Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-03-2014, 12:01   #41
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Maxowi zrzedła mina, gdy nagle zamiast jednego demona zrobiły sie dwa mniejsze. Oba wyglądały paskudnie, a na dodatek w małego trudniej trafić. Może trzeba było iść w ślady Kat?
Na szczęście sprawa rozwiązała się w połowie sama, a resztę dokończył celnie wymierzony cios krasnoluda.

Od kultystów lepiej było trzymać się z daleka, ale ci byli martwi, więc Max przeszukał powalonego przez siebie kultystę, chcąc znaleźć złoto czy biżuterię.
Podobnie postąpił (choć to już było bardziej skomplikowane) z resztami niby-kupca.
Zabrał też miecz, którym - na szczęście niezbyt skutecznie - władał kultysta. Zawsze można było sprzedać taki kawałek dobrej stali.

Przez moment zastanawiał się, czy nie zabrać też sztyletu, którym kupiec przeprowadzał swój rytuał. Takim drobiazgiem można by wkraść się w łaski jakiegoś kapłana, na przykład.
Przy odrobinie jednak pecha można by trafić w łapska jakiegoś fanatyka, do którego nie przemówiłyby żadne tłumaczenia. A więzienie i tortury nijak Maxowi się nie widziały.

Podczas gdy karczmarz budził się z narkotycznego snuł, a kompani zdawali relację z przygody, Max pospieszył do stajni by upewnić się, czy czasem wraz z przewoźnikiem nie zniknęły konie.


Przeciwko wspólnej podróży wraz z przedstawicielem prawa (i po nagrodę) nie miał nic.
W końcu to było wszystko jedno, dokąd się uda, a sława i kilka groszy nagrody... Tego nie warto było odrzucać.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-03-2014, 19:04   #42
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Rudi szybko ochłonął, tak szczerze mówiąc to pomimo strachu, podczas walki, nie czuł się zagrożony. Miał przed sobą trzech walecznych mężów którzy bez cienia wahania młócili wszystko co stanęło na ich drodze.

Hm... podróż ze stróżem prawa? Zerknął pytająco na Kat, Rudi pałał się kradzieżą, lecz w porównaniu do swojej towarzyszki, wybierał raczej oczywiste cele typu kupiec z woreczkiem złota aniżeli przewoźnik z ważnym listem. Może dlatego że niziołek był zwykłym złodziejaszkiem i kombinatorem, a Kat ....to zupełnie inna historia.

Więc decyzje gdzie się udają pozostawił jej a sam udał się do pokoju kupca. No bo co z tego że kultysta? To że od razu biedny musi być? Dał konkretny sygnał swojej towarzyszce aby wiedziała co ten zamierza zrobić, a następnie wymknął się na górę.
 
Dekline jest offline  
Stary 31-03-2014, 00:00   #43
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Jeśli chodzi o znaleziska to:
kultyści: 4 miecze i sztylet(od rytuału)
w sumie 3zk 15s 10p
W pokoju:
Sztylet
kajdany
10zk 5s 6p
Spiżarka:
5 bochenków chleba
garnek bigosu
garnek kaszy z czymś bliżej nie do określenia
kilka flaszek różnych alkoholi
koło sera
szynka


Kiedy wszyscy ochłoneli już po wydarzeniach jakie miały miejsce pod "Człowiekiem w Kapturze" zasiedliście w głównej sali aby przeczekać do rana, nikt z obecnych nie miał już ochoty na nocowanie w osamotnieniu, bezpieczniej było w tłumie. Zebraliście swoje łupy i zajęli miejsce w jednym z kątów karczmy razem z Gerhardem - strażnikiem, który zaproponował wyprawę do Volgen, miasta leżącego nieopodal w celu odebrania skromnej nagrody za pomoc w uporaniu się z kultystami. Strażnik mimo początkowych obaw Rudiego albo nie zorientował się jaką profesją para się niziołek albo postanowił nie brać tego pod uwagę.

~***~



Rano okazało się że pogoda zmieniła się diametralnie, wyszło jaskrawe jesienne słońce i oświetliło ścieżkę prowadzącą w głąb lasu. Tego poranka ścieżka wręcz zachęca do ruszenia w droge, zupełnie inaczej niż przerażająca czarna dziura jawiąca się w ścianie lasu, którą widać było wieczorem. W powietrzu czuć było lekki zaduch spowodowany temperaturą, która szybko osuszała rozmokły trakt. Jak to powiedział Wujaszek Anzelm de Mull - droga jeszcze daleka i pełna przygód.


Koniec części 1
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 07-04-2014, 22:47   #44
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Cz. 2
Eureka!


Z samego rana właściciel karczmy postanowił wykorzystać co się da z karczemnej spiżarki, żeby jak najmniej dobytku się zmarnowało kiedy będzie wyruszał w podróż. Na stole pojawiła się zatem kapusta z grochem, sery, wędliny i chleb a także piwo i wino w towarzystwie polewki. Wszyscy razem zasiedliście do stołu a karczmarz z wdzięczności za uratowanie życia zapewnił wszystkie dogodności bez opłat. Posiłek został przerwany przez mężczyznę, który wbiegł do karczmy. Stanął w drzwiach, rozejrzał się po sali i szybkim krokiem podszedł do Gerharda, strażnika, którego poznaliście wieczorem, pochylił się nad nim i przekazał jakąs wiadomość. Gerhard pokiwał głową, dopił wino z kieliszka i wstał.
-Karczmarzu, jesli pozwolicie wziąłbym coś na drogę, gdyż obowiązki wzywają i muszę czym prędzej udać się do Volgen. - powiedział sięgając po kawał chleba i ser -Co zaś tyczy się was - spojrzał na was - zapraszam do mnie jeśli zdecydujecie się udać do Volgen a obiecana nagroda was nie ominie - to powiedziawszy wstał i wyszedł z karczmy a po chwili usłyszeliście stuk końskich kopyt na dziedzińcu karczmy.

~***~

Po posiłku wyruszyliścię w drogę, pogoda jakgdyby dostosowywała się do waszych nastrojów, deszcz, który padał już od paru dni, stał się już tylko wspomnieniem, a o niepogodzie przypominały jedynie nieliczne kałuże rzadko pokrywające trakt. Czekało was około dwóch dni podróży, jednak jedyne schronienie jakie spodziewaliście się znaleźć to szałasy leśników znajdujące się nieopodal traktu co oznaczało kolejną noc pod gołym niebem, jednak humor poprawiała wam bliskość miasta co oznaczał szanse na dłuższe wygody.
Kiedy słońce chyliło się już ku zachodowi w oddali zobaczyliście podróżnego zmierzającego w waszą stronę.


Kiedy mężczyzna podchodzi bliżej zauważacie że nosi on na sobie mundur strażnika, jednak gdy mężczyzna niemal zrównał się z wami zauważyliście, że jest on poważnie ranny, krew sączy się z dziesiątek drobnych ran, kiedy podszedł do was, podniósł głowę żeby na was spojrzeć a rana na jego szyi otworzyła się nieprzyjemnie a krew z niej wyplywająca rozlała się po koszuli. Wyciągnąl ręke w błagalnym geście coraz bardziej zbliżając się do was. Rudi z przerażeniem stwierdził, że mimo, że mężczyzna zbliża się do was to nie porusza nogami, jakgdyby unosił się w powietrzu. Anzelm zaś wydawało się, że widzi drogę za strażnikiem, co uznał za absurd spowodowany zmęczeniem lub szokiem po wydarzeniach uprzedniej nocy.
-Pomóżcie mi - odezwał się -Musicie mi pomóc- wyciągnął błagalnie ręke. -Nazywam się Johann i pamiętam tylko że jestem strażnikiem z Volgen pamiętam też, że zostałem zamordowany - dodał ze grozą w głosie tak, że aż sie wam włosy zjeżyły. -Proszę was, zapewnijcie mi godny pochówek - to powiedziawszy ruszył w dalszą drogę a po chwili rozmył się i zniknął.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 08-04-2014, 14:50   #45
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Obiecanki-cacanki.
Gerhard, strażnik z Volgen, wziął się i zmył, a wraz z nim gwarancja jakiejkolwiek nagrody. Równie dobrze mogło się okazać, że przyjadą do Volgen, a tam się okaże, że nagroda już została wypłacona. A wtedy zostanie tylko i wyłącznie satysfakcja z dobrze wykonanej roboty.
No i pewien, niewielki zresztą zysk, płynący ze sprzedaży miecza.
Ale że Volgen było mniej więcej po drodze...

Tyle tylko, że po drodze nie było żadnej porządnej karczmy. Czy choćby byle jakiej gospody. Albo chociaż chaty, gdzie gościnni gospodarze poczęstują strawą zgłodniałego podróżnika.
No i trzeba było się zaopatrzyć w jadło na drogę, bo bieganie po lasach w pogoni za obiadem różnie się mogło skończyć.


Pożegnawszy się z karczmarzem ruszyli w drogę.

***

Cisza, spokój, słońce. Żadnego deszczu, żadnych mutantów czy kultystów.
I tylko widmowy podróżnik, który przedstawił się jako strażnik z Volgen. Kolejny strażnik z tego miasta. Na szczęście nie ich znajomy...

Max fachowym okiem spojrzał na obrażenia, które przyczyniły się do śmierci Johanna.
Wiele drobnych ran... jakby ktoś użył biedaka jako poduszki do szpilek. Dużych szpilek. Bardzo dużych szpilek.
Ale ktoś widocznie nie czekał, aż ofiara wykrwawi się do końca i poderżnął mu gardło.
Być może z łaski, kto wie...
- Gdzie cię zabito? Kto? Kiedy? - zapytał w reszcie, gdy do końca otrząsnął się z szoku, jednak Johann, zamiast odpowiedzieć, rozpłynął się w powietrzu.

Zadanie zlecone im przez nieboszczyka...
Nie bardzo miał zamiar się czymś takim zajmować. Uznał, że wystarczy przekazać wieści o Johannie i jego śmierci do Volgen i przekaże sprawę w ręce jego kolegów.
Chyba że ktoś jakąś nagrodę by ustanowił. To by była inna sprawa.
Prośba prośbą, sprawiedliwość sprawiedliwością, a jeść trzeba.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-04-2014, 11:39   #46
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Podróż do Volgen nie zapowiadała żadnych kłopotów. Wujaszek jechał na swoim wiernym Brutusie, a wózeczek taszczył się za nim. Noc pełna przygód sprawiła, że jeździec był podniecony i podśpiewywał sobie radośnie. Ptaki, zachodzące słońce wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku, gdy nagle przed podróżnymi wyrósł pieszy. Szedł powoli a mundur strażnika stawał się coraz bardziej szkarłatny. Krew sączyła się z wielu ran i Wujaszek musiał trzymać mocno wodze, by Brutus nie zareagował zbyt impulsywnie. Widomo, a może zjawa wyciągała błagalnie ręce ku podróżnym błagając ich by pochowali go godnie. Wujaszek czuł jak włosy jeżą mu się na głowie, serce bije coraz szybciej a uśmiech znika, bowiem zastąpiła go trwoga.
Imię Johan na pewno wbije się w pamięć Wujcia na wiele lat, tak samo jak i to wydarzenie. Nasz bohater przeżegnał się szybko i odmówił modlitwę ochronną do Sigmara, bowiem kultyści to jedno, ale duchy to było coś...nieziemskiego. Coś co mogło przerosnąć go, ale … zaraz. On był Anzelmem i czuł się w obowiązku zaniesienia tej smutnej nowiny do jego rodziny. Tak, każdy miał prawo wiedzieć co się stało z jego najbliższymi.
Nie zsiadał z konia, bowiem liczył że jeśli jego oczy zawiodą, Brutus go poprowadzi. Koń parsknął tylko i pokręcił głową, jakby domyślał się co jego Pan zamierzał uczynić. Spojrzał na wózeczek i mruknął do siebie:

-Powoli nadchodzi czas by Filipek się zbudził..

Spojrzał na Khazada oczekując poparcia w tym co zamierzał. Znał się z Helvem jakiś czas, i nie raz się zdarzało, że ten czytał w myślach swojego Pana. Tak, z takim kompanem życie jest prostsze. A i Helv umiał dać w ryja, gdy zachodziła potrzeba.

-Nie wypada nam odmówić ostatniej posługi, więc uczyńmy to o co nas poproszono.. - rzucił do grupy, licząc że go poprą - Baczmy więc co nas otacza, bowiem może morderca nie spocznie na Johanie..a i na nas zawiesi, swój niecny wzrok... - ostrzegł towarzyszy.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 10-04-2014, 22:25   #47
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Rudiemu niezbyt podobała się wizja pieszej podróży do miejsca którego nie znał, które oddalone jest aż dwa dni drogi od ich aktualnej pozycji. Ale co zrobić, Kat chciała iść, więc pewnie ma w tym jakiś cel, a w większym mieście jest więcej ludzi i więcej cennych rzeczy pragnących zmienić swojego właściciela. Poza tym karczma nie było już bezpiecznym miejscem a cofanie się też nie wchodziło w grę.

Gdy nawiedził ich duch, niziołek wziął go za Gerharda, zdziwił się tylko nieco że ten wyjechał konno a wraca pieszo. Gdy zobaczył rany, postać była na tyle blisko aby rozwiać jego wątpliwości. Tego człowieka nie znał i już raczej nie pozna. Najbardziej przestraszył się gdy zauważył szczegół na który wcześniej nie zwrócił uwagi, strażnik porusza się lewitując lekko nad ziemią. Rudi czym prędzej schował się na krasnoludem, tak jakby duch mógł mu zagrozić. Gdy zjawa znikła, niziołek wyjął swoją procę i nie mając zamiaru chować jej przez najbliższy czas dalej chował się za krasnoludem.

Powaliło Was ludzie? Jeśli zabili go, strażnika, który pewnie nie był sam to co się z nami stanie? On miał oddział a widzicie co po nim zostało, jak go potraktowali. Życie Wam nie miłe?

Po tych słowach Rudi zaniemówił na krótką chwilę. Czuł że jego towarzysze, na jego nieszczęście, chcą iść dalej, a co gorsza: znaleźć ciało. Nie podobało mu się to zbytnio, lecz zdecydowanie pójście z nimi było lepszym pomysłem niz pozostanie tutaj sam.
 
Dekline jest offline  
Stary 13-04-2014, 13:34   #48
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Gerhard nie wyglądał groźnie i jego towarzystwo Helvgrim zaakceptował po krótkim już czasie, co nie równało się faktowi że człeczy nie ufał. Już dwa razy tej nocy został krasnolud przerobiony na szaro. Poniekąd cieszył się że jego droga dobiega końca i wróci wreszcie w wysokie góry krańca świata, najwyższy na to był czas. Fakt, smutek był opuszczać hrabiego de Mull'a, ale umowa jest umową, i choćby łamała serca i sztaby złote, to dotrzymać ich należało za wszelką cenę. Jednak to jeszcze nie był ten czas, na razie strażnik Gerhard zabawiał zebraną grupę opowieściami o mieście Volgen. Ze słów przepatrywacza wynikało że Volgen to miejsce wspaniałe, ale Sverrisson wiedział jak ludzie potrafią wyolbrzymiać oraz co uważają oni za monumentalne dzieła, przeważnie rzeczy takie na które khazadzki artysta nie chciałby puścić nawet ciepłego sika. Tak też opowieści Gerharda, Helvgrim przyjmował litościwym potakiwaniem głowy i uwagą nie większą by przypadkiem źle swych butów nie wyczyścić. Pies srał na Volgen, ale był to jednak cel podróży. Jasnym jedynie było że nikt spać już zamiaru nie ma. Wszyscy z utęsknieniem czekali świtu.

***

Krasnoludy nie były nawykłe by cieszyć się ciepłem letniego poranka, ale tym razem Helvgrim przywitał z radością nowy dzień. Pierwej wyszedł na zewnątrz i umył ryło w drewnianym cebrze. Rozebrany od pasa w górę, polewał się lodowatą wodą ze studni i mył pachy oraz tors. Kolejne wiadro wylał na głowę, a później wysmarkał dobrze nos i przepłukał gębę. Po chwili siedział już na pieńku obok stajni i nacierał się wiązką słomy, zaś ze środka prostej budowli dochodziły go dźwięki rżącego konia Wolfa. Sverrisson rozsupłał brodę i włosy, wyczesał je dobrze zgrzebłem i począł pleść skomplikowane warkocze. Trwało to całe wieki niemalże, lecz gdy skończył wyglądał już o niebo lepiej, jeśli to w ogóle było możliwe. Naciągnął flanelę, skórzaną kurtę nabijaną ćwiekami oraz grubą i ciężką kolczugę. Zapiął wszystkie pasy, paski, rzemienie i klamry. Tak gotów, wstał, otrzepał się z kurzu, chwycił swój hełm i miecze, i ruszył do karczmy na śniadanie.

W karczmie panował dobry nastrój zdawać by się mogło. Wszyscy zajadali w najlepsze, wyglądało na to że człeczyny wykształciły w sobie chyba jakąś odporność na cało to gówno w którym ciągle zwykli tonąć. To była dobra wiadomość. Khazad przysiadł do stołu i pozdrowił zebranych, chwycił pajdę chleba, kawał szynki i garniec piwa... wpychał solidny kawał jedzenia, jeden za drugim i przepijał jęczmiennym fermentem. Śniadanie godne prawdziwych panów rzec można było. Jadła było sporo ale i tak Helv pożerał je łapczywie jakby to był jego pierwszy lub ostatni posiłek w życiu. Na raz wtargnął młodzieniec i odwołał od stołu strażnika, a gdy ten ostatni opuścił przybytek Helv stwierdził w duchu że nie będzie tęsknił za człeczyną, choć tamten zdawał się być poczciwym chłopem.

- Trza spalić truchła zmienionych. Zrobię to. - Rzucił Sverrisson ni z tego czy z owego, między kęsem szynki a sera. Sięgnął po kawał mięsiwa i zapakował go w tobołek zrobiony z koca, nie zamiarował pytać nikogo o zgodę czy może to zrobić. Wstał od stołu i zwrócił się do Anzelma.

- Będę czekał na zewnątrz. - Po tych słowach wyszedł robić swoje. Ściągnął wszystkie ciała mutantów na jedną stertę, toporem odrąbał im głowy, stopy i dłonie, by po śmierci nie zaznali spokoju należnego poległym w boju. Ze stajni wziął lampę, otworzył ją i zwęszył w niej naftę... polał ciała mutantów i podłożył ogień, lampę odłożył na miejsce. Stał z zakrwawionym toporem w dłoni i wpatrywał się w złowrogie płomienie. Mutanci na nic lepszego nie zasłużyli, ich tłuszcz podsycał ogień i żar w sercu khazada... bo jakże syn Svergrima ich nienawidził, z całego serca.

***

Droga była długa, nudna i jakże wspaniała. Helvgrim szedł i upajał się spokojem. Dźwięki natury które wzięły we władanie gęstą puszczę, Helvgrim miał głęboko w dupie, ale poczucie wolności i powiew wiatru na twarzy robiły swoje. Od kawałka wędzonego świniaka, do garści orzechów... od kilku łyków piwa do kromki chleba z serem i paru łyków mocnej wódki... tak właśnie mijał dzień. Zupełnie odmiennie niż dotychczas. Spokojnie. Pamięci nie było kiedy ostatni raz był w życiu Sverrissona taka panowała harmonia, to chyba było w... no i rzecz jasna coś się musiało spierdolić. Środkiem drogi lazł jakiś lebiega, jednak to co wydarzyło się chwilę później na długo zapadło w pamięć krasnoluda.

Koń szlachcica pierwszy wyczuł że coś jest nie tak, dlatego Helv uniósł siekiery do pozycji obronnej i stanął w pobliżu Brutusa. - Spokojnie bestio. To swój. - Jednak khazad się mylił, to nie był przyjazny strażnik, to nawet nie był człek... jeno mara senna, najgorsza. Krasnoludem wstrząsnęły dreszcze, ale Helv siedział cicho. Powiedzieć nie mógł przecie że dawi mieli wielki respekt i strach przed nieumarłymi i duchami maści wszelkiej. Duch niespokojny oznaczał gniew boga na istotę za życia. To była wręcz wiedza tak sekretna jak tajemnica Korony Dziewięciu, o której, no właśnie, nikt poza khazadami nie słyszał. Często bywało że mikre armie nieumarłych pokonywały znacznie silniejsze oddziały khazadów, a to tylko przez ów głęboko zakorzenione obawy synów Grungniego przed ożywioną śmiercią. Sverrisson nie był inny w tej kwestii, jednak chciał swój strach zamaskować jakoś przed towarzyszami.

Helvgrim spojrzał z dołu na Anzelma siedzącego w siodle i usłyszał słowa których obawiał się najbardziej, szlachcic chciał dopełnić posługi żywego umarłym. Widać szlachectwo było prawdziwe w sercu ów człeka, khazad szanował to i gdy patrzył tak na Anzelma, to przez krótką chwilę miał wrażenie że gdyby zakuć tego człeka w pancerz i dać mu chorągiew to pasowałby idealnie do tych bretońskich rycerzy poszukujących czegoś tam. Tych samych o których tyle to się w karczmach i zajazdach nasłuchał chyba już każdy. Wszystko pasowało, duma, wiara, chęć niesienia pomocy, głupota w nadstawianiu karku, poświęcenie dla idei... a nawet giermek. Helvgrim uśmiechnął się pod wąsem gdy pomyślał o sobie jak o ludzkim giermuchu... ale dlaczego duch akurat? Sverrisson wrócił do rzeczywistości, przełknął ślinę i przytaknął Anzelmowi.

- Zgadza się panie. Musimy pomóc tej duszy umęczonej. - Wbrew rozsądkowi i zgodnie z wolą pracodawcy, Helv powiedział, a zimny dreszcz przebiegł mu po plecach.

- Jego ciało nie może być daleko stąd. Ponoć dusza nie odchodzi od ciała daleko jeśli umęczona. Przeczeszmy pobocza drogi. - Krasnolud wziął garść czarnej ziemi spod własnych stóp i natarł nim ostrza Rdzawych Sióstr, na każdą z nich splunął i poprosił o boską łaskę i wybaczenie w mieszanie się w sprawy umarłych. Jeszcze tylko rzut okiem na drogę, raz w prawo, raz w lewo i khazad wszedł w krzaki przy drodze. Szedł przez zarośla niczym derwisz, machając swymi siekierami i karcąc stojące mu na drodze krzaczory. Spoglądał co chwila na Anzelma i jego pozycję w pochodzie. Duch duchem, ale to żywemu Helvgrim służył i za wszelką cenę przysiągł sobie krasnolud, że pod jego pieczą Anzelmowi nic złego stać się nie ma prawa.
 
VIX jest offline  
Stary 13-04-2014, 23:41   #49
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Najgorsze obawy Rudiego się potwierdziły. Lekko ekscentryczny szlachcic Anzelm de Mull i jego przyjaciel i ochroniarz Helvgrim Torvaldur Sverrisson poczuli nagły przypływ szlachetności i postanowili odszukać ciało Johanna i zapewnić mu wszystkie niezbędne honory tak aby jego dusza zaznała spokoju w krainach Morra i nie musiała się błąkać po świecie żywych. Helvgrim sprawdził swoje uzbrojenie i wszedł w niknące w zapadającym zmroku krzaki, zaraz za nim wszedł Anzelm, po chwili zastanowienia Rudi, który zdecydował, że lepiej pchać sie w niebezpieczeństwo razem z khazadem niż zostać na trakcie samojeden, a razem z nim Kat. Max zaś, postanowił zostać przy drodze i przypilnować koni, które tylko przeszkadzałyby w przeszukiwaniu lasu. Sverrisson przedzierał się przez krzaki niczym czołg parowy roztrącając większe gałęzie swoimi toporkami.


Niestety robiło się coraz ciemniej i towarzysze musieli zawrócić na droge i poszukać miejsca odpowiedniego na nocleg, zniszczenia jakie poczynił khazad, bez trudu pozwoliły im odnaleźć drogę powrotną, mimo wszystko jednak las był zbyt gęsty żeby znaleźć jakieś poszlaki, tym bardziej, że nie wiedzieli tak do końca czego szukać. Kiedy wyszli na trakt, zauważyli, że Wolf rozmawia z jakąś kobietą, ta początkowo spłoszyła się kiedy zobaczyła grupę wychodzącą z zarośli, jednak mimo wszystko sprawiała wrażenie pewnej siebie. Przedstawiła się jako Emeretta a Wolf nakreślił wam po krótce o co chodzi. Kobieta podobnie jak wy zmierza w kierunku Volgen, celem wykupienia z aresztu swojego męża, który został tam zamknięty przez łowce nagród, za drobne kradzieże. Z opisu łowcy, który przedstawiła kobieta wynika, że łowca nosił na sobie mundur, przypominający taki jaki noszą okoliczni strażnicy. Spytała czy nie widzieliście podobni wyglądającego mężczyzny w okolicy.Zaproponowała wspólne rozbicie obozu i dalszą podróż, a za możliwośc podróży w grupie zaoferowała wam po pół złotej korony na głowe. Zapewniła, że chętnie dałaby więcej, jednak nie jest w stanie jako, że pochodzi z biednej rodziny a dodatkowo jeszcze musi wykupić męża. Szczęśliwie niedaleko miejsca w którym spotkaliście się, znaleźliście pozostałości obozu, kilka szałasów i miejsce na ognisko. Mimo że nie znaleźliście tropu prowadzącego do ciała Johana udało wam się złapać conieco na wieczrzę.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 17-04-2014, 10:24   #50
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ładna niewiasta, samotnie wędrująca przez las, sama naprasza się o kłopoty. I albo jest głupia, albo niespełna rozumu, albo bardzo zdesperowana. Albo...

Max nie bardzo wiedział, co sądzić o pani Emeretcie. Kto wie, może akurat nie wędrowała do mściła sie na wszystkich, co nosili mundury strażników? Może wędrujący po lesie duch był efektem jej działalności i to ona poderżnęła gardło temu Johannowi, co to nie potrafił znaleźć spokoju i włóczył się po lesie?
Nie da się ukryć, że w takim przypadku pobyt jej towarzystwie różnie mógł się zakończyć.
A mogło się też okazać, ze mieli do czynienia z naciągaczką, złodziejką, czy innym paskudztwem, co to współpracuje z jakimiś bandziorami. Dość trudno by było uznać spotkanie z nią za cudowne zrządzenie losu.

- Idziemy do Volgen - powiedział na głos - więc to dla nas nie będzie żaden problem.

Nie zamierzał natomiast mówić, że postara się ją mieć na oku, a pieniądze, tak na wszelki wypadek, dobrze ukryje.

***

- Kto pierwszy stanie na warcie? - spytał, gdy przed szałasami zapłonęło ognisko.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172