Esko wyszedł z bunkra, a już po chwili tego pożałował. Nie był przyzwyczajony do tak ostrego światła, a co dopiero światła słonecznego. Długo mrugał oczami i osłaniał je daszkiem wykonanym z ręki przytkniętej do czoła, lecz po czasie na całe szczęście się przyzwyczaiły i funkcjonowanie znowu stało się ułatwione.
To co ich otaczało, zapierało dech w piersiach. Zapewne znajdowały się tu bardzo piękne stoki narciarskie, wyobraził sobie siebie sprzed zamrożenia jak szusował po stokach w swojej rodowitej Finlandii. Jeśli mieli szansę na normalne życie, na to że znajda kogoś kto wypłaci im ich pieniądze, a te pieniądze będą cokolwiek nadal warte, znajdą w końcu jakiś ludzi, a Ci nie będą chcieć ich skrzywdzić… Wtedy weźmie ta kasę i wybuduje sobie tu, na gruzach tego kompleksu wielką willę, hotel oraz ogromny zjazd. Może nawet skocznie narciarską? I strzelnicę! I założy sobie kolekcję sportowych samochodów. I będzie kontynuował swoje życie. Do pracy nauczyciela czy mechanika z pewnością nie wróci. Świat był wielki, on być może dostanie kasę, a możliwości tylko się poszerzały. A przynajmniej tak mu się marzyło… Dopóki nie przypomniał sobie co musieli przejść, aby wyjść z sarkofagów i opuścić ten cholerny kompleks.
Znalezienie jakichkolwiek ludzi było tu teraz priorytetem, a w tym mogły pomóc im dwa z zaparkowanych przed bunkrem aut. Land Rover bardziej mu się podobał, ale kluczyki mieli tylko do Forda. Niestety, model ten z samochodami obeznanemu Finowu nie mówił kompletnie nic. Kiedy spali, musiało powstać sporo ciekawych modeli aut. Miał on nawet nieco futurystycznie zarysowane światła. Niestety jak każde auto do odpalania pobierało moc z akumulatora, a ten był martwy. No, prawie martwy bo troszkę iskrzył, ale z każdym naciśnięciem przycisku “START ENGINE” zabijali go coraz bardziej.
Fin nie potrzebował dużo czasu, by wyjaśnić towarzyszom jak stoi sprawa z wykorzystaniem tych pojazdów dla swoich celów. I o ile Tess nie umiała przekręcić stacyjki bez kluczyków, to byli uziemieni i pozostawała im tylko marszruta.
***
Esko jako były mechanik, chyba miał tu najwięcej do powiedzenia w kwesti motoryzacji. Sam samochód pod maską wyglądał jak każdy nowy wóz. Odszukał numery seryjne, które widoczne musiały być chyćby przy kontroli policji lub przeglądu, dlatego nie umieszczano ich w jakiś zakamarkach. Numer potwierdził jego obawę, że auto zostało stworzone sporo po tym jak zasnął. Samochód wyglądał na hybrydę, z pewnością dlatego akumulator nadal trochę iskrzył. Kable rozruchowe które wyciągnął Leon mogły się przydać, ale bez podpięcia ich do czegokolwiek, nic nie mogli zdziałać. Spojrzał za Aleksem, jak nazywał Rumuńczyka.
- Możemy podpiąć akumulator do akumulatora terenówki, zjeżdżać nim nie radzę. Już za naszych czasów pedał hamulca się blokował kiedy silnik nie pracował, nie działało wspomaganie i stawał się twardy. A to auto to jeden jeżdżący komputer. Bardziej tu potrzebny informatyk niż mechanik… Hej, Aleks! - zwrócił się do faceta przy Land Roverze -
W tej budce było jakieś gniazdko? Leon, w bagażniku są jakieś narzędzia? - W budce stoi komputer, więc i gniazdko tam znajdziesz. - odpowiedział zatrzymując się w drodze rumuńczyk. Zmiana imienia widocznie go nie poruszyła, po czym ruszył z koszykiem dokończyć dzieła szabru na placówce.
- Ciekawe czy ma to samo źródło zasilania co bunkier… Nie zaszkodzi spróbować sprawdzić czy ma napięcie… Jak myślisz Matthias? - Fin spojrzał badawczo na najstarszego z ich paczki.
Leon rozgrzewał się w ruchu. Wyciągnął z bagażnika niewielką skrzyneczkę, grzebiąc w niej.
- Niewiele. Mógłbym tym zmienić koło i wymienić żarówkę - odłożył, interesując się tym co mówią. -
Może mieli tu jakiś przenośny sprzęt? UPS do komputera? - podrapał się w czoło. Tak, tu na zewnątrz strach mu trochę przeszedł, lub poddany nieustannemu ruchowi o nim zwyczajnie zapomniał.
Esko tymczasem sprawdził stróżówkę, bez większego zaskoczenia odkrywając brak prądu.
- Mamy górkę - zakumunikował -
Możemy spróbować z niej po prostu zjechać, wykorzystać klemy i odpalić od akumulatora Rovera, albo pobawić się w odpalanie wykorzystując górkę. Co prawda ktoś by musiał siedzieć i trzymać palec na przycisku START, a auto by musiał się rozpędzić do 60, 70 kilometrów na godzinę i wrzucić wajchę na pozycję drugą, ale to automat i może się posypać rozrząd. A więc tego nie polecam, jako mechanik - Esko sprawę postawił raczej jasno.
- Racja… Brzmi trochę jak samobójstwo. - Żachnął się Wyss. -
Może lepiej spróbować z Roverem. Chyba, że pójdziemy na nogach. - Na samą myśl, zatrząsł się jednak z chłodu. -
Umiesz go, no wiesz… Odpalić bez kluczyków? - Nie, tu raczej przydałby się elektryk, nie mechanik. - Esko lekko ściszył głos -
Może tamta dziewczyna co otwierała zamki by umiała przekręcić stacyjkę? - Elektryk ze sprzętem komputerowym - mina Leona wydawała się bardzo sceptyczna do uruchomienia samochodu w ten sposób. -
Spięcie dwóch kabli w takich nowszych bestiach nie działa już jak w filmach… chyba? - podrapał się po policzku. -
A jeśli jego akumulator też jest rozładowany? - spytał znów z lekkim przestrachem.
- Wtedy czeka nas nie lichy spacer. Z tapicerki będziemy mogli zrobić ocieplacze i onuce, a z tego co mają w bakach jakieś prowizoryczne lampy, gdyby została nas noc. Ten Range Rover wygląda na starszy model, być może nie ma automatycznej skrzyni. Możemy też zjechać i tym, i tym z górki, wykorzystując ręczny do hamowania. W dodatku trzeba zabrać apteczki samochodowe. - Laukkanen być może się wymądrzał, ale co poradzić jeśli się na tym znał, a w młodosći warsztat zastępował mu dom -
Nie wiemy jak daleko będzie trzeba iść. Narzędzia, gdbyśny znaleźli plecak pewnie by nie zawadziły. O ile wiem, w górach można natknąć się na wilki czy niedźwiedzie, przydałoby się coś robiącego hałas.
Wyss rozejrzał się za czymś ciężkim, aż w końcu znalazł luźny kawał betonu z popękanego krawężnika. -
To co? Sprawdzamy, co jest w środku. - Zapytał uderzając gruzem w tylnią, boczną szybę Rovera.
- Śmiało - odpowiedział Esko patrząc jak Wyss uderza w szybę, a na tej robi się coraz większa pajęczyna.