Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-04-2014, 12:52   #171
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mężczyzna stał wyprostowany przyglądając się wszystkim. Wykonany z tkaniny najwyższej jakości, czarny, wyszywany złotymi nićmi strój był idealnie dopasowany do chudego ciała. Wysokie buty wykonane ze skóry ktoś przed wyjściem wypastował by prezentowały się jak należy. Czerwona kamizelka pod surdutem idealnie wpasowała się w czerń ubrania, pasując jednocześnie do delikatnej czerwieni oczu i twardych, wzbudzających niepokój rysów twarzy. Spodnie nie miały kieszeni, potrzebne rzeczy Walbrecht nosił w niewielkiej sakwie, przyborniku przypiętym z lewej strony do pasa. Strój nadawał szlachcicowi powagi, wskazując na status społeczny i znaczenie w mieście. Ród Taraschofferów ściśle współpracuje z Lordem Viktorem i nie tylko ojciec Walbrechta, ale i on sam stał się osobą z którą trzeba się liczyć.

Walbrecht był niezwykle wysoki, prawdopodobnie najwyższy z obecnie zgromadzonych. Czerwień jego oczu lustrowała wszystkich w matowym, obojętnym spojrzeniu, analizując jednocześnie dokładnie wszystko co przykuwa uwagę. Chciał zebrać jak najwięcej szczegółów o zebranym tu pospólstwie. W końcu miał spędzić z nimi trochę czasu. Młody mężczyzna stanął po lewej stronie inkwizytora z nudy gładząc rękojeść i kosz rapieru. Odbezpieczony pistolet znajdował się w kaburze gotowy do natychmiastowego użycia. Jakość wykonania broni była od razu widoczna, dobór materiałów i zdobienia wskazywały że jest to broń z wysokiej półki. Na palcu serdecznym lewej dłoni dostrzec można sygnet rodowy.

Głos jakim szlachcic zaszczycił zebranych przedstawiając Lorenzo Casini, miał w sobie coś niezwykłego. Był melodyjny i przyjemny, barwą zbliżony do wielu nadwornych heroldów i wierszokletów. Z drugiej jednak strony, głos pozostawał stanowczy i doniosły.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Tiras Marekul jest offline  
Stary 05-04-2014, 17:43   #172
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Sen. Przyszedł tak nagle, że Olaf nie zdążył się nawet zdziwić. Bardziej zmęczony niż myślał, a może został czymś otruty? Rozejrzał się uważnie zaraz po obudzeniu, koncentrując spojrzenie na dwóch wchodzących wielmożach. Takie stroje musiały oznaczać wielmożów... a okazało się, że jest jeszcze gorzej. Inkwizytor? Olaf nie w pełni orientował się co to takiego, ale budziło odpowiednie wrażenie. Popatrzył z lekkim strachem, który zamaskował dzięki temu, że pierwszy odezwał się fanatyk.

Jechali wszyscy na jednym wozie. Jeden się przyzna, wszyscy zawisną. Żyła przełknął ślinę. Udawać wiele nie umiał. Strach mógł być jednak spowodowany wieloma czynnikami. Zabarwiony był smutkiem i brakiem chęci do życia. Misją, którą postawił sam przed sobą, była ochrona ocalałych ze wsi, bardzo nielicznych ocalałych.
No i wcale nie chciał umrzeć w męczarniach u jakiegoś oprawcy.

- Volkenplatz spaljen... My smo jedini preživjeli, dobry pane...
- powtórzył jakby zaciął się na tym jeszcze przy bramie. - Ja nje czlon Cristofa, ja wolny. Seljak - przerwał, przez chwilę zastanawiając się nad ichnim słowem. - Chłop.
Mówił prawdę. Tylko prawdę. Inkwizytor szukał ludzi barona. Żyła do nich nie należał. Otto też, więc Olaf wskazał jego i jego żonę sękatą dłonią.
- Oni takođe. Nasze sielo napad. Spaljen - powtórzył raz jeszcze. W razie czego mógł to robić długo - Parodica umrzyt... - zakończył z nieukrywanym smutkiem.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 05-04-2014 o 17:49.
Sekal jest offline  
Stary 06-04-2014, 12:52   #173
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Sen przyniósł więcej niż Borys mógł się spodziewać, zakończył się jednak tak gwałtownie, że nim Kłusownik zdał sobie z tego sprawę, musiał stawiać czoło kolejnemu zagrożeniu.
Inkwizytor wiedział więcej niż wiedzieć miał prawo i każde jego spojrzenie padające na Borysa powodowało iż ten miał ochotę wyznać całą prawdę o swoim haniebnym porzuceniu towarzysza. Skrywająca się pod przepaską pustka zdawała się prześwietlać myśli i skrywane sekrety kłusownika bardziej niż zdrowe oko szacowała jego zewnętrzną powłokę. Pulsujący ból w ręce powstrzymywał go jednak od tego by rzucić się na kolana i prosić o przebaczenie...

Przebaczenie? Przepraszać? Pytania stanęły mu w głowie na chwilę tłumiąc wszystko co zmysły odbierały z zewnątrz. Jak to się stało, że wyjęty spod prawa banita miał teraz rozterki powodowane śmiercią rycerza, czy porażką misji jakiegoś szlachcica. To nie była jego misja, jego sprawa, chodziło wyłącznie o uratowanie skóry przed procesem jaki mógł im grozić, gdyby nie zgodzili się towarzyszyć baronowi Essen. Nigdy nie byli jego ludźmi. Żaden z nich...

Kurt! Wspomnienia przychodziły tak szybko, że Borysowi zaczęło się kręcić w głowie. Pytania Inkwizytora potęgowały zamęt wprowadzając do jego umysłu zbyt dużo wymagających przeanalizowania czynników. Dłoń nada bolała powoli przyciągając całą uwagę mężczyzny i pozwalając by wszystko inne ustąpiło na dalszy plan. Na ułamek uderzenia serca wszyscy w chacie cyrulika, wszystko co wydarzyło się przez ostatnie dni i dni które do nich doprowadziły przestało mieć znaczenie, był tylko ból..

Lyn? Dziewczyna ściskała swoją wątłą dłonią jego dłoń jak gdyby od tego chwytu zależało jej życie. Zacisnął zęby czując, że siła z jaką zaciskała palce stale wzrasta, choć krew przesiąkała już przez owijające dłoń bandaże skapując kropla po kropli na ławę. Dziewczyna zupełnie nie kontrolowała jednak uścisku skupiona całkowicie na śledczym, który za chwilę poznać miał największe sekrety jej życia samym tylko spojrzeniem. - Lyn - wyszeptał czując jak ból powoli odbiera mu świadomość w nie dość zregenerowanym jeszcze ciele.- Lyn, puść, proszę.

Zwolniła uścisk jak gdyby nagle uświadamiając sobie całość sytuacji. Cofnęła momentalnie dłoń skrywając ją w drugiej i uciekając spojrzeniem od kłusownika. Rozumiał, że ostatnim czego pragnęła to odezwać się, tłumacząc cokolwiek jemu, szlachcicowi, czy komukolwiek.
- Jeśli wolno - rzekł wstając i odgradzając ją od dwójki nowo przybyłych. - pozwolę sobie domniemywać, że znałeś odpowiedzi na te pytania jak tylko tu wszedłeś, lub może trafniej powiedzieć, części domyślałeś się już idąc do nas. Zarówno baron Christof Rotenstadt jak i jego przyjaciel wicehrabia Gerhardem Grossekirchem von Katzewegiem nie żyją, a ty monsieur nie fatygowałbyś się do nas gdybyś tego nie podejrzewał.
Lorenzo Casini nie odpowiadał wiedząc, że najemnik powie wiele więcej z własnej woli i nie ma celu w wyprowadzaniu go z jakiegokolwiek błędu. Borys nie zamierzał go zawieźć kontynuując wywód. - Nikomu w Tempelhof nie zdradzaliśmy komu dane było nam służyć, więc musiałeś wiedzieć to wcześniej. Zakładam, że znałeś też cel misji barona, lub może bardziej Gerharda. Nie powinno cię więc dziwić, że obaj nie żyją, ani co ich zabiło. Mógłbyś co prawda zastanawiać się jak to możliwe, że oni zginęli my zaś stoimy przed tobą.
Inkwizytor skinął głową pozwalając by najemnik odpowiedział i na to pytanie.
- Z Rotenstadtem wyruszyło nas ośmioro, a widzisz tu jedynie trójkę niemal cudem przywróconą do żywych dzięki staraniom tego mężczyzny - skłonił się z wdzięcznością do potężnego cyrulika, który nawet nie zareagował na słowa wdzięczności. - Tych dwóch Sylvańczyków, kilka kobiet i dzieciaki, to zaś wszystko co ocalało z kilkudziesięcio osobowej osady. Jeśli naprawdę uważasz, że wyszliśmy z tego bez szwanku pozostawiając za sobą martwe ciała twych towarzyszy idź odszukać ich groby, są pochowane zaraz obok ciała mojego brat i jego żony i dzieci. - Wskazał palcem na Olafa, który siedział teraz na krześle ze spuszczonym wzrokiem.

Te słowa miały zakończyć odpowiedź na pierwszą serię pytań inkwizytora. Gdzieś w środku Borys wiedział jednak, że tak łatwo się z tego nie wyplączą. Poruszyli siły o wiele potężniejsze od nich i wmieszali się w rozgrywkę, w której z nieprzymuszonej woli nigdy nie chciałby się znaleźć. Teraz jednak musiał liczyć na to, że zminimalizują straty i ochronią tych, którzy dożyli by paść ofiarą inkwizytorskiego przesłuchania. Lyn, nie odzywaj się tylko proszę...
 

Ostatnio edytowane przez Akwus : 06-04-2014 o 19:11.
Akwus jest offline  
Stary 06-04-2014, 18:33   #174
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Ostatnie co pamiętał Otto Kastner to palący ból brzucha kiedy cyrulik wyrwał z jego ręki piersiówke i wylał jej zawartość na ranę, później w jego głowie pojawiały się tylko przebłyski, w których widział zmartwioną twarz żony trzymającej go za ręke i czuwającej przy stole na którym leżał. Kiedy przebudził się ze zdziwieniem stwierdził że grubas nie tylko nie wyrządził mu krzywdy ale i sprawił że ból minął a rana wydawała się być w wmiare dobrym stanie i już się nie jątrzyła. Chwilę po obudzeniu usłyszał skrzypienie zawiasów i zobaczył światło wpadające do pomieszczenia wpadające przez otwarte drzwi, które chwile później zostało zasłonięte przez dwie osoby, które szybko weszły do pomieszczenia.
Na pierwszy rzut oka Otto ocenił przybyszów jako wyżej urodzonych, co dodatkowo mogło oznaczać przyjaciól Hrabiego, którego zabili w wiosce, przybyli bardzo szybko potwierdzili domysły Łowcy, zadając liczne pytania na temat najemników, hrabiego, łowcy potworów.
Otto posłał wdzięczne spojrzenie Żyle za zarysowanie sytuacji i objął swoją żonę przyciągając ją do siebie i osłaniając własnym ciałem przed przybyszami. Kto wie jakie zamiary mieli zdradzieccy szlachcice.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 07-04-2014, 16:06   #175
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Po wypowiedzi Borysa przesłuchujący ich mężczyzna ku przerażeniu reszty zebranych pod ścianą osób nagle wstał i poprosił Walbrechta by udał się z nim na stronę. Tłusty cyrulik zapytany o wolny pokój wskazał głową drzwi znajdujące się na półpiętrze z którego idealnie widać było salę operacyjną poniżej. Wszystkim zebranym pod ścianom wędrowcom przeszła przez głowę paskudna myśl, że Borys wygadał się aż nadto. Po niespełna pięciu nerwowych minutach obaj mężczyźni wrócili z pozbawionymi emocji wyrazami twarzy.

- Lyndis… - zaczął delikatnym głosem inkwizytor Lorenzo Casani podchodząc do skulonej pod ścianą przerażonej dziewczyny - Chciałbym abyś udała się ze mną na osobności. Nie obawiaj się; to nie potrwa długo, a jestem dżentelmenem i krzywdy damie nie wyrządzę - pochylił się nad nią wyciągając do niej okrytą skórzaną rękawiczką dłoń.

Wywołana dziewczyna zadrżała wystarczająco widocznie. Nie chciała nigdzie iść, nie chciała nic mówić. Nie trzeba było się nad tym zastanawiać, wiedzieli to wszyscy. Trzęsła się a na twarzy malowało się przerażenie. Nie było również tajemnicą to, że za chwile popłyną jej łzy i po prostu zacznie płakać, nawet ze strachu. Słowa uspokojenia człowieka nic nie zmieniły. Nawet przez to bardziej się bała, pamiętała też jak została potraktowana przez Gerharda. O nim też mówili, że dżentelmen, a mało co jej nie zabił, gdy zaczęła wyciągać jego brudy. Wystawiona ręka pogorszyła jeszcze sytuację. Nie dość, że pakowała się w paszczę lwa, to jeszcze uczynnie miała podać mu rękę tuż przed pożarciem. Ale nie miała wyboru. Po dłuższej chwili paniki w końcu wyciągnęła rękę, by pomóc sobie wstać i pójść na ścięcie…

Lorenzo uśmiechnął się do niej najcieplej jak tylko potrafił w zaistniałej sytuacji. “Poszło lepiej niż sądziłem” ~ pomyślał widząc jak dziewczyna sięga po jego dłoń. Zaprowadził ją na półpiętro i zamknął za nimi drzwi. W środku było nieprzyjemnie chłodno i wilgotno, a z wyjątkiem biurka i dwóch krzeseł nie było tam żadnych innych mebli - Usiądź - Powiedział wskazując krzesło przed biurkiem do którego przysiadł. Dziewczyna stała tak po środku pomieszczenia, ale w końcu usłuchała jego rady i usiadła na wskazanym krześle - Czy zdajesz sobie sprawę w jakie tarapaty wpadliście? - Zaczął arystokrata pochylając się do przodu - Christof był ważnym człowiekiem, nawet właścicielem ziemskim, ale nie o niego się tu rozchodzi. Gerhard reprezentował interesy mojego pana Lorda Viktora, władcy Tempelhof, którego jesteście teraz gośćmi. Nie wiem co się dokładnie wydarzyło w Volkenplatz, ale dosyć szybko zrozumiałem, że albo łżecie jak psy, albo coś przede mną ukrywacie - Lorenzo oderwał wzrok od dziewczyny spoglądając gdzieś w wydawałoby się odległy zaciemniony kąt pomieszczenia starając się odpowiednio dobrać następne słowa - Widziałem jak ten myśliwy nerwowo ściska Twoją dłoń, widziałem przerażenie na twarzach tych wieśniaków kiedy wspomniałem o Christofie i Gerhardzie… widziałem też jak trzęsiesz się ze strachu na wspomnienie o spalonej wiosce. Gdyby to ode mnie zależało to już dawno Twoi towarzysze leżeliby rozciągnięci na stole lub kołem łamano by im stawy, ale niestety nie ja ustanawiałem tu prawo i nie mam też władzy absolutnej. Zdajesz sobie sprawę, że od tej chwili ponosisz odpowiedzialność ze swe słowa? - Powtórzył nieco bardziej stanowczym tonem słowa wypowiedziane na samym początku ich rozmowy.

Nie trzeba było długo czekać na to, by z jej oczu poleciała pierwsza strużka łez. Przy opisie jego obserwacji a już na pewno przy wspomnieniu tortur Lyn rozpłakała się nie mogąc przestać. Trzęsła się dalej w przerażeniu a dłonie zaciskały się na jej bokach wtulając się w brzuch. Z wielkim trudem była w stanie znaleźć siły, by się odezwać. Nie chciała mówić ale była do tego zmuszona i nawet nie chciała myśleć jakimi sposobami zostanie z niej to wszystko wyciągnięte, gdy się nie odezwie.

- Nic… Ja… Nic nie zrobiłam… - przeciskała w płaczu - Nikogo nie zabiłam… - broniła się gdy łzy spadały jej na zniszczoną suknie.

Inkwizytor obserwował ją przez dłuższą chwilę chcąc o coś ją zapytać, ale dziewczyna tak się zatajała, że powstrzymał się przed zadaniem kolejnego pytania. Sięgnął ręką do kieszeni z której wyciągnął drobną haftowaną chusteczkę, którą następnie podał Lyndis na otarcie łez. Po czasie kiedy nieco się uspokoiła kontynuował powściągliwym ojcowskim wręcz tonem:
- Chciałbym byś powiedziała mi czego Gerhard szukał w Volkenplatz.

- Wampira - odpowiedziała z trzęsącym się głosem gdy przestała ryczeć.

- Wampira… Hmm… - powtórzył za nią zamyślony - A czy wspominał coś o jego imieniu?

- Nie wiem… Prawie mnie nie zabił, jak próbowałam od niego coś wyciągnąć… - wydusiła z niesamowitym żalem jak i strachem zarazem. Po tym spojrzała Lorenzowi w oczy jakby na potwierdzenie, że nie jest to wytworem jej wyobraźni a rzeczą, która stała się na prawdę. Sam mężczyzna widząc jej twarz mógł przy okazji odpowiedzieć sobie na pytanie o pochodzenie czerwonej szramy na jej szyi. We wszystkim dało się również zauważyć jej złość w poruszaniu tematu Gerharda.

Mężczyzna wstał opierając się rękoma o biurko - Dobrze, myślę, że dowiedziałem się wszystkiego czego chciałem od Ciebie wydusić - podszedł do drzwi otwierając je przed dziewczyną, która prędko ruszyło w tym kierunku, lecz została powstrzymana przez rękę inkwizytora, ta zadrżała jakby miała zostać nią uderzona - Niestety, resztę tej historii będziesz musiała jeszcze powtórzyć Lordowi Viktorowi. Chodź za mną moja pani - Pociągnął ją za sobą nie przykładając zbytnio wagi, że na tą wieść jej łzy ponownie poleciały ku podłodze. Schodząc pośpiesznie na dół rzucił Walbrechtowi złotą koronę. Mężczyzna widząc błysk złota pochwycił ją w powietrzu, podniósł ją do góry przyglądając się jej przez krótką chwilę, po czym rzucił Lorenzowi nienawistne spojrzenie - Walbrechcie, mam nadzieję, że zatroszczysz się o naszych gości podczas mojej nieobecności - Rzucił na odchodne kiedy wyciągał Lyndis na ulicę. Ta cała rozklejona i roztrzęsiona popatrzyła przez chwilę panicznie na wszystkich i została zabrana w miejsce nikomu niewiadome.
 
Proxy jest offline  
Stary 08-04-2014, 21:31   #176
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wychodząca z izby, niemal płacząca dziewka wiedziała jakim człowiekiem jest Lorenzo Casini. Inkwizytor nie ukrywał prawdziwego oblicza pod maską pozorów. Jak na dłoni było widać jak bardzo lubuje się w zadawaniu cierpienia kiedy dąży do uzyskania konkretnych celów, nie majać przy tym najmniejszych skrupułów. Nic dziwnego więc, że Lyndis cała roztrzęsiona opuszczała budynek nie mając pojęcia jaka krzywda ją spotka kiedy tylko Casini dostanie wolną rękę.

Odczucie głębokiej urazy względem inkwizytora nie odbiło się na Walbrechcie. Ilość złota jakim dysponuje ród Tarashofferów jest praktycznie nieograniczona i ta jedna moneta, rzucona przez Lorenzo jak psu mogła stanowić jedynie mizerny pokaz jego wrodzonej arogancji, mający poniżyć szlachcica na oczach zebranych. Tarashoffer odprowadził wzrokiem inkwizytora i z niezachwianą wręcz pewnością siebie uderzył złotym krążkiem o stojącą opodal szafkę na leki, tak, że moneta znalazła się przyduszona do drewna pod jego rozłożoną dłonią. Jakiekolwiek szepty ucichły, jeśli miały takowe miejsce pozwalając zapanować na moment głuchej ciszy.
- Gortredzie, ta moneta jest twoja. Zrekompensuj sobie w ten sposób ich wizytę - Welbracht zwrócił się do cyrulika.

Negatywne emocje spłynęły z niego natychmiastowo wraz z pozostawioną na szafce monetą. Szlachcic zrobił kilka kroków i odwrócił się na pięcie stając plecami do drzwi. Niezadowolenie z obecnej sytuacji, która powiązała go z grupą byle wsiurów, dla spostrzegawczego oka było dostrzegalne na jego twarzy. Poprawił kołnierz surduta i zaczął.
- Nazywam się Walbrecht Tarashoffer i jestem zmuszony spędzić z wami parę dni - rozpoczął z głosem godnym herolda. - Jesteśmy zgodni z monsieur Casini, że trzymanie was przy życiu jest zbyteczne. Wola Lorda Viktora jest jednak wam sprzyjająca i zażyczył sobie aby wasze głowy pozostały na swoim miejscu - zrobił dłuższą pauzę aby ocenić reakcję słuchaczy.
- Otrzymacie ode mnie więc kilka podarunków zaraz po tym jak znajdziemy się w gospodzie. Zapach krwi i potu jakim woniejecie przyprawia mnie o zawroty głowy, więc pierwsze co zrobicie to pójdziecie się umyć. Otrzymacie też czyste ubrania. Kolejna rzecz to posiłek jaki przyjdzie wam zjeść. Patrząc jak wyglądanie zakładam, że ostatnią ciepłą strawę jedliście zanim rozpoczęła się rzeź i wybito was do nogi. Kolejna rzecz to pokoje w których będziecie mogli odpocząć - Walbrecht mówił szybko, zrozumiale i konkretnie nie dając szansy na jakiekolwiek wtrącenia. Głos miał stanowczy, pewny, świdrujący umysł w niepojący sposób.

- Jestem o wiele łagodniejszy niż Lorenzo Casini - kontynuował po chwili. - Jeśli będziecie współpracować wyjdziecie z tego cało, wszyscy. Nie możecie opuścić miasta więc za dnia nie zostaniecie wypuszczeni przez bramę, nocą zaś bramy pozostają szczelnie zamknięte. Zresztą za murami grasują stworzenia o których istnieniu nigdy nie słyszeliście, a jeżeli już to w mitach i bajkach - dodał na koniec bawiąc się sygnetem. - Jakieś pytania?
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.

Ostatnio edytowane przez Tiras Marekul : 08-04-2014 o 21:45.
Tiras Marekul jest offline  
Stary 08-04-2014, 22:17   #177
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Ze słów młodziana wynikało, że łaskawie pozwolono im żyć. Mężczyzna dobrze skrywał swoje rozczarowanie faktem, iż będzie musiał spędzać czas z kompanią, reprezentującą pośledniejsze stany.

Inkwizytor zabrał Lyndis, fanatyk nie protestował. Dziewczyna powinna zadbać już sama o siebie, odzyskała bowiem siły i rozum. Zresztą jeśli wywodzi się ze szlacheckiego rodu znajdzie wspólny język z władcą tego miasta.

Eusebio z zadowoleniem przyjął informację o solidnym posiłku i kąpieli. Proponowano im także dach nad głową. Ktoś za to musiał zapłacić...
Z doświadczenia wiedział, że możni nie fundują takich podarunków, bez nadziei na coś w zamian.
- Czy tym samym trafiamy na służbę Lorda tego miasta?
- zapytał spokojnie. - I co do twoich słów, panie ja nie lękam się stworzeń poza bramami miasta. - dodał twardo. - Sigmar daję mi wiarę i siłę, jest moją tarczą w walce z potworami, choćby najstraszliwsze ludzkie bajania okazały się prawdą...
 
Deszatie jest offline  
Stary 09-04-2014, 12:19   #178
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Olaf nie wiedział dokładnie o czym rozmawiali. Nie rozumiał skąd w tym wszystkim tak słaba baba jak ta, którą taszczyli tu aż od wsi. W domu powinna siedzieć, bachory rodzić. Tam mogłaby sobie łzy ronić, spódnice wygładzać i robić to do czego stworzona została. Sylvania pokazywała jej jak wygląda prawdziwy świat. Taki świat, jaki znali wszyscy chłopi z regionu, pozostawieni samym sobie.

To właśnie dlatego szeroko otworzył oczy, gdy ubrany dziwacznie i drogo mężczyzna zaczął do nich przemawiać, tłumacząc co i jak. Żyła zrozumiał to po swojemu. Zamknięty w bezpiecznych miastach, poruszający się karocą z obstawą, człowiek ten nic nie wiedział. Ani co to prawdziwy ból, ani co to znój. Wszystko już miał.
Przez urodzenie, nie swoją pracę.
Chłop dawno temu przestał wierzyć, że można własnymi rękami osiągnąć więcej niż miał wtedy.

A teraz nie miał już nic. Tylko szaleństwo kryjące się w głębi spojrzenia wyzierającego spod krzaczastych brwi. Nie potrafił zmusić się do dbania o własne życie. Do bojaźni i uniżoności. To co zrozumiał, było dla niego jasne. Ten tutaj zabiłby ich bez mrugnięcia, żeby nie musieć stać w pobliżu. Łaskawie nie zrobił tego, bo ktoś znaczniejszy mu zabronił.
Łaskawie.
I to o tych stworzeniach. Ciekawe, czy kiedyś był za murami, czy wiedzę opiera na bajkach?

Nie wytrzymał. Olaf najpierw cicho, z każdą chwilą jednak głośniej, zaczął się śmiać. Wreszcie śmiech stał się tak głośny, że musiano go słyszeć także poza tym domem. Śmiał się nie tylko z łaskawcy, śmiał się ze wszystkiego.
Szaleństwo objawiało się na różne sposoby.
 
Sekal jest offline  
Stary 09-04-2014, 13:10   #179
 
Tiras Marekul's Avatar
 
Reputacja: 1 Tiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnieTiras Marekul jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Jestem pewny, że Sigmar nad Tobą czuwa - zakpił Walbrecht, samemu będąc nieoficjalnie ateistycznych poglądów. Po chwili skierował wzrok na matkę obejmującą dwójkę dzieci. Przechylił delikatnie głowę w lewo robiąc pełną udawanego współczucia minę. - Z całą pewnością wytłumaczysz tej kobiecie dlaczego jej pociechy zostały rozszarpane i pożarte podczas próby ucieczki. O ile sama pozostanie przy życiu, rzecz jasna - wrócił do dawnej, przepełnionej dumą postawy. Kobieta przytuliła dzieci jeszcze mocniej. - Mieszkam tu od początku i doskonale znam powody dla których bramy miasta na noc pozostają zamknięte, a na murach roi się od strzelców.

- Nie znam powodów dla których nadal jesteście wśród żywych. Nawet monsieur Lorenzo owych powodów nie poznał. Lord Viktor musi mieć swoje plany co do was o których z całą pewnością dowiecie się wkrótce. Dlatego odradzam wam próby opuszczenia miasta. Rozgniewa to waszego gospodarza, a wtedy każe nabić was na pal, albo odrąbać stopy. Widziałem to na własne oczy już nie raz - skończył chrząkając. Cały czas mówił szybko.

Salwa śmiechu wytrąciła go z równowagi. Spojrzał na śmiejącego się donośnie mężczyznę.
- Uświadomcie swojemu przyjacielowi, że jedziecie na jednym wózku. Gdybym miał możliwość, obecnie wasz towarzysz leżałby martwy z ołowianym pociskiem samopału wbitym pośrodku czoła. Mam mieć na was oko, jeśli będziecie utrudniać przyjdzie wam oglądać świat przez kraty więziennej celi - cierpliwe poczekał aż mężczyzna przestanie się śmiać lub reszta go uciszy. Po chwili kontynuował.

- Dalszą rozmowę przeprowadzimy w gospodzie podczas posiłku. Porozmawiam z kucharzem by przygotował dla was coś specjalnego. Antałek z winem lub piwem z całą pewnością też się znajdzie - szlachcic brzmiał niezwykle spokojnie, wręcz przyjaźnie. - Chciałbym byście zdradzili mi swoje imiona lub przydomki. Jeśli macie jakieś pytania to pozostawcie je na później. Ja sam będę chciał się paru rzeczy dowiedzieć. A teraz chodźmy - skończył. Drzwi otwarły się szeroko wpuszczając do sali świeże powietrze. Radoście zrobił kilka głębszych wdechów jakby od dawana już na to czekał. Wyszedł na zewnątrz i przytrzymując drzwi czekał aż reszta wyjdzie.
 
__________________
Ph’nglui mglw’nafh Cthulhu R’lyeh wgah’nagl fhtagn.
Tiras Marekul jest offline  
Stary 09-04-2014, 13:35   #180
 
Akwus's Avatar
 
Reputacja: 1 Akwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie cośAkwus ma w sobie coś
Wciąż jeszcze czuł na piersi dłoń Eusebia którą kilka chwil temu pokutnik powstrzymał go gdy kłusownik próbował poderwać się z miejsca na widok wyprowadzanej Lyn. Tylko temu, że był nadal słaby jak młodo narodzone kocie należało zawdzięczać, że wystarczyła jedna dłoń fanatyka by powstrzymać go przed uczynieniem czegoś bardzo głupiego.
Słuchając wywodów szlachcica i masując obolałą pierś zastanawiał się jak wielką przysługę wyświadczył mu tym samym Eusebio i jak bardzo zmieniło się zagrożenie, z którym przyszło im się mierzyć. Póki walczyli w Ponurym Lesie z ghulami i wampirzymi pomiotami można było choć zakładać, że wszystko co ma kły jest przeciwko nim i warto najpierw to pokroić na kawałki, a potem sprawdzać jak bardzo mogło być niebezpieczne. Teraz utknęli w śmierdzącym mieście, gdzie gładka mowa szlachciurów była tak samo zatruta jak goblińskie strzały, a co więcej wyrządzić mogła znacznie poważniejsze szkody.

Rozumiał tak samo dobrze rezerwę Pokutnika, który wyraźnie okazywał ją w stosunku do człowieka przedstawiającego się jako Walbrecht Tarashoffer jak i śmiech Olafa będący doskonałym podsumowaniem całej sceny. Choć sytuacja w jaką pchało ich każde wypowiedziane w izbie cyrulika zdanie nie specjalnie mu się podobała, wizja jaką przedstawił szlachcic pozwalała choć napełnić żołądek i skosztować kolejnej, tak koniecznej mu porcji snu. Nie groziła też w jawny sposób żadnym niebezpieczeństwem, a przynajmniej nie w stopniu większym niż sprzeciwienie się woli inkwizytorskiego sługusa.

Po raz kolejny w jego życiu wychodziło na to, że nie pozostaje im nic innego jak słuchać gdy szlachta każe...
 
Akwus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172