- Jestem pewny, że Sigmar nad Tobą czuwa - zakpił Walbrecht, samemu będąc nieoficjalnie ateistycznych poglądów. Po chwili skierował wzrok na matkę obejmującą dwójkę dzieci. Przechylił delikatnie głowę w lewo robiąc pełną udawanego współczucia minę. - Z całą pewnością wytłumaczysz tej kobiecie dlaczego jej pociechy zostały rozszarpane i pożarte podczas próby ucieczki. O ile sama pozostanie przy życiu, rzecz jasna - wrócił do dawnej, przepełnionej dumą postawy. Kobieta przytuliła dzieci jeszcze mocniej. - Mieszkam tu od początku i doskonale znam powody dla których bramy miasta na noc pozostają zamknięte, a na murach roi się od strzelców.
- Nie znam powodów dla których nadal jesteście wśród żywych. Nawet monsieur Lorenzo owych powodów nie poznał. Lord Viktor musi mieć swoje plany co do was o których z całą pewnością dowiecie się wkrótce. Dlatego odradzam wam próby opuszczenia miasta. Rozgniewa to waszego gospodarza, a wtedy każe nabić was na pal, albo odrąbać stopy. Widziałem to na własne oczy już nie raz - skończył chrząkając. Cały czas mówił szybko.
Salwa śmiechu wytrąciła go z równowagi. Spojrzał na śmiejącego się donośnie mężczyznę.
- Uświadomcie swojemu przyjacielowi, że jedziecie na jednym wózku. Gdybym miał możliwość, obecnie wasz towarzysz leżałby martwy z ołowianym pociskiem samopału wbitym pośrodku czoła. Mam mieć na was oko, jeśli będziecie utrudniać przyjdzie wam oglądać świat przez kraty więziennej celi - cierpliwe poczekał aż mężczyzna przestanie się śmiać lub reszta go uciszy. Po chwili kontynuował.
- Dalszą rozmowę przeprowadzimy w gospodzie podczas posiłku. Porozmawiam z kucharzem by przygotował dla was coś specjalnego. Antałek z winem lub piwem z całą pewnością też się znajdzie - szlachcic brzmiał niezwykle spokojnie, wręcz przyjaźnie. - Chciałbym byście zdradzili mi swoje imiona lub przydomki. Jeśli macie jakieś pytania to pozostawcie je na później. Ja sam będę chciał się paru rzeczy dowiedzieć. A teraz chodźmy - skończył. Drzwi otwarły się szeroko wpuszczając do sali świeże powietrze. Radoście zrobił kilka głębszych wdechów jakby od dawana już na to czekał. Wyszedł na zewnątrz i przytrzymując drzwi czekał aż reszta wyjdzie.
__________________ Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn. |