarza. Adam zaciskał mocno szczęki, usta zmieniły się w prostą linie, a oczy wędrowały tam gdzie lufa karabinu.
Daniel przypomniał sobie czemu handlarze wynajmowali ochronę - mimo pozorów bezpieczeństwa w tunelach przynależnych do Polis, człowiek nie ufał już drugiemu człowiekowi. Mimo apokalipsy, która spuściła cywilizację w kiblu, to człowiek wciąż był największym wrogiem człowieka. No dobra - ponoć Moloch jest teraz największym wrogiem człowieka, ale powiedzcie to tym dzieciakom, którym stuknęliśmy starych... Chociaż i tak L.A. to nie Pheonix....

Najemnik z Redondo Beach rozluźnił się dopiero gdy dotarli do posterunku na dziesiątym metrze stacji Harbour. Co prawda mówienie tu o odległości od stacji nie bardzo miało sens, bo chociaż faktycznie 10 metrów za worami z piachem i stalową siatką, przy której stało czterech osiłków z eMkami zaczynały się legowiska i pierwsze stragany, to do samych peronów było jeszcze dobre 100 metrów. Do obu peronów. Posterunek znajdował się w miejscu starej zwrotnicy, która kierowała pociągi na srebrną nitkę. Między torami wiodącymi w dwie strony rozłożył się spory peron, aktualnie połączony pomostami z peronami prowadzącymi w powrotnym kierunku. Geoffreyowi rozdzielające się tory skojarzyły się z rozwidleniem rzeki, a stacja z leżącym w delcie rzeki miasteczkiem, którego mieszkańcy zaadaptowali to co im się dostało tak by wygodnie żyć.

Pierwsze co musieli zrobić to wysłuchać zasad panujących na stacji:
- Broń krótka ma być rozładowana na posterunku wejściowym i schowana do bagażu podręcznego.
- Zakazuje się obnoszenie się z naładowana bronią palną i wszelką bronią białą.
- Karabiny i broń długa mogą być widoczne pod warunkiem braku magazynka i rozładowania komory na posterunku wejściowym.
- Zabrania się używania broni palnej pod karą śmierci.
- Każdy obywatel przebywający na terenie stacji ma prawo i obowiązek użyć wszelkich dostępnych środków by zabić osobę, która pierwsza użyje broni na stacji Harbour.


Jedynie Williams został zwolniony z obowiązku rozładowania i schowania broni - wciąż był przedstawicielem prawa Polis. Dla Stalkerki nie było już odstępstwa.
Gdy dopełnili obowiązków wejściowych, łysy strażnik wbił pieczątkę w ich paszporty i uśmiechnął się pożółkłymi zębami.
- Witamy w Harbour. Czym chata bogata....
Stalowa rama drzwi, obleczonych rdzewiejącą siatką otwarła się wypuszczając ich na największe targowisko w tej części metra.

Vasquez wysforował na przód odzyskując energię. Przeskoczył nad śpiącym na ziemi mężczyzną i rzucił przez ramię.
- No mamy całkiem nie najgorszy czas. Słuchajcie ja idę do Kurnika - to knajpa - o tam widzicie te zabudowania - wskazał na sklecony z blachy i drewna budyneczek - Dowiem się czy jest już nasz przewodnik i zamówię nam jakieś żarełko. Pobuszujcie sobie po stoiskach. Jak nie wrócę za godzinę to przyjdzie do Kurnika-

Drużyna poszukiwaczy Arki ruszyła na peron. Zanim do niego dotarli musieli kilkukrotnie odgonić od siebie gromadzki dzieciaków sprzedających biżuterię ze śmeici, talizmany, szczęśliwe królicze łapki i inne badziewia. Część z małolatów próbowała zaciągnąć ich do rozłożonych na torach stoisk ich rodziców, jednak nikomu nie potrzebne były w tym momencie suszone zioła, popękane płyty czy elektroniczny złom. Wszyscy chcieli na peron. Do zbitych z desek bud i stołów z najróżniejszymi towarami. Od wejścia można było kupić broń i świeże żarcie. Dalej leki, pancerze, ciuchy i właściwie wszystko czego dusza w metrza potrzebowała. Nad targowiskiem unosił się baldachim suszącego się prania i różnych szmat - rdzenni mieszkańcy budowali antresole i pięterka nad własnymi stoiskami, by być jak najszybciej dostępnym dla klientów.



Nadszedł czas zakupów i Jana spojrzała wymownie na Daniela.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline