Szli w milczeniu, rozglądając się czuje na boki. Violet starał trzymac się z przodu, by w razie kłopotów zauważyć zagrożenie nim te dostrzeże grupę. Cisza jej odpowiadała. Na rozmowy mogli sobie pozwolić, gdy już dotrą w bezpieczne miejsce, tylko gdzie to bezpieczne miejsce jest? To pytanie raz po raz wałkowała w głowie, starając się znaleźć odpowiedź. Na próżno.
Gdziekolwiek by się nie udali czekało na nich to samo piekło. Głód, strach, ból i śmierć - jedynie na to mogli liczyć żywi w krainie umarłych.
Na razie wszystko szło gładko. Ulice były nad wyraz spokojne. Żadnych większych band ożywieńców, czy zbłąkanych gangów. Jedynie wszechobecne wraki i zniszczenia psuły wrażenie niedzielnego spaceru, przypominały dobitnie o tym, że świat nie jest już przyjaznym miejscem.
Czarny dym, dobywający się z dachu UIC zmusił grupę do zatrzymania się. Najprostsza droga prowadziła prosto. Drugą opcją było nadkładanie trasy i obejście wszystkiego naokoło. Obie miały swoje wady i zalety. Cartwirght nie uśmiechało się wystawianie na niebezpieczeństwo od samego początku. Uzbrojeni obcy równie dobrze mogli być kolejną bandą sępów, żerująco bezlitośnie na ostatnich ocalałych. W tych czasach nikomu nie powinno się ufać.
- Głosujemy - powiedziała cicho, zwracając się do reszty oddziału - Demokratycznie. Kto jest za noclegiem u osób, o których nic nie wiemy, mogących stanowić zagrożenie, a kto chce iść dalej i znaleźć lokum bez nadprogramowych lokatorów? Szybciej panienki, nie mamy czasu. - wskazała brodą stadko, na które szykował się Steven, sięgając powoli po zatkniętą za pas maczetę.
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |