Podróż do Volgen nie zapowiadała żadnych kłopotów. Wujaszek jechał na swoim wiernym Brutusie, a wózeczek taszczył się za nim. Noc pełna przygód sprawiła, że jeździec był podniecony i podśpiewywał sobie radośnie. Ptaki, zachodzące słońce wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku, gdy nagle przed podróżnymi wyrósł pieszy. Szedł powoli a mundur strażnika stawał się coraz bardziej szkarłatny. Krew sączyła się z wielu ran i Wujaszek musiał trzymać mocno wodze, by Brutus nie zareagował zbyt impulsywnie. Widomo, a może zjawa wyciągała błagalnie ręce ku podróżnym błagając ich by pochowali go godnie. Wujaszek czuł jak włosy jeżą mu się na głowie, serce bije coraz szybciej a uśmiech znika, bowiem zastąpiła go trwoga.
Imię Johan na pewno wbije się w pamięć Wujcia na wiele lat, tak samo jak i to wydarzenie. Nasz bohater przeżegnał się szybko i odmówił modlitwę ochronną do Sigmara, bowiem kultyści to jedno, ale duchy to było coś...nieziemskiego. Coś co mogło przerosnąć go, ale … zaraz. On był Anzelmem i czuł się w obowiązku zaniesienia tej smutnej nowiny do jego rodziny. Tak, każdy miał prawo wiedzieć co się stało z jego najbliższymi.
Nie zsiadał z konia, bowiem liczył że jeśli jego oczy zawiodą, Brutus go poprowadzi. Koń parsknął tylko i pokręcił głową, jakby domyślał się co jego Pan zamierzał uczynić. Spojrzał na wózeczek i mruknął do siebie:
-Powoli nadchodzi czas by Filipek się zbudził..
Spojrzał na Khazada oczekując poparcia w tym co zamierzał. Znał się z Helvem jakiś czas, i nie raz się zdarzało, że ten czytał w myślach swojego Pana. Tak, z takim kompanem życie jest prostsze. A i Helv umiał dać w ryja, gdy zachodziła potrzeba.
-Nie wypada nam odmówić ostatniej posługi, więc uczyńmy to o co nas poproszono.. - rzucił do grupy, licząc że go poprą - Baczmy więc co nas otacza, bowiem może morderca nie spocznie na Johanie..a i na nas zawiesi, swój niecny wzrok... - ostrzegł towarzyszy.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |