Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-04-2014, 20:08   #31
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Wyss stał za wszystkimi, kiedy tamci spoglądali w niebo i głęboko oddychali rześkim, górskim powietrzem. Wyglądało, jakby strach, który paraliżował ich wcześniej, teraz z nich umykał.
On dopiero teraz zaczął się bać.
Jeżeli wtedy, kiedy przeszukiwali opuszczoną dawno kuchnię w nieudanej próbie znalezienia czegokolwiek, co mogło być jeszcze jadalne, próbował porzucić nadzieje o ewentualnym ratunku, to teraz całkowicie się jej wyzbył. Nie widział nikogo, nie słyszał syren wozów strażackich, nikt nie wyszedł im na przeciw. Naprawdę i chyba był ostatnim, do którego dotarło, że zdani tylko na własne siły.

Wraz z dwoma trzema pozostałymi mężczyznami ruszył przez plac zbliżając się do pierwszego samochodu. Nie poznawał modelu Forda, ale z drugiej strony, nigdy nie był w tym za dobry. Wygrzebał z kieszeni kluczyki i kliknął na przycisk pilota. Ku zaskoczeniu Matthiasa zamek samochodu otworzył się. To chyba pierwsza rzecz od ich obudzenia, która zadziała właściwie.
Matthias wsiadł za kierownicę Forda, odbezpieczył przycisk startowy i wdusił go mocno w stacyjkę. Auto mimo kilku usilnych prób nie dawało znaku życia. Widocznie nowoczesna technologia nie wytrzymała próby czasu. Westchnął głęboko, sprawdził jeszcze schowki, które okazały się oprócz kilku nieprzydatnych szpargałów puste i wysiadł, otwierając maskę.
- Ktoś może mi tu pomóc? - Rzucił przypatrując się na razie martwemu silnikowi.
Przez kilka minut on, mężczyzna, który pomógł mu się wydostać z trumny i drugi, który przedstawił się jako Leon debatowali nad możliwością odpalenia samochodów. Pomysł z rozpędzeniem się z góry, bardzo mu się nie podobał i za nim nie sprawdzą drogi w dół, nie mieli nawet co o nim myśleć. W końcu skłonili się do marszu w stronę wioski, którą mijali, gdy zostali tu przewiezieni, ale do tego potrzebowali wszystkiego, co mogli znaleźć. Na przykład apteczki samochodowej z obu samochodów.
Wyss rozejrzał się za czymś ciężkim, aż w końcu znalazł luźny kawał betonu z popękanego krawężnika. - To co? Sprawdzamy, co jest w środku. - Zapytał uderzając gruzem w tylnią, boczną szybę Rovera.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.
Lost jest offline  
Stary 09-04-2014, 23:44   #32
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Esko wyszedł z bunkra, a już po chwili tego pożałował. Nie był przyzwyczajony do tak ostrego światła, a co dopiero światła słonecznego. Długo mrugał oczami i osłaniał je daszkiem wykonanym z ręki przytkniętej do czoła, lecz po czasie na całe szczęście się przyzwyczaiły i funkcjonowanie znowu stało się ułatwione.

To co ich otaczało, zapierało dech w piersiach. Zapewne znajdowały się tu bardzo piękne stoki narciarskie, wyobraził sobie siebie sprzed zamrożenia jak szusował po stokach w swojej rodowitej Finlandii. Jeśli mieli szansę na normalne życie, na to że znajda kogoś kto wypłaci im ich pieniądze, a te pieniądze będą cokolwiek nadal warte, znajdą w końcu jakiś ludzi, a Ci nie będą chcieć ich skrzywdzić… Wtedy weźmie ta kasę i wybuduje sobie tu, na gruzach tego kompleksu wielką willę, hotel oraz ogromny zjazd. Może nawet skocznie narciarską? I strzelnicę! I założy sobie kolekcję sportowych samochodów. I będzie kontynuował swoje życie. Do pracy nauczyciela czy mechanika z pewnością nie wróci. Świat był wielki, on być może dostanie kasę, a możliwości tylko się poszerzały. A przynajmniej tak mu się marzyło… Dopóki nie przypomniał sobie co musieli przejść, aby wyjść z sarkofagów i opuścić ten cholerny kompleks.

Znalezienie jakichkolwiek ludzi było tu teraz priorytetem, a w tym mogły pomóc im dwa z zaparkowanych przed bunkrem aut. Land Rover bardziej mu się podobał, ale kluczyki mieli tylko do Forda. Niestety, model ten z samochodami obeznanemu Finowu nie mówił kompletnie nic. Kiedy spali, musiało powstać sporo ciekawych modeli aut. Miał on nawet nieco futurystycznie zarysowane światła. Niestety jak każde auto do odpalania pobierało moc z akumulatora, a ten był martwy. No, prawie martwy bo troszkę iskrzył, ale z każdym naciśnięciem przycisku “START ENGINE” zabijali go coraz bardziej.

Fin nie potrzebował dużo czasu, by wyjaśnić towarzyszom jak stoi sprawa z wykorzystaniem tych pojazdów dla swoich celów. I o ile Tess nie umiała przekręcić stacyjki bez kluczyków, to byli uziemieni i pozostawała im tylko marszruta.

***


Esko jako były mechanik, chyba miał tu najwięcej do powiedzenia w kwesti motoryzacji. Sam samochód pod maską wyglądał jak każdy nowy wóz. Odszukał numery seryjne, które widoczne musiały być chyćby przy kontroli policji lub przeglądu, dlatego nie umieszczano ich w jakiś zakamarkach. Numer potwierdził jego obawę, że auto zostało stworzone sporo po tym jak zasnął. Samochód wyglądał na hybrydę, z pewnością dlatego akumulator nadal trochę iskrzył. Kable rozruchowe które wyciągnął Leon mogły się przydać, ale bez podpięcia ich do czegokolwiek, nic nie mogli zdziałać. Spojrzał za Aleksem, jak nazywał Rumuńczyka.
- Możemy podpiąć akumulator do akumulatora terenówki, zjeżdżać nim nie radzę. Już za naszych czasów pedał hamulca się blokował kiedy silnik nie pracował, nie działało wspomaganie i stawał się twardy. A to auto to jeden jeżdżący komputer. Bardziej tu potrzebny informatyk niż mechanik… Hej, Aleks! - zwrócił się do faceta przy Land Roverze - W tej budce było jakieś gniazdko? Leon, w bagażniku są jakieś narzędzia?
- W budce stoi komputer, więc i gniazdko tam znajdziesz. - odpowiedział zatrzymując się w drodze rumuńczyk. Zmiana imienia widocznie go nie poruszyła, po czym ruszył z koszykiem dokończyć dzieła szabru na placówce.
- Ciekawe czy ma to samo źródło zasilania co bunkier… Nie zaszkodzi spróbować sprawdzić czy ma napięcie… Jak myślisz Matthias? - Fin spojrzał badawczo na najstarszego z ich paczki.
Leon rozgrzewał się w ruchu. Wyciągnął z bagażnika niewielką skrzyneczkę, grzebiąc w niej.
- Niewiele. Mógłbym tym zmienić koło i wymienić żarówkę - odłożył, interesując się tym co mówią. - Może mieli tu jakiś przenośny sprzęt? UPS do komputera? - podrapał się w czoło. Tak, tu na zewnątrz strach mu trochę przeszedł, lub poddany nieustannemu ruchowi o nim zwyczajnie zapomniał.
Esko tymczasem sprawdził stróżówkę, bez większego zaskoczenia odkrywając brak prądu.
- Mamy górkę - zakumunikował - Możemy spróbować z niej po prostu zjechać, wykorzystać klemy i odpalić od akumulatora Rovera, albo pobawić się w odpalanie wykorzystując górkę. Co prawda ktoś by musiał siedzieć i trzymać palec na przycisku START, a auto by musiał się rozpędzić do 60, 70 kilometrów na godzinę i wrzucić wajchę na pozycję drugą, ale to automat i może się posypać rozrząd. A więc tego nie polecam, jako mechanik - Esko sprawę postawił raczej jasno.
- Racja… Brzmi trochę jak samobójstwo. - Żachnął się Wyss. - Może lepiej spróbować z Roverem. Chyba, że pójdziemy na nogach. - Na samą myśl, zatrząsł się jednak z chłodu. - Umiesz go, no wiesz… Odpalić bez kluczyków?
- Nie, tu raczej przydałby się elektryk, nie mechanik. - Esko lekko ściszył głos - Może tamta dziewczyna co otwierała zamki by umiała przekręcić stacyjkę?
- Elektryk ze sprzętem komputerowym - mina Leona wydawała się bardzo sceptyczna do uruchomienia samochodu w ten sposób. - Spięcie dwóch kabli w takich nowszych bestiach nie działa już jak w filmach… chyba? - podrapał się po policzku. - A jeśli jego akumulator też jest rozładowany? - spytał znów z lekkim przestrachem.
- Wtedy czeka nas nie lichy spacer. Z tapicerki będziemy mogli zrobić ocieplacze i onuce, a z tego co mają w bakach jakieś prowizoryczne lampy, gdyby została nas noc. Ten Range Rover wygląda na starszy model, być może nie ma automatycznej skrzyni. Możemy też zjechać i tym, i tym z górki, wykorzystując ręczny do hamowania. W dodatku trzeba zabrać apteczki samochodowe. - Laukkanen być może się wymądrzał, ale co poradzić jeśli się na tym znał, a w młodosći warsztat zastępował mu dom - Nie wiemy jak daleko będzie trzeba iść. Narzędzia, gdbyśny znaleźli plecak pewnie by nie zawadziły. O ile wiem, w górach można natknąć się na wilki czy niedźwiedzie, przydałoby się coś robiącego hałas.
Wyss rozejrzał się za czymś ciężkim, aż w końcu znalazł luźny kawał betonu z popękanego krawężnika. - To co? Sprawdzamy, co jest w środku. - Zapytał uderzając gruzem w tylnią, boczną szybę Rovera.
- Śmiało - odpowiedział Esko patrząc jak Wyss uderza w szybę, a na tej robi się coraz większa pajęczyna.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 10-04-2014, 12:56   #33
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Matthias wsiadł za kierownicę Forda, przekręcając kluczyki w stacyjce. Auto mimo jego usilnych prób nie odpalało. Westchnął głęboko, sprawdził jeszcze schowki i wysiadł, otwierając maskę.

- Ktoś może mi tu pomóc? - Rzucił przypatrując się na razie martwemu silnikowi.
Nine rozglądała się bezradnie. Pochodziła ze Szwajcarii, ale widoczne szczyty nic jej nie mówiły. W tym kraju było ich za wiele, żeby ktoś nie związany z górami potrafił je rozpoznawać. Objęła się mocno ramionami, drżąc od zimnego wiatru, z łatwością przenikającego cienkie ubranie, które miała na sobie. I tak miała lepiej niż większość, owinięta również kurtką.

- O nas mogli zapomnieć, dlaczego zostawili samochody? - spytała cicho sama siebie. - Scheisse! Po drodze do tego miejsca mijaliśmy wioskę. Tam powinniśmy poszukać pomocy... - dodała głośniej, odwracając się w stronę kompleksu. - Myślicie, że się cały spali i nie będziemy mogli już tu wrócić?

- Jest dobrze.. - powiedział rumuńczyk wyraźnie zadowolony zasłaniając dłonią słońce - ..mamy wczesną wiosnę.
Na samochodach i szeroko pojętej mechanice znał się nijak więc nie bawił się z samochodem. w zamian ruszył w kierunku budki strażniczej sprawdzić czy aby coś ciekawego tam nie znajdzie, wliczając w to jakąś cieplejszą kurtkę strażnika, lub inne przydatne rzeczy.
Silnik nie dawał najmniejszego nawet śladu życia. Wciskanie przycisku "Start" bowiem włączało się zapłon właśnie w taki nowoczesny sposób, nie wywoływało reakcji. Pełna elektronika słabo radziła sobie z czasem. Uniesiona maska ukazała zabudowany silnik, bez problemu dało się dostać tylko do oleju, płynu chłodniczego, płynu do spryskiwaczy oraz akumulatora. Ten ostatni nie dawał znaków życia, co zauważył Leon, bezpośrednio ręką dotykając biegunów.

- Oj. Tam w środku zostało trochę prądu, skoro kable błyskają. Może dałoby się to jakoś podładować? - zaczął grzebać w bagażniku i wyjął z niego kable. - No, podpiąć można. Jak byłoby do czego, neka ga!
Tu na zewnątrz zrobił się swobodniejszy, ale oczy ciągle pozostawały rozbiegane, strach się nie ulotnił. Zagłuszał go ruchliwością. W przeciwieństwie do Monique, stojącej w miejscu i po prostu patrząc się bez słowa przed siebie.

Aleksiej w tym czasie zbliżył się do budki strażniczej. Trzymała się nieźle, pewnie dlatego, że murowana i całkiem solidna jak na tego typu miejsce. Jeśli wzięło się pod uwagę mrozy panujące tu pewnikiem zimą, a także wiejące wiatry, które czuć było i teraz, gdy zimno przenikało w ten sposób prawie do samych kości, solidność stawała się oczywista. Od wewnętrznej strony do szyb przyklejono kartki z ogłoszeniami po niemiecku i francusku, teraz prawie zupełnie nieczytelne. W środku miejsce urządzone zostało minimalistycznie. Krzesło, stolik, mały telewizorek. Jeśli była broń, to dawno zniknęła, za to dzięki zamkniętym drzwiom nic do środka się nie dostało. Rumun miał wrażenie, że jest pierwszym osobnikiem wkraczającym tam od kilku co najmniej lat. Przez oparcie krzesła ciągle wisiała przewieszona kamizelka odblaskowa, na stole walały się resztki jakiś chrupków, a raczej samo opakowanie po nich. Leżała także krótkofalówka, nie wydająca żadnych dźwięków po naciśnięciu przycisku. Mogły paść tylko baterie, ale nie było zastępników. Poza tym komputer z niewielkim ekranem i sporo wyblakłego papieru, długopisów i innych przyborów biurowych, służących niewątpliwie do zapisywania i kontroli przyjeżdżających i odjeżdżających pracowników kompleksu.
Ostała się nawet plakietka z ciągle widocznym imieniem i nazwiskiem. Bartleme Ebesbach nie pracował tu jednak od bardzo dawna.

Nie namyślając się długo pochwycił kamizelkę którą to założył i krótkofalówkę, oraz stertę papieru zdatnego na rozpałkę, po czym ruszył do bawiących się w mechaników i elektryków od samochodów towarzyszy. Położył papier na ziemi obok koszyka przyciskając go krótkofalówką co by wiatr nie rozwiał. Zostawił też wcześniej zebrane towary.
- Wygląda na to, że zanosi się na transport, to opróżniamy koszyk i wracam po resztę rzeczy do kantyny. - powiedział i tak też uczynił na odchodne mówiąc. - Szkoda by co się zmarnowało, co nie? Spróbujcie odpalić Land Rover’a, nie wiem czy zmieścimy się w Forda..
 
Dhratlach jest offline  
Stary 11-04-2014, 22:15   #34
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Z szabrowaniem musieli się pospieszyć. Najpierw przekonały się o tym kobiety, potem wracający do środka Rumun. Dym coraz bardziej pochłaniał całe wnętrze i mimo braku widocznych płomieni, przebywanie w środku stawało się niebezpieczne. Brakowało dymu. Kaszel szybko się wzmagał, owinięcie ust nie dawało wiele. Mimo tego działali sprawnie, używając wózka zostawionego przez sprzątaczki, a później także wózka z pokoju komputerowców, służącego wcześniej na pewno do przewożenia jakichś cięższych sprzętów. Kompleks miał nawet własną serwerownię, z której to jednak niewiele mogli pozyskać. Za to pomieszczenie helpdesku oferowało trochę narzędzi, niestety tylko takich potrzebnych do serwisu sprzętu. Na płotek, piło czy przecinak nie było co liczyć.

Zbierali co się dało. Nawet wyładowany laptop mógł się przydać. I zapasowe baterie do niego. Sytuacja taka jak ta mogła wymagać wszystkiego. Wreszcie musieli się zbierać, wyjść na chłód. I wszystko to przez niewielką dziurę, przez którą przełożenie pustego wózka stało się problemem. O pełnym należało zapomnieć. Dym zgęstniał tak bardzo, że wewnątrz nawet pochodnie nic już nie dawały.
Prócz zawartości szafy, na oparciach krzeseł kobiety zdobyły jeszcze żakiet, pasujący najbardziej na Ninę, oraz wielki polar, przynajmniej na szerokość, który kiedyś należeć musiał do wyjątkowego grubasa.

Pozostali przy samochodach mężczyźni tymczasem dostali się do Range Rovera, którego szyba rozsypała się na milion części, wpadając do środka po brutalnej akcji forsowania tej przeszkody. Wnętrze samochodu prezentowało się nieźle, niestety, zbyt nowocześnie, aby mieć nadzieję sprawnego akumulatora. Nie było jednak aż tak źle. Manualna skrzynia biegów, brak wyraźnych uszkodzeń i tylko trochę rdzy wypatrzonej przez Esko w silnikach i na podwoziach. Popchnięcie najpierw jednego, potem drugiego samochodu pozwoliło upewnić się w tym, że hamulce u obu są sprawne i wcale nie trzeba bazować na ręcznym.
Ford Faser, bo tak zwał się ten nowy model, nie wróżył sukcesu odpalenia silnika po zjechaniu z góry, lecz terenowa bestia już jak najbardziej. Rover ciągle nawiązywał do swojej chwalebnej przeszłości i budowa jego napędu pozwalała rokować nadzieję. Problem w tym, że do niego akurat kluczyka nie posiadali.

Zostawać tutaj na noc, gdy nie mieli możliwości powrotu, sensu nie było. Każdy z nich pamiętał znajdującą się niedaleko wieś, przez którą przejeżdżali w drodze do kompleksu. To musiał być pierwszy cel, o ile nie chcieli wędrować górskimi szczytami.

***


Nawet bez działających silników, zjechanie z gór nie miało nastręczać większych trudności. Droga była kręta, asfalt zdążył pokryć się dziurami i nierównościami, ale spadek jednostajny i odpowiednie operowanie hamulcami robiło swoje. Ogrzewania nie mieli, rozbite okno, nawet po zatkaniu czymś prowizorycznym, nie dodawało komfortu. W Fordzie było lepiej, ale nie idealnie. Bez nadziei na naładowanie akumulatora i uruchomienie go to nie była wielce radosna jazda.
Za to Szwajcaria ukazywała przed nimi swoje piękno. Zjeżdżali właśnie w jedną z dolin, zazielenioną już, głównie dzięki wiecznie zielonym trawom. Temperatura minimalnie się podniosła, wyjechali już z chmur i mgły, a samo niebo przejaśniło się, ukazując piękny błękit. Wręcz idealnie. I wciąż bez żadnych ludzi.

Pierwsze dwa budynki, które minęli bez zatrzymywania się, bowiem teren był tu płaski, a połowicznie zawalone budynki nie rokowały dobrze. Widzieli już zresztą sporą część doliny i kilometr dalej minęli tablicę oznajmiającą, że właśnie znaleźli się w Obmoos, typowej szwajcarskiej wsi, z domami przy głównej drodze lub daleko po bokach, gdzie prowadziły do nich wąskie dróżki. Jak wszędzie w tym kraju, tutaj także ciągle dostrzegało się infrastrukturę turystyczną, jednakże sunące z góry lawiny zmiotły dużą część domów, których fragmenty ciągle leżały tu i ówdzie. Przyroda oddawała, gdy zabrakło ludzi do częściowej jej kontroli. Dużo pozostałych budynków również nosiło ślady uszkodzeń, szczególnie tych wybudowanych prawie zupełnie z drewna.

Dojechali wreszcie do długiego wypłaszczenia, gdzie pozbawione własnego napędu samochody musiały już się zatrzymać. Esko nie udało się odpalić Range Rovera, silnik wydał z siebie pomruk i to było wszystko. Mechanikiem był dobrym, ale tego mechaników zwykle nie uczyli. Szczególnie przy nowoczesnych samochodach. Bez tego nie dało się w standardowy sposób także odpalić Forda, który musiałby otrzymać dużą dawkę prądu.
To zresztą i tak były na razie pomniejsze problemy. Dalszą drogę, przynajmniej po dziurawym asfalcie, którym poruszali się do tej pory, blokował przewrócony w poprzek jezdni TIR . Częściowo wbił się w stojący tuż obok budynek, niszcząc jedną z jego ścian. Naczepa leżała górną częścią w ich kierunku. Z drugiej strony znajdowało się ogrodzenie innego placu. Piętrowy dom stał lekko w głębi, murowany i wydający się w całkiem znośnym stanie, mimo braku kilku okien.

Nie zdążyli jeszcze wyjść z samochodów, kiedy drzwi otworzyły się z wyraźnym trudem, a z ciemnego wnętrza wychynęła bardzo pomarszczona, dziwna trochę twarz starego mężczyzny. Widzieli jak unosi drżącą rękę, w której trzymał duży, drewniany krzyż.
- Geh weg, Dämonen! Keinen Zugang haben hier!
Sypnął czymś przed siebie, a potem zatrzasnął drzwi, chowając się w środku.
Więc jednak ktoś żył.
Co się wydarzyło?
Na razie wiedzieli tyle, że ciężarówka przewoziła mnóstwo puszek z jedzeniem, niemieckiego chyba producenta. Wokół naczepy zostało kilka otwartych. Ten w tym domu zapewne tym się żywił. Przez jak wiele czasu?
 
Sekal jest offline  
Stary 14-04-2014, 11:27   #35
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Esko czuł się dziwnie, po przebudzeniu. Nie że czuł się niedobrze, ale miał na karku ciarki kiedy myślał o tych co się nie obudzili, zimnych trupach upchniętych w sarkofagach. Jak długo komputery kontrolowały bunkier i kiedy tamci umarli mógł tylko podejrzewać, ale pewnikiem było że ludzie opuścili najbliższą okolicę. Trochę to przypominało książkę „Jestem legendą”, lecz jak na razie nie spotkali żadnych truposzy czy mutantów. Dla Fina i reszty byłoby lepiej, jakby niczego takiego nie musieli spotykać na swojej drodze.

Jazda samochodem bez pracującego silnika była trudna, a co za tym idzie z niedziałającym wspomaganiem kierownicy i hamulców. Było tak jak mówił i naprawdę mocno naciskając na pedał udało mu się folgować, tak samo z resztą z kręceniem kierownicą. Kiedy auto ma wspomaganie, powinno ono być włączone. Bez niego przypominało to kręcenie młyńskim kołem.

Pierwsze zabudowania, jakie zobaczyli w czasie rozmowy, nie nastrajały pozytywnie. Wyglądało to tak, jakby z gór zeszła lawina i rozniosła zabudowania. I schodziła tak rok po roku przez około lat dwadzieścia. Esko nie widział za wiele lawin i ich skutków, nie licząc filmów dokumentalnych, ale to co widział było obrazem iście post-katastrofalnym. Krótka rozmowa w czasie jazdy nie nastraja go najlepiej.

Kiedy dojechali do miasteczka i zobaczyli pierwszego człowieka, o mało nie wyskoczyli go uściskać. A przynajmniej Esko tak nie zrobił, niestety jego radość została szybko zgaszona niczym pet na dworcu. Staruszek był szalony. Zaniepokojony Fin wyjął z bagażnika klucz do kół, jako broń do samoobrony, na całe szczęście szalony staruszek był przerażony ich widokiem i uważał ich za demony, jak poinformowała ich jedna ze znających język osób. To go trochę uspokoiło, a przynajmniej na tyle że zaczął myśleć o głodzie, a nie o zagrożeniu. Sięgnął po jedną z puszek fasolki, po taką która nie miała na sobie śladów rdzy i ze zdobyczną łyżką, zaczął konsumować. Tłuszcz uformował się na górze, a reszta dania przypominało bezkształtną papkę, ale na studiach Esko jadł gorsze rzeczy. Tylko pierwszy kęs był najgorszy, kiedy to nieużywane od dłuższego czasu kubki smakowe, dały posmakować na co się porwał. Potem było z górki.

Chciał iść szabrować budynki, ale po chwili zorientował się że zdatnych do przeszukiwań budynków tu nie ma. No, było ich tylko kilka. Do naczepy zajrzała wraz z nim Tess, a przynajmniej chyba tak miała na imię. Fin przeżuwając ohydną papkę, zastanawiał się cały czas na tym co się tu stało i próbował łączyć z tym słowa staruszka. Na myśl przyszedł mu film „Mgła”, gdzie naukowcy otworzyli bramę do innego wymiaru i tym czasem ściągnęli na ziemię dziwne stwory. Dla staruszka mogłyby to być demony, ale ta teoria aż się w głowie nie mieściła Esko. Miał nadzieję że staruch jest tylko szalony.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 14-04-2014 o 16:45.
SWAT jest offline  
Stary 14-04-2014, 18:22   #36
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Nie odzywała się prawie wcale podczas drogi w dół. To wszystko ciągle ją oszałamiało i przytłaczało. Wielki świat, który pozostawił laboratoryjny kompleks samemu sobie i to wydawało się wieki temu. Świat ciągle piękny, jak się okazało. Zjeżdżali i z każdym metrem robiło się piękniej. Nie bardziej optymistycznie, tego Nina nie potrafiła jeszcze w sobie odnaleźć, lecz po prostu piękniej. Zieleń, biel, błękit, cudowna kompozycja.
Dopiero szczegóły zaburzyły ten obraz. Zrujnowana, uszkodzone lub całkowicie zmiecione z powierzchni ziemi domy. Obraz kataklizmu… ewentualnie obraz przyrody pozostawionej samej sobie.
I koniec drogi. Zablokowanej przez naczepę. Żywiący się z niej starzec. Może to kierowca, który przetrwał wypadek, schronił się w pobliskim domu i żył z tego co przewoził? I zestarzał w tym miejscu...

Wyss słysząc słowa starca, spojrzał na pozostałych.
- Kazał nam iść precz i nazwał demonami. - Przetłumaczył tym, którzy nie znali języka. - Stary wariat, ale może coś wiedzieć… Choć może też zarażać, więc nie wiem, czy warto ryzykować.
- Zaraza… nie utrzymuje się tak długo… - Nina wysiadła z samochodu i podeszła kilka kroków w kierunku przewróconej naczepy. Okolica byłaby piękna, gdyby nie okoliczności. Patrzyła w stronę nagle zamkniętych drzwi. - Na wszelki wypadek wezmę maseczkę na twarz… i nie będę się zbliżała za bardzo.
Odetchnęła kilka razy, zbierając się na odwagę i spróbowała wejść na teren posesji ze staruszkiem.
- Wir sind das Volk! Wir wollen einfach nur reden! - krzyknęła w stronę domu, sama zdając sobie sprawę ze słabości swojego głosu.
- Ile to znaczy długo? Nie wiemy ile byliśmy zahibernowani. Nie wiemy, kiedy się to zaczęło. - Powiedział nieprzekonany Wyss, również zakładając medyczną maskę. Gdy kobieta zaczęła krzyczeć, choć nie powinno, trochę rozśmieszyło go, że próbuje przekonać wariata, że nie są żadnymi demonami.
- Jesteśmy, tylko chowamy nasze rogi i racice. - Dodał rozbawionym szeptem w stronę Esko, obserwując zza ciężarówki z konserwami, rozwój sytuacji.
Esko uśmiechnął się, żart był nie majscu, ale on cenił “czarny humor”.
- Pójdę za nią, cholera jasna wie co może mu odbić… - Esko wysiadł z auta i przewiązał sobie twarz jakimś materiałem, a z bagażnika wyciągnął klucz do kół, który wsadził sobie za pas spodni i zakrył resztą ubrań, a potem w kilkumetrowym odstępie od Niny ruszył za nią.

- Weg! - odpowiedź ze środka dobiegła od razu. Starzec stał gdzieś za drzwiami, bo głos nie oddalił się zanadto. - Demons keinen Zugang haben hier!
Dało się słyszeć dźwięk szurania czegoś ciężkiego, tuż za drzwiami, a potem mocne uderzenie, aż drzwi wyraźnie zadrżały. Wariat zastawiał przejście, nie bacząc na to, że duża część okien to były tylko cienkie płyty ze sklejki lub blachy.
Tess pokręciła głową. Jej znajomość niemieckiego była jeszcze gorsza od francuskiego, ale słowo demon najwyraźniej było międzynorodowe.
- Nie wiem czy to ma sens próbować się z nim porozumieć. - Powiedziała do Niny. - Tutaj wszystko wygląda na opuszczone od dłuższego czasu. Te zniszczenia to raczej nie skutek klęski czy wojny tylko zwykłego zaniedbania. Przyroda odzyskuje co jej zabraliśmy, gdy ludzie przestali się o to troszczyć. To nie wygląda dobrze. Najwyraźniej od lat nikt tu nie zaglądał…
Esko rozejrzał się wokół. Chyba poza tym wariatem, nikogo tu nie było.
- Idę się rozejrzeć po zabudowaniach, może znajdę jakieś lepsze ubrania i powinniśmy przygarnąć trochę tych konserw, wyglądają na jeszcze jadalne - Esko podniósł jedną, tą najmniejszą ilością rdzy i otworzył ją, na szczęście miały kluczyki, w środku znajdowała się fasolka. Z samochodu wziął jedną z łyżek i konsumując swój pierwszy posiłek od dłuższego czasu poszedł zobaczyć czy pozostałe budynki są też zamieszkałe, albo czy jest w nich coś przydatnego.
- Pójdę z tobą - Powiedziała Tess - Może znajdziemy coś do uruchomienia samochodów? Albo inne porzucone auta? Jakoś nie uśmiecha mi się wędrówka na piechotę. Zwłaszcza, że wtedy musielibyśmy zostawić większość zabranych rzeczy, a nie wiadomo co jeszcze nas czeka.
Stojący początkowo z tyłu przy konserwach Rumun zastanawiał się czy warto próbować czegokolwiek się dowiedzieć od wariata. Niestety, działania towarzyszki dawały mizerny skutek. Cofnął się do samochodu, długi ostry nóż wsadził za pas, pochwycił łyżkę i biorąc dwie konserwy ruszył próbować się porozumieć z pomyleńcem.
- Warum denken Sie, dass wir die Dämonen? - zapytał starając się czegokolwiek dowiedzieć. Pytanie mogło brzmieć głupio, ale chwilowo nie miał innego pomysłu niż zaczynać od podstaw. Otworzył pierwszą konserwę, fasolka w sosie pomidorowym. Pyszności.

Odpowiedziała mu najpierw cisza. Oddalające się kroki. Fasolka nie była nawet najświeższa. Puszka wytrzymała, jedzenie smakowało tak jakby dawno było już po terminie z opakowania. Po kilku krokach i kęsach, głos starca rozbrzmiał gdzieś z głębi domu.
- Niemand sonst war! Nur Dämonen!
Fasolka nie była może najświeższa, ale rumuńczyk mocno wierzył w swój system immunologiczny. Usiadł więc na kawałku betonu i kontynuował paktowanie.
- Wir sind das Volk! Sicherlich können wir irgendwie beweisen! - zakrzyknął do mężczyzny konsumując fasolową zawartość puszki. Był głodny, a fasolka powinna dostarczyć organizmowi substancji ułatwiających przeżycie. Pomimo dacie zdatności do spożycia.
Nina z bezradną miną odwróciła się do jedynego mężczyzny, który postanowił ją wspomóc w próbach nawiązania kontaktu. Dziewczyna zawahała się przed dalszym postąpieniem do przodu.
- Jeśli ma broń, a paranoja zdążyła zakorzenić się głęboko, a skoro żył tutaj od kilku lat to na pewno tak jest, to powinniśmy być bardzo ostrożni. Może być świadom wyłącznie urojeń, a to oznacza, że nic nam nie powie, a bardziej namiesza w głowie. Nie wiem czy nie lepiej go zostawić… - westchnęła i w zamyśleniu sięgnęła po puszkę z jedzeniem. - Bądź tak miły i otwórz ją dla mnie, proszę.
Wyss przełknął głośno ślinę, jednakże nie wziął puszki do ręki.
- Powinniśmy je najpierw przegotować. Jeżeli ten facet w nich grzebał, a na to wygląda, to… Chyba gadam głupoty. - Zrezygnował z tłumaczeń, widząc apetyt pozostałych. - Weźmy ich jak najwięcej i oddalmy się od tego domu. Później przeszukajmy zabudowania.

- W środku przecież nie grzebał - Nina odpowiedziała automatycznie. Mężczyzna miał rację, przegotowanie wszystkiego co znajdowali było dobrym pomysłem. Niezależnie od tego, jak bardzo niesmaczna wydawała się myśl o jedzeniu gotowanej ryby z puszki. Problem w tym, że na razie nie mieli nawet na czym.
Oddaliła się powoli od zamieszkanego przez szaleńca budynku, nie podejmując na razie próby dalszego nawiązania komunikacji. Może oswoi się, przyjrzy im, uzna, że nie są demonami. Dalszy nacisk mógł wywołać agresję. Nawet starzec, jeśli miał broń, mógł okazać się śmiertelnie niebezpieczny. Odwróciła się w stronę domów.
- Poszukam garnków, nierdzewne lub ceramiczne mogły przetrwać. I tak musimy chyba wymyślić jak uruchomić samochody i ominąć przeszkodę… a lepiej nie jeść tego jedzenia tak prosto z puszek. Równie dobrze mogę spróbować coś ugotować… pewnie na ognisku, bo nie liczę na działający sprzęt turystyczny…
Mówiła cicho, więc pewnie niewiele osób ją zrozumiało. Widząc zagubioną Monique, podeszła do niej.
- Pouvez-vous m'aider a chercher quelque chose d'utile?
 
Lady jest offline  
Stary 14-04-2014, 21:50   #37
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Irlandka wsiadła za kierownice Forda gdzie zainstalowały się także pozostałe kobiety. Zjeżdżała z górki obserwując otoczenie. Gdyby nie okoliczności uznałaby je za wyjątkowo piękne.
Gdy dotoczyli się do wioski przypuszczenia, że na Świecie coś się cholernie pochrzaniło potwierdziły się w stu procentach. To przecież była Szwajcaria, bogata, zawsze neutralna i nieprzyzwoicie wprost zorganizowana i porządna. Tutaj nikt nie wyrzucał papierka na chodnik nie mówiąc już o pozostawieniu na środku drogi całego tira z naczepą. Także domy wyglądały na opuszczone od wielu lat. Pojawienie się żywej istoty rozwiało przynajmniej jej obawy co do radioaktywności. Może wyglądał nieco dziwnie, ale przynajmniej oddychał tym powietrzem przez dłuższy czas. Nie mogło tu być więc większego skażenia.
Natomiast zaintrygowało ją słowo demony. Może i był trochę zdziczały i oszalał z samotności, ale może w tym wszystkim było jakieś źdźbło prawdy. Coś przemieniło ludzi? Kim lub czym się teraz mogli stać? Chyba wolałaby się o tym nie dowiedzieć...

***

Tess i Esko wyminęli z trudem naczepę, zaglądając do środka. Niestety prócz kilku puszek już nic tam nie zostało. No dobra, może nie kilku, a kilkudziesięciu. Leżało po kątach dwadzieścia czy trzydzieści. Wieś ciągnęła się dalej, droga niedaleko znowu nachylała się, ale w zasięgu wzroku mieli również górkę, której to już na popych ani z rozpędu pokonać nie mogli samochodami bez czynnych silników. W zasięgu był już tylko jeden połowicznie zawalony budynek bez drzwi i okien, a także resztki ogrodzeń i walające się gdzieniegdzie szczątki. Wyglądało to tak, jakby wielki walec rozjechał większość dzieł ludzkiej ręki w tej okolicy. Małe były szanse na znalezienie czegokolwiek mniej trwałego, mogli co najwyżej sprawdzić któryś z dwóch uszkodzonych domów. Lub wejść raczej siłą do najlepiej wyglądającego, tego zajętego przez starca.

- Chyba auta tutaj nie znajdziemy - powiedział do Tess Fin - Ale w przydomowych garażach mogą być agregaty prądotwórcze, akumulatory. A może… - spojrzał się w stronę domu staruszka - Może on ma coś co pozwala mu wytwarzać prąd? Powinniśmy później jakoś zajrzeć mu do domu, a tymczasem chodźmy do tego domu, wygląda na najmniej tknięty - wskazał gestem dom stojący nieco dalej od pozostałych, być może to było dla niego zbawienne.
Tess podążyła za wzrokiem mężczyzny.
- Nic nas nie upoważnia do zaglądania do domu tego człowieka ani zabierać mu cokolwiek. To jego życie i ma do niego prawo. Powinniśmy zostawić go w spokoju. - Powiedziała na sugestię Fina. - Może uda nam się znaleźć coś sensownego. Myślę, że powinniśmy zabrać ze sobą Leona. Skoro zna się na prądzie lepiej będzie wiedział co się może przydać. Ludzie wiedzą od dwustu lat jak go wytwarzać więc nie powinno to być aż takie trudne.
Po tych słowach Irlandka skierowała się w stronę szczupłego mężczyzny, który już wcześniej przekonał ja o swoich technicznych umiejętnościach.
 
Eleanor jest offline  
Stary 15-04-2014, 20:54   #38
 
Lost's Avatar
 
Reputacja: 1 Lost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwuLost jest godny podziwu
Gdy minęli kilka zniszczonych i co gorsza dawno opuszczonych zabudowań, ciszę, która panowała w samochodzie zdecydował się przerwać Wyss.
- W kompleksie… - Zaczął wciąż będąc przygnębiony widokami za oknem. - w jednej z szafek był szwajcarski dziennik. Wyrwana strona, na pewno widzieliście. Tam było coś o epidemii grypy. To się mogło wydarzyć tutaj… Kiedyś czytałem opracowanie na ten temat. Inwestowaliśmy spory kapitał, telefonia komórkowa w Afryce Zachodniej. Kilka miesięcy później okazało się, że okolicę zostały dotknięte Ebolą. Straszna sprawa. Obszar zamknięty, objęty kwarantanną, wynosił chyba kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych. Nie pamiętam już teraz dokładnie ile… Jeżeli teraz jesteśmy na takim obszarze, a wszystko na to wskazuje, to musimy dostać się do jego granic, tam zrobią nam testy, pewnie posiedzimy dłuższy czas w izolacji, a później wrócimy do domu. - Na samą myśl się uśmiechnął. - Pytanie tylko, jak daleko będziemy musieli iść.
- Nonsens. - Odparł Fin. - Spójrz na zabudowanie, grypa nie niszczy zabudowań. Mi to wygląda jak… wojna, może jakieś zamieszki? Chyba że strzelali do chorych, a Ci się zbuntowali… Zresztą nie wiem, trzeba znaleść tylko jakiś ludzi i jak najszybciej dostać się do stolicy - z głowy Esko akurat wyleciało jak się stolica Szwajcarii nazywa.
- Strzelali do ludzi? W Szwajcarii? - zakpił Wyss. Widać, że mężczyzna nigdy dłużej nie mieszkał w tych okolicach. - Może ewakuowali stąd większość ludzi i zostali sami szabrownicy... Albo może jakaś klęska?
- Oooo! - Esko ten pomysł bardziej przypadł do gustu - Klęska mi bardziej pasuje do tego co widzę. Ale pytanie jaka klęska? Wojna? Meteor? Trzęsienie ziemi? A może po prostu lawina?
- Klęska? - Leon brzmiał na trochę spanikowanego, patrząc na mijane zabudowania. - Mogło przejść nawet porządne gradobicie, jeszcze czas do tego… Nie wiemy ile lat minęło. Przyroda przecież nie mogła zmusić wszystkich do ucieczki bez powrotu.
- Nie zdziwiłbym się gdyby to była epidemia. Wojna i katastrofy naturalne inaczej odbiłyby się na zabudowaniach… - powiedział Alexiej po czym wzruszył ramionami - ...cokolwiek się działo widać sztab naukowców uznał że lepiej nas nie budzić.
- Albo musieli się ewakuować z kwarantanny… Choć z drugiej strony, chyba nie zostawili by nas pod nadzorem tylko komputerów. Inna sprawa, że taka aparatura na pewno jest umożliwia zdalne sterowanie. - Wyss przeczesał dłonią włosy. - Nie wygląda to dobrze.
Nikt nie powiedział nic więcej. Auto powoli wytracało prędkość na równinie.

***

Wyss stał przez chwilę patrząc, jak pozostali rozchodzą się po napełnieniu brzuchów z przeterminowanych puszek. On sam na razie nie miał zamiaru ich dotykać. Najpierw powinni je przegotować nie miał, co do tego żadnych wątpliwości.
Potrzebował chwili sam, żeby przemyśleć to całe gówno, które go otoczyło. Podszedł do wózka i nie mówiąc nic nikomu sięgnął po kuchenny nóż chowając go za pas. W sumie nie wiedział po co. Na wszelki wypadek.
Zajmował się tym przez całą swoją karierę. Minimalizował ryzyko związane z wystąpieniem wszelkiego wypadku. I był w tym dobry.
Plan na dłuższy czas był prosty. Muszą iść jak najdalej, znaleźć kordon sanitarny i nie złapać, jakiegoś świństwa po drodze. To miało duży sens, chyba że… Wtedy zmieni plan.
Teraz potrzebował przejść się, wypalić papierosa, zerknie do kilku rozpadających się budynków. Poszuka deszczówki, garnków, jeszcze jakieś odzieży, może torby, czy plecaka. Cokolwiek wpadnie mu w rękę.
 
__________________
Spacer Polami Nienawiści Drogą ku nadziei.

Ostatnio edytowane przez Lost : 15-04-2014 o 20:58.
Lost jest offline  
Stary 16-04-2014, 18:29   #39
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Rumun przeczesał dłonią włosy, wyglądało na to, że starzec do najrozmowniejszych nie należał. Strata. Jego i ich, bo źródło informacji widocznie postanowiło się ulotnić. Aleksiej spojrzał na zawartość do połowy zjedzonej puszki. Denko było wklęśnięte, dobry znak, ale w smaku było nie najlepsze.. może lepiej byłoby ją najpierw przegotować? Z tą myślą zrezygnował z dalszej konsumpcji i ruszył w kierunku przyczepy segregując puszki o drogocennej zawartości. Te o całej oprawie i z wklęśniętym denkiem odkładał do Land Rovera. Powinny być dobre po wstępnej obróbce termicznej.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 16-04-2014, 20:59   #40
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Z domu zamieszkałego przez starca odpowiadała już tylko cisza. Lokator zaszył się gdzieś, nie słysząc ich bądź ignorując, co wychodziło na to samo. Zostawili go w spokoju, dzieląc się na grupki i kierując w stronę dwóch ocalałych częściowo domów. W żadnym nie przetrwały okna, tłuczone szkło częściowo znajdowało się jeszcze w ramach i leżało rozsypane tuż obok nich. Ostało się wyłącznie kilka mniejszych szybek, do okienek w piwnicy czy tych umiejscowionych przy dachu. Z zewnątrz budynki wyglądały podobnie, wewnątrz okazały się równie "bliźniacze". Nie za wiele w nich pozostało. A jeszcze mniej stało ciągle na swoim miejscu. Wiatr hulał i wył, dachy trzeszczały, częściowo zresztą zawalone, stopy napotykały na gruz i resztki walające się po podłodze.
Mimo tego stanu zniszczenia, łatwo odczytali z pozostawionych tu śladów, że większość rzeczy nie wywiało, a zszabrowano. Bardzo możliwe, że zrobił to ulokowany tuż obok szaleniec.

Jeśli był tu jakiś ekwipunek turystyczny, to dawno temu. Podobnie z jedzeniem, większością narzędzi - chociaż w piwnicy budynku z wbitym w jego ścianę TIR-em znalazło się trochę zwykłych przyrządów niezbędnych każdej złotej rączce, dużą częścią ubrań, wyposażenia kuchennego i łazienkowego. Słowem, wszystko co mogło się przydać, ukradziono. Lub wywiał to wiatr, czy zniszczył czas. W wielu przypadkach również był to przecież bardzo prawdopodobny scenariusz.
Nawet półki z książkami okropnie ucierpiały, chociaż Monique udało się wygrzebać podniszczony, ale nie zamoknięty tak bardzo słownik z rozmówkami francusko-angielskimi i niemiecko-angielskimi.
Gazety mogące naprowadzić ich na to co się wydarzyło, niestety nie przetrwały próby czasu. Zawsze drukowano je na zbyt słabym papierze.

Leon przyjrzał się elektryce, także tej w piwnicy. Obejrzał sprzęt. I kręcił głową. Odkąd zobaczył i usłyszał starca stał się małomówny. Nie dał jeszcze znać, czy umie mówić po Niemiecku, ale przekaz tamtego zrozumiałby i bez tej umiejętności. Na aktywności nie stracił i wreszcie przedstawił im krótkie podsumowanie.
- Jest generator, stary i na ropę, snažno zardzewiały. Nie ma paliwa. Większość urządzeń zniszczona czasem i više. Mógłbym spróbować zrobić nam prąd po odlaniu paliwa z Rovera. Nie wiem czy się uda. Może ne raditi - rozłożył bezradnie ręce.

Na szczęście nie absolutnie wszystko zabrano. W jednej z szaf ciągle znajdowało się trochę ubrań damsko-męskich, w marnym stanie niestety, ale zawsze coś. Kurtki czy inne wytrzymalsze rzeczy zszabrowano lub przepadły. Za to znalazły się garnki, patelnie, trochę całej porcelany i sztućców, z których drobna część nie zardzewiała. Butli gazowych ani widu, drewna na opał już znacznie więcej, tylko trzeba było pozbierać lub demontować meble. Ze zdobycznymi narzędziami nie stanowiło to takiego problemu.
Ogień zapłonął, prowizoryczny stojak zawisł nad nim. W garnku wylądowała fasola z puszek.
Przegotowanie dobrze jej zrobi. Ci, którzy zdążyli trochę zjeść, teraz czuli mało przyjemne sensacje w żołądku.
Jeszcze nie rewolucje, ale ich ciało z trudem przyswajało pożywienie.
Długa hibernacja mogła mieć z tym coś wspólnego.

Potrawa nie zdążyła się zagotować, a przeszukanie domów dopiero co zakończyli, gdy w oknie na piętrze swojego domostwa pojawił się starzec z grubą książką w dłoni. Zaczął czytać głośno, wyraźnie i co ciekawe - po angielsku. Może usłyszał i zrozumiał język, jakim posługują się między sobą?
- I widziałem, a oto koń biały, a ten, który na nim siedział, miał łuk, i dano mu koronę, i wyszedł jako zwycięzca, ażeby zwyciężał.
A gdy otworzył wtórą pieczęć, słyszałem wtóre zwierzę mówiące: Chodź, a patrz!
I wyszedł drugi koń rydzy; a temu, który na nim siedział, dano, aby odjął pokój z ziemi, a iżby jedni drugich zabijali, i dano mu miecz wielki.
A gdy otworzył trzecią pieczęć, słyszałem trzecie zwierzę mówiące: Chodź, a patrzaj! I widziałem, a oto koń wrony, a ten, co na nim siedział, miał szalę w ręce swojej.
I słyszałem głos z pośrodku onych czworga zwierząt mówiący: Miarka pszenicy za grosz, a trzy miarki jęczmienia za grosz; a nie szkodź oliwie i winu.
A gdy otworzył czwartą pieczęć, słyszałem głos czwartego zwierzęcia mówiący: Chodź, a patrzaj!
I widziałem, a oto koń płowy, a tego, który siedział na nim, imię było Śmierć, a Otchłań mu towarzyszyła; i dana im jest moc nad czwartą częścią ziemi, aby zabijali mieczem i głodem, i morem, i przez zwierzęta ziemskie.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172