Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2014, 22:30   #53
czajos
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Rosalinda wzięła sztylet.
- To o nas, czy ostrzeżenie?
- Jeżeli miejscowi mają w zwyczaju podrzucać ostrza w posiłku by obwieścić, że nie jesteśmy tu widziani to zdecydowania różnice kulturowe sięgają znacznie dalej niż to sobie kiedykolwiek wyobrażałem. - stwierdził Kasadian obserwując wyryte na pochwie słowa.
-Poza tym kobiety które nas witały zachowywały się bardzo dziwnie. A tą staruchę która się na nas wydarła odciągnęły na tyły z wyraźnym przestrachem.
- Myślę, że nie tylko my jesteśmy aktualnie “gośćmi w wiosce”. - dodał poważnym tonem, marszcząc brwi i z groźną miną.
- Uważam ,że należało by coś zrobić z tą sytuacją. Oczywiście jeżeli nie macie nic przeciwko Symaonie w końcu to wasza wyprawa. - zakończył stanowczo.
- Tak, mnie tez ta starucha zastanawia… warto by ja odnaleźć i dopytać. Doktorze?
Gregor jak tylko zasiedli do posiłku zaczął pochłaniać ostrygi jedna za drugą. W końcu coś świerzego. Po chwili zaczął popijać całość winem owocowym którego nie brakło przy stole. Nie zaprzątając sobie głowy grzebaniem w foczym mięsie. Wino musiało być mocniejsze niż się wydawało bo już przy trzecim kielichu dostał wypieków.
- A co nas to obchodzi. Jak nas tu nie chcą po co się narzucać? - burkną gniewnie. Nic na siłę. - i dla kontrastu uderzył pięścią w udo mi aż echo poszło. *
Zostaliście sami, kobiety które przynosiły jedzenie wyszły, zaś Symeon siedział i myślał.
- Gdyby byli inni goście, byliby tu z nami, to gościnna chata. Może warto byłoby się rozejrzeć. I dać znać naszym na statku, by byli ostrożni. A ten sztylet… gdybyśmy naprawdę byli niemile widziani, nie pozwolono by nam wysiąść.
- To ja nie rozumiem. Nie chcą nas a goszczą mają kogoś jeszcze a nie pokazują. To siem kupy nie trzyma. Chyba że ktoś im kazał ino po co?
- Jest jeszcze jedna możliwość... - Rosalinda zmarszczyła brwi. - Chcą w jakiś sposób wykorzystać naszą obecność. Nie wiem jak, myślę, że nie planowali tego, postanowili skorzystać z okazji. A sztylet to ostrzeżenie. Komuś te plany są nie w smak... Powinniśmy się stąd zabierać, jak najszybciej.
Gregor kontynuował wyżerkę bezwstydnie się obrzeżając i dolewając sobie wina.
- Nie znosze jak się mie wykoszystuję. Najchetniej bym takemu pszywalił - zacisną pięść w kułak.
Przytrzymała jego rękę z naczyniem. - A co jeśli to jedzenie jest zatrute? Pomyślałeś o tym?
Obawy Kirdurczyka co do tego miejsca się potwierdziły. Od początku nie grało mu zachowanie miejscowych kobiet.
- Jakby ktoś chciał nas otruć już by to zrobił. Jedzenie jest dobre, skoro ostrzeżenienie znalazło się w nim samym. - kontynuował powoli posiłek. - Wroga raczej nie ma teraz w wiosce. Zdradziłby się. Prawdopodobnie będzie czekał na zmierzch, aż zmniejszymy naszą czujność by zaatakować. - rzekł szepcząc, tak by jedynie do jego towarzyszy to dotarło. - Nie zaszkodzi jednak sprawdzić tego miejsca. Jednak nie powinniśmy zbytnio się rozdzielać.
Sabirowi nie dawał spokoju kirdurski sztylet. Taka broń nie powinna tu występować, a przynajmniej nie bez właściciela. Straż świątynna stanowiła elitę wśród wojowników z jego regionu i była siłą z którą nie chcieliby się zmierzyć.
- Oczywistym, wszystkim tu zgromadzonym jest, że nie możemy po sobie dać poznać tego, że zdobyliśmy taką informację lub ostrzeżenie. - Sabir powoli wyciągnął fajkę i zaczął ją nabijać aromatycznym, ognistym tytoniem. Musiał oczyścić swój umysł i spróbować wymyślić jakieś rozwiązanie. Wziął zarzewie i odpalił od niego tytoń, powoli zaciągając się i puszczając dym.
- Co proponujecie? - mimo dość napiętej sytuacji, kirdurczyk stawał się powoli nadzwyczaj rozluźniony. Niebezpieczeństwo nie powodowało lęku, zaburzająceg proces myślenia.
- Moim zdanim powinniśmy rozpoznać się w sytuacji i coś z tym zrobić. Potraktowano nas tu jak gości ! Nie możemy po prostu odejść udając, że nic się nie stało. - Powiedział Wat zaciskając pięść na trzymanym w dłoni nożu aż do zbielenia kłykci.
- Oczywiście, że możemy odejść. To manewr taktyczny o nazwie "prewencja ".- atmosfera wioski wzmogła niepokój kobiety.
Na wzmiankę o truciźnie Gregor parskną efektowną fontanną wina i rzucił gniewnie czarkę z której pił za siebie.
- To ssskorpioy… - nie zdążył dokończyc bo Kirdurczyk rozwiał wątpliwośći odnośnie jedzenia. - o to,to to. - skomentował zadowolony rozglądając się za kolejną czarką. - Sprzedać im żelazo pod żebra a potem dalej w drogę. - gestykulował nową czarką Gregor, chwycił za nóż wbił go przed sobą w ziemie. - wziaśść tu to szalonom babe wybadać co i jak a potem dać w pysk - czkną, nabrał powietrza i dokończył - komu trzeba.
- Chyba zapomniałeś, co jest celem naszej wyprawy - syknęła tylko Rosalinda, patrząc na coraz bardziej pijanego Gregora.
Podeszła do wejścia do chaty i wyjrzała na zewnatrz.
- Chociaż z lekka podkolorował nasz kompan wersje działań - powiedział Kasadian patrząc na Gregora.
- To ja się z nim zgadzam, coś zrobić trzeba. Była byś tak miła Pani i postarała się trochę wybadać sytuacje ? - dodał jeszcze patrząc na piękną magiczkę.
- Poczekajmy, aż się ściemni, wtedy może uda się odnaleźć tą staruszkę... Z tym, że ja nie znam jej języka, pomoc doktora będzie potrzebna.
Rozejrzała się po osadzie.
- Choć, jak mi bogowie mili, wolałabym się stąd zabrać.
- Tak czy siak tym portem wracać będziemy musieli, więc lepiej by było nam gospodarzy w zgodzie i dobrym zdrowiu za sobą zostawić -
Popatrzyła na Wata, a w jej oczach zamigotało coś na kształt uznania.
- Dobrze prawicie. Wyrznięcie wszystkich wokół niczego nie rozwiąże. Nie każdy to jednak pojmuje.
- Zanim się jednak ściemni, wolałbym wybadać teren, przejść się po okolicy. - spokojnie i powoli prawił Kirdurczyk, coraz bardziej zaciągając rodzimym akcentem.
Gregor niby obojętnie przysłuchiwał się rozmowie więc chwile trwało nim zorientował się że Rosalinda ostatnie zdanie wypowiedziała pod jego adresem.
- Ty tysz tu nie nie dowidzisz kobiito. Masssz jakś problem? - zapytał z poślizgiem wyraźnie już pijany i poczerwieniały ze złości Gregor.
- I całe szczęście. - Odpaliła Gregorowi - Dowodzenie pijanym to wątpliwy zaszczyt. Z przyjemnością odstąpię go innym.
- Ja!? Ja pijany Ja ci pokasze ppijanego kobieto. - Pogroził jej pięścią chciał wstać ale zatoczył się i klapną z cichym pacnięciem na foczą poduchę. - Może jestem trochhee napyty ale nee bedziesz mnie tu obraszać czarofnico!
Gregor Zmysły 55/60% -20% (pijany) - oblany!
Sabir Zmysły 73 /60% +10% (upalony Ognistym Tytoniem) - oblany!
Symeon Zmysły 80/50% - oblany!
Rosalinda Zmysły 55/50% - oblany!
Wat 31/40% +10% (tajny mod MG ) - Zdany!


Wat zamilkł. Podniósł się i uniósł dłoń.
- Słyszycie? - Spytał. Nic nie słyszeli. - Kroki, dużo ludzi. Krok miarowy... to wojsko. Tutaj?
 
czajos jest offline