Rosalinda wzięła sztylet.
- To o nas, czy ostrzeżenie?
- Jeżeli miejscowi mają w zwyczaju podrzucać ostrza w posiłku by obwieścić, że nie jesteśmy tu widziani to zdecydowania różnice kulturowe sięgają znacznie dalej niż to sobie kiedykolwiek wyobrażałem. - stwierdził Kasadian obserwując wyryte na pochwie słowa.
-Poza tym kobiety które nas witały zachowywały się bardzo dziwnie. A tą staruchę która się na nas wydarła odciągnęły na tyły z wyraźnym przestrachem.
- Myślę, że nie tylko my jesteśmy aktualnie “gośćmi w wiosce”. - dodał poważnym tonem, marszcząc brwi i z groźną miną.
- Uważam ,że należało by coś zrobić z tą sytuacją. Oczywiście jeżeli nie macie nic przeciwko Symaonie w końcu to wasza wyprawa. - zakończył stanowczo.
- Tak, mnie tez ta starucha zastanawia… warto by ja odnaleźć i dopytać. Doktorze?
Gregor jak tylko zasiedli do posiłku zaczął pochłaniać ostrygi jedna za drugą. W końcu coś świerzego. Po chwili zaczął popijać całość winem owocowym którego nie brakło przy stole. Nie zaprzątając sobie głowy grzebaniem w foczym mięsie. Wino musiało być mocniejsze niż się wydawało bo już przy trzecim kielichu dostał wypieków.
- A co nas to obchodzi. Jak nas tu nie chcą po co się narzucać? - burkną gniewnie. Nic na siłę. - i dla kontrastu uderzył pięścią w udo mi aż echo poszło. *
Zostaliście sami, kobiety które przynosiły jedzenie wyszły, zaś Symeon siedział i myślał.
- Gdyby byli inni goście, byliby tu z nami, to gościnna chata. Może warto byłoby się rozejrzeć. I dać znać naszym na statku, by byli ostrożni. A ten sztylet… gdybyśmy naprawdę byli niemile widziani, nie pozwolono by nam wysiąść.
- To ja nie rozumiem. Nie chcą nas a goszczą mają kogoś jeszcze a nie pokazują. To siem kupy nie trzyma. Chyba że ktoś im kazał ino po co?
- Jest jeszcze jedna możliwość... - Rosalinda zmarszczyła brwi. - Chcą w jakiś sposób wykorzystać naszą obecność. Nie wiem jak, myślę, że nie planowali tego, postanowili skorzystać z okazji. A sztylet to ostrzeżenie. Komuś te plany są nie w smak... Powinniśmy się stąd zabierać, jak najszybciej.
Gregor kontynuował wyżerkę bezwstydnie się obrzeżając i dolewając sobie wina.
- Nie znosze jak się mie wykoszystuję. Najchetniej bym takemu pszywalił - zacisną pięść w kułak.
Przytrzymała jego rękę z naczyniem. - A co jeśli to jedzenie jest zatrute? Pomyślałeś o tym?
Obawy Kirdurczyka co do tego miejsca się potwierdziły. Od początku nie grało mu zachowanie miejscowych kobiet.
- Jakby ktoś chciał nas otruć już by to zrobił. Jedzenie jest dobre, skoro ostrzeżenienie znalazło się w nim samym. - kontynuował powoli posiłek. - Wroga raczej nie ma teraz w wiosce. Zdradziłby się. Prawdopodobnie będzie czekał na zmierzch, aż zmniejszymy naszą czujność by zaatakować. - rzekł szepcząc, tak by jedynie do jego towarzyszy to dotarło. - Nie zaszkodzi jednak sprawdzić tego miejsca. Jednak nie powinniśmy zbytnio się rozdzielać.
Sabirowi nie dawał spokoju kirdurski sztylet. Taka broń nie powinna tu występować, a przynajmniej nie bez właściciela. Straż świątynna stanowiła elitę wśród wojowników z jego regionu i była siłą z którą nie chcieliby się zmierzyć.
- Oczywistym, wszystkim tu zgromadzonym jest, że nie możemy po sobie dać poznać tego, że zdobyliśmy taką informację lub ostrzeżenie. - Sabir powoli wyciągnął fajkę i zaczął ją nabijać aromatycznym, ognistym tytoniem. Musiał oczyścić swój umysł i spróbować wymyślić jakieś rozwiązanie. Wziął zarzewie i odpalił od niego tytoń, powoli zaciągając się i puszczając dym.
- Co proponujecie? - mimo dość napiętej sytuacji, kirdurczyk stawał się powoli nadzwyczaj rozluźniony. Niebezpieczeństwo nie powodowało lęku, zaburzająceg proces myślenia.
- Moim zdanim powinniśmy rozpoznać się w sytuacji i coś z tym zrobić. Potraktowano nas tu jak gości ! Nie możemy po prostu odejść udając, że nic się nie stało. - Powiedział Wat zaciskając pięść na trzymanym w dłoni nożu aż do zbielenia kłykci.
- Oczywiście, że możemy odejść. To manewr taktyczny o nazwie "prewencja ".- atmosfera wioski wzmogła niepokój kobiety.
Na wzmiankę o truciźnie Gregor parskną efektowną fontanną wina i rzucił gniewnie czarkę z której pił za siebie.
- To ssskorpioy… - nie zdążył dokończyc bo Kirdurczyk rozwiał wątpliwośći odnośnie jedzenia. - o to,to to. - skomentował zadowolony rozglądając się za kolejną czarką. - Sprzedać im żelazo pod żebra a potem dalej w drogę. - gestykulował nową czarką Gregor, chwycił za nóż wbił go przed sobą w ziemie. - wziaśść tu to szalonom babe wybadać co i jak a potem dać w pysk - czkną, nabrał powietrza i dokończył - komu trzeba.
- Chyba zapomniałeś, co jest celem naszej wyprawy - syknęła tylko Rosalinda, patrząc na coraz bardziej pijanego Gregora.
Podeszła do wejścia do chaty i wyjrzała na zewnatrz.
- Chociaż z lekka podkolorował nasz kompan wersje działań - powiedział Kasadian patrząc na Gregora.
- To ja się z nim zgadzam, coś zrobić trzeba. Była byś tak miła Pani i postarała się trochę wybadać sytuacje ? - dodał jeszcze patrząc na piękną magiczkę.
- Poczekajmy, aż się ściemni, wtedy może uda się odnaleźć tą staruszkę... Z tym, że ja nie znam jej języka, pomoc doktora będzie potrzebna.
Rozejrzała się po osadzie.
- Choć, jak mi bogowie mili, wolałabym się stąd zabrać.
- Tak czy siak tym portem wracać będziemy musieli, więc lepiej by było nam gospodarzy w zgodzie i dobrym zdrowiu za sobą zostawić -
Popatrzyła na Wata, a w jej oczach zamigotało coś na kształt uznania.
- Dobrze prawicie. Wyrznięcie wszystkich wokół niczego nie rozwiąże. Nie każdy to jednak pojmuje.
- Zanim się jednak ściemni, wolałbym wybadać teren, przejść się po okolicy. - spokojnie i powoli prawił Kirdurczyk, coraz bardziej zaciągając rodzimym akcentem.
Gregor niby obojętnie przysłuchiwał się rozmowie więc chwile trwało nim zorientował się że Rosalinda ostatnie zdanie wypowiedziała pod jego adresem.
- Ty tysz tu nie nie dowidzisz kobiito. Masssz jakś problem? - zapytał z poślizgiem wyraźnie już pijany i poczerwieniały ze złości Gregor.
- I całe szczęście. - Odpaliła Gregorowi - Dowodzenie pijanym to wątpliwy zaszczyt. Z przyjemnością odstąpię go innym.
- Ja!? Ja pijany Ja ci pokasze ppijanego kobieto. - Pogroził jej pięścią chciał wstać ale zatoczył się i klapną z cichym pacnięciem na foczą poduchę. - Może jestem trochhee napyty ale nee bedziesz mnie tu obraszać czarofnico!
Gregor Zmysły 55/60% -20% (pijany) - oblany!
Sabir Zmysły 73 /60% +10% (upalony Ognistym Tytoniem) - oblany!
Symeon Zmysły 80/50% - oblany!
Rosalinda Zmysły 55/50% - oblany!
Wat 31/40% +10% (tajny mod MG ) - Zdany!
Wat zamilkł. Podniósł się i uniósł dłoń.
- Słyszycie? - Spytał. Nic nie słyszeli. - Kroki, dużo ludzi. Krok miarowy... to wojsko. Tutaj?